20. Małe kradzieże

Katsuki nie dawał po sobie poznać, iż coś wyraźnie go trapi, dopóki obaj nie znaleźli się na powrót w hotelu. Wtedy odsłonił nieco swoich obaw, szykując się do zaczęcia rozmowy, jednak Victor zupełnie pokrzyżował jego plany, ulatniając się z ich bazy noclegowej zaraz po ich powrocie. Wyszedł na miasto, usprawiedliwiając swoją eskapadę ważną sprawą do załatwienia. Japończyk nie chciał go zatrzymywać, uznając, że poczeka z tym jeszcze chwilę, dając sobie tym samym trochę więcej czasu na przemyślenia. Odzwyczaił się jednak od samotności i już po niecałej godzinie snuł się po pokoju niczym duch. Znużony bezczynnym czekaniem wpatrywał się w widok pięknie oświetlonej Barcelony za oknem. Musiał przyznać, iż miasto to było nadzwyczaj urodziwe, jednak w jego osobistym rankingu nie mogło równać się z faworyzowanym Petersburgiem. To rosyjskie miasto w którym był zaledwie kilka dni zdołało skraść jego serce zupełnie jak Victor. Skrycie miał nadzieję, że po zawodach uda im się zamieszkać tam we dwoje, dzieląc tamtejsze lodowisko i wszystko inne. Yuri nie potrafił wyobrazić sobie innej, bardziej idealnej przyszłości dla niego samego. Możliwość pozostania u boku swojego partnera była wszystkim, czego najbardziej potrzebował w swoim życiu. Victor Nikiforov był dla niego niczym tlen, którym raczył się każdego dnia, w każdej sekundzie, aby ciężar jego egzystencji doszczętnie go nie przytłoczył. Mimo krótkiego odstępu czasu od poprzedniego oddechu, zaczynał się dusić. Bezwiednie poszukiwał namiastki Victora wokół, aby móc odetchnąć choć na chwilę. Wiedziony doświadczeniem wyciągnął spod łóżka walizkę Rosjanina, szukając w niej czegoś przesiąkniętego zapachem jej właściciela. Widok biało czerwonej bluzy, przeznaczonej dla rosyjskiej reprezentacji, przywołał na jego twarzy rozmarzony uśmiech. Bez wahania wyjął ją spomiędzy innych ubrań, wtulając twarz w jej przyjemny w dotyku materiał. Do jego nozdrzy od razu dotarła intensywna woń męskich perfum i unikalnego pierwiastka, którym pachniał tylko i wyłącznie Nikiforov. Gdy włożył pożyczone ubranie na siebie, poczuł się o wiele lepiej. Z lekką ekscytacją podszedł do sporych rozmiarów lustra, przyglądając się swojej sylwetce. W całym swoim życiu nigdy by nie przypuszczał, że będzie mu dane zobaczyć swoje odbicie, ubrane w bluzę człowieka, którego podziwiał od najmłodszych lat. 

- Masz wielkie szczęście, Katsuki - mruknął do siebie, śmiejąc się przy tym cicho. Faktycznie, uważał się za szczęściarza w tej kwestii. Samo to, że srebrnowłosy został jego trenerem było dla niego niebywałym zjawiskiem, nie mówiąc już o ich związku. 

Yuri, po dłuższej chwili, przeniósł swoje przemyślenia na łóżko, układając się wygodnie bokiem na zaścielonej kołdrze. Kosmyki jego włosów opadły mu na policzki, kryjąc lekkie rumieńce powstałe na skutek ukrycia nosa w rękawie bluzy. Cudowny zapach koił jego zmysły, pieszcząc jego zszargane wcześniej nerwy. Nie było to jednak tak skuteczne, jak uścisk ciepłych ramion Nikiforova, ale okazywało się równie pomocne. Brunet nawet nie zauważył, kiedy porządnie odprężony zapadł w przyjemną drzemkę. 

***

Victor, wracając do hotelu, nawet nie marzył zastać tak pięknego widoku, jaki właśnie w tej chwili gościł mu przed oczyma. Młody Japończyk zawsze zachwycał go swoją estetyką, jednak w tej sytuacji przeszedł sam siebie. Zwinięty w sporych rozmiarów kłębek pochrapując cichutko w rękaw jego własnej bluzy budził w nim ekstremalne uczucia. Wzrok Rosjanina, wyjątkowo łagodny, komponował się z lekkim uśmiechem i troskliwym spojrzeniem, którym obdarzał śpiącego bruneta. Zaaferowany tym pięknym obrazkiem, kucnął obok sypialnianego mebla, opierając łokcie na krawędzi materaca, chcąc przyjrzeć mu się z bliska. Nie chciał go budzić, ale spanie w ten sposób nie było dla niego zbyt zdrowe, zwłaszcza patrząc przez pryzmat ostatniej choroby. Opuszki jego palców powędrowały w stronę odkrytego policzka bruneta, strącając z niego kilka niesfornych kosmyków. Chłopak, mimo tej małej pieszczoty, nawet nie drgnął, jego oddech nadal był charakterystycznie miarowy i spokojny. 

- I jak ja mam cię obudzić księżniczko? - Szepnął sam do siebie, nadal głaszcząc delikatnie jego policzek. Do jego głowy wpadł całkiem typowy dla baśniowych utworów sposób. A okazja do wcielenia go w życie nadarzyła się sama, gdyż młody Japończyk zmienił pozycję w jakiej się znajdował. Leżał swobodnie na plecach, rozkładając swoje ręce w otwartej pozie. Nikiforov zaśmiał się cicho, widząc, iż jego okulary nadal hardo spoczywają na nosie. Ostrożnie, aby nie zbudzić go przedwcześnie, Rosjanjn wdrapał się na mebel, obierając sobie za punkt zaczepienia jego biodra. Usiadł na nich, pilnując, aby ciężar jego ciała opierał się w większości na jego kolanach. Serce zabiło mu szybciej, gdy Katsuki poruszył się niespokojnie, mrucząc kilka niezrozumiałych słów przez sen. Nie wyglądało jednak na to, aby wyrwał się z krainy Morfeusza, dlatego też Nikiforov zabrał się do dalszego działania. Jednym zwinnym ruchem pozbył się niebieskich szkieł z nosa bruneta, odkładając je obok jego głowy. Jedna z jego dłoni znów znalazła się na policzku młodszego, kciukiem gładząc jego dolną wargę. Zniecierpliwiony siwowłosy powoli pochylił się nad nim, składając na jego ustach czuły pocałunek. Natychmiastowo po jego kręgosłupie przebiegł przyjemny dreszcz, wzniecając w jego brzuchu stado nieokrzesanych motylków. Za każdym razem, gdy smakował miękkich warg chłopaka, jego umysł i ciało wręcz krzyczały z radości. 
Na reakcję Yuriego nie trzeba było długo czekać, jego ociężałe powieki już po chwili uniosły się w górę, ukazując światu wzrok intrygująco lśniących, czekoladowych tęczówek. 

- Księżniczko, twój książę przybył, aby wybudzić cię ze snu - wyrecytował dobrze znaną każdemu baśniową formułkę, odsuwając się od bruneta na długość swoich ramion. Lekki uśmiech zagościł na ustach młodszego na widok swojego kochanka, jednak zaraz potem został stłamszony przez siarczysty rumieniec. Bluza należąca do Nikiforova nadal spoczywała na jego ramionach, demaskując jego małe przestępstwo.

- Wybacz za bluzę - mruknął cichutko, uciekając spojrzeniem od wzroku morskich tęczówek. Nie planował zasypiać w ten sposób, jednak jego zamiary w niefortunny sposób zostały pokrzyżowane. Rosjanin, widząc jego skruchę i zawstydzenie, parsknął śmiechem. Nie był to pierwszy raz, gdy Katsuki podbierał mu ubrania i nigdy nie miał mu tego za złe. Było wręcz przeciwnie, te małe kradzieże były dla niego czymś cholernie uroczym. Zwłaszcza, że wszystkie ciuchy, które posiadał były co najmniej o rozmiar większe, w rezultacie wszelkie rękawy oraz nogawki były dla bruneta zdecydowanie za długie. 

- Jakie wybacz? Przecież wiesz, że możesz w niej chodzić, kiedy tylko chcesz - oznajmił, wstając z zamiarem opuszczenia zajmowanego właśnie miejsca. Katsuki jednak na to nie pozwolił, oplótł swoje ramiona wokół talii starszego, zmuszając go wręcz do gorliwego uścisku. Swój zarumieniony nosek wtulił w obojczyk Rosjanina, chłonąc przyjemne ciepło jego ciała.

- Na pewno kiedy tylko chcę? Na zawodach też? - Mruknął, zaciskając dłonie na materiale koszulki siwowłosego. Do jego uszu doszło ciche westchnięcie, które niezbyt mu się spodobało.

- Na zawodach? A czy to nie byłoby dziwne? No wiesz, zbyt osobiste. Reporterzy zaczęliby coś podejrzewać, ostatnio są nad wyraz czujni - wymamrotał. Yuri jęknął, te słowa nie brzmiały dobrze, nie dla niego. Jak na razie wskazywały na to, że Victor chciał utrzymać ich związek w tajemnicy. Więc czy problem faktycznie tkwił w nim i jego beznadziejności? 

- Wstydzisz się mnie? - Wyszeptał z lekką goryczą w głosie. Czuł, jak w kącikach jego oczu zbierają się łzy. Musiał zagryźć mocno wargę, aby nie zaczęły swobodnie spływać mu po policzkach.

- Skąd ten pomysł, Yu? - Zapytał zaskoczony, starając się spojrzeć swojemu partnerowi w oczy. A było to trudne, ponieważ Katuski wtulił mocno twarz w jego ramię, odmawiając posłuszeństwa.

- No bo... nie chcesz, aby nasz związek wyszedł na jaw... pilnujesz się na każdym kroku, żeby tylko nikt nic nie zauważył - wymamrotał zrozpaczony. 
Naprawdę starał się nie popłakać, ale to uczucie było od niego silniejsze. Gorycz, jaką w sobie tłumił, w końcu znalazła takie, a nie inne ujście.

- Ej, Yuri? Ty płaczesz? Kochanie? Nie wstydzę się ciebie, nawet bym nie śmiał. To nie tak, jak myślisz - jęknął, zdając sobie sprawę z wielkiego nieporozumienia, które wywołał swoim postępowaniem. Wszystko, co robił, ściśle związane było z postanowieniem chronienia Yuriego przed smutkiem i całym złem niewdzięcznego świata. Bał się reakcji dziennikarzy i medialnego szumu wokół ich związku, który mógł się przerodzić w chęć maniakalnej wręcz inwigilacji ich życia. On potrafił sobie z tym radzić, lata doświadczenia, jakie posiadał w tej kwestii znacznie mu wszystko ułatwiały. Jednak brunet nie był obeznany w tym temacie, a presja i brak prywatności mogły prowadzić u niego jedynie do negatywnych emocji. 

- To jak? - Mruknął niepocieszony brunet, nadal uparcie wtulając się w starszego łyżwiarza. Podświadomie wiedział, iż jego zachowanie mocno przypomina to należące zazwyczaj do małych dzieci, lecz nie bardzo wiedział, jak tak naprawdę powinien się zachować. Z braku innego pomysłu postanowił pozostać przy początkowej opcji.

- Nie chcę, żeby dziennikarze pożarli twoje życie osobiste, jesteś taki delikatny, a te hieny nie znają litości - wyznał, całując delikatnie miękką czuprynę Japończyka. Kastuki prychnął, łzy momentalnie zakończyły swój żywot, odchodząc z jego umysłu razem ze smutkiem. Zastąpiło je jednak inne uczucie, bardziej gorliwe i nieznośne. Sporych rozmiarów poirytowanie gościło w jego lśniących gniewem tęczówkach nadając im niesamowitego blasku.
Pierwszy raz od dłuższej chwili chłopak odważył się podnieść wzrok i spojrzeć w oczy Nikiforova.

- Głupek. Dlaczego próbujesz mnie chronić, nie uzgadniając tego ze mną? A może ja wcale nie chcę, żebyś to dla mnie robił? - mruknął gniewnie. Siwowłosy zamrugał ze zdziwienia, nie spodziewał się takich słów. Trudno było mu to zinterpretować w miarę pozytywny sposób. Wypowiedź chłopaka nie przynosiła mu pozytywnych wniosków, więc postanowił okupić te kwestię milczeniem.

- Prawda jest taka, że chcę, aby wszyscy wiedzieli, że Victor Nikiforov, pięciokrotny złoty medalista, wybitny łyżwiarz i mężczyzna, należy tylko i wyłącznie do mnie, mizernego Japończyka i nikogokolwiek innego – dodał, tym razem już nieco spokojniej. W jego głosie pobrzmiewała nuta zawstydzenia, jednak
nieporównywalnie mniejsza do zdecydowania, jakie z niego biło. Może i nie miał prawa do takich słów, był tego niemal pewien, ale chciał tego jak niczegokolwiek innego. Obawa przed stratą Victora spowodowaną niedomówieniami była dla niego największym koszmarem. Rosjanin, wbrew oczekiwaniom, był wręcz zachwycony jego odwagą, błogi uśmiech pojawił się na jego ustach.

-Kocham cię, Yuri - szepnął uradowany, zamykając chłopaka w gorliwym uścisku. Yuri zdecydowanie był jego małym, prywatnym cudem świata, uwielbienie do niego rosło w nim z każdym kolejnym dniem. A z każdą sekundą utwierdzał się w przekonaniu, że spotkanie chłopaka było najcudowniejszym i najsłuszniejszym momentem w jego życiu.  

- Victor... dusisz mnie – wyjęczał, z ledwością łapiąc powietrze do płuc. Miłość faktycznie czasem boli i to dosłownie.

●●●●●●●●●●●●●■●●●●●●●●●●●●●●

Od autorki:

Jejku to już 20 rozdział... aż nie mogę w to uwierzyć, to moje pierwsze opowiadanie z tak długim stażem, a powoli dobija 30 tyś wyświetleń.

Jestem wprost w szoku :O

Dziękuję wszystkim czytelnikom, bo bez was ten wynik by nie istniał!

P.s Jak wygląda Yuri kradnący bluzę z walizki Vcitora, w oczach mojej edytorki?

,,Yuri, czy to już uzależnienie, czy może dopiero obsesja?"  ~ Paulo Co.... znaczy Odlotowy_Balkon

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top