13.

Wspomnienie

-Co robisz?
Szarowłosy wyjął z jednego ucha słuchawkę i obrócił się w stronę młodszego, który teraz klęczał na końcu koca.
-Próbuje napisać tekst...do piosenki. - uśmiechnął się Australijczyk, a Jeongin schylił się, aby spojrzeć na pogniecioną kartkę.
-Jest po angielsku. - zauważył koreańczyk czytając kolejne linijki tekstu. Chan pokiwał głową i poklepał ziemię, aby chłopak usiadł koło niego.
-Nie wiedziałem, że piszesz piosenki. - szepnął czarnowłosy i delikatnie wtulił się w bok swojego hyunga.
-Tak się składa, że robie to od jakiś czterech lat.
-Włściwie to co ty masz za pracę? Nie studiujesz więc co robisz? - spytał yang i spojrzał na blade policzki chana.
-Tworzę muzykę. Znaczy pisze piosenki dla dużej wytwórni. - odparł starszy i wrócił do tworzenia. Jeongin bacznie przyglądał się chłopakowi. Obserwował spokój na jego twarzy i z jaką zręcznością zapisywał słowa. Wyglądał jak zaczarowany. Bang był w swoim świecie. Świecie, do którego nikt nie ma dostępu ani prawa bycia. Był tylko on i jego myśli. Młodszy z trudem rozczytywał zawiłe słowa, ale czuł, że są wypełnione emocjami.
Ściemniało się, a chłopcy nadal siedzieli w parku. Mimo, że robiło się chłodno oni nie myśleli o powrocie. Cieszyli się szumem drzew, śpiewem ptaków i swoją obecnością.
Po parunastu minutach yang poczuł się senny. Starszy od razu zauważył jak chłopak ziewa czy przeciera oczy piąstką. Odłożył zeszyt i długopis po czym przyciągnął koreańczyka tak, aby jego głowa spoczywała na kolanach starszego.
-Może już wróćmy. Późno jest. - Po dłuższym czasie zagadnął chan delikatnie gładząć policzki chłopaka.
-Nieeeee, dobrze mi tuuuu. - Przeciągał czarnowłosy, a starszy delikatnie się uśmiechnął.
-Twoi rodzice nie mają nic przeciwko, że się spotykamy?
-Znają przecież hanne i twoją mamę więc czemu mieliby mieć coś przeciw? - yang otworzył oczy, które dotychczas miał zamknięte. Spojrzał na straszego, sięgnął dłonią do jego włosów i zaczął bawić się jasnymi kosmykami. Bang wzruszył ramionami.
-Skąd wiesz, że nie jestem jakimś psychopatą albo pedofilem? - zapytał głębokim głosem i cicho się zaśmiał.
-

Gdybyś nim był to już dawno bym nie żył. - uciął yang i podniósł się do siadu. - Chodź. Zimno mi.
Wstali, zabrali swoje rzeczy i chwilę później spacerowali jedną z alejek. W pewnym momencie jeongin poczuł dotyk na swojej dłoni. Odwrócił wzrok na chana, który chyba zrobił to nieświadomie, bo patrzył cały czas wokół siebie. Dopiero cichy pomruk yanga zmusil go do spojrzenia na niego.
-O co chodzi?
-Trzy.. Trzymasz mnie za rękę. - odparł cicho.
-Trzęsiesz się jak osika i masz lodowate ręce. Dlatego. Coś nie tak?
-Rób tak częściej. - Bang spojrzał na czarnowłosego ostatni raz i cicho się zaśmiał.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top