21.
-Słońce?
~Tak hyungiee?
-Jak się czujesz?
~Nie najlepiej. Teraz oko mnie boli i brzuch.
~Bo...
~Ty... Naprawdę wrócisz?
-Tak, kochanie.
-Tylko...
-Chyba będę musiał zaliczyć jednak ten rok. W Sydney, nie w Seulu.
~Oh...
-Chciałbym już teraz z tobą być ale wiesz jak to jest...
~Tak wiem doskonale.
-Płaczesz.
~Nie prawda. Mam katar.
-Yhm.
-jeonginiiee.
-Skarbie.
-Odezwij się.
~smutno mi teraz.
-Wiem, słońce.
-Ale...
-Jeongin, przylecę na weekend.
~Naprawdę??
~Hyung, obiecaj mi że przylecisz!
-Eh, spokojnie mały. Obiecuję. Tymbardziej że mam bilet na lot w piątek.
~Jejku hyung jak się cieszę!
-Ja też.
-Uwielbiam cię, yang.
~Kochasz mnie, bang.
_______________________
Wiem zabijecie mnie za to, ale powrót chana oznaczałby koniec fika, a nie wszytko, co zamierzam żeby tu było, jest. Także jeszce was pomęcze.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top