Prolog
Sen Anthonego
Za niecałe 3 miesiące Stark miał pokazać, a raczej zaprezentować możliwości Cherjoy'a. Akurat nie miał, żadnych spotkań na, których musiał być i nie miał ochoty i pomysłu na pracę nad jakimkolwiek projektem, więc siedział w salonie i skakał po kanałach telewizyjnych, gdy Jarvis oznajmił:
- Panie Stark...
- O co chodzi Jarvis?
- Pewna kobieta kazała przekazać, że na dole czekają na pana obowiązki.
- Nie przypominam sobie, żebym jakąś miał tutaj zapraszać. Przekaż jej, że jeśli nie chodzi o jakiś projekt mojego wykonania to mnie nie ma. W każdym innym wypadku ma się kontaktować z Pepper.
Po przeskoczeniu jakichś trzech kanałów i znalezieniu jakiegoś filmu z rodzaju fantasy program stworzony przez Starka znów dał o sobie znać.
- Ta kobieta wyszła, ale kazała przekazać jeszcze, że... I tu zacytuję „niech ten dupek weźmie odpowiedzialność za coś co stworzył, choć nie miał tego nawet w planach". I pragnę nadmienić, że owa kobieta wyrażała się nadzwyczaj dobrze choć wyglądało na to, że chce użyć zgoła innych słów.
Stark miał wrażenie, że Jarvis był zaskoczony i trochę skrępowany. Ale mogło mu to się tylko wydawać.
- Jarvis o jakim projekcie ona mówi, a poza tym jak ma na imię?
- Nie wiem panie Stark o co chodzi z tym projektem. A jeśli chodzi o imię tej kobiety to podała ona imię Ann. I spędził z nią pan upojną noc jakieś dwa lata temu. Jak mam być dokładnym to było to dwadzieścia trzy miesiące i dwanaście dni temu.
Anthony nie odzywał się chwilę, próbując przypomnieć czy niecałe dwa lata temu chciał lub nie zrobić jakiś tam projekt.
- Czy zostawiła coś czy tylko kazała przekazać słownie wszystko?
- Zostawiła jakiś karton. Z moich dotychczasowych ustaleń wynika, że w środku jest coś żywego.
Miliarder wstał z westchnieniem i ruszył w stronę windy. Po wejściu rzekł:
- Jarvis na piętro, gdzie znajduje się to pudło.
Przez całą drogę zastanawiał się co znajduje się w tym pudle. Wiedział, że Jarvis nie powiedział mu wszystkiego lub zrobił to, ale tak, żeby w końcu poszedł w jakąś inną część wieży. A co do tego kartonu to przypuszczał, że mogą znajdować się tam dzieci. Kto mógłby wsadzić dzieci do kartonu? Ale.... Chwila moment on i dzieci?!?!?! Przecież to nie wypali. On nie nadaje się na ojca.
Nagle nie wiadomo czemu winda nagle się zatrzymała. W dodatku między piętrami
-Panie Stark.
Głos programu dziwnie zabrzmiał.
-Co się dzieje Jarvis?
-Panie Stark....
Nie miał zielonego pojęcia co się dzieje. Głos Jarvisa dochodził jakby zza mgły.
-Co do cholery.???-pomyślał.
-Panie Stark. Proszę się obudzić.
W jednym momencie Anthony otworzył szeroko oczy, wziął szybki wdech i podniósł się do pozycji siedzącej. Zaczął szybko oddychać.
-Jarvis....
-Proszę się uspokoić panie Stark.
Miliarder próbował uspokoić swój oddech.
-Która godzina?-zapytał między jednym, a drugim wdechem.
-Trzecia czterdzieści osiem, sir.
-Ile wypiłem?- zadając to pytanie w głowie pojawiła mu się myśl, że wypita ilość alkoholu mogła spowodować ten dziwny sen. Ale nigdy mu się to nie zdarzało.
-Sześć szklanek szkockiej, dwie szklanki whisky i resztę otwartej wódki.
Czyli nie tak dużo. Jak na niego. Po chwili zastanowienia rzekł:
-Wiesz coś o projekcie zwanym „Cherjoy"?
Nie minęło pół minuty, żeby SI odpowiedziało:
-Niczego o takiej nazwie nie ma w moim systemie, panie Stark....
Hmmmm..... Ciekawe.....
-...ale znalazłem parę rzeczy, które mogą mieć jakiś związek z tą nazwą.
Robi się coraz ciekawiej.
Tony wstał z sofy, która stała w salonie, i udał się w stronę kuchni.
-Jarvis, pokaż to na ekranie. Potem zdecyduje czy jest tam coś wartego roboty w warsztacie. A i gdyby coś jeszcze znalazł to daj znać.
-Oczywiście.
W kuchni zrobił sobie dzbanek kawy, który wziął razem ze szklanką i ruszył z powrotem do salonu.
Nazwa Cherjoy coś mu mówiła, ale nie miał zielonego pojęcia co to było. Jak na razie.
Przez najbliższe pół godziny sprawdzał to co znalazł dla niego Jarvis. Przez ten cały czas chodziło mu po głowie to, że na pewno wie o co chodzi i zna ten projekt. Gdy chciał wstać, aby pójść do łazienki naszła go pewna myśl.
-A znalazłeś może anagram* tego całego Cherjoy?
-Tak. Próbowałem panu powiedzieć jak sprawdzał pan to co pokazałem na ekranie telewizora, ale nie słuchał mnie pan. Tak jakby był pan w jakimś transie lub odpłynął gdzieś myślami.
Po raz pierwszy coś mi się takiego przytrafiło.
-To mów co znalazłeś.
-Po przestawieniu odpowiednio liter wyszła mi nazwa Jerycho. A tą nazwę już znalazłem.
Chwilę później na ekranie pojawił się folder z tą nazwą, a Stark od razu go sprawdził. Znalazł tam projekt broni, który nie był skończony.
-Okej. Wyświetl to w warsztacie. Ja jeszcze pójdę do łazienki, bo coś czuję, że nie prędko z niej skorzystam.
Przez trzy następne miesiące Stark dzielił swój czas między warsztat i chodzenie na różnego rodzaju imprezy czy spotkania, na których musiał być. Po tym czasie broń była gotowa, a miliarder zapomniał całkowicie o swoim dziwnym śnie. Nim jednak Jerycho miało zostać zaprezentowane musiało minąć jeszcze dwa i pół miesiąca.
W nocy na tydzień przed wyjazdem Tony o dziwo nie był na żadnej imprezie, nie siedział też w warsztacie. Nie miał też jedno-nocnej panienki u siebie. Można było wyczuć, że ta noc nie przypomina żadnej innej. Bo Anthony Stark siedział w salonie i gapił się na czarny ekran telewizora w ciszy oraz czekał. Nie wiadomo na co. Po jakimś czasie sztuczna inteligencja przerwała milczenie.
-Panie Stark?
Zero odzewu. Z twarzy syna Howarda Starka nie można było zobaczyć tego czy usłyszał pytanie czy nie.
-Panie Stark?-zapytało ponownie AI tym razem głośniej.
Wydawałoby się, że zapytany obudził się z jakiegoś tranu czy też zamyślenia.
-O co chodzi Jarvis?
-W bliskim otoczeniu wieży zlokalizowałem karton, w którym znajdują się dwie żywe istoty. Z moich skanów wynika, że to są dzieci.
Co do cholery? Pomyślał Stark. Miał wrażenie, że już kiedyś coś podobnego przeżył. Chociaż nie mógł sobie przypomnieć co i kiedy to było.
-Gdzie dokładnie jest ten karton?
-W krzakach jakieś dziesięć metrów od wieży.
Filantrop zamyślił się na chwilę.
-Czemu w ogóle mi o tym mówisz J?
-Bo osoba, która zostawiła ten karton, od razu zniknęła, a napis na górze....
-Jaki napis?-przerwał wypowiedź SI zaintrygowany i trochę zaniepokojony.
-Brzmi on następująco: Do Anthony'ego E. Starka.
-Daj windę. I powiedz mi gdzie dokładnie mam pójść po ten karton.
Jarvis zrobił to o co został poproszony, a miliarder wstał z kanapy i poszedł do windy. Wkroczył do środka i zjechał na parter. Stamtąd przez hol dotarł do drzwi, przez które wyszedł na zewnątrz. I co z tego, że był w podkoszulku i luźnych spodniach, a noc była chłodna. Podążając za wskazówkami jakie dostał, dotarł do krzaków, o których mówił Jarvis. Zabrał ze stojącego tam kartonu tekturową tablicę i znieruchomiał. W środku, owinięte kocami leżały dwa śpiące maluchy. Stark nie wiedział, że wstrzymał oddech dopóki malce nie zaczęły się budzić. Mężczyzna wziął ostrożnie i w miarę szybko karton i zaczął się kierować w stronę wieży. W tym czasie próbował znaleźć w pamięci jakiekolwiek kołysanki, które śpiewała mu mama. Ale nic nie mógł sobie przypomnieć, a maluchy mogły w każdej chwili zacząć płakać. Przed wejściem do budynku zerkną na małe jeszcze nie potworki i jak najmilej do nich powiedział:
-Znajdę waszych rodziców maluchy. A jeśli się nie uda to coś wymyślę.
Potem szepnął do siebie:
-Coś wymyślę...
Zajrzał jeszcze do pudła i uśmiechnął się.
•••••••••••••
*anagram-nazwa wywodząca się od słów greckich: ana-(nad) oraz grama (litera), oznacza wyraz, wyrażenie lub całe zdanie powstałe przez przestawienie liter bądź sylab innego wyrazu lub zdania, wykorzystujące wszystkie litery (głoski bądź sylaby) materiału wyjściowego.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top