13.

Po mojej odpowiedzi, tak naprawdę się w cale do siebie nie odzywaliśmy. Po pewnym czasie, najwyraźniej znudzony Luke, powiedział, że musi się już zbierać. Dla mnie to było na rękę, bo powiedzmy sobie szczerze, ten blondyn irytował mnie prawie od samego początku.

,,No błagam kto wrzuca człowieka do wody! Z pączkami! Chwila zaraz co? Zaczynam się mylić nawet we własnych przemyśleniach... kaczakami. Kaczaki  to takie bardzo ładne urządzenia przypominające łudząco kaczki".

Załamany swoim tokiem rozumowania skierowałem się do kuchni. Sięgnąłem tak naprawdę bez żadnego celu do lodówki. Przez dłuższy czas wpatrywałem się w nią niemo, aż w końcu wyciągnąłem mleko i wziąłem z niego parę łyków.

Niby wszystko miało miejsce przed wczoraj, ale cały czas miałem to w głowie. To nie tak, że było mi żal tego przygłupa czy coś. Po prostu... moja kultura nie pokazała się od najlepszej strony. W brew pozorą, aż taki zły to ja nie byłem. W pewnym momencie moje przemyślenia, a jakby mogło być inaczej, przerwał dzwonek. Niechętnie wstałem z łóżka (tak, magicznie teleportowałem się do pokoju, i nie wiem kiedy się w nim znalazłem) i podreptałem do drzwi. Bez zbędnego patrzenia w wizjer otworzyłem je. Moim oczom ukazał się wysoki blondyn o pięknych niebieskich oczach.

- Hej Mikey! (Ja: lol korekta poprawiła mi Mikey na Misiu 😂😂😂)

Przez chwilę wpatrywałem się w blondyna. Wszystko było tak, jakby nigdy nie wrzucił mnie do wody. Jakby wszystko było dobrze. Po chwili na szczęście się ogarnąłem, by zacząć mój ukochany wywód.

- Co ty tu robisz! Proste jedno słowo ci nie wystarcza! Myślałem, że jasno dałem do zrozumienia, że nie chcę Cię widzieć! Myślisz, że co?! Przydziesz sobie i będziemy najlepszymi przyjaciółmi?! O nie mój drogi, lepiej stąd idź, zanim- i tu się zamyśliłem. Powiedziałem mu, że lecę na Caluma, czemu by tego tu nie wykorzystać- zanim przyjdzie tu Claum!

Widziałem na twarzy blondyna zdziwienie, które zaczęło się lekko przemieniać w smutek. Nie zwracając uwagi, zatrzasnąłem chłopakowi drzwi przed nosem. Pomyśleć, że jeszcze chwilę temu chciałem z nim normalnie porozmawiać. Stałem jeszcze chwilę pod drzwiami, aż zauważyłem małą karteczkę, która  przedostała się małą szparką pod nimi. Wziąłem ją w ręce. Adres. Był tam czyjś adres, a ja dobrze wiedziałem kogo.

Po południu już nie mogłem wytrzymać. Nienawidziłem za to siebie. Jak mogłem czuć poczucie winy w całej tej chorej sytuacji? To przecież on powinien, a nie ja... 

W końcu już nie dałem rady. Dynamicznie wstałem z łóżka ( Nie moja wina, że tak je kocham) i wziąłem papierek od niebieskookiego. Ubrałem buty i szybko ruszyłem w tamtym kierunku.

Po kilku minutach byłem już na miejscu. Był to dość sporych rozmiarów, ładny domek. Drzwi otworzyła mi starsza kobieta.

- Dzień dobry- powiedziałem dość cicho.

To nie tak, że jestem nieśmiały czy coś, ja jestem punk rockowy.

- O dzień dobry. Ty pewnie jesteś Michael. Luke dużo mi o tobie opowiadał- uśmiechnęła się przyjaźnie.

On o mnie mówił. Coś w środku mnie z jednej strony jakby załaskotało, a z drugiej ukuło. Nie wiem co o mnie mówił...
Kobieta postanowiła jednak przerwać tą ciszę:

- Drzwi po prawej stronie, przed schodami.

Tak też zrobiłem. Wszedłem do pomieszczenia idąc korytarzem. Otworzyłem drzwi od jak się domyslałem, drzwi od pokoju chłopaka bez pukania, bo skoro on tak zrobił u mnie, to chyba nie ma problemu jak ja tak zrobię.

Jakie było moje zdziwienie, kiedy nikogo nie było w pokoju. Jednak usłyszałem jakieś dźwięki dochodzące z pomieszczenia obok. Jak się domyślam ,,prywatnej" łazienki Hemmingsa.

Bałem się, że coś mu się stało, więc bez zastanowienia szrapnąłem za drzwi.

- Luke?

( Czemu Luke poprawiło mi na Mikey?)

W tym samym momencie kiedy wypowiedziałem jego imię, on jeknął:

- M-michael.

Opcja pierwsza:

Michael szybko wybiega z domu Hemmingsa. Luke nie wie zbytnio co się stało, dopiero po chwili rozumie powagę sytuacji. Od razu rusza w kierunku miejsca zamieszkania zielonookiego. Michael otwiera drzwi. I później. 😏

Opcja druga:

Michael stoi jak słup soli, a Luke nie zauważa jego obecności i dalej idzie na ręcznym. W pewnym momencie wyczuwa czyjąś obecność. Chłopcy rozmawiają ze sobą, i Michael przekonuje się co do osoby blondyna.

Nie wiem, czy ta perspektywa jest okay. W sensie wydaje mi się, że jak tu pisałam to jakbym nie umiała pisać, w sensie nie umiem, ale...

Z resztą sami oceńcie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top