Rozdział 13

Minęło kilka dni, a kontakt mój z blondynem trochę się pogorszył. Nie jestem pewien czy to wszystko było spowodowane jego litością do mnie... Wątpię, że cokolwiek do mnie czuje, zwłaszcza po tym, co było ostatnio... Powiedziałem wtedy to wszystko, bez przemyślenia całej sytuacji dokładniej... 

- Yamaguchi? - usłyszałem dość znajomy głos, który sprawił, że się obejrzałem

- Huh...? - Oikawa-san...? - Nie było, dla mnie, jakimś zdziwieniem, że tu jest, bo w końcu są z tej samej prefektury, ale nigdy bym się go nie spodziewał na jednym z placów zabaw w okolicy mojego domu - C-co tu robisz?

- Właściwie przyszedłem trochę za wcześnie na spotkanie z pewną osobą, więc plątałem się po okolicy. A ty? Co tak siedzisz sam? - zapytał zajmując miejsce obok mnie na ławce, przez co odrobinę się przesunąłem w bok.

- Cóż... Czasem przychodzę tu, żeby się rozluźnić, albo coś przemyśleć - odpowiedziałem lekko się uśmiechając

- A ta kula? Zrobiłeś sobie coś? - pytał dalej. Teraz się trochę zdziwiłem, bo zawsze wydawał się taką zimną osobą. Może się myliłem...?

- Ah... Miałem lekki wypadek jakiś czas temu i naciągnąłem sobie mięsień, przez co nie mogę obejść się bez kuli - zaśmiałem się delikatnie, przysuwając kulę bliżej siebie. - Masz jakieś ważne spotkanie?

- W zasadzie... To bardziej rocznicowe spotkanie - odpowiedział szatyn wyjmując z kieszeni pudełeczko, w taki sposób, by tylko nasza dwójka była w stanie je zobaczyć. 

- Pewnie miło jest mieć kogoś takiego... - westchnąłem

- Jest miło, jednak czasem się kłócimy. W końcu jesteśmy tylko ludźmi. Skoro sądzisz, że pewnie jest miło, to pewnie masz kogoś na oku, hm? 

- Trochę trudno to określić... - spuściłem wzrok w ziemię - Niby mam, wie o tym, co czuję... Jednak... Wydaje mi się, że teraz nasz kontakt jest tak trochę na siłę...

- Może przygotowuje się, żeby ci odpowiedzieć? Jako twój starszy kolega dam ci pewną radę - powiedział kładąc dłoń na mojej głowie, po czym delikatnie poczochrał mi włosy - Nie odkładaj tego, co czujesz na później. Mów o swoim samopoczuciu, temu, komu ufasz najbardziej. Myślę, że nie jesteś sam, masz wokół siebie ludzi, którzy ci pomogą.

- Myślisz, że mógłbym porozmawiać na ten temat nawet z mamą...?

- Spójrz na mnie. Jestem prawie dorosłym homo chłopakiem, który od roku jest w związku ze swoim najlepszym przyjacielem z dzieciństwa, a rodzice wiedzą o tym od początku - zaśmiał się z uśmiechem starszy. Zadziwia mnie tą otwartością... - Nie pozwól, żeby strach zabrał ci najlepsze dni. Twoja mama powinna cię wesprzeć, czego jestem praktycznie pewny.

W moich oczach pojawiły się łzy. Nie wiedziałem jak mam je opanować. Wtedy szatyn delikatnie mnie objął.

- Nie masz się czym martwić, bo jak to mówią, po burzy zawsze wschodzi słońce. Jeśli chcesz podam ci swój numer, jeśli byś miał jakieś problemy, to pisz - powiedział, gdy się oddalił, na co ja tylko kiwnąłem głową, podając mu swój telefon.

- Yamaguchi...? - po raz kolejny usłyszałem swoje nazwisko, tym razem był bardziej znajomy...

- Tsukki...

- Myślałem, że jesteś w domu i odpoczywasz - powiedział stanowczo - I jeszcze Oikawa-san? Nowością jest widzieć was razem - dokończył podchodząc bliżej

- W-wybacz... Chciałem tylko na chwilę wyjść... A spotkaliśmy się przypadkiem...

- Nie będę wnikać, lepiej będzie jak wrócisz do domu, bo twoja mamą do mnie dzwoniła. Kolacja jest gotowa, a ty chyba nie patrzysz na czas. - skomentował

- Nie musisz na niego tak naciskać, tylko rozmawialiśmy, więc chyba niż dużego się nie stało - tłumaczył brązowooki

- Wolałbym jednak, żebyś zajął się swoimi sprawami - powiedział blondyn pomagając mi wstać z ławki

- Huh...? Chcesz go mieć tylko dla siebie? - pytał kapitan Aoba Johsai

- Chcę - odpowiedział krótko po czym szybko złączył nasze usta w pocałunku, którego nigdy w życiu bym się nie spodziewał.

Gdy się odsunął, stałem jak wryty, jak słup wbity w ziemię, nie wiedziałem, co mam zrobić. Postawiłem jednak być cicho i starać się okiełznać swoje emocje.

- Oikawa! - usłyszałem głos asa biało-miętowego liceum - Nareszcie cię znalazłem...! - mówił donośnie, zmęczonym głosem. Chyba rzeczywiście się namęczył. - Oh, co tu robią pierwszaki Karasuno?

- Długa historia Iwa-chan, ale właściwie już skończyliśmy, więc możemy iść - powiedział wstając z siedziska. - A Yamaguchi, napiszę dzisiaj, żebyś mógł sobie zapisać numer - dokończył, po czym, pożegnawszy się, ruszył z brunetem w stronę centrum miasta

- Idziemy? - zapytał złotooki

- Idziemy... - wymamrotałem pod nosem

Moje mięśnie były tak ściśnięte, że nie dawałem sobie rady nawet z utrzymaniem kuli w dłoniach, które trzęsły się okropnie.

- Wskakuj, widzę, że masz problem z ruszaniem się - zaczął wyższy nachylając się - Masz teraz odpoczywać, żebyś niedługo był w stanie normalnie grać.

Posłuchałem się. Było to najlepsze wyjście w tej sytuacji, mama w domu pewnie się martwiła, a ja bym tylko sprowadzał więcej problemów, więc posłusznie wszedłem na jedno plecy, oplatając rękoma jego szyję, by nie spaść.

W końcu... Jego zapach... Lubiłem go kiedyś i lubię dalej. Uspokaja mnie.

- Wiesz... Yamaguchi... - słyszałem już jakby przez mgłę, chyba sen zaczął przejmować moje ciało -  Co do twojego pytania w tamten dzień... O moją odpowiedź na twoje wyznanie... Ja...

---------------------------------------------
No siemanko

Wybaczcie za długa przerwę, ale miałam dużo spraw do załatwienia. Właściwie dalej mam, ale to takie które będą trochę trwać.

Bez przedłużania życzę miłego dzionka/nocki

Widzimy się w następnym rozdziale <3

~Iwa-chan

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top