11.

Michael wiele nie myśląc, wyrwał się blondynowi i zatrzasnął mu drzwi przed nosem. Oparł się o framugę i zaczął myśleć...

-... Wiesz Mikey, jak już się obudzisz nigdy więcej Cię nie opuszczę.

W tym czasie, w niezidentyfikowany sposób starszy widział wszystko. Widział nieprzytomnego siebie, leżącego na sali. Widział Luka, który pochylał się nad nim. Serce mu się krajało, gdy widział w jakim stanie jest chłopak. Stanął za nim i przytulił.

Luke poczuł dziwne uczucie. Czuł, jak by ktoś trzymał go od tyłu. Jakby ktoś za nim był. Odwrócił się, ale nic. Scisnął ostatni raz rękę kochanka, i wyszedł z sali.

Po nim wszedł Calum. Może i nie wyglądał tak źle jak ,,narzeczony" poszkodowanego, ale mimo wszystko, gdyby ktoś zobaczył by go na ulicy, od razu by uciekał. Usiadł na stołku przy łóżku, i przez chwilę się przyglądał blondynowi.

- Mike. Jak mogłeś nam nie powiedzieć? Co się z tobą stało? Może i między nami była spina, ale Michael...- zamilkł na dłuższą chwilę. - Obiecałeś. Clifford, obiecałeś. Nie miałeś nigdy robić już tego świństwa...

Poniedziałek!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top