10.

Następnego dnia Luke znowu zjawił się w sali Michaela. Było po nim widać niewyspanie. Ta noc należała do jednej z gorszych. Poszedł do mieszkania, ale czuł, że nie powinien przebywać tam, w tamtym momencie. Postanowił, że tej nocy zostanie w szpitalu. Ale to nie był tylko ten jeden problem. Był przybity jeszcze czymś innym...

- Mikey, kochanie. Kolejny dzień... Kolejny dzień kiedy Cię nie ma. Chcę żebyś wrócił. Wiem, że może być ci ciężko, dużo przeżywasz, ale zrób to dla mnie. Choć zrozumiem, jak wybierzesz inną droge- ucichł na chwilę.- Mamy wyniki badań... nikt nie jest zgodny. Ale spokojnie! Będziemy szukać! Damy radę. Nie jesteś sam. Już nigdy nie będziesz. Pamiętasz jak się po naszym pierwszym spotkaniu zobaczyliśmy? Czysty przypadek- zaśmiał się, a w jego oczach na samo wspomnienie pojawiły się łzy. Mimo każdej rany, kochał wspomnienia z Michaelem. Były dla niego nadzieją, i czymś co trzymało go przy życiu.

Po ich poznaniu Luke pisał codziennie ,,Hej", ale Michael nie odpisywał. Trzymała go jakaś nieokreślona wewnętrzna siła, która nie pozwalała mu normalnie funkcjonować. Za to niebieskooki... niebieskooki był zawiedziony, że osoba po drugiej stronie nie odpisywała. Miał nadzieję, że jednak jego motyle w brzuchu, będą mogły pojawić się w nie jednej sytuacji związanej z blondynem.

Pewnego dnia, jakiś tydzień po przejazdzce łodzią, Michael poszedł do pobliskiego parku. Kochał tam przebywać. Uważał to miejsce za oazę spokoju, bo w chwili kiedy tam przychodził, nie było praktycznie ludzi. Jak wiadomo zielonooki nie wychodził często z domu. Praktycznie w ogóle, ale tu robił wyjątek. Jego przyjaciele dobrze wiedzieli, że Mikey zawsze o tej porze wychodzi na jakąś godzinkę, i na pewno się cieszyli, bo nigdzie nigdy nie dało się wyciągnąć. W parku był stawek. Usiadł na samym brzegu i pochłonął się we własnym świecie. Nie zauważył przez to, że ktoś do niego się zbliża, a gdy poczuł czyjąś rękę na ramieniu, wystraszony podskoczył, i tak wylądował w wodzie.

- To przeznaczenie, że zawsze kiedy się spotykamy, mamy doczynienia z wodą- zaśmiał się Luke.

- Idioto, pomóż mi wyjść! Ja nie umiem pływać!

Co prawda, to prawda. Michael nie umiał pływać. W czego skutek był taki, że gdy mówił woda wlatywała mu do buzi, a on się dusił. Luke chwilę na niego patrzył po czym pomógł mu wyjść. W tamtym momencie zdenerwowany Mikey popchnął Lukey'a w kierunku zbiornika, do którego wpadł. Starszy bez żadnego słowa ruszył w kierunku domu. W tym samym czasie Hemmings wyszedł z wody. Nie chciał odpuścić Cliffordowi, zbyt bardzo mu zależało, więc ruszył za nim. Gdy zobaczył, że blondyn otwiera drzwi od swojego domu, szybko do niego podbiegł i odwrócił w swoim kierunku.

Dobra, postanowiłam, że rozdziały będą dwa razy w tygodniu. Wybierzcie sobie te dwa dni z tych (xd): poniedziałek, czwartek, piątek

To jest chyba jeden z moich ulubionych rozdziałów, nw czemu 😂😂

Ily 💕💕

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top