25. Bądź blisko mnie niczego innego nie potrzebuje
Zimowa sceneria.
Ostatnia noc w roku.
Petersburg.
Zimne dłonie, gorące oddechy, obłoczki pary ulatujące z ust.
Płatki śniegu wirujące w powietrzu. Piękny zarys petersburskiego ermitażu za plecami.
A pośród tych wszystkich rzeczy, gdzieś w tłumie, dwie osoby. Tak bliskie sobie, lecz z pozoru odległe. Nieśmiało muskają opuszkami palców swoje dłonie, nie chcąc, aby obce spojrzenia zniszczyły magię chwili, w której trwali. To ich czas i ich miejsce. Patrząc na nich ukradkiem, na myśl przychodzi jedno - stworzeni tylko dla siebie. Oboje wpatrują się z melancholią w spokojną Newę, wystawiając zmarzniete twarze w stronę lekkiej bryzy. Nie przeszkadza im chłód i późna pora. Nie zwracają na to uwagi. Spacerując wzdłuż deptaka podziwiają siebie nawzajem, uśmiechając się do siebie czule. Nieczęsto zdarza im się spędzać czas razem publicznie. Oboje mają w sobie coś wyjątkowego, coś, co świat za wszelką cenę pragnie podziwiać. Lecz dziś nikt nie próbuje nawet tego robić. Intymna aura pomiędzy nimi odstrasza nachalnych gapiów.
- Yuri... nie jest ci zimno? - Pierwsze słowa z ust Victora przerywają ciszę, tak skrzętnie budowaną pomiędzy nimi. Chłopak uśmiecha się szeroko, kręcąc delikatnie głową. Nie jest mu na tyle zimno, aby chciał wracać do domu. Starszy mężczyzna patrzy na niego z pobłażaniem, jego oczom nie umykają zaczerwienione uszy i lekko sine usta. Mimo to nie mówi nic, wie, że brunet i tak nie posłucha jego słów nakazujących powrót. Zamiast tego powoli ściąga z szyi błękitny szal, owijając dokładnie szyję ukochanego. Yuri jednak próbuje protestować, troska o drugą osobę jest silniejsza niż jego własne potrzeby.
- Vitya, teraz tobie będzie zimno - szepcze, próbując pozbyć się własności swojego trenera. Rosjanin marszczy gniewnie brwi, kładąc dłonie na dłoniach Japończyka, szamotającego się z kawałkiem materiału. Powstrzymuje go łagodnym spojrzeniem, kciukiem głaszcząc grzbiet jego prawej dłoni.
- Nie będzie... proszę, zostaw - prosi, wpatrując się z oczekiwaniem w tak dobrze mu znane czekoladowe tęczówki. Kocha je najbardziej na świecie. Ich odcień przypomina mu czystą słodycz, narkotyzującą samym swoim widokiem. Pod wpływem tego jednego spojrzenia Katsuki rumieni się uroczo, wtulając zmarznięty nos w bawełniany szal. Poddał się, nie mógł odmówić i nie spełnić życzenia siwowłosego. Z chwilą, gdy do jego nozdrzy dociera słodka woń jego kochanka, zaciąga się nią dyskretnie. Jego serce przyśpiesza, dzieje się tak za każdym razem, gdy doświadcza tego zapachu, był on nieodzowną i integralną częścią osoby, którą wielbił ponad wszystko.
- Może skoczymy w takim razie na gorącą czekoladę? - Proponuje nieśmiało brunet, chcąc zrekompensować Victorovi brak szalika. Jego dłonie nadal tkwią w czułym uścisku, ale nie przeszkadza mu to w żadnym stopniu. Łagodnym spojrzeniem lustruje każdy szczegół twarzy mężczyzny przed sobą, finalnie tonąc w bezkresnym błękicie.
- Zgoda - szepcze siwowłosy. Docenia troskę, którą został obdarzony. Nie mówiąc nic więcej, prowadzi ukochanego w sobie tylko znanym kierunku. Uliczne latarnie oświetlają im drogę, rzucając lekko pożółkłe światło na pokryty śniegiem chodnik. Drobinki zamarzniętej cieczy pod jego wpływem, migoczą wesoło, czyniąc zwyczajny beton czymś o wiele bardziej urokliwym.
Magiczna chwila, magiczny czas, magiczne uczucia.
Ich palce czerwienią się od mrozu, gdy ten szczypie ich nieprzyjemnie w opuszki palców. Żaden z nich nie pomyślał nawet na chwilę o zabraniu rękawiczek. Oboje byli nierozważnymi lekkoduchami i choć Yuri próbował się tego wypierać, nie miał ku temu podstaw.
Nie przeszkadza im to jednak w żadnym stopniu cieszyć się chwilą. Ujmując w dłonie gorące kubki z napojem, wzdychają z zadowolenia, czując, jak ciepło rozgrzewa opuszki ich palców. Tak prosta z pozoru rzecz potrafi przywołać na ich twarze niejeden piękny uśmiech. Lecz cała magia tkwi w tym, iż przyjemność czerpana ze zwykłego picia słodkiego napoju wynika z dzielenia tej chwili z drugą osobą.
- Yuriś? Gdzie chcesz obejrzeć fajerwerki? - ciszę pomiędzy nimi znów przerywa kilka zwyczajnych słów z ust starsznego mężczyzny. W jego głowie kłębi się tysiące uroczych miejsc, w których mogli podziwiać groteskowe rozbłyski na atramentowym niebie. Sam nie może poradzić sobie z wyborem jednego z nich. Wszystkie są niesmowite i pieczołowicie dobrane z uwagą na gust jego partnera. Nie mogło być to miejsce ani zbyt tłoczne ani gwarne. Nie musiało być też jednak całkowicie odludne, coś kameralnego i urokliwego idealnie nadawałoby się na ten ważny moment.
Mając to wszystko na uwadze Nikiforov jest gotów zaproponować mu tysiące rozwiązań, jednak woli w pierwszej kolejności posłuchać jego sugestii.
Brunet zamyśla się na kilka chwil, zagryzając delikatnie swoją malinową wargę. Jego cienkie, schludne brwi marszczą się lekko, naśladując jego uroczy nosek.
- Myślałem o placu pałacowym - wyznaje trochę niepewnie. Srebrne rzęsy Victora opadają w zdziwieniu na jego zarumienine policzki w lekkim niedowierzaniu. Mężczyzna do końca nie potrafi uwierzyć, że chłopak wybrał akurat to miejsce - najbardziej gwarne i zatłoczone z wszystkich możliwych.
Brunet, widząc jego reakcję, drapie się nerwowo po karku, skubiąc miękkie kosmyki swoich włosów. Wie, że jego propozycja kompletnie do niego nie pasuje, ale jego życie polega właśnie na tym. Na zaskakiwaniu jego ukochanego Victora.
- Nie uważasz, że to dość nieodpowiednie miejsce dla nas dwóch? - Pyta. Wbrew pozorom doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że obaj przyciągają niechciane spojrzenia. A w tamtej chwili ponad wszystko pragnie jako jedyny obdarzyć spojrzeniem piękną twarzyczkę Yuriego. Chce zapytać go o coś ważnego, dość intymnego i istotnego dla nich obojga. Katsuki uśmiecha się przepraszająco na to pytanie. Dla niego to miejsce wcale nie wydaje się być nieodpowiednie czy złe. Chłopak bowiem nadal nie postrzegał siebie jako kogoś wyjątkowego.
- A co z anonimowością w tłumie? - próbuje oponować. Nie pragnie do niczego zmuszać Rosjanina, i tak wie, że to on podejmie decyzję. Po prostu jest ciekaw jego odpowiedzi. Czekoladowe tęczówki lśnią wesoło, gdy starszy mężczyzna wzdycha, w pobłażliwym geście kręcąc głową.
Niska samoocena kochanka jest czymś, do czego nie będzie mógł się przyzwyczaić.
- W naszym wypadku to pojęcie nie egzystuje - upomina go, szturchając palcem jego zmarznięty policzek. W obliczu takiego zachowania czuje się jak odpowiedzialny rodzic, karcący swoje zapominalskie dziecko. Jest to wyjątkowo osobliwe uczucie, ponieważ zazwyczaj to właśnie on był tym, którego pieszczotliwie besztano.
Japończyk pod naporem argumentów unosi ręce w geście kapitulacji, uważając, aby żadna zbłąkaną kropla nie uleciała z papierowego kubka.
- No dobrze, więc co proponujesz? - Inicjuje to jedno bardzo przewidywalne pytanie, nie mając ochoty na żadne sprzeczki. Za bardzo ceni sobie miłą atmosferę tego poniekąd noworocznego spaceru. Bowiem tylko bardzo cienka czasowa granica dzieli ich od zakończenia tego pełnego nagłych życiowych zwrotów roku.
Teraz to Rosjanin marszczy brwi w zamyśleniu.
- Co powiesz na Most Czterech Lwów? To bardzo urocze miejsce. Często chadzam przez nie z Jurijem - odpowiada po chwili, w duchu śmiejąc się z nastolatka, który często niby przypadkiem go tam prowadzał. Powód mógł być tylko jeden. Cztery piękne posążki majestatycznych przedstawicieli gatunku kotowatych przyciągały rosyjską wróżkę do siebie jak magnes.
Po krótkiej chwili ciekawski wzrok rodowitego Petersbużanina spoczywa na zamyślonej twarzy bruneta, który teraz kiwa w uznaniu głową. Z wielką chęcią zgadza się na to właśnie miejsce.
***
- Jest coś, o co chciałbym cię zapytać. A właściwie są to dwie rzeczy - mamrocze cicho Nikiforov, gdy podeszwy ich butów stukają donośnie o zabytkowy mostek. Nie jest on szeroki ani monumentalny. Zalicza się raczej do grona uroczych zabytków, łaskawie oszczędzonych przez czas. Wokół kręci się naprawdę niewiele osób, nieliczni raz po raz przebiegają w pośpiechu obok, nie zwracając na mężczyzn żadnej uwagi.
Yuri na słowa Victora spogląda na niego ciekawsko, stara się dostrzec choć cień podpowiedzi w jego błękitnych oczach. Lecz jednyne, co udaje mu się ujrzeć, to odbijająca się w tęczówkach mężczyzny płynąca pod nimi rzeczka. Pomimo tego kiwa lekko głową na znak zgody.
Rosjanin uśmiecha się ciepło, ujmując drobne dłonie chłopaka w swoje palce. Gładzi je ostrożnie opuszkiem kciuka, przyglądając się ich gładkiej skórze. Oblizuje w zdenerwowaniu spierzchnięte od mrozu wargi, nabierając cicho powietrza do płuc.
- Yuri, w jakim miejscu chciałbyś wziąć ślub? - pyta całkiem poważnie. Już od dawna pragnie poruszyć temat tak istotnej dla nich obojgu sprawy. W końcu ten ważny dzień musi kiedyś nadejść, a Victor chce zaplanować go jak najlepiej. Nie widzi pośpiechu, lecz po prostu musi to wiedzieć.
Swoim pytaniem znów wpędza zaskoczonego Katsukiego w zamyślenie.
- Nie myślałem jeszcze o tym, ale wydaje mi się, że na pewno gdzieś, gdzie jest to legalne - odpowiada z wybitną powagą i kompletnym brakiem romantyzmu. Nie kłamie. Myśl poślubienia Victora jest dla niego nazbyt odległa i abstrakcyjna. Boi się przypuszczać, czy taka cermemonia kiedykolwiek będzie miała miejsce. Nawet w snach obawia się wracać do niej myślami, by nie snuć ckliwych marzeń. Więc jak mógł zastanawiać się nad miejscem, w którym mogłaby się odbyć?
Nikiforov ściska mocniej jego dłonie, wzdychając ciężko. Doskonale wie, dlaczego Yuri nigdy o tym jeszcze nie myślał. W roztargnienu całuje go w czoło, starając się uzmysłowić mu jedną ważną rzecz.
- Te dwie obrączki, Yuri, są stworzone tylko po to, aby mogły być symbolem naszych zaślubin. Dlatego noszę jedną z nich i będę ją nosił nadal. Zależy mi ma tym, abyś został już ze mną na zawsze, dumnie nosząc moje nazwisko. Wtedy będę pewien, że nikt nie będzie w stanie mi cię odebrać - wyznaje pewnie i stanowczo. Nie pozostawia niedomówień. Pragnie ślubu z Japończykiem tak, jak niczegokolwiek innego. Jest w stanie zrobić wszystko, aby człowiek stojący obok niego stał się jego małżonkiem. To określenie tak pięknie brzmi w jego myślach. Tak szlachetnie i czysto i idealnie pasuje do kruchego bruneta.
- Vicia... wszędzie byłoby wspaniale, byleby z tobą... - przyznaje po dłuższej chwili młodszy łyżwiarz, rumieniąc się przy tym lekko. W końcu jego myśli wchodzą na właściwy tor.
Victor ożywia się momentalnie, uśmiechając się szeroko.
- To może Paryż? Albo Madryt? A z zimniejszych miejsc może być Oslo?
Ahhh i jest jeszcze Amsterdam! W sumie jest najbliżej!
Choć zawsze możemy zaszaleć i wybrać się do Ottawy... tyle możliwości... - mamrocze, wpatrując się z czystą ekscytacją w swojego partnera. Skołowany brunet nie wie jak na to odpowiedzieć. Czy Victor oczekuje, że pomoże mu wybrać tak od razu?
Któryś już raz z rzędu tego wieczoru kręci rozbawiony głową. Rosjanin ewidentnie posiada coś w sobie z małego hałaśliwego dziecka.
Obiekt jego myśli znów próbuje coś powiedzieć, jednak brunet przykłada palcec swojej dłoni do jego miękkich ust.
- Cśśś, porozmawiamy o tym przy najbliższej okazji. I tak na tę chwilę nie potrafilibyśmy wybrać - swierdza całkiem słusznie, starając się odciągnąć jego uwagę od tego tematu. Szkoda jest marnować mu magicznego czasu, który im jeszcze dziś pozostał. A było go niewiele, bo zaledwie sześć krótkich minut.
Yuri opiera się swobodnie o barierekę, z niecierpliwością wpatrując się w ciemny nieboskłon nad ich głowami. Jest ciekaw, jak wyglądają niesamowite fajerwerki w zabytkowym Petersburgu. Siwowłosy ma jednak jeszcze jedną rzecz do omówienia. Czuje, że nie może tego odwlekać. Przytula więc mocno chłopaka, spoglądając w jego piękne, czekoladowe tęczówki. Ich gorące oddechy mieszają się ze sobą, a ciała spragnione ciepła z ulgą przyjmują dodatkowe porcje dodatniej temperatury.
- Wygrałeś złoto... chciałbym dać ci jakąś nagrodę. Czy jest coś, co chciałbyś ode mnie dostać? - pyta niepewnie. Jest gotów podarować mu wszystko, czego ten tylko sobie zapragnie. Cena nie gra tutaj roli, pieniędzy i tak mu nigdy nie brakuje.
Katsuki uśmiecha się uroczo, spogląda z przejęciem na Rosjanina, kładąc mu dłoń na policzek. Wstrzymuje lekko oddech, kątem oka ślędząc płatki śniegu opadające na bruk. Doskonale wie, czego pragnie. Jego łagodne spojrzenie napotyka te piękne, morskie tęczówki. Tęczówki, które są dla niego całym światem.
- Bądź blisko mnie, niczego innego nie potrzebuję - prosi z wyraźnym przejęciem w głosie. Tylko tego pożąda, wieczności z Victorem. Materialne rzeczy go nie obchodzą, coś, co można kupić za pieniądze nie przyniesie mu zadowolenia.
Rosjanin zamiera, czuje, jak jego nosek piecze zdradziecko, a kąciki jego oczu stają się wilgotne. Jego serce przyśpiesza, a niecierpliwe ciało pochyla się nad swoim małym, prywatnym cudem świata. Gdy po jego policzku spływa pierwsza łza, jego łapczywe usta całują delikatnie rozchylone wargi bruneta. Pocałunek ten wydaje się być wyjątkowo błogi, aż po brzegi wypełniony czułością, i taki właśnie jest.
- Będę przy tobie już zawsze, Yuri - szepcze, odsuwając się lekko od chłopaka. Znów ich spojrzenia spotykają się. Ich tęczówki skrzą się groteskowo. Jeden spogląda na drugiego zupełnie tak, jakby nie widział poza nim świata. A atramentowe niebo ponad nimi mieni się tysiącem żywych barw. Właśnie przyszedł koniec ich wspólnego, pierwszego, pełnego uczuć i sukcesów roku, dając początek kolejnemu, jeszcze wspanialszemu niż poprzedni. A to był zaledwie wstęp do ich wspólnej, małej wieczności.
THE END
●●●●●●●●●●●●●●■●●●●●●●●●●●●●●
POSŁOWIE:
Nadszedł właśnie ten czas, kiedy przyjdzie mi się pożegnać z tą historią. Robię to po części z ciężkim sercem, ale także i z ulgą. Wszystko się przecież kiedyś kończy.
Na wstępie chciałabym wam wszystkim pięknie podziękować, za aktywność, ogrom inspiracji i wielką ilość pozytywnych uczuć jakie mi podarowaliście. Wszyscy dawaliście mi wielkiego kopa!
Kocham was całym serduchem i każdy z was spokojnie może wziąć te słowa bardzo personalnie do siebie.
Pamiętajcie, ja wszystko widzę i bardzo doceniam ❤
Dzięki wam to opowiadanie uzyskało #68 pozycję w rankingu nie mówiąc już o prawie 40 tyś wyświetleń i 4,5 tyś gwiazdek.
TO JEST NIESAMOWITE!
Specjalne podziękowania należą się, specjalnej osobie, którą jest mój kochany Odlotowy_Balkon. Ona włożyła w tę książkę najwięcej pracy zaraz po mnie. Chylę przed nią czoła i mam nadzieję, że nadal będzie mi towarzyszyć jako moja edytorka 😊
Jesteś aniołem, który spadł mi z nieba!
A skoro o niej moja to ona także chciała wam podziękować za wspieranie mnie. Wysyła ukłony zarówno w moją jak i w waszą stronę!
A nie mówiłam, że to anioł! 😀
OGŁOSZENIA:
Dużo osób liczyło tutaj pod koniec na ślub..... tutaj nigdy nie było go w planach i już nie będzie.
Pojawi się on za to w
dwu-częściowym specjalu nad którym obecnie zaczęłam pracę. Nie mam pojęcia kiedy go skończę, ale tak czy siak serdecznie zapraszam do obserwowania mojego konta i pozostania ze mną.
Uchylam wam również rąbka tejmnicy odnośnie innych projektów.
W niedalekiej przyszłości pojawi się u mnie opowiadanie z Riren w roli głównej oraz nowe Victuuri ;)
Nie mówiąc już o moim kochanym Korpo, które nadal trwa i trwać będzie.
Do zobaczenia!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top