Rozdział 3
- Świnka uciekła! - Rozległ się głośny krzyk chłopaka, zaraz po tym, jak do naszych uszu doszło kwilenie świni. Nowicjusz biegł po moście z tyczką zakończoną drucianą pętlą, chcąc złapać uciekiniera.
Prawie by mu się udało, gdyby nie Delta, która otarła się o różowe stworzenie, tym samym ciągnąc za sobą tyczkę, i chłopaka, który z krzykiem wpadł na wybieg, co przykuło uwagę pozostałych raptorow. Ryknęły zachwycone i otoczyły bezbronnego chłopaka. Owen momentalnie rzucił się w kierunku bramy i stanął przed nią, uważnie obserwując poczynania dziewczynek.
- Otwórz bramę! - rozkazał, spoglądając na mnie kątem oka i wskazując na panel.
- Owen...
- Szybko! - krzyknął, wręcz groźnym głosem. Przełknęłam ślinę i podbiegłam do panelu, otwierając zakratowane wejście.
- Owen, nie! - krzyknął Barry, który znalazł się obok Hoskinsa. - Marika, zamknij bramę! - Spojrzałam na niego zrozpaczona i obgryzając paznokcie, pokręciłam przecząco głową i tylko zablokowałam jej podnoszenie. Owen i tak już zdążył wturlać się do padoku.
- O nie, nie! Wstrzymać ogień! Jeśli porazicie zwierzęta prądem, one nigdy więcej mi nie zaufają! - Zabronił ludziom z bronią, którzy czekali na mostku, gotowi do strzału.
Barry biegiem dołączył do mnie, tak samo jak ja przylegając do krat. Chłopak, który spadł, już zdołał podczołgać się do nas, więc nasza dwójka chwyciła go za ramiona i wciągnęła do bezpiecznej śluzy.
- Blue, cofnij się - zaczął spokojnie, wystawiając rękę w kierunku niebieskiego raptora. Ona niezadowolona kłapnęła ostrzegawczo. - Hej hej! Co powiedziałem? - Przybrał bardziej surowy ton. - Delta, widzę cię, cofnij się! - Dopiero teraz spojrzał na nią surowo, a ona ryknęła. - Okej, dobrze, dobrze. - Powoli zaczął się wycofywać. - Charlie, nie ruszaj się. - Opuścił jedną rękę. - Zamknijcie bramę. - Zwrócił się do nas, a ja zrobiłam wielkie oczy. Czy on zwariował?! Jeśli zginie to go normalnie zabije!
- Zwariowałeś?! - Barry ewidentnie podzielił moje zdanie.
- Zaufajcie mi - powiedział spokojnie, nie opuszczając wzroku ze zwierząt.
- Zamknijcie bramę! - Tym razem krzyknął to roztrzęsiony chłopak, który się jednak zamknął, widząc moje złowrogie spojrzenie.
Przełknęłam ślinę i wcisnęłam guzik zamykający, szybko wracając na swoje poprzednie miejsce. Kiedy brama już prawie się zamknęła, Owen przeturlał się i usiadł obok nas idealnie w momencie, w którym się ona zamknęła. Delta, Blue, Echo i Charlie rzuciły się w naszą stronę, jednak tylko odbiły się od masywnych krat, kłapiąc bezskutecznie paszczami.
Upadłam na kolana i rzuciłam się Owenowi na szyję, który pod moim ciężarem przewrócił się na plecy, jednak mimo wszystko mocno objął mnie w pasie. Wypuściłam drżące powietrze z płuc i wtuliłam się w chłopaka, mocząc mu trochę koszule łzami.
- Mogłeś zginąć - wyszeptalam, a następnie pociągnęłam nosem.
- Ciiii, nic mi nie jest - zapewnił mnie, głaszcząc po długich, czarnych włosach. Usiedliśmy kawałek dalej od kraty, a Owen z uspokajającym uśmiechem starł dłońmi łzy z moich policzków.
Barry wyciągnął rękę w stronę kumpla i kiedy wstał, uścisnęli się po przyjacielsku.
- Było dać im go zjeść. - Czarnoskóry wskazał na chłopaka siedzącego tuż pod kratą na co Owen i ja zaśmialiśmy się cicho.
Barry podszedł do chłopaka i stanął nad nim.
- Ty jesteś ten nowy? - Zwrócił się do niego. Okręciłam się trochę i, nadal półsiedząc, obserwowałam konwersację, co jakiś czas spoglądając w kierunku dziewczynek.
- Tak - odpowiedział drżącym głosem, kiwając głową.
- A pomyślałeś, dlaczego zwolniło się miejsce? - zapytał poważnie, a chłopak zrobił wielkie oczy i zaczął ciężej oddychać. - I nigdy nie odwracaj się tyłem do klatki. - wskazał w jej stronę.
Chłopak prześledził spojrzeniem jak Owen do mnie podchodzi, a następnie odwrócił się w stronę Blue, która warczała na niego groźnie, z pyszczkiem przytkniętym jak najbliżej krat.
Mój przyjaciel wystawił do mnie rękę, którą chętnie przyjęłam i z łatwością podciągnął mnie do góry. Nic nie powiedziałam, tylko ponownie go lekko przytuliłam. On pocałował mnie we włosy i wypuścił ze swoich objęć. Oboje skierowaliśmy się w stronę wyjścia ze śluzy, jednak zatrzymał nas Hoskins, skaczący wzrokiem od jednego do drugiego z nas, a następnie, bez żadnego komentarza, odszedł w kierunku swojego wozu.
622 słowa + notka. Trochę krótsze, ale jest! I taka mała informacja, nie wiem, czy ktoś tutaj czyta Forever Together, ale zostało zgłoszone do konkursu, do którego teraz odbywa się głosowanie, więc byłabym wdzięczna za głosy. Do następnegooo.
~fanka13
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top