Dodatek: To był koszmar.

     Krzyk. Zuzanna podniosła się gwałtownie i przycisnęła dłoń do serca, oddychając szybko. Raz, dwa, trzy. Po omacku dotknęła swojej głowy, jak gdyby próbując wyczuć pod palcami krew. Nic takiego jednak nie znalazła i po chwili oparła dłoń na pryczy, zaciskając palce na postrzępionej korze. Wdech, wydech.

     – Jezus Maria, Dzwoneczek! – Karolina przetarła oczy i ziewnęła, po czym zdjęła z głowy kaptur i popatrzyła na przyjaciółkę, zapalając latarkę. – Co się drzesz w środku nocy? Podchodzą nas czy co? – Rozejrzała się po kadrówce. Co jak co, ale chłopcy uwielbiali przechodzić przez ich namiot, żeby zabrać proporce niczego nieświadomych zastępów, a że zwykle Zawadzka spała jak kamień, to nie miał kto na nich krzyknąć.

     – Miałam sen... – Zadygotała dziewczyna. – Śniło mi się... Boże, Karo, to było straszne! – Przełknęła z trudem ślinę, na co Zawadzka prychnęła i usiadła wygodniej, podając jej termos z zimną herbatą.

     – Niech zgadnę: powstanie warszawskie, tylko że w naszych czasach, co nie? – Uniosła brew.

     – Skąd wiedziałaś? – Mała, druga przyboczna, także uniosła się na pryczy i popatrzyła na dziewczyny z kadry swoimi dużymi, szarymi oczyma. – Od godziny nie mogę przez to spać. Śniło mi się, że rozjeżdża mnie metro. Aż czułam, jakby mi się kości łamały. – Wzdrygnęła się, na co Zuzia przesiadła się do niej, tuląc Mariankę do siebie. Zawadzka westchnęła.

     – Też miałam ten sen – przyznała po dłuższej chwili, jak gdyby ważąc swoje słowa. Witos przełknęła ślinę. – Pamiętam smak czerwonej szminki... – Dotknęła palcami ust. – I zapach krwi i gofrów, to było chyba Krakowskie Przedmieście... Obrzydliwe połączenie, bo...

     Nim skończyła mówić, poły ich namiotu rozchyliły się nieznacznie i ktoś poświecił latarką. Zmrużyły oczy, krzywiąc się nieznacznie, a po chwili przed nimi stanęli chłopcy z bratniej drużyny z Krzyśkiem Fiołkowskim na czele. Drużynowy wyglądał na zaspanego. Za nimi mignął plac apelowy spowity mgłą, po której wydawali się wręcz deptać; wyglądali bardziej jak cienie, niż jak rzeczywiste postacie.

     – Co wy tu robicie? – zapytała z lękiem Marianka, unosząc oczy na Antka Wareckiego, który bezpardonowo oparł się o prycz Zuzi. Leon Czeremcha szturchnął go z niesmakiem, posyłając przepraszające spojrzenie Karolinie, a Krzysztof tylko przygryzł policzek. – Komendant będzie zły, jak nie znajdzie was w podobozie.

     – Amnezja o tej godzinie śpi i ma się bardzo dobrze! – odparł lekko "Aniołek", puszczając jej oczko, na co ta zarumieniła się, kryjąc twarz w rękawie bluzy Zuzi. – Musieliśmy do was przyjść, bo...

     – Bo Aniołek ma koszmary – zakpił Leon, na co przyjaciel kopnął go w nogę. – Aua!

     – Zamknij się, Lew! – syknął, jednak widząc karcące spojrzenie Krzyśka, spoważniał. – Śniło mi się, że jesteśmy razem w oddziale powstańczym. Nie wiem jak się nazywał, Róża chyba... Walić to! Czaicie? Że powstanie jest t e r a z! – Dziewczęta wymieniły spojrzenia. – Boli mnie głowa, czuję się, jakbym w nią dostał. Widziałem kościół Świętego Krzyża. Krzysiek złapał skurcz w ramieniu... – Zwrócił się do drużynowego.

     – To nic... – szepnął tamten, spoglądając na Zuzię, która posłała mu spojrzenie pełne współczucia. Harcerski krzyż zdawał się poruszyć na jego piersi. – Chcieliśmy sprawdzić czy... wy też... Widzieliśmy was, każdy z nas tak samo, już o tym gadaliśmy. – Jego głos zdawał się przenikać ich serca. – Baliśmy się... – Bałem się o ciebie, można było wyczytać z jego oczu utkwionych w Dzwonek. – To jakiś koszmar. Szucha, Powiśle, ten ból... – Rozmasował skroń, zaciskając mocno usta.

     – Wszyscy mieliśmy ten sam sen – podsumowała Karolina. – Ale dlaczego? – zastanowiła się, a jej oczy zatrzymały spojrzenie na półce programowej w namiocie. Obrzędowość: powstanie warszawskie. Napis na teczce rozkazów: NIGDY WIĘCEJ WOJNY! – Och... – Zdawała się rozumieć. Byli na obozie od pierwszego sierpnia, nosili opaski powstańcze, patrzyli na twarze walczących warszawiaków, a jednak to wszystko było jakieś takie odległe. Bo dopóki nie doświadczy się burzy, mówienie o niej aż tak nie przeraża. Wzdrygnęła się.

     – To było okropne! Rozstrzelanie w metrze. W metrze, ja pierdolę, już nigdy nie wysiądę na Nowym Świecie! – Leon jak gdyby zapomniał o czystym języku, gdy mówił te słowa, jednak Krzysiek dał sobie spokój z poprawianiem go. – Szpitale w dawnych McDonaldach, ASP w ruinie... – Wymieniał, a wszyscy wokół dopasowywali te obrazy do tych, które utkwiły w ich głowach. 

     – Zuzka i Krzysiek wzięli ślub, pamiętam! – Podniosła się nagle Mała, na co Dzwoneczek i Fiołek odwrócili spojrzenia, kryjąc rumieńce.

     – A ty umarłaś – prychnęła Karolina.

     – Wszyscy... umarliśmy. – Głos Fiołkowskiego zamknął im usta. – I wcale nie byliśmy bohaterami... – Gdy mówił, poczuł, że Zuzanna dotknęła jego dłoni. Krzyż na jego piersi zdawał się być gorący. W tym śnie nawet cię nie pocałowałem, pomyślał.

     – Ale możemy! – rzekł optymistycznie Antek, siadając przy Mariance i prawie załamując prycz dziewczyny. – To był sen, który wykreował nasz mózg. Rzeczywistość jest nasza. I gdybym miał być z wami w oddziale, to byłbym i oddał za was to cholerne życie. – Zerknął na Małą, po czym syknął, wyjmując coś z kieszeni. – O, usiadłem na torebce cukru. Leon, łap, to do twojej herbaty! – Rzucił saszetkę przyjacielowi, który zerknął na Karolinę.

     – To był sen... – powtórzył, widząc w jej dłoniach czerwoną szminkę. Zawadzka schowała ją do śpiwora i przełknęła ślinę. – W którym Karo się całkiem nieźle ustawiła. – Puścił jej oczko, by opanować walenie własnego serca. Pamiętał niemieckiego portiera, pamiętał jej pocałunek, od którego odwrócił wzrok.

     – Idiota – fuknęła. – Nie rozumiem, dlaczego wszyscy to widzieliśmy.

     – Nie rozumiecie? Bo wszyscy jesteśmy częścią historii... – szepnęła Zuzanna, sięgając po swój krzyż i patrząc przelotnie na Krzysztofa, który uśmiechnął się do niej czule. – ...którą oni stworzyli dla nas. Dopóki pamiętamy... żyją. I są bohaterami. My... będziemy innymi – dodała pewniej, nie spuszczając teraz oczu z drużynowego, który nie kłopotał się już przyspieszonym biciem własnego serca.

     "Nawet jeśli zawsze będzie trwało do jutra... Wyjdź za mnie", przemknęło przez jego głowę. Gdy Antek i Marianka poszli zrobić herbatę, a Karolina i Leon wyszli za namiot, by przedyskutować jakąś niezmiernie ważną sprawę, Krzysiek usiadł na pryczy Zuzi i uśmiechnął się przelotnie. Przez chwilę siedzieli w ciszy, aż w końcu sięgnął do koszuli i odkręcił krzyż, przytrzymując go w dłoniach. Dzwonek posłała mu pytające spojrzenie.

     – "Ludzie boją się przyrzekać..." – powtórzył słowa ze sceny, która najmocniej utkwiła w jego głowie. Zapach jej fiołkowych perfum sprawił, że zaraz po tym kichnął i roześmiał się krótko.

     – Boją się też kochać – szepnęła przyboczna, zakładając pasmo włosów za ucho i wkładając w jego palce swój krzyż. Zacisnął lewą dłoń, a prawą położył na jej policzku i pochylił się, składając na jej ustach długi, czuły pocałunek. Zostawiając coś, czego zabrakło w tamtym śnie.

     Nim nastał świt, opowiedzieli sobie cały "przebieg" powstania, które się im przyśniło. Przejście na Powiśle, cukier w saszetkach, niemiecki lekarz, kościół na Starówce, rany i łzy, ślub w podziemiach, ASP pełne rannych i biblioteka BUW-u. Dom urszulanek, odblokowana sieć i plac Piłsudskiego z dwoma strzałami. A potem zgasili latarki i zasnęli: Karolina gdzieś między Leonem a Antkiem, który trzymał w ramionach Mariankę. Zuzia skłoniła głowę na piersi Krzyśka, który okrył ją swoją bluzą i odetchnął głęboko zapachem jej fiołkowej mgiełki. Tak znalazł ich komendant obozu, nazywany przez wszystkich Amnezją, który szukał rano kadry drużyny męskiej. Uchylił poły namiotu i uśmiechnął się tylko, zapominając o swoim gniewie, gdy nie znalazł chłopców tam, gdzie się spodziewał.

     Cześć i chwała bohaterom! My będziemy kolejnymi.

•♡•

Hej, skarby!
Jako że za chwilkę 1 sierpnia, dziś bardziej optymistycznie, ale znów spotykamy naszych bohaterów. Jeśli wyłapaliście aluzje, pochwalcie się! Lubię czasem wrócić do takiego wojennego vibu i poczuć się znów jak nastka, która pisała FF do KNS XD Wtedy mam ochotę znów stworzyć taką historię i kusi mnie to niesamowicie. (czy ktoś może dopisać za mnie Rzekę, proszę XD)
Pamiętajcie o powstańcach!
Czuwaj!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top