11. Obojętność

Śnieżny poranek zawitał do Moskwy, wybudzając ze snu wszystkich jej mieszkańców i podróżnych gości odwiedzających ją z ważnych lub mniej ważnych powodów. Temperatura na dworze znów przyprawiała skrytego za szklaną szybą Japończyka o nieprzyjemne dreszcze. Choć znajdował się w ciepłym pomieszczeniu, mając zaledwie widok na gromadę sopli zwisających z sąsiedniego budynku, wzdrygał się na samą myśl o przenikliwym chłodzie. Jego beznamiętny wzrok krążył po bufetowej sali, zatrzymując się na krótkie okresy na poszczególnych elementach wystroju. Wszystko było tutaj przesadnie eleganckie ukierunkowane pod osoby zatrzymujące się w hotelu, nawet on będąc kimś znanym, dusił się w przepychu, jaki mu oferowano. Jedyne co można było, określić mianem przeciętnego było jedzenie, nie było w nim śladu po tradycyjnej Rosyjskiej kuchni, której pragnął spróbować. W zamian otrzymał śniadanie niezwykle ogólnoeuropejskie a tym samym standardowe. Żując z cierpiętniczym wyrazem twarzy grzankę z serem, emanował wyjątkowo ponurą atmosferą. Postronny obserwator z łatwością zrzuciłby winę jego złego humoru na domniemane jedzenie. Jednak było ono zaledwie ziarnkiem w morzu niezadowolenia, jakie odczuwał z powodu dalszego braku swojego trenera u boku. Budząc się rano, liczył, że odnotuje jego obecność w pokoju, jednak słono się przeliczył. Victora jak nie było, tak nie ma. Przez jego brak ta noc była jedną z najgorszych w jego życiu. Było z nim źle, niechciane uczucia wkradały się do jego umysłu pod osłoną nocy pod postacią koszmarów, fundując mu niezapomniane przeżycia. Nawet nieporadne wtulanie się w poduszkę pachnącą Nikiforovem nie zdołało stłumić drżenia jego ciała wraz z urwanym oddechem prowokującym duszności. Przerażeniem napawała go dodatkowo myśl, iż po zakończeniu grand prix każda jego noc będzie właśnie tak wyglądać. Nic oprócz chłodu, strachu i pustki nie będzie mu towarzyszyć podczas zasypiania. Głos Rosjanina nie będzie otulał jego uszu, pod postacią kojących słów, jego ramiona nie zagarną jego wątłego ciała do pełnego ciepła uścisku, jego dłonie nie przeczeszą jego zlepionych od potu włosów w trosce o jego dobro. Jednak czy chciał tego, czy nie musiał zapomnieć o tych kojących rzeczach i przyzwyczaić się do nowej szarej rzeczywistości bez Victora u boku.
Rozpacz, jaka w nim wzbierała, utrudniała mu prostą czynność, jaką było przełknięcie spożywczego posiłku. Zrezygnowany odłożył więc niedojedzoną kanapkę z powrotem na talerz, pocieszając się gorącym aromatycznym naparem stojącym w kubku obok talerza. W chwili, gdy słodka kawa z mlekiem rozgrzała przyjemnie jego przełyk, jego wzrok powędrował ponownie w stronę okna zaciekawiony przyjazdem taksówki w wyjątkowo krzykliwym kolorze. Jego źrenice rozszerzyły się gwałtownie, ożywione widokiem znajomej siwej czupryny wysiadającej z taryfy. Fala mieszanych uczuć zalała jego serce na jego widok. Nie wiedział, jak ma się zachować.

Cieszyć się ?
Obrazić? Płakać ?
Zdenerwować ?

W rezultacie w jego umyśle nie pozostało nic oprócz obojętności, która wydała się do niego najbardziej odpowiednia. W spokoju kontynuował wcześniejszą czynność, delektując się ciepłem porcelany trzymanej w dłoniach. Nawet gdy Rosjanin usiadł naprzeciwko niego wyraźnie zabsorbowany jego osobą, nie drgnął nawet o milimetr. Choć na usta cisnęły mu się miliony pytań, nie odezwał się, uważając to za oznakę żałosnej słabości ze swojej strony.

- Dzień dobry Yuri- zaspany głos jego trenera dotarł do jego uszu, irytując swoją nie idealnością, paskudna chrypa mu towarzyszącą mówiła wiele. Katsuki krytycznym spojrzeniem zlustrował sylwetkę mężczyzny, odkrywając, iż jego wygląd niespodziewanie pozostawiał wiele do życzenia. Potargane lekko tłuste włosy opadały mu niedbale na oczy, starając się ukryć nieestetyczne oznaki zmęczenia, jakimi były sinawe cienie pod oczami. Całości dopełniał pośpiesznie zapięty tylko do połowy płaszcz i poplamiona czymś dziwnym koszula wystająca spod niego. Japończyk nigdy wcześniej nie przypuszczał, iż Victor Nikiforov może wyglądać tak niechlujnie.

- Co ci się stało ? - mruknął, w międzyczasie poprawiając okulary które, leniwie zaczęły zsuwać mu się z nosa.

- Vodka- skłamał, chcąc uniknąć wyjawiania prawdziwego powodu okropnego stanu, w jakim się znajdował. Łzy wylane tej nocy miały pozostać pieczołowicie skrywaną tajemnicą, o której wiedział tylko on i jego powierniczka. Nie było to coś, czym chciałby dzielić się z Yurim, gdyby to zrobił okazałby się być samolubnym, zadręczając jego serduszko tak problematycznymi rzeczami. Wszakże powodem, dla którego tak wyglądał, był uroczy Japończyk nie całkiem świadomy roli, jaką odgrywał w życiu trenera. Ten stan rzeczy Nikiforov pragnął zatrzymać, długie przemyślenia przyniosły owoc w postaci nieodwracalnej, jak mogłoby się zdawać decyzji. Rosjanin chciał stopniowo wycofywać się z jego życia, blednąc z każdym dniem w jego oczach, aby ten mógł ułożyć sobie życie z osobą, którą naprawdę kocha. W innym wypadku tylko by mu zawadzał, mącił w głowie swoją czułością i opiekuńczością, zamykając go w potrzasku. Nie chciał tego, Katsuki nie należał do niego i nigdy należeć nie będzie. Zbyt wiele razy był blisko niego, zbyt wiele razy delektował się ciepłem jego ciała, zbyt dużo razy przeczesywał palcami jego aksamitne włosy. Nie miał do tego prawa, każdy jego gest i czyn przesiąknięty był niepohamowanym egoizmem. Victor wmawiał sobie, że to wszystko było dla dobra chłopaka, po to, aby go chronić, dopiero teraz zrozumiał, iż jedyny słuszny sposób, który zapewni mu bezpieczeństwo to doglądanie bruneta z daleka. Bez wtrącania się w jego kruche uczucia.

- Umm ok, to ja idę do góry się spakować, niedługo musimy się zbierać na lodowisko-napomknął, wstając nieśpiesznie od stołu. Na odchodnym posłał Rosjaninowi ostatnie ukradkowe tęskne spojrzenie, po czym wyszedł z pomieszczenia, przygryzając w zdenerwowaniu wargę. Jego maska opanowania roztrzaskała się w drobny mak, ukazując prawdziwe udręczone oblicze.
Nikiforov tymczasem pozostał w miejscu, czując jak jego nogi, odmawiają mu posłuszeństwa. Odejście chłopaka tak na pozór zwyczajne kryło w sobie coś więcej coś, czego nie potrafił opisać. Gdyby nie łzy znów spływające po jego policzkach, nie odkryłby dramatyzmu tej chwili. Stało się coś, czego najbardziej się obawiał, a zarazem oczekiwał, on i Katsuki zaczęli się od siebie oddalać, tracąc więź, którą udało im się do tej pory zbudować.

************************************
Czas. Zbyt szybko płynął, uciekał Yuriemu przez palce, przeciekał przez nie niczym woda, kapiąc na ziemię, aby zaraz potem wsiąknąć niepostrzeżenie w glebę. Grand prix w zastraszającym tempie przemykało w jego codzienności, przynosząc ze sobą niepewność. Rosja -program krótki już dawno odszedł w niepamięć wyparty przez program dowolny, który zbliżał się wielkimi krokami. Victor wyjechał, tak po prostu, wrócił do Japonii przez palącą potrzebę bycia przy swoim ukochanym zwierzaku. Yuri nie miał do niego pretensji, sam doświadczył takiej miłości w stosunku do Vicc-chana i potrafił sobie wyobrazić osobistą tragedię toczącą się wewnątrz swojego trenera.
I tak go nie potrzebował, a raczej tłumił w sobie tę potrzebę zgodnie z nadanym sobie postanowieniem. Zobojętniał na to, co działo się wokół, nie zależało mu już na wygranej. Nigdy chyba tak naprawdę jej nie pragnął, być może tylko z samego początku, dopóki nie odkrył głębszych uczuć do swojego idola. To dla niego stawiał płozy na lodzie, to dla niego walczył o medal, to on był jego inspiracją. Dopóki był blisko Katsuki czuł, iż świat stoi dla niego otworem.

- Yuri Katsuki ? - z tępego zamyślenia wyrwał go melodyjny kobiecy głos akcentem przypominający ten należący do Nikiforova. Yuri z niechęcią podniósł wzrok, napotykając sylwetkę swojej jeszcze niedoszłej rozmówczyni. Tuż przed nim stała kobieta o niesamowitym wyglądzie. Jej długie jasnozłote lekko falowane włosy opadały kaskadą na jej szczupłe ramiona i wydatny biust. Była dość wysoka i zgrabna. Jednak największy zachwyt budziły jej tęczówki o intrygującym fiołkowym odcieniu. Jedynym co przyszło Yuriemu na myśl podczas spoglądania na nią było jedno słowo -idealna.

- Tak, to ja. O co chodzi ? - mruknął Japończyk w swoim ojczystym języku. Jednak kobieta, słysząc to, uśmiechnęła się przepraszająco.

- English, please? - poprosiła, spoglądając na niego nieśmiało spod firanki długich rzęs. W jej spojrzeniu można było dostrzec chłodną determinację pomieszaną z ogromnym zaciekawieniem.

- Hmm ok, no problem. - Katsuki zawzięcie zastanawiał się, kim mogła być kobieta wyraźnie zaabsorbowana jego osobą. Jego przypuszczenia sprowadzały ją do roli zwykłej reporterki przez identyfikator dla przedstawicieli mediów swobodnie zwisający na jej smukłej szyi. Lecz, jedna rzecz nie dawała mu spokoju, jego serce starało się go przestrzec, tłukąc się w piersiach nierównym rytmem. Gdzieś na skraju świadomości w jego głowie echem pojawiało się znienawidzone przez niego imię.

- Anastazja ! - Kastki czuł, jakby świat wokół niego się zatrzymał, oddech uwiązł mu w gardle, wywołując nieznośne pieczenie w płucach. Stał osłupiały zawieszony w przestrzeni spoglądając jakby zza szklanej szyby na uśmiechniętego Yakova. Jego tymczasowy trener uścisnął serdecznie zaskoczoną kobietę, szczebiocząc do niej kilka słów po angielsku.

- Miło Cię widzieć wuju -jej odwzajemniony uśmiech pozbawił Yuriego złudzeń, to spotkanie nie było pomyłką. Ona nie była pomyłką, ta kobieta była tym za kogo nie chciał jej uważać. Nie chciał jej spotkać, nie chciał widzieć jej piękna tak diametralnie kontrastującego z jego przeciętną urodą. Nie chciał słyszeć jej melodyjnego głosu, zmysłowych ruchów i pięknego uśmiechu. Jego serce ściskał żal, a zazdrość kuła go nieprzyjemnie w żołądek, pozostawiając nieprzyjemny metaliczny posmak w ustach.

- Przyjechałaś zobaczyć się z Vityą ? - kobieta pokręciła przeczącą głową. Jej spojrzenie ukradkiem zatrzymało się na bladej wykrzywionej szokiem twarzy Katsukiego. Ana westchnęła, nie chciała wystraszyć chłopaka do tego stopnia, nie taki był cel jej przyjazdu tutaj. Chciała jedynie potwierdzić swoje intuicyjne przypuszczenia. 

- Nie, jestem w pracy, a z Vivi widziałam się dwa dni temu -przyznała niechętnie. Nieoczekiwanie wiedziała, że te słowa nie będą obojętne dla młodego Japończyka, który zatracał się powoli w swoich pesymistycznych uczuciach. Miała rację, Katsuki zrezygnowany spuścił wzrok, chłonąc spojrzeniem każdy detal posadzki. Jego dłonie zaciskały się nerwowo na jego spodniach, drżąc lekko pod wpływem siły ścisku. Nie potrafił się uspokoić, z każdym kolejnym usłyszanym słowem tracił panowanie nad sobą. Czara goryczy przelała się w momencie, gdy dowiedział się, z kim Rosjanin spędził pamiętną noc, od początku to podejrzewał, lecz łudził się, iż nie ma racji. Jego ciało samo sprowokowało go do działania i nim się obejrzał, biegł korytarzem w kierunku lodowiska, pozostawiając za sobą niechciane uczucia. Nie miał już nic, wiedział już wszystko, kości zostały rzucone.
Gdy tylko znalazł się za zakrętem, zwolnił kroku, starając się uspokoić nierówny oddech, choć czuł się okropnie, nie chciał płakać. Łzy w tym wypadku nie zmieniłyby niczego, przynosząc ze sobą jedynie upokorzenie. Jego pusty wzrok omiótł najbliższą okolicę, nawet nie reagując na widok dobrze znanej mu blond czupryny.

- Ej prosiaku, szykuj się to ja wyg...! - nie dokończył. Jego wzrok natrafił na pusty wyraz twarzy Japończyka, przyprawiając go o nieprzyjemny dreszcz. Gdyby słowami chciał opisać to, co zobaczył nie wahałby się nazwać Yuriego mianem człowieka, który stracił wszystko. Chłód spowił jego serce, gdy starszy łyżwiarz wyminął go bez słowa, nawet go nie zauważając.

- Oi oi prosiaczku... - Szepnął cicho, wpatrując się w oddalającą się sylwetkę swojego przyjaciela. Ze zrezygnowaniem stwierdził, iż Katsuki był zdecydowanie w  gorszym stanie, niż gdy spotkał go po raz pierwszy na finałach Grand prix.

/////////////////////////////////////////////////////////////////

Łapcie rozdział tak na dobry początek dnia 👍
Jak pojawią się jakieś błędy to przepraszam :(  wyjątkowo  edytowałam tekst osobiście.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top