14.

Zielonooki spojrzał przelotnie na Heminngsa. Nie do końca pojmował sytuację, o ile w ogóle chciał ją pojąć. Po kilku sekundach w amoku, szybko wybiegł z domu blondyna. Było mu wstyd. Powinien zapukać. A z drugiej strony był zażenowany... nigdy nie chciał by być świadkiem takiej sytuacji, plus do tego, aby to on był obiektem podniecenia.

Za to zdezorientowany Luke siedział przez chwilę w łazience. Kiedy usłyszał głos Michaela, myślał, że po prostu jego umysł zaczął płatać mu figle, ale gdy spojrzał w kierunku, z którego powinien dochodzić głos, zamarł. Stał tam blondwłosy chłopak. Był strasznie zdezorientowany. Nie za bardzo rozumiał całą sytuację, dopiero kiedy starszy wybiegł z łazienki, ogarnął powagę tego zajścia. W końcu mógł stracić chłopaka. Przez jedno głupie zagranie. Może gdyby nie ta cała sytacja, to udałoby się mu zdobyć jego zaufanie. Wiele nie myśląc szybko założył na siebie ubrania i wybiegł z pokoju. Przy wyjściu jednak przeszkodziła mu Liz.

- Luke, czemu Michael tak szybko wybiegł?

- Zapomniał, że zostawił włączony makaron.

Nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź ze strony matki, ruszył w kierunku miejsca zamieszkania Clifforda.

Bał się. Cholernie się bał. Bo niby nic nie znaczący gest, a mógł wszystko zawalić. Zależało mu. Już od samego początku wiedział, że niższy odegra jakąś rolę w jego życiu.

Kiedy dobiegł do swojego celu, najpierw dynamicznie zaczął dzwonić dzwonkiem, a potem ile sił w rękach pukać w drewnianą powłokę. Już po chwili stał przed nim blondyn o zielonych oczach.

- Co to, wojna jest?- zaśmiał się starszy.

Dla Luka, jeżeli miało to być ich ostatnie spotkanie, to uważał je z jednej strony za szczęśliwe, bo śmiech Clifforda wystarczy mu na długo, jeśli ten go odtrąci. Zakodował go w pamięci i dopiero po chwili ocknął się z transu.

Nie patrząc na okoliczności i inne takie, rzucił się na zielonookiego, przyganiatając swoim ciałem. Widział na jego twarzy każdy szczegół. Blizne, zielone oczy, rumieńce, koci nosek, duże usta, i każdą najmniejszą niedoskonałość, którą Luke uważał za piękność.

Za to Michael patrzył się na Heminngsa ze zdziwieniem. Nie pojmował do końca sytuacji. Cały czas był zmieszany od wydarzeń z domu młodszego, a teraz ten go przyszpila do podłogi.

Jednak Michael wykonał ruch.

Pierwszy.

Niespodziewany.

Sam nie wiedział do końca co robi. Po prostu jego ręką powędrowała do góry, i dotknęła w sam czubek, szczupłego nosa Hemmingsa.

Ten lekko zmarszczył go i uśmiechnął się przyjaźnie. Bez namysłu zrobił prawie taki sam gest, ale zamiast dotknąć, to cmoknął nos Michaela.

Ten na początku również go zmarszczył, co według Hemmingsa wyglądało uroczo, a już nawet nie myślał o tym, że wyglądał jak mały, słodki kotek. Jednak później Clifford spojrzał na niego zdziwony. Szybko wysunął się spod ciężaru starszego i ruszył w nieznanym mu kierunku domu.

Dobra, dobra, dobra.

Ja wiem, że pewnie się spodziewaliście czegoś innego, no ale błagam Was. Najpierw dajmy im chociaż czas żeby się poznali 😂😂

Co do opcji.

Dzisiaj opcję wymyślacie wy!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top