15. Kocham Cię Vitya
Czy da się cały swój świat pomieścić w jednym, gorliwym uścisku ramion?
Czy jedna osoba może znaczyć tyle, co wszystko, a nawet więcej?
Victor doskonale znał odpowiedzi na te egzystencjalne pytania. Poznał je zaledwie kilka chwil wcześniej, z momentem, gdy jego ręce oplotły ciało młodego Japończyka, desperacko tuląc go do swojej piersi. To nie był pierwszy raz, gdy doświadczał tego uczucia, lecz z niewyjaśnionych powodów ta sytuacja tak diametralnie różniła się od pozostałych. Niosąc go do samochodu, czując cudowny ciężar jego ciała, spoglądał rozczulony na jego twarz zmożoną snem. Długie rzęsy chłopaka rzucały delikatny cień na jego zaróżowione od mrozu i gorączki policzki, a jego czarne włosy opadały mu swobodnie na czoło, przysłaniając lekko jego powieki. W odczuciu Rosjanina wyglądał jak anioł, mały, zbłąkany anioł, zmęczony i zagubiony ludzkim życiem . Nieustannie udręczony, szukający ratunku, wyjścia z pułapki, którą nieświadomie sam stworzył.
Nikiforov z namacalnym wręcz żalem wypuścił go z uścisku, pozostawiając na miękkim fotelu sportowego maserati bez ciepła i dotyku drugiej osoby. Ostrożnie zapiął jego pas, dbając o jego wypoczynek. Dla pewności i ochrony przed niską temperaturą okrył go miękkim kocem. Sam wsunął się na siedzenie przeznaczone dla kierowcy, na ślepo wkładając kluczyk do stacyjki.
Czekała ich naprawdę długa droga.
Mimo to Victor uśmiechnął się na myśl, że pierwszy raz od bardzo dawna zawita w swoim pustym mieszkaniu. Znów poczuje tak dobrze mu znaną morską bryzę, spacerując w miejscach, które uwielbiał, lecz tym razem prawdopodobnie nie będzie przemierzał ich sam, pogrążając się w melancholii. Młody Japończyk u jego boku odmienił wszystko, wypełniając jego myśli po brzegi swoją osobą.
***
Gdy Victor przekręcał kluczyk w zamku do swojego mieszkania, zbliżało się popołudnie, zmęczenie podróżą i troską o chłopaka, którego podrzymywał ramieniem dawało mu się we znaki. Nawet mocna kawa zamówiona przez niego na stacji paliw nie tak dużo czasu temu, nie była w stanie pokonać jego fizycznego wyczerpania. Niemniej jednak to właśnie Yuri był w gorszym stanie, choć gorączka odrobinę ustąpiła, spustoszenie jakie po sobie pozostawiła sprawiało, iż Katsuki sukcesywnie tracił kontakt z rzeczywistością. W swojej chorobie lgnął do drugiego człowieka, licząc na odrobinę drogocennego ciepła. Nikiforov stał się obiektem jego zainteresowania i nawet teraz chłopak desperacko wtulał się w jego bok, nie do końca zdając sobie sprawy ze swoich poczynań.
- Chodź, Yuri, zapraszam w swoje włości - szepnął siwowłosy, otwierając drzwi do swojego królestwa. Japończyk niczym w transie ruszył przed siebie, przekraczając próg mieszkania, lecz po chwili zastygł w miejscu, gdyż jasne światło padające z przestronnego okna padło na jego twarz. Od natężenia wiązki świetlnej poczuł dyskomfort, cichy jęk niezadowolenia wyrwał się z jego ust. Victor widząc to podszedł do niego, dłonią ostrożnie zakrywając jego oczy. Drugą ręką ujął jego bark, zmuszając go tym samym do wykonania kilkunastu kroków w nieznanym mu kierunku.
- Gdzie mnie prowadzisz Victor? - Szepnął cicho brunet, usilnie starając się nie potknąć o własne nogi. Nie uzyskał jednak odpowiedzi. Mimo to nie myślał o tym za wiele, nie zastanawiał się nawet, dlaczego są w Petersburgu. Jedynym, co zaprzątało jego umysł, była przemożna chęć zaspokojenia podstawowych potrzeb. Nadal był zmęczony, lecz bardziej doskwierał mu zdecydowanie zbyt pusty żołądek.
Nagle Victor zatrzymał się, odsłaniając Yuriemu widok na jego przestronną sypialnię. W pomieszczeniu panował półmrok, a powietrze przesiąskięte było zapachem jego właściciela. Duże, dwuosobowe łóżko stojące w centrum, wręcz prosiło się, aby zaszczycić je swoją obecnością.
- Moje łóżko jest do twojej dyspozycji, zdejmij kurtkę i buty i wskakuj pod kołdrę - rozkazał Victor, głaszcząc młodszego uspakająco po włosach. Na ten gest Katsuki po raz pierwszy od dłuższego czasu zawstydził się, ukazując to pod postacią słodkich rumieńców na policzkach. W efekcie spuścił wzrok na swoje buty, gorliwie przytakując głową. Vi na ten widok uśmiechnął się pod nosem, opuszczając sypialnię w celu udania się do samochodu po bagaże, dając tym samym chłopakowi chwilę prywatności.
Yuri nie zwlekając pozbył się zbędnych ubrań, gdy to zrobił niepewenie podszedł do krawędzi sypialnego mebla. Opuszkami palców przejechał po chłodnej pościeli, delektując się jej gładką fakturą. Łóżko Victora było dla niego czymś intymnym, do bólu nim przesiąkniętym, naruszając tę strefę czuł się niczym intruz. Mimo to wsunął się niepewnie pod ciepły materiał, wdychając cudowny zapach męskich perfum. Ułożył się ostrożnie na boku, pozwalając, by jego okulary zsunęły mu się z nosa, upadając cicho na poduszkę. Jego myśli nieskrępowaną falą zalały jego umysł, podsuwając mu zakazane wizje tego, co Victor mógł robić w swoim łóżku. Słodka woń grzechu oplatała jego ciało, szepcząc mu do ucha niezliczoną ilość pragnień.
Tak bardzo chciał... właściwie czego chciał?
Ciągle pożądał tego samego... mieć Victora blisko, tylko na własność, móc utonąć w jego ramionach, rozkoszować się jego ciepłem, wpleść dłoń w aksamitne, siwe kosmyki. Móc powiedzieć ,,kocham cię".
- Kocham cię Vitya - szepnął cichutko w poduszkę, zaciskając pięść na jej materiale. Jego chichy śmiech rozbrzmiał w pomieszeniu. Katsuki nie mógł uwierzyć, jak głupi był, trwając w nieszczęśliwej miłości.
- Yuri, z czego się śmiejesz? - Chłopak zamarł, słysząc głos obiektu swoich uczuć. Spanikowany obrócił się w jego stronę, chcąc zobaczyć wyraz jego twarzy. W głowie miał tylko jedną, rozpaczliwą myśl ~ A co, jeśli słyszał?
Odetchnął z ulgą, nie dostrzegając na niej żadnych oznak pogardy i zniesmaczenia. Jedyne co wyrażała to ciekawość.
- Z niczego, tak jakoś... po prostu głodny jestem - mruknął cicho, zmieniając tym samym temat. Poruszył się z zamiarem samodzielnego zaspokojenia tej potrzeby, nie mając co prawda pojęcia, w jaki sposób to uczynić, lecz powstrzymał go stanowczy głos Nikiforova.
- Yuri, leż i odpoczywaj, zajmę się tobą, jesteś chory. Obiecuję, że będzie smaczne! - Zarządził, nie dopuszczając do siebie słów odmowy. Znów wyszedł z pokoju, pędząc w stronę kuchni, ciesząc się jednocześnie, iż poprosił kilka godzin wcześniej swojego zaufanego sąsiada, aby zrobił dla niego zakupy. Mając klucz do mieszkania, mężczyzna bez problemu mógł rozlokawać produkty w odpowiednich miejscach. Widać było, że Rosjanin w trosce o zdrowie swojego podopiecznego zadbał nawet o najmniejszy szczegół.
Nikiforov, patrząc na wypełnioną po brzegi lodówkę, odnotował w pamięci, aby postawić sąsiadowi przy najbliższej okazji dobrego drinka za dobrze wykonaną robotę.
- Co by tu ugotować... - zastanawiał się, zatrzymując spojrzenie na świeżym kawałku mięsa, który krzyczał wręcz, aby zrobić z niego dobry gulasz.
***
Victor krzątał się po kuchni, chroniąc swoje ubrania różowym fartuszkiem przed ubrudzenien. Z dumą spoglądał na stworzone przez siebie danie, napawając się jego cudownym zapachem. Nałożył do półmiska gorącą kaszę, polewając ją głęboko brunatnym sosem, w którym pływały drobno pokrojone kawałki mięsa . Nie była to zbyt dietetyczna potrawa, ale Victor uznał, iż tym razem może zignorować ten fakt. Yuri potrzebował sił do walki z chorobą, a dobry i sycący posiłek miał mu w tym pomóc.
Rosjanin z uśmiechem na twarzy ujął naczynie w dłoń, kierując się w stronę sypialni, słysząc szpetny kaszel z ust chorego tylko przyśpieszył kroku.
- Yuri, wszystko w porządku? - Zmartwił się, podchodząc do okrytego szczelnie kołdrą Japończyka. Katsuki mruknął w odpowiedzi niezrozumiałe słowo, wychylając mocno zarumienioną twarz spod puchowego okrycia. Jego zmęczony wzrok powędrował w stronę półmiska z jedzeniem, domagając się jego zawartości. Victor jednak, zamiast podać mu upragniony przedmiot, odstawił naczynie na szafkę nocną, swoją uwagę skupiając na nienaturalnym wyglądzie młodszego. Jego chłodna dłoń spoczeła na czole bruneta, przynosząc mu chwilowe ukojenie. Skóra młodszego emanowała zastraszającym ciepłem, informując o trawiącej go gorączce. Lecz mimo to chłopak wręcz trząsł się z zimna.
- Znów masz gorączkę, muszę dać ci leki, ale najpierw musisz zjeść - Yuri na te słowa powoli spróbował podnieść się do pozycji siedzącej, jednak był na tyle słaby, iż, mimo wysiłku, ponownie opadł ciężko na poduszki. Nikiforov widząc to, objął w pasie jego wątłe ciało, udzielając mu potrzebnej pomocy. Bez słowa ujął półmisek w swoje dłonie, nabierając na łyżkę odrobinę potrawy. Kastuki spojrzał na niego niezrozumiałym wzrokiem, nie wiedząc, co ten zamierza uczynić.
- Yuri powiedz aaaa... - szepnął, zachęcając chłopaka do spożycia posiłku. Na policzkach Katsukiego wykwitły niemal niezauważalne wypieki. Był zaskoczony troską, jaką otrzymywał od swojego trenera, zupełnie tak, jakby był dla niego bardzo ważny. Chłopak odgonił od siebie tą natrętną i nierealną myśl, uchylając lekko wargi, z ulgą przyjmując pierwszy kęs długo wyczekiwanego jedzenia. Jadł powoli, zachwycając sie smakiem potrawy, nigdy by nie przypuszczał, że Nikiforov tak dobrze potrafi sprawdzić się w kuchni. Do tej pory uważał go za totalne kulinarne beztalencie, co okazało się fatalnym błędem z jego strony.
- Arigatou - szepnął nadal lekko zawstydzony, gdy ostatni kęs znalazł się w jego przyjemnie pełnym żołądku. Victor uśmiechnął się pogodnie, widząc wdzięczność w oczach swojego podopiecznego.
- Idę po leki - oznajmił, chcąc udać się po nie do apteczki. Jednak gdy już miał zamiar odejść od łóżka, Yuri chwycił nieśmiało jego rękaw, zatrzymując go w miejscu. Japończyk nie wiedział, co skłoniło go do takiego zachowania, był wręcz przerażony swoim postępowaniem. Lecz w tym momencie nie czuł niczego innego oprócz chłodu, nieprzyjemne dreszcze wędrowały wzdłuż jego kręgosłupa, powodując ciarki. Paląca potrzeba bliskości wypalała jego trzewia, odbierając mu niemal oddech.
- Zimno mi... czy mógłbyś zostać ze mną... - wychrypiał, spuszczając głowę w dół, przez co czarne kosmyki jego włosów opadły mu uroczo na twarz. Uścisk na materiale swetra starszego zyskał na swojej nachalności. Victor nie miał nic przeciwko spełnieniu prośby, wręcz przeciwnie, lecz nigdy nie przypuszczał, iż usłyszy ją z ust Katsukiego.
- A leki? - Zapytał, mimo wszystko była to w tej chwili dość istotna rzecz, wpływająca na stan, w jakim znajdował się brunet.
- Za chwilę... proszę... - wyjęczał żałośnie Yuri, czując, iż jego zdecydowanie powoli zaczyna umykać mu z rąk. Widocznie gorączka doszczętnie nie pozbawiła go resztek rozsądku, którego nosił w sobie na co dzień.
Rosjanin jeszcze przez chwilę bił się z myślami, rozważając wszystkie za i przeciw, jednak ostatecznie wślizgnął się pod kołdrę tuż obok chłopaka. Jego silne ramiona oplotły Yuriego w pasie, przyciągając go do jego szerokiej klatki piersiowej. Zatopił swój nos w aksamitnych kosmykach włosów bruneta. Chłopak niepewnie wtulił się w to cudowne źródło ciepła, wzdychając cichutko z zachwytu. Kochał być tak blisko Nikiforova, czuł się wtedy, jakby wszystko było na swoim miejscu, był wtedy bezpieczny, chroniony przed wszystkimi paskudztwami tego świata. Cenił sobie te chwile bardziej niż cokolwiek innego, nawet jeśli w głębi duszy wiedział, że to chwilowe, czerpał z tego maksimum przyjemności. Tym razem nie obawiał się zdemaskowania swoich uczuć przed Victorem, wiedząc, iż bez problemu mógł usprawiedliwić swoje zachowanie wysoką goraczką. Gdy to sobie uświadomił, w jego głowie pojawiła się jedna palącą myśl, odbijająca się echem w jego umyśle pod postacią słów Anastazji.
A co gdyby odważył się zapytać?
Pytanie to i tak pozostałoby bezkarne, bez względu na odpowiedź, Katsuki mógł udawać, iż nigdy nie wypowiedział tych osobistych słów względem Rosjanina.
Jego serce przyśpieszyło, gdy napędzany ciekawością i determinacją odsunął się lekko od srebrnowłosego tak, aby bez problemu móc spoglądać na jego twarz. W kolejnym odruchu jego dłoń delikatnie musnęła opuszkami palców policzek mężczyzny. Yuri w skupieniu wpatrywał się w zdziwione morskie tęczówki Nikiforova, chłonąc każdy, nawet najmniejszy ich szczegół. Dolna warga chłopaka drżała lekko, po części ze strachu, a po części z podekscytowania, nie umykając uwadze drugiego łyżwiarza . Niezliczone pytania cisnęły mu się na usta, powodowane dziwnym zachowaniem bruneta, jednak żadne z nich nie zdołało wypłynąć spomiędzy jego warg.
- Vitya... powiedz, kogo kochasz? - Niezmąconą ciszę przerwał pełen napięcia szept, głucho rozbrzmiewający w umyśle Rosjanina.
To be continued ... (Polsat Time ♡ )
/////////////////////////////////////////////////////////////////
Od autorki:
Jeśli się podobało to tradycyjnie zostawcie ☆ Nie bijcie w komentarzach, czekajcie grzecznie do następnego tygodnia ♡
I bez agresji bo i tak mój rycerz w lśniącej zbroi Odlotowy_Balkon was poskromi xD
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top