7.

Wspomnienie


Czarnowłosy zawsze lubił kiedy świeciło słońce. Z resztą kto nie lubi? Uwielbiał też niebo, zwłaszcza gdy  było widać na nim lekkie obłoki, a promienie słoneczne padały na zielone liście drzew sprawiając, że wyglądają jak żywe.
Zamiast słuchać wykładu z biologii, yang wpatrywał się w przyrodę za oknem. Szczęściem było, że jego ostatnie lekcje zawsze odbywały się w południowej części szkoły i chłopiec mógł cieszyć się zarówno słońcem, jak i widokiem na drzewa.
Jeongin był typem samotnika, wielbiciela natury i marzyciela. Wyłaczał się na kilka godzin i nic nie było w stanie go obudzić.
Dlatego gdy w sali zabrzmiał dzwonek, to on ostatni opuścił pomieszczenie wzdychając ciężko. Piątkowe popołudnie. Cudowny czas dla większości ludzi. Dzieci spędzają czas z rówieśnikami na placu zabaw lub u swoich dziadków, dorośli zmęczeni wracają z pracy, po czym mogą chwilę odetchnąć, młodzież spotyka się nawzajem i odreagowywują tydzień nauki. A jeongina tradycją był spacer po parku. Czasem spędzał w nim dwie godziny, a czasem nawet pięć. Od zwykłych przechadzek, po fotografowanie kwiatów czy pisanie zawiłych tekstów czas leciał szybko.
Miał nadzieję, że i dzisiaj uda mu się w spokoju oddać się swoim ulubionym rozrywkom, jednak wiedział, że będzie to niemożliwe ze względu na pewnego chłopaka, który czekał  na niego przy wyjściu.
-Jeonginiee! Ile można się zbierać?
Chłopiec uśmiechnął się szeroko i zbiegł po schodach, aby kilka metrów dalej przytulić swojego hyunga.
-Długo czekasz?
-Raczej nie, ale pomyślałem, że skoro weekend przed nami to może się tym razem pośpieszysz-zaśmiał się Australijczyk i zmieżwił młodszemu włosy- Masz na coś ochotę?
-Właściwie to... Chciałem iść do parku. Tylko... Że zawsze chodziłem tam sam w piątki i nie wiem czy...
-Nie chcesz iść tam ze mną?
-Chcę... Tylko czy to dla ciebie nie nudne? - spytał speszony Koreańczyk, a starszy zaśmiał się w duchu. Mimo, że zna tego dzieciaka jakiś tydzień, to czuje jakby znali się zawsze. Chłopak od pierwszego spotkania wydawał mu się niezwykły i za każdym razem, gdy może z nim porozmawiać cieszy się jak małe dziecko. Nie wiedział dlaczego yang wywołuje w nim tyle szczęścia i uśmiechu.
Chan przecząco pokręcił głową i złapał czarnowłosego za rękę, aby "bezpiecznie" przejść na drugą stronę ulicy. Jeongin tylko cicho zaśmiał się na poczynania starszego. Był zbyt wrażliwy i nadto opiekuńczy, ale młodszemu to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie. Cieszył się, że poznał takiego zwariowanego, troskliwego chłopaka. Wydawało mu się, że nie może narzekać na chana, czy go nie lubić. Zanim poznał go osobiście, wiedział jaki jest od swojej przyjaciółki. Doskonale rozumiał czemu czarnowłosa Australijka tak kocha swojego brata. Każdy kto go znał musiał wiedzieć jakim cudownym człowiekiem był bang chan.
Zieleń trawy, szum wiatru i zapach kwiatów był również czymś cudownym. Chwilą, która sprawiała, że yang zapomniał o bożym świecie. Natomiast yang był powodem przez, który bang zapomniał o wszystkim innym.

_________________________
Jak coś nie pasi to pisać bye.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top