9. Jak to go zgubiłeś ?

Wypełniony paniką Victor Nikiforov rozglądał się desperacko po rosyjskim lotnisku, szukając w tłumie swojego małego cudu, który jakiś czas temu zniknął mu z oczu. Jego dłoń nerwowo zaciskała się na uchwycie walizki Yuriego, którą odebrał wraz ze swoją kilka chwil wcześniej z taśmy bagażowej. Po wyjściu z samolotu był tak zaaferowany powrotem do swojego ojczystego kraju, iż całkiem zapomniał o idącym koło niego chłopaku i teraz pluł sobie w brodę za swoje roztargnienie. Wystarczyła chwila, aby stracił go z oczu i pozostawił na pożarcie tłumowi. Nie wiedział zbytnio co ma zrobić w takiej sytuacji, wołanie Japończyka po imieniu było bez sensu, w hali przylotów panował okropny harmider, który zagłuszał wszystko. 

- Yuri, gdzieś ty polazł? - Mruknął smętnie. Nie mógł wyzbyć się myśli, że Katsukiemu mogło się coś stać i biedny płacze gdzieś w samotności z braku trenera przy boku. Możliwe, że jego obawy były mocno przerysowane, lecz asekuracyjnie brał pod uwagę wszystkie możliwości.
Zrezygnowany westchnął, przestępując z nogi na nogę. Zrobił krok w przód, jednak zaraz potem zamarł, czując, jak ktoś łapie go od tyłu za ramię. Pełen nadziei energicznie odwrócił się na pięcie, chcąc ujrzeć twarzyczkę uroczego bruneta, lecz zamiast tego jego oczy spoglądały na nastoletniego rodaka. Srebrnowłosy momentalnie zmarkotniał. Yurio spojrzał na niego z irytacją, widząc, że ten nie cieszy się ani trochę widząc go. 

- Yo staruchu - mruknął, chcąc się przywitać, jednocześnie powstrzymując chęć zabicia go.

- Witaj Yurio - rozczarowanie w jego głosie było aż nader zauważalne. Ponadto jego wzrok nadal przeszukiwał pobliskie rejony. Plisetsky zaczął zastanawiać się nad dziwnym zachowaniem Nikiforova, coś w tej całej sytuacji mu nie pasowało. Czuł, że jakiś ważny element umyka jego uwadze. 

- Gdzie jest prosiak? - Wypalił, odnotowując w myślach jego nieobecność. Victor spojrzał nerwowo na swoje stopy, przygryzając przy tym lekko wargę.

- No tak jakby... go zgubiłem - przyznał niechętnie. Nastolatek spojrzał na niego z niedowierzaniem.

- Jak to go zgubiłeś?! - Wydarł się, zwracając tym samym uwagę najbliżej stojących osób. Wściekły złapał starszego Rosjanina za materiał płaszcza i potrząsnął nim gniewnie. Może i nie lubił Katsukiego, ale po ostatnim telefonie, w którym srebrnowłosy opowiedział mu o incydencie z Chrisem, zmienił nieco zdanie odnośnie bruneta. Poza tym, żeby móc go pokonać, potrzebuje, aby ten był w pełni sił, gotowy do walki, bo kopać leżącego to żadna frajda.
A znając prosiaka, już zdołał wpakować się w jakąś niebezpieczną sytuację.

- Jak mogłeś go zgubić staruchu?! No jak?! Miałeś nie spuszczać go z oczu ani na chwilę! - Yurio wydzierał się na swojego rodaka bez końca, jednak w końcu zrozumiał, że w ten sposób tracą tylko czas. Zaczął główkować nad tym gdzie mógł pójść Japończyk i jak najłatwiej się z nim skontaktować. Wtedy doznał olśnienia. Jego ręka z cichym plaskiem uderzyła o czoło. Wystarczyło wziąć telefon i do niego zadzwonić, ale Nikiforov w panice nawet przez chwilę nie wziął tego pod uwagę i dopiero Yurio musiał mu podsunąć ten oczywisty pomysł.

- Dzwoń do niego imbecylu - warknął, ubolewając nad jego głupotą. Srebrnowłosy bez wahania wygrzebał z kieszeni płaszcza swojego smartphone'a i wybierał numer zapisany pod nazwą ,,słoneczko". Drżącą ręką przyłożył telefon do ucha, wsłuchując się w odgłos połączenia. Sekundy  mijały, ale Yuri nie odbierał. W momencie gdy Victor usłyszał pocztę głosową zaklął szpetnie. 

- Nie odbiera - mruknął zmartwiony.
Tymczasem Katsuki ze smętnym wyrazem twarzy wpatrywał się w ciemny ekran swojej rozładowanej komórki. Siedział właśnie w ciepłym wnętrzu taksówki zmierzającej prosto do hotelu dla zawodników. Nie wiedział, jak to się stało, że w pewnym momencie zgubił Victora, albo to raczej on zgubił jego, ale nie panikował. Wiedział, że szukanie go po zatłoczonym lotnisku to kretyński pomysł, pójście w tej sytuacji po bagaż również mu nie odpowiadało, więc jedynym na co wpadł było opuszczenie hali i udanie się na postój taksówek. Ze złapaniem taryfy nie miał zbytniego problemu, było ich tu nawet aż za dużo. Porozumienie się z kierowcą nie było trudne, Yuri nie musiał używać nawet słów. Wystarczyło, że pokazał mu karteczkę ze starannie napisanym adresem.
Gdzieś tam, na krańcu swojej świadomości, obawiał się kary od Nikiforova za to, że pojechał sam, ale w tym momencie jakoś się tym nie przejmował. 
Dotarłszy na miejsce zapłacił za przejazd swoją kartą kredytową, gdyż nie posiadał przy sobie żadnych rubli, które w Rosji były powszechną walutą. Jego przewoźnik nie wyglądał, jakby miał coś przeciwko. Brunet wygramolił się niechętnie z wnętrza samochodu, wzdrygając się, gdy chłodne powietrze owiało jego policzki. Słońce już dawno skryło się za nieboskłonem, przynosząc wyjątkowo mroźny wieczór. Rosja była dla niego zdecydowanie zbyt zimna. Odetchnął więc z ulgą, gdy dotarł do przyjemnie ogrzanego holu, od razu zmierzając w stronę recepcji. Młoda blond ekspedientka uśmiechnęła się słodko na jego widok, rozpoznając od razu z kim ma do czynienia. 

- Witam, pan Katsuki Yuri? - Zaświergotała idealną dźwięczną angielszczyzną. Jej roziskrzony wzrok świdrował całą sylwetkę młodego Japończyka, nie pozostawiając ani jednego kawałka bez uwagi. Katsuki odchrząknął, chcąc przywrócić ją do porządku.

- Dobry wieczór, tak, to ja. Czy mógłbym odebrać swój klucz do apartamentu? - Napomknął grzecznie, ignorując jej zalotny, niedyskretny uśmiech. Dziewczyna zamyśliła się na chwilę. 

- Tak, oczywiście, pokój jednoosobowy? - Zapytała, wywołując tym zdziwienie u chłopaka. Był pewien, że Victor postarał się o to, aby swój pobyt w Rosji spędzili w jednym pokoju. 

- Z tego co mi wiadomo, zarezerwowany został pokój dwuosobowy - wyjaśnił nieco poddenerwowany. Recepcjonistka udała zdziwienie.

- Ale jak to? Przecież jest tu pan sam - jej rzęsy zatrzepotały, odstraszając Yuriego swoją sztucznością. Japończyk zagryzł zęby ze złości, jej nieprofesjonalizm był nie do zniesienia. W takich momentach rozumiał, dlaczego wolał mężczyzn, do czego w końcu przyznał się przed samym sobą. Większość kobiet, które spotykał, była pustymi idiotkami klejącymi się do kogo popadnie, nawet w pracy. Choć może to on miał po prostu pecha i zawsze tylko na takie wpadał.

- Przyleciałem ze swoim trenerem, który później do mnie dołączy - wycedził przez zęby, nadal siląc się na spokojny ton. Kobieta westchnęła teatralnie. 

- Godność pańskiego trenera? Muszę ją zapisać - zapytała jakby od niechcenia.

- Victor Nikiforov - mruknął Japończyk, modląc się w duchu, aby blondynka w końcu dała mu klucz i zostawiła go w spokoju. Jeśli dalej będzie sprawiać problemy, zgłosi to jej przełożonemu, który, tak jak on, na pewno nie będzie zadowolony z jej zachowania.

Kobieta z ociąganiem wprowadzała dane do hotelowego komputera, nadal zerkając ukradkiem na Japończyka. Wydawał się jej cholernie słodki, nawet gdy jego twarz była wykrzywiona w gniewnym grymasie. Jego drobny, lekko zarumieniony od mrozu nosek, marszczył się uroczo, odbierając mu powagę. Nawet gdyby chciała, nie mogła traktować jego zdenerwowania poważnie, co było kategorycznym błędem z jej strony.
Gdy wszystkie dane były już na swoim miejscu, blondynka wyjęła spod kontuaru kartę magnetyczną i podała ją Katsukiemu, z premedytacją dotykając jego dłoni. Chłopak jednak zignorował to, ciesząc się z otrzymanego właśnie przedmiotu.

- Proszę, oto pański klucz. Mogę zapytać o coś jeszcze? - Wypaliła w momencie, w którym Yuri już odwracał się, aby odejść. Westchnął cierpiętniczo, ale niechętnie kiwnął głową na znak zgody. 

- Co łączy pana z Victorem? - Bezczelna. To jedno słowo pojawiło się niemal natychmiast w głowie Japończyka, przyćmiewając wszystko inne. Odpowiedź nie była tajemnicą, Nikiforov był jego trenerem i przyjacielem. Nic więcej nie było pomiędzy nimi, jego miłość do Rosjanina się nie liczyła, jednak Yuri i tak się zirytował, słysząc pytanie na temat czysto osobisty. Już miał udzielić odpowiedzi zgodnej z prawdą, gdy uświadomił sobie, że gdy to zrobi, dziewczyna nie da mu spokoju. W jego głowie zrodził się plan, który miał temu zaradzić. 

- Kochankowie - szepnął na odchodnym, uśmiechając się przy tym lekko. Blondynka oniemiała. Wpatrywała się w plecy odchodzącego Yuriego, nie będąc pewną tego, co właśnie usłyszała. Jej całe plany odnośnie tego chłopaka legły właśnie w gruzach.
Zadowolony z siebie Katsuki z ulgą położył się na hotelowym łóżku, wtulając zarumienioną twarz w puchatą kołdrę. Nazwanie swojej relacji z Victorem ,,kochankami" sprawiło mu nieoczekiwaną radość, mimo faktu, iż było to zwykłe kłamstwo. 

- Kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą? - Wymamrotał cicho w duchu, śmiejąc się sam z siebie i ze swojej naiwności. Choćby powtórzył te słowo i milion razy nic a nic by się nie zmieniło. Victor nadal byłby Victorem, a on trwałby w nieodwzajemnionej miłości. Znużony swoimi rozmyśleniami i późną porą leniwie wpełzł pod kołdrę, nie myśląc nawet o tym, aby się przebrać. I tak nie miał ze sobą swojej walizki, więc nie czuł się winny, że zasypia w ten sposób. Czuł się jednak mimo wszystko dziwnie bez obecności Nikiforova w łóżku obok, bądź w jego własnym. Ostatnimi czasy nie było nocy, której nie spędzili by razem, Yuri zawsze kładł się spać mając go blisko, a teraz był całkiem sam.

- Vitya gdzie jesteś? - mruknął sennie, oddając się we władanie Morfeusza.

***********************************

Strapiony wydarzeniami dnia Rosjanin również dotarł do hotelu parę godzin po Yurim. Jednak nie miał zielonego pojęcia o tym, że jego zguba śpi sobie spokojnie w hotelowym łóżku. Recepcjonistka spytana o obecność młodszego w pokoju kategorycznie zaprzeczyła, gasząc w Victorze ostatni promyk nadziei. W głowie miał najgorsze scenariusze tego, co mogło stać się młodemu łyżwiarzowi. Ostatnie godziny były okropne, wraz z Yurio wywrócił do góry nogami całe lotnisko, jednak bezskutecznie. Nikt nic nie widział ani nie słyszał. Obecność Yuriego nie została nawet na dobrą sprawę zauważona, a przez to jeszcze trudniej było go znaleźć. Na zgłoszenie zaginięcia na policję było zdecydowanie zbyt wcześnie. Jedynym, co mu pozostało, było oczekiwanie na cud, który pozwoli mu odszukać Japończyka.
Zmęczony wlókł za sobą dwie walizki które teraz wydawały mu się kilkakrotnie cięższe niż początkowo. Ciężar emocji, jakie w sobie tłumił, przytłaczał go, odbierając na długi czas z jego twarzy choćby cień uśmiechu. Otwierając drzwi apartamentu nie spodziewał się ujrzeć tak pięknego obrazka jaki zastał. Bagaże z cichym łoskotem upadły na ziemię wypuszczone z rąk Victora. Po jego policzkach raz za razem zaczęły toczyć się łzy ulgi. Słodki widok spokojnie śpiącego bruneta był najpiękniejszą rzeczą, jaką dane mu było w tej chwili ujrzeć. Słowami nie dało się opisać szczęścia, jakie odczuwał w tym momencie srebrnowłosy, wiedząc, że jego mały uczeń jest bezpieczny. Nie tracąc czasu pognał w stronę chłopaka, padając tuż przed łóżkiem na kolana. Jego drżąca z podekscytowania dłoń powędrowała w stronę głowy młodszego i zaczęła gładzić czule kosmyki jego czarnych włosów.

- Tak się cieszę, że jesteś bezpieczny - szepnął, nadal z trudem powstrzymując dalszy potok łez.Yuri był dla niego wszystkim, całym światem, i choć Rosjanin nie potrafił powiedzieć tego na głos, tak właśnie czuł. Od momentu, gdy pierwszy raz go ujrzał, darzył go specjalnym uczuciem, którym nie darzył jeszcze nigdy nikogo. Bał się mu o tym powiedzieć, bał się że kruche serduszko Katsukiego tego nie wytrzyma. Bo jak może zareagować młody mężczyzna, gdy starszy od niego facet wyzna mu miłość?  To nie mogło się dobrze skończyć.

- Vitya ? - Z rozmyślań wyrwał go słodki, cichutki szept. Czekoladowe tęczówki oczu wpatrywały się w niego z nieskrywaną, ale nadal lekko zaspaną radością. Victor, nie czekając na pozwolenie, wtulił się w niego, dając upust po części tłumionym emocją. Ciepłe łzy spływały po jego policzkach, doszczętnie mocząc pościel wraz z ubraniem młodszego. 

- Vitya? Co się dzieje ? - Szepnął zmartwiony, gładząc Nikiforova po srebrzystych włosach. Pierwszy raz miał do czynienia ze smutnym trenerem i nijak nie wiedział, jak go uspokoić. 

- Tak się cieszę, że jesteś bezpieczny -  wyjęczał żałośnie po raz kolejny Victor, wzmacniając uścisk, w którym trzymał chłopaka.

////////////////////////////////////////////////////////////////

● Jest i nasz rozdział nr 9 :D

● Standardowo proszę o opinie i dziękuję Odlotowy_Balkon za kolejny świetnie sprawdzony tekst <3

P.s Jakby ktoś martwił się o to, że rozdziały pojawiają się rzadko z myślą ,,pewnie brak jej weny" to upokajam,  rozdziałów mam już napisanych łącznie 17.  I końca nie widać także no stress ;)

■  Plus jak skończę to opko to pojawi się coś nowego w tej samej tematyce, już nad tym pracuje, więc to taka mała zapowiedź :D

Jesteście ciekawi ? 

Edit: Wybaczcie za grad powiadomień ale Wattpad mnie trochę w chu*a robi :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top