14. Historia lubi się powtarzać
Katsukiemu siedzącemu na kremowej kanapie czas dłużył się niemiłosiernie. Mimo to wytrwale czekał na Victora, który obiecał odebrać go z miejsca, w którym aktualnie przebywał. Korzystając więc z okazji, karcił się w duchu za swoją głupotę i bezmyślność, którą wykazał się w swojej wędrówce. Znów wpakował się w kłopoty, przysparzając zmartwień swoim bliskim. Był beznadziejny, był tylko nieznośnym ciężarem dla wszystkich wokół. Jego życie było pasmem niekończących się porażek. Nie wspominając już o dręczących go uczuciach, niestabilnych, rozchwianych, powoli wyniszczających go od środka. Nikt nie potrafił ich zrozumieć, nawet on sam. Zbyt wiele rzeczy spoczywało na jego barkach, pozbawiając go rozsądnych zachowań. Lecz wszystko, co do tej pory uczynił, sprowadzało się do jednego - do Victora. Pragnął tylko jednego, móc powiedzieć mu bardzo ważne zdanie.
„Bądź blisko mnie, niczego innego nie potrzebuję”
Z jego ponurych rozmyślań wyrwał go niespodziewanie Ivan, który powoli utwierdzał go w przekonaniu, że Rosjanie to bezsprzecznie jeden z dziwniejszych narodów, bez wahania przypiął im metkę dość pokręconego państewka już w momencie, w którym poznał Nikiforova. Jego zachowania często go zadziwiały, budząc w nim konsternację. Tak było i w przypadku Ivana. Ledwo żywy Katsuki wpatrywał się zmęczonym wzrokiem w kieliszek vodki oferowany mu przez swojego wybawiciela. Niestety, było to typowe zachowanie, zakorzenione w naturze Rosjanina. Według jego rodaków alkohol sprawdzał się na wszelkie dolegliwości. Yuri ani trochę nie był przekonany do tej metody, doskonale odczuł na własnej skórze właściwości wysokoprocentowej, przeźroczystej cieczy i nigdy nie wpadłby na pomysł przypisania jej leczniczych właściwości. Ostatkiem sił pokręcił więc głową, odmawiając wzięcia udziału w dwuosobowej popijawie. Złotooki westchnął, uśmiechnął się krzywo, sam opróżniając zawartość niepierwszego już kieliszka. Pijąc, próbował zabić czas i frustrację, która narastała w nim z każdą sekundą. Ubolewał nad tym, że nie mógł w żaden sposób ponownie dotknąć słodkiego chłopaka, mając go tak blisko, niemal na wyciągnięcie ręki. Doskwierał mu również fakt, iż Yuri, trawiony gorączką, niezbyt miałby siły, aby jakkolwiek zaprotestować. Mimo to Rosjanin nadal się wahał, nie wiedział, do czego zdolny mógł być Nikiforov, gdyby dowiedział się o złamaniu obietnicy, którą mu złożył.
- Cholera, jesteś za słodki, Japończyku - warknął pod nosem, płosząc tym wspomnianego w wypowiedzi chłopaka, który asekuracyjnie szczelniej okrył się miękkim kocem. Spojrzał nieufnie swoimi czekoladowymi tęczówkami w stronę tymczasowego towarzysza, z uwagą obserwując każdy, nawet najmniejszy, jego ruch. Już dużo wcześniej dostrzegł zainteresowanie Ivana swoją osobą i czuł się z tym dość nieswojo. Mała igiełka strachu kłuła go boleśnie w żołądek, nie dając mu ani chwili wytchnienia. Nie mając przy sobie Victora czuł się bezbronny, dodatkowo był pozbawiony ubrań i odpowiedniego czasu reakcji. Lecz mimo to nie zamierzał dopuścić do takiej samej sytuacji, która miała miejsce w ciemnym zaułku. Wtedy nawet nie próbował uciekać, protestować, walczyć... poddał się, nieświadomie licząc na ratunek od Nikiforova. Za bardzo na nim polegał, nie powinien tego robić, nie był bezwładną kukiełką w rękach innych, mógł chociaż próbować się obronić. Gdyby znów pozostał bierny, znienawidziłby samego sobie za swoją bezsilność.
- Bljat... muszę cię dotknąć, chociaż przez chwilkę, nie miej mi tego za złe - mruknął. W jego miodowo złotych oczach zatańczyły niebezpieczne ogniki pożądania, w momencie w którym jego ręka powolnym ruchem zbliżała się do kusząco odsłoniętego ramienia Japończyka. Yuri prychnął, w przypływie odwagi chwycił mocno nadgarstek napastnika, powstrzymując go od spełnienia swojej żądzy. Zacisnął na nim mocniej palce, uświadamiając mu, iż posiada na tyle sił by decydować o swoim losie. Ivan zaśmiał się nerwowo, próbował wyrwać nadgarstek z uścisku, jednak bezskutecznie. Z niepokojem wpatrywał się w pogardliwe spojrzenie Katsukiego, dosadnie ukazujące mu jego niezadowolenie. Rosjanin był zdziwiony, nie przewidział, iż sprawa przybierze taki obrót, nie spodziewał się po obcokrajowcu takiej reakcji. Nie sądził, iż młodszy od niego w ogóle zdobędzie się na taki gest.
Yuri jednak nie poprzestał tylko na tym i już po chwili w pomieszczeniu dało się słyszeć chichy plask, gdy jego druga ręka z impetem wymierzyła siarczysty policzek Rosjaninowi. Jego serce zalała satysfakcja z odpowiednio wymierzonego uderzenia. Tym razem, osobie, która padła jego ofiarą w pełni się to należało.
Ivan złapał się z niedowierzaniem za piekący policzek, rozmasowując go dokładnie opuszkami palców. Bezwiednie w kąciku jego oczu pojawiły się łzy bólu. Drobna rączka Japończyka uderzyła go z niespodziewaną jak na niego siłą.
- Vitya tjebie ubiju - mruknął brunet po rosyjsku, zaskakując tym samego siebie. Ivan spojrzał na niego z przestrachem, gdy w pełni dotarł do niego sens usłyszanych słów. Wyrwał się z uścisku chłopaka, aby móc oddalić się na bezpieczną odległość. Uśmiechnął się krzywo, chcąc załagodzić sytuację, jego nerwowy chichot rozbrzmiał w pomieszczeniu, odwracając uwagę od jego rąk złożonych w przepraszającym geście. Młody Japończyk obrzucił go w odpowiedzi gniewnym spojrzeniem. Jakby od niechcenia poprawił koc, przysłaniając swoje chuderlawe ramię. Udając obojętność położył się na powrót na kanapie, odwracając się plecami do Rosjanina. Nie czuł się zbyt pewnie, nawet gdy okrył się szczelniej kawałkiem miękkiego materiału, jednak starannie ukrywał to pod maską obojętności. W rzeczywistości w jego ciele wzbierała fala paniki, znów uporczywie dając mu znać o emocjonalnym bagażu, który taszczył na swoich plecach. Jego oddech zaczął nieznacznie przyśpieszać i aby to ukryć Katsuki szczelnie zakrył usta dłonią. Palce jego ręki boleśnie wbijały mu się w policzek, odwracając częściowo uwagę od narastającego w nim strachu. Cienka linia dzieliła go od wybuchnięcia rozpaczliwym szlochem. Jego ciało drżało lekko od nadmiaru emocji. Lecz ku jego uldze niespodziewanie obecność Ivana znikła, chłopak pozostał w pokoju całkiem sam, co mogło oznaczać jedno - był bezpieczny. Odetchnął z ulgą, wtulając się w miękkie oparcie kanapy. Jego oddech na powrót stał się spokojny i miarowy, a on sam, odprężony i znużony gorączką, przymknął powieki, pogrążając się w zbawiennym śnie.
***
Światowej sławy łyżwiarz figurowy stał właśnie przed podrzędnym moskiewskim barem, spoglądając z zaciekawieniem na jarzący się nieprzyjemnym czerwonym światłem szyld. Duży napisz Guns & Bears utwierdzał go w przekonaniu, iż to właśnie tu przebywa jego mały uczeń. Bez ociągania przekroczył próg lokalu w akompaniamencie cichego dzwoneczka, zwracając na siebie uwagę wysokiego barmana. Nieśpiesznym krokiem podszedł do kontuaru, przysiadł na barowym stołku, odkładając sportową torbę dzierżoną w dłoni obok swojej nogi. Skinął na swojego rodaka, przywołując go do siebie.
- Słucham? Czego trzeba? - Mruknął jakby od niechcenia, obrzucając przybysza znudzonym spojrzeniem złotawych tęczówek. Victor uśmiechnął się życzliwie, chcąc jak najszybciej rozwiązać barmanowi język.
- Szukam Ivana - oznajmił. Mężczyzna słysząc swoje imię zamarł, przyjrzał się dokładnie Nikiforovowi, zastanawiając się, jak głupi był, skoro nie rozpoznał tak znanego człowieka.
- To ja... panie Nikiforov? - Mruknął niepewnie, zaciskając dłonie na krawędzi kontuaru. Nie czekając na potwierdzenie oczywistej tożsamości mężczyzny, przeszedł do konkretów.
- Jest na górze w moim biurze, zaprowadzę cię - wymamrotał pośpiesznie, opuszczając miejsce za barem. Nie oglądając się, ruszył w stronę schodów, mając pewność iż Victor podąża za nim. Gdy dotarł do celu uchylił ostrożnie drzwi, przepuszczając rosyjskiego łyżwiarza przodem.
Nikiforov, nie kryjąc zniecierpliwienia, wparował do pokoju, odszukując wzrokiem śpiącego Japończyka. Nie zastanawiając się nad tym, co robi, podszedł do niego i klęknął obok miękkiej kanapy na której leżał. Zatroskanym spojrzeniem zlustrował jego sylwetkę, ręką wędrując dłonią do jego roztrzepanej czupryny. Z nabożną niemal czcią przeczesywał poszczególne kosmyki, dziękując Bogu za to, że był bezpieczny.
Przeglądający się temu Ivan uśmiechnął się z rezygnacją, widząc czułość z jaką Nikiforov traktował chłopaka. Zrozumiał, że mały Japończyk jest dla niego nieosiągalnym marzeniem. Katsuki miał już swojego księcia i nie potrzebował nikogo innego.
- Yuri.... - Victor wyrwał się ze słodkiego otępienia i zaczął budzić chłopaka. Delikatnie potrząsał jego ramieniem, wyrywając go z sennej krainy. Ten, nie rozumiejąc jeszcze, kim jest mężczyzna domagający się jego uwagi, drgnął zaskoczony niespodziewanym dotykiem. Odwrócił się w stronę napastnika z przestrachem w oczach.
- Vivi... - szepnął cichutko, uśmiechając się z ulgą. Uniósł się powoli do pozycji siedzącej, ignorując zawroty głowy powodowane gorączką. Przez swoją nieuwagę zatoczył się w stronę swojego trenera, który w ostatniej chwili powstrzymał go od upadku.
- Przyjechałem po ciebie - Katsuki na te słowa wtulił się mocniej w jego ramiona, nieświadomie przekreślając wszystkie postanowienia, które sobie narzucił. Wysoka temperatura ciała sprzyjała nielogicznym sytuacją. A co najważniejsze, uniemożliwiała mu bycie w jakikolwiek sposób obojętnym. Victor zdawał się również zapomnieć o ograniczeniach w stosunku do młodszego łyżwiarza, w tym momencie myślał tylko o tym, aby zapewnić mu bezpieczeństwo i komfort. W tym celu niezbędna była delikatność i czułość w stosunku do niego.
- Ubierz mnie - mruknął w odpowiedzi, dziwiąc tym swojego rozmówcę. Nikiforov obdarzył Ivana gniewnym spojrzeniem, spodziewając się najgorszego. Wiadomość o tym, iż Yuri cały ten czas przebywał z Rosjaninem bez ubrań nasuwała mu miliony nieczystych scenariuszy.
- To nie tak jak myślisz, jego ubrania były mokre - wydukał w obronie, asekuracyjnie wyciągając dłonie w obronnym geście. Siwowłosy mierzył go jeszcze przez chwilę badawczym spojrzeniem, po czym skinął głową na znak zrozumienia.
Nie myśląc o tym za wiele, sięgnął do torby podróżnej, którą cały czas miał ze sobą. Wyciągnął z niej swoje czyste dresy, które przepakował w pośpiechu z walizki, sądząc, iż będą o wiele cieplejsze od tego w czym Yuri opuścił po zawodach lodowisko.
- Ivan, zostaw nas samych – rozkazał, chcąc uchronić chłopaka przed natarczywym spojrzeniem złotych tęczówek. Mężczyzna na te słowa opuścił posłusznie pomieszczenie, dając im chwilę prywatności. Victor od razu zabrał się za ubieranie młodego Japończyka, co nie było tak proste, na jakie wyglądało. Zmęczony Yuri nie współpracował z nim nawet w jednym procencie, w rezultacie przypominając bezwładną lalkę. Gdyby nie jego ciche, słodkie pomruki i ciepło miękkiej skóry, Rosjanin mógłby zwątpić w jego człowieczeństwo. Więc gdy Katsuki wreszcie siedział przed nim w kompletnym odzieniu, odczuwał nieopisaną ulgę pomieszaną z dumą. Ubrania były na niego lekko za duże, co nie było w tej chwili ważne, lecz zwracało na siebie uwagę, z powodu niebywałego wręcz uroku.
Nikiforov nie mógł powstrzymać cichego westchnienie zachwytu cisnącego mu się na usta. Uwielbienie, jakie w sobie nosił przekraczało jego najśmielsze oczekiwania.
/////////////////////////////////////////////////////////////////
Od autorki:
Dziękuję ślicznie za ciepłe przyjęcie zarówno poprzedniego rozdziału jak i mojego nowego opowiadania :)
Wasze komentarze są dla mnie bardzo ważne, więc śmiało piszcie co wam się podobało. Pomaga mi to w dalszym pisaniu i unikaniu różnych błędów.
Jeśli ktoś jest na to za leniwy ( XD ) to może po prostu zostawić ☆
Dziękuję również Odlotowy_Balkon za wszytsko ♡ Za korektę i dobrą radę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top