37.
Koreańczyk intensywnie wpatrywał się w chłopaka. Całe jego ciało zastygło po usłyszeniu SMS-a, oczy zaświeciły nienaturalnym blaskiem, a warga zaczęła niebezpiecznie drgać. Seungmin odłożył telefon na szafkę i usiadł koło młodszego. Otoczył go ramieniem i przyłożył jego głowę do swojego torsu. Chciał, aby yang się uspokoił. Ten jednak lekko odepchnął chłopaka i oparł się o ścianę.
-On kłamie. - szepnął yang przecierając zmęczone oczy piąstką. - Jakby mnie kochał to by tu był, a ty byś miał święty spokój.
-Co ty bredzisz, dzieciaku. - kim otworzył szeroko oczy ze zdziwienia. Yang nie był sobą, to wiedział.-Skoro do ciebie pisze i dzwoni bez skutku to znaczy, że mu zależy. Jakby nic nie czuł to już dawno skasowałby twój numer telefonu i znalazłby sobie kogoś w Sydney. Pomyślałeś, że on ma wyrzuty sumienia? Że ma uczucia i kocha cię nad wszystko? Był z tobą przez cholerne 3 lata. Był najbliższą ci osobą, to że go teraz nie ma nie znaczy, że przestał się z tym liczyć. Ja to widzę tak. On wróci. Bo mu zależy. A ty zachowujesz się jak mało dziecko. Potraktuj to jako próbę. Nie wytrzymałeś kilku miesięcy, a to znaczy, że nie wyobrażasz sobie bez niego życia więc to wcale nie koniec. Weź się w garść, jeongin. To nie koniec świata. Ludzie rozstają się na dłużej. - powiedział na jednym wdechu, po czym głośno westchnął.
-Dziękuję, seungmin. - szepnął yang i wyciągnął ręce w stronę starszego.
______________
A macie Jeszce jeden.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top