34.
Obudziłam się w swoim łóżku, zmęczona jak zawsze. Chłopaki trzymali mnie do późna, jednak pomimo faktu, że zaraz zostaną sławni mieli obowiązek kontynuować dalszą naukę.
Wyczołgałam się z łóżka i jak zawsze. 15 minut porannej toalety, 3 minuty na ubranie się i minuta na ozdóbki.
Wyszłam z pokoju i zauważyłam ubranego Riley'a zajadającego się tostami.
- Jedziemy razem - zawiadomił.
- Idziesz do szkoły?
- Tak. Nudzi mi się tu...
- Będziesz mdlał z bólu? - spojrzał na mnie z rozbawieniem. - Riley myśl o innych - miałam na myśli siebie.
- Spokojnie... Zjedz tosta - do ust wcisnął mi przypieczony chleb z dżemem.
Mogłam go uderzyć w głowę za takie bezczelne zachowanie, ale tost był naprawdę dobry i postanowiłam, że go oszczędzę. Usiadłam obok niego.
- Gdzie rodzice?
- Mama śpi. Tata zrobił tosty i postawił dżem, a potem też poszedł się przespać.
- Coś tu nie gra... Jest zaraz 9, a oni jeszcze śpią.
- Wzięli kilka dni wolnego, Daisy! Gdybyś była wczoraj w domu to byś wiedziała.
- Harry przyjechał.
- Rozmawiałaś z nim - no chyba! - Na ten temat?
- Tak. Wie, że nie jestem gotowa.
- Jak do tego doszłaś?
Całując naszego nauczyciela od chemii???
Uderzyłam go lekko w ramkę i wróciłam do tostów.
Weszłam do szkoły i zmierzyłam ku mojej szafce.
- Hej, piękna - spojrzałam na Dylan'a.
- Mój potworku... - zażartowałam. - Żartuje - pogłaskałam go po policzku.
- Ah. Myślałaś nad projektem?
- Niezupełnie. Przepraszam...
- Nic nie szkodzi, dali nam miesiąc, więc spokojnie - uśmiechnął się.
- A ty coś wymyśliłeś?
- Nie...
Poczułam jak czyjaś dłoń spoczywa na moim ramieniu.
- Cześć kochanie - poczułam buziaka na moich ustach.
- Harry... - odpowiedziałam speszona i z niesmakiem. Dosłownie w tym buziaku czułam gorzki smak.
- Cześć Dylan! - chłopak podał dłoń brunetowi, który stał przed nami.
- Ta... Pogadamy później.
Skinęłam głową, a Dyl się oddalił.
- Idiota - usłyszałam prychnięcie. Odwróciłam się do Harry'ego i skarciłam go wzrokiem.
- Czemu tak powiedziałeś? - zapytałam. - Czy ty - obejrzałam go uważnie. - Czy ty piłeś?
- Nie - powiedział to z żartem.
- Ty idioto - chwyciłam go w pasie i pociągnęłam do sali chemicznej.
- Ja... To znaczy Dzień dobry, panie dyrektorze - przywitałam się z mężczyzną.
Co tu robi dyrektor?! Oboje wylecimy za to, że Harry jest napity, a ja za to, że próbuje go ukryć. Harry chyba oprzytomniał, bo siedział cicho.
- Pani Allen, miło mi.
- Gdzie jest pan Grey? - zapytałam wystraszona.
- Wziął parę dni wolnego, może ja mogę jakoś pomóc?
Grzecznie podziękowałam i wyszłam z sali. Nie ma Jason'a... To moja wina? Zapewne tak.
Ale zamiast wkurzać się na mnie, powinnam wkurzać się na chłopaka, który jest wstawiony. Co za idiota. Wyprowadziłam go z szkoły i kazałam usiąść mu na ławkę. Wyjęłam telefon Styles'a z jego kieszeni i wybrałam numer matki Styles'a.
- Pani Anne tu Daisy. Harry nie wygląda najlepiej czy może pani podjechać po niego do szkoły?
- Coś się stało?! Nie może wrócić swoim autem? - jeszcze tego, by tu brakowało.
- Pani Cox, on... - mówiłam ciszej. - Jest zalany w trzy dupy! - zdenerwowałam się.
Po 5 minutach pod szkołą była już Pani Cox. Pomogłam wsiąść Harry'emu do auta i przeprosiła, że wyciągnęłam ją z pracy. Szykuję się niezłe manto. Co on sobie w ogóle wyobraził?
Po odjechaniu kobiety z parkingu, wróciłam do szkoły na dalsze lekcje. Postanowiłam odpuścić pierwszą lekcje i poszłam do biblioteki.
- Dzień dobry - przywitałam starszą bibliotekarkę.
- Dzień dobry - odpowiedziała miło.
Przeszłam między regałami i usiadam na balkoniku. Wyjęłam słuchawki i włączyłam playlistę. Zamyśliłam się. Postanowiłam napisać do Grey'a.
Co mam napisać? Nie chcę być nachalna, ani uporczywa... Chcę go przeprosić i podziękować przede wszystkim chciałam dowiedzieć się co u niego i co się stało. A może zrezygnuję? Prawdopodobnie to moja wina, że go tu nie ma.
~•~
Komentarze i ★ bardzo oczekiwane. xx.A
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top