18 - Kolec róży, który się zgubił.

Ogółem; nie jestem zadowolona z epizodu. Mam wrażenie, że zajmuje tylko miejsce. I w sumie to jego jedyna rola; filler, żeby podkreślić czas, który minął... ach, mogę tylko za to przeprosić.

W piątek pojawi się, mam nadzieję, idealne przeciwieństwo. 

Ostatni rozdział.

Pozostanie jeszcze tylko epilog... który dodam dopiero miesiąc później.

Zaraz po 19 rozdziale wracam do Chack'ów.

Ogółem... jeden z początkowych fragmentów jest tak bardzo... sztuczny i naciągany... i nie mam pojęcia jak to naprawić.

Mogę jedynie przeprosić. ;-;

~ Rei ~

Sen.

To wszystko, co się wczoraj wydarzyło...

...tak samo jak cały dzisiejszy dzień...

...to wszystko wydaje mi się być niczym więcej, a snem.

Niezwykłym snem, a jednak, tym razem; nie koszmarem.

Co chwila muszę chwytać go za dłoń, za ramię, za biodro; wszystko, żeby przyciągnąć go do siebie bliżej, żeby...

...żeby upewnić się, że to nie jest po prostu okrutny sen.

Bo to tylko na to zasłużyłem.

Z tym, ile razy go zraniłem, nie zasługuję na to, żeby to wszystko... żeby to było prawdziwe.

Okrutny sen zdaje się być jedynym odpowiednim uzasadnieniem tego wszystkiego, co się dzieje.

A jednak... ciepło jego mniejszego o wiele ciała, i to ciepłe spojrzenie, i lekki uśmiech; cały czas zdają się mnie uspokajać.

Jak gdyby bez słów mówił mi, że wszystko w porządku.

Ale to niemożliwe, prawda?

Prawda?

Dłoń, która mocniej zaciska moją własną...

...ponownie mówi, że to wszystko dzieje się naprawdę. Że to nic złego.

Może, ten raz, przynajmniej jeden; może nie ostatni...

...poddam się w pełni temu uczuciu.

Temu ciepłu.

W końcu...

...obiecałem sobie, że mu zaufam, że zaufam jego słowom.

Zwłaszcza, kiedy przekłada je na uspokajający dotyk.

~ * ~

Za moim rozkazem dzisiejsze śniadanie odbyło się w jednej z pomniejszych jadalni. Kompletnie zignorowałem zdziwienie pokojówki, kiedy dodałem, żeby zniesiono z okien kotary i zabrano stąd róże.

Przynajmniej przez chwilę mogę czerpać spokój bez tej czerwieni, prawda?

Nastrój, który zapanował zanim jeszcze zasiedliśmy przy stole, tylko mnie jeszcze bardziej w tym utwierdził.

Na początku... zwłaszcza na samym początku, kiedy to pierwszy raz dzisiejszego dnia zobaczyłem jego siostrę, Mię; nie wiedziałem jak... jak powinienem się zachować.

Kolejny raz objął moją dłoń, kolejny raz zdając się przekazywać mi te ciche słowa pełne zachęty; kolejny raz poddałem się temu uczuciu.

Chociaż nie powiem, to spotkanie... było to o wiele bardziej stresujące od naszej ceremonii ślubnej.

Sposób, w jaki zmierzyła mnie wzrokiem od stóp, do głów, gdy tylko przekroczyłem próg pomieszczenia, w którym mieliśmy za chwilę mieć podane śniadanie...

W odpowiedzi na to badawcze spojrzenie, wyprostowałem się nieco bardziej i chwyciłem Małego za rękę.

Zauważyła to i uśmiechnęła się szeroko.

- Aww, nie bój się, nie ugryzę~ Chodź, chodź bliżej, twoja szwagierka musi cię trochę zmacać na powitanie~

Och, faktycznie, nie pomyślałem o tym, że jest moją szwagierką, ale...

- Z-zmacać? M-Mia, o-odpuść t-te s-swoje żarty...!

Ach, rumieni się?

Tak uroczy...

...tak bardzo, bardzo, bardzo przeuroczy...

- ...tak bardzo, jak nie chcę wam psuć chwili i tak dalej, ale może zamiast obejmować się na środku korytarza, usiądziecie w końcu na miejscu? W tym tempie zaraz jedzenie będzie zimne~

...ach.

Nawet... nawet nie zauważyłem kiedy objąłem go w ten sposób...

...niezbyt chcę go puszczać.

W końcu...

...sam powiedział, że to w porządku, prawda?

- Aww, tacy uroczy~~ Zawsze możesz posadzić go sobie na kolanach~

...ach.

W sumie, to całkiem dobry...

- N-N-N-N-NIE, J-J-JEST OK!

Na te słowa odskoczył ode mnie jak oparzony, od razu zasiadając przy okrągłym stole.

Dlaczego ma coś przeciwko?

...

...ach.

Czyli jednak on nie chce...

- R-Rei, t-to nie tak, to po prostu...

...?

Kiedy nie odpowiedział, tylko zaczął nerwowo wiercić się w siedzeniu, jego siostra...

...wybuchnęła głośnym śmiechem.

...

Czy jest coś, co ominąłem?

- R-Rei, n-nie przejmuj się, p-po prostu usiądźmy już do jedzenia, zanim... zanim będzie zimne...

Ach, poddaję się, jest zbyt uroczy.

Wciąż... wciąż nie mam go dość, ale na razie mu odpuszczę.

Nie wiem czemu, ale mam wrażenie, że jego siostra go... peszy?

Wstydzi się przez nią?

...wstydzi się mnie?

Ciepła dłoń, która złapała moją pod stołem upewniła mnie, że nie.

Szybko mnie opuściła...

Chociaż, z drugiej strony, ciężko by mu się jadło w ten sposób, jedną ręką; i to jeszcze kiedy jest leworęczny.

...ach, no tak.

Jeszcze bym zapomniał.

Czas wdrążyć mój plan w życie.

Pokojówka przyniosła wiele różnych dań na oddzielnym wózku, który następnie pozostawiła obok nas i z cichym skinieniem głowy opuściła pomieszczenie.

Nim Mały zdążył chociażby zaprotestować, zacząłem napełniać jego talerz przynajmniej kilkoma kawałkami (albo raczej, kawałami) mięsa i masą warzyw.

Nie chcę, żeby... zwłaszcza, że to wszystko przeze mnie...

- N-nie dam rady tyle zjeść...!

- Dasz.

Pewna odpowiedź, ale on wciąż energicznie wymachując głową zaczął zaprzeczać.

- N-nie ma mowy...!

- Naprawdę chcesz, żebym nakarmił cię metodą usta-usta przed twoją siostrą?

Kiedy on wyraźnie zbielał na samą myśl, jego siostra zaczęła głośno piszczeć, trzymając obie dłonie na policzkach...

...na co on się zarumienił i zamiast odpowiedzieć, zaczął wkładać jedzenie do ust.

A poniekąd szkoda.

Liczyłem, że chociaż raz mi się uda spełnić tę moją... groźbę?

Ale to nie jest nic strasznego, ani bolesnego, więc...

- R-Rei, n-nie jesz?

Ach, zapomniałem, że to wspólny posiłek.

Po drodze muskając jego dłoń, sięgnąłem po foie gras i kilka innych dań.

...może i po drodze zrobiłem to nieco więcej razy, niż było potrzeba, ale jego reakcja wystarczyła jako wynagrodzenie.

...

...muszę skupić się chociaż przez chwilę na jedzeniu, zanim jego siostra znowu zacznie, jak ona to ujęła?

,,Macać mnie wzrokiem?''

Doprawdy, dość... specyficzna osoba.

A jednak tak wyraźnie widać, że są rodzeństwem. Tak bardzo do siebie podobni, a jednak momentami zdają się być tak różni w tym swoim podobieństwie.

Czy to właśnie tak wygląda rodzina?

To jest tak bardzo... bardzo inne od ideału rodziny, którego nas nauczono.

Ten sposób, w jaki ze sobą rozmawiają...

Zupełnie, jak gdyby między nimi nie było żadnych różnic. Jak gdyby byli tą samą stroną jabłoni.

Może i jestem podobny wyglądem do swojego ojca, brata...

...ale to nie są takie relacje; to nie w ten sposób.

Widzę, jak zabawny kuksaniec trafia go w brzuch, a on niemalże od razu zawtórował z głośnym śmiechem. Po chwili oboje chichotali, próbując jakoś zasłonić usta.

Oboje odwrócili głowy, oboje zakryli usta prawą dłonią, oboje mają zamknięte powieki, z rozbawionymi łzami zgromadzonymi w kącikach oczu.

A ja mam wrażenie, jak gdybym znalazł się w zupełnie innym miejscu.

Jak gdyby to wcale nie był ten sam zamek, a zupełnie inny świat, i dobrze wiem, że brak czerwieni nie ma z tym nic wspólnego.

Czy to tak wygląda prawdziwa rodzina...?

~ * ~

W tej... powoli coraz to bardziej ocieplającej się atmosferze, z zadziwiającą łatwością udało mi się znaleźć tematy do wspólnych rozmów.

Nie, żebym zapomniał o swoim oryginalnym celu...

- ...wciąż nie zjadłeś wszystkiego, Mały.

Chwila ciszy. Następnie spojrzeli po sobie, by po kilku sekundach...

...wybuchnąć gromkim śmiechem.

- ...powiedziałem coś nie tak?

Nie, żebym miał coś... przeciwko...

W końcu, jego śmiech jest naprawdę uroczy.

To po prostu, wciąż, jest dość... dziwne uczucie...

- Hahah, n-nie, t-to nie to... hehe... - wciąż dławiąc się własnym śmiechem, jego siostra spróbowała się jakoś wysłowić, więc Kiyoshi szybko jej przerwał.

- Po prostu, m-miałem przyjaciela, który mówił do mnie Aałam Oyszkom, i chodź przetłumaczył nam to dość niedawno, jakoś... się nam tak skojarzyło...

...

...hah?

Aałam...

...co?

...co to ma niby znaczyć?

...i dlaczego zaczęli śmiać się jeszcze głośniej?

...

...długo będą się tak śmiać?

...

...nie przestali nawet wtedy, kiedy to Mały się zachwiał, i przypadkowo zahaczył rękawem o widelec...

...który wystrzelił w stronę Mii, która, próbując go złapać...

...trafiła w miskę z sałatką po grecku, która, zgodnie z niemalże każdym prawem fizyki, przechyliła się...

...

...powiedzmy w skrócie, że jedzenie znalazło się niemalże wszędzie.

...ach.

Teraz śmieją się jeszcze bardziej, i w sumie to...

- H-h-hej, ale p-przynajmniej z-złapałem w końcu ten widelec...

...he... heh...

Spróbowałem zakryć usta dłonią, ale oskarżycielski palec wystrzelił w moją stronę.

- ON SIĘ ZAŚMIAŁ! TSUNDERE-SEME SIĘ ZAŚMIAŁ! KIYOSHI, LEĆ PO KAMERĘ!

- M-Mia, t-tak nie można, proszę...

...

...z każdą następną sekundą czuję się coraz bardziej jak kosmita.

Albo raczej jak porwany przez kosmitów.

Wiedziałem, że Kiyoshi jest... nieco, ach, specyficzny, już od początku; na przykład wtedy, kiedy znalazłem go turlającego się na podłodze, ale to...

Głośne westchnięcie, i wyciągam dłoń, żeby pomóc mu pozbierać kawałki sałatki z ubrań.

Jak... jak dzieci...

- Hehe, przypominasz mi teraz strasznie naszą mamę... też zawsze musiała po nas sprzątać~

Sam nie wiem, czy to obraza, czy komplement...

...ale, z drugiej strony...

...jak może mówić z taką... łatwością na temat ich rodziców?

Zupełnie, jak gdyby to już wcale...

- ...oznacza to, że w momencie, w którym zdecydowałeś się zaopiekować nad moim małym braciszkiem, stałeś się członkiem naszej rodziny. Oooch, Kiyo-chan, trzeba upiec tort z tej okazji~

...

- Ach, uhm, ekhm, umiesz piec?

...ach, po prostu bravo, za tę jakże elokwentną zmianę tematu.

- Hehe, nie~ Ale każda chwila jest dobra, żeby się nauczyć~

- Tak jak z tobą rysującą bazgroły w podstawówce, żeby potem w gimnazjum wyskoczyć z dziełem sztuki godnym samego Da Vinci'ego?

- Aww, nie przesadzaj. Chociaż, nie powiem; to, jak nauczycielowi opadła kopara, to było bezcenne...!

Więc, ona maluje...

...zaraz...

...ale, czy przez tę jej chorobę przez przypadek nie...

- Och, a wiedziałeś, że Kiyoshi potrafi śpiewać? I to jak~! Jak prawdziwy aniołek...~!

- M-Mia, nie przesadzaj...

- Nie przesadza. - nim zdążył schować się w swoich dłoniach, poczułem tą... ach, chęć, by w jakiś sposób wziąć udział w tej rozmowie. - Naprawdę chciałbym ponownie usłyszeć jego piosenkę.

Nie jest to w żaden sposób kłamstwem.

On ma naprawdę przepiękny głos; zwłaszcza, kiedy śpiewa. Tak... tak spokojny, tak...

- Oooch, jeszcze raz~? Chcę usłyszeć każdy najmniejszy szczególik~! Widzisz, Rei-ni-san, ilekroć chodzi o to jego cudne śpiewanie, to obchodzi się z tym jak zakonnica ze swoim dziewictwem~!

...huh?

...,,ni-san?''

...i jeszcze to, jak bardzo Kiyoshi zarumienił się na jej słowa...

Naprawdę, za każdym razem mam wrażenie, że jednym spojrzeniem mógłby sprowadzić mnie na kolana.

...

Dopiero po jeszcze jednej chwili to przyuważam, ale...

...jej palce...

...tak bardzo drżą...

Nie minęło jednak dużo czasu, a i on zauważył, jak bardzo zadrżały, gdy próbowała... gdy podnosiła widelec.

Ból na jego twarzy, i niemalże od razu ledwo powstrzymuję się od pociągnięcia go w swoje ramiona.

Chcę go objąć.

- Trochę rehabilitacji i będę jak nowa, zobaczysz~

Widząc to lekkie spojrzenie w jego oczach, pełne ulgi, szczęścia...

...czując jego ciepłe, uspokajające palce zaciśnięte na mojej dłoni...

Jeżeli to wszystko naprawdę jest snem...

...to nie chcę się z niego wybudzić.

Nigdy.

~ Kiyoshi ~

Po zjedzeniu śniadania, całą trójką poszliśmy na spacer; z Mią, i Rei'em...

Jestem... naprawdę szczęśliwy.

Ani na sekundę nie puścił mojej dłoni, wręcz przeciwnie; za każdym razem, kiedy mijamy kogoś innego, na przykład pokojówki, przyciąga mnie jeszcze bliżej, zupełnie, jak gdyby chciał oznajmić całemu światu, że...

Nie jestem nawet w stanie tego ubrać w słowa.

A jednak nie ma na to nawet potrzeby.

Nie czuję potrzeby, żeby nazwać jakoś te uczucia; nie wiem, czy jest to w ogóle możliwe.

Może nie w tym języku, może nie tym alfabetem.

Ale to nie ma znaczenia.

Bo, niezależnie od tego, czym by to nie było; jego dłoń wciąż spoczywa na mojej.

I jeszcze Mia... nie skomentowała tego, zamiast tego uśmiechała się delikatnie przez cały czas, rzucając nam co chwila te ukradkowe spojrzenia.

I wszystko byłoby idealnie, ale...

...mimo tego uśmiechu...

...ona nie potrafiłaby tego przede mną ukryć.

Jest... jest coś jeszcze, co ją wciąż martwi.

A ja nie mam pojęcia co, a ona najwyraźniej wciąż, wciąż nie chce mi powiedzieć.

To spojrzenie w jej oczach; znam je.

Coś ją wciąż rani, a ona nie planuje mi tego wyjawić, dopóki się nie rozwiąże.

Spróbuję z nią jutro o tym porozmawiać...

W końcu, dziś, tak cudowny, cudowny dzień; jeszcze się nie skończył, jesteśmy dopiero po śniadaniu, ale już teraz mam tę pewność, że będzie tylko lepiej.

Jutro.

Jutro porozmawiam z nią na ten temat.

Wracając może jednak do naszego spaceru...

To ja prowadziłem jej wózek, chociaż Mia uparcie na początku próbowała zrobić to sama.

Pewnie nie chciała, żeby Rei puszczał moją dłoń...

...ale i na to znalazł metodę. Po prostu nie odstępował mnie na krok, momentami kładąc dłoń na mojej i pchając jej wózek razem ze mną.

Hehe... czy to dziwne, że podoba mi się, że ktoś jest w stosunku do mnie tak bardzo opiekuńczy, mimo że jestem chłopakiem~?

- Rei-sama. Kiyoshi-sama. Madame...

W jednej chwili podszedł do nas jeden ze strażników, a Rei od razu objął mnie bliżej siebie; zupełnie, jak gdyby chciał mnie przed nim osłonić.

Wciąż pamiętając co ten biały mundur mógł pod sobą skrywać.

- Hehe, mów mi Mia, przystojniaku~

Ta Mia...

Nie mija kilka sekund, a już musiała kogoś onieśmielić...

- Ekhm, masz jakąś sprawę do załatwienia? - dopiero głos Rei'a zdawał się obudzić strażnika z transu, który wciąż nieco rumiany od razu się wyprostował.

- Kiyoshi-sama, Król cię przywołuje do swojego gabinetu.

...

...mnie?

Ze zdziwienia niemalże nie straciłem władzy w nogach; Rei jednak przytrzymał mnie jeszcze bliżej siebie, jego dłonie mocniej zacisnęły się na moich biodrach; zupełnie, jak gdyby chciał mi coś przekazać.

Nie chce, żebym szedł.

- Idę z tobą...

- Esbirro-sama wyraźnie oznajmił, że Kiyoshi-sama ma przybyć sam. Przydzielono mi zadanie odeskortowania go.

...,,Esbirro-sama''?

Moje niezrozumiałe spojrzenie w stronę Rei'a, który wciąż wpatrywał się uważnie w strażnika.

Zupełnie, jakby spodziewał się, że ten za sekundę zamieni się w... w tego gwardzistę z wtedy...

...a ja sam mimowolnie zadrżałem na tę myśl.

Rei, wyczuwając moje drżenie, od razu odwrócił na mnie wzrok.

Ta troska, i zmartwienie...

...uwielbiam, kiedy patrzy na mnie w ten sposób.

- N-nic mi nie jest. Zostań z Mią, dobrze? Niedługo wrócę.

Jedno spojrzenie w jego stronę; wciąż nie jest przekonany.

- Weź ze sobą jeszcze dwóch naszych strażników.

...,,naszych''?

Jedno pstryknięcie palcami, a z za kolumny wyszło dwóch, również ubranych w białe garnitury mężczyzn.

...jakim cudem ich nie zauważyłem do tej pory?!

- Mephisto, Amaimon [A/N: Ao No Exorcist much?]. Pójdzie razem z nimi, nie odstępujcie ich na krok.

- Hai.

W-wah, dziwnie się tak czuję; w otoczeniu tylu wysokich osób...

Dlaczego niemalże wszyscy w tym pałacu zdają się mieć powyżej 185 cm?

Jedno jego spojrzenie, i ostatnie uściśnięcie dłoni, którą z wyraźną niechęcią puścił.

- Z-zobaczymy się niedługo.

Wszystko, żeby tylko przestał wyglądać na aż tak sfrustrowanego.

I uśmiech.

- Wiem.

Lekkie uniesienie kącików ust w górę; uśmiech skierowany w moją stronę.

To, jak bardzo mundurowi rozszerzyli na ten gest oczy...

Czy to naprawdę aż tak dziwne, że Rei się uśmiechnął?

Ignorując zdziwienie strażników kontynuowałem ten, ach, spacer.

- ...Kiyoshi-sama, gabinet Erbirro-sama jest w drugą stronę.

...

...ach.

...okej.

Tak jak się chwilę zastanowię, zmieniając nieco temat (by jednocześnie uniknąć jeszcze większego zażenowania), to to, że przydzielił mi aż dwójkę strażników...

Nie ufa innym strażnikom oprócz tych, których sam sprawdził, huh.

Nawet takie najmniejsze rzeczy powodują, że pojawia się to tak uwielbiane przeze mnie ciepło.

~ * ~

Nie powiem, że się nie stresuję, bo byłoby to absolutne kłamstwo.

T-ten gabinet...

...ogromny...

Spróbowałem powstrzymać się od spoglądania na te wszystkie przepełnione książkami regały, czerwone kotary, i jeszcze na ten z całą pewnością bardzo puszysty dywan, co w pewnym stopniu mi się udało.

Zwłaszcza, kiedy mój wzrok padł na siedzącą za biurkiem postać.

- Wyjść.

Gdyby nie ta wystawiona w moją stronę dłoń, w życiu nie domyśliłbym się, że powiedział to do strażników, a nie do mnie.

Ciche kliknięcie drzwi, i wiem, że zostaliśmy sami.

W żaden sposób mnie to nie uspokaja.

Wręcz przeciwnie.

- ...co sądzisz o moim synu?

Och...

Więc również nie jest typem osoby, która owija w bawełnę i spędza dużo czasu ostrożnie dobierając każde słowo...

Nie musiał nawet mówić nic więcej, żebym doskonale wiedział, o którym synu mówił...

...ale, z drugiej strony; czy w ten sposób nie brzmi to tak, jak gdyby wypierał się istnienia drugiego z braci?

- ...oboje to dobrzy ludzie.

Najpierw zdziwienie; rozszerzył lekko oczy. Po chwili zmarszczył brwi.

Zupełnie, jak gdyby chciał dać mi jasno do zrozumienia, że nie spodobała mu się moja odpowiedź.

Że, wolałby, żebym odpowiedział mu na to pytanie odnośnie Rei'a, tylko i wyłącznie.

Czy to naprawdę takie dziwne, że w takiej sytuacji, zamiast się wycofać, wciąż brnę w tę stronę?

- ...są do siebie podobni, a jednak tak różni. - zamknąłem oczy, żeby móc wypowiedzieć te słowa z pewnością. Wiem, że jedno spojrzenie w jego stronę, a cała moja odwaga się rozpadnie. I nie będę już w stanie jej pozbierać.

- Mają podobne kolory włosów, jednak te Rei'a są nieco cieplejsze. Ich oczy; też się od siebie różnią. Kiedy to te Yuki'ego wyglądają jak lód; skute lodem jezioro, tak te Rei'a przypominają ciepły ocean. Każdy z nich... każdy z nich ma powody, dla których są teraz tacy, a nie inni, a jednak wciąż... wciąż potrafią się szczerze uśmiechnąć. To... oboje, to dobrzy ludzie. - przerwałem, sam niepewny jak powinienem ubrać w słowa te wszystkie myśli, te wszystkie określenia, które przepływały mi przez umysł.

- ...oboje są zagubieni, oboje... oboje nie wiedzą, jak to naprawić... - zrozumiał? Wie, co mam na myśli przez ,,to''? Ale nie zaryzykuję, żeby się upewnić, nie otworzę oczu. To wciąż... to wciąż nie jest wszystko, co chciałbym mu przekazać.

- ...ale oboje tego pragną, a to... a to wystarczy. Jestem pewien, że... zwłaszcza, jeżeli oboje, mimo tych wszystkich różnic; to wciąż... w końcu to wciąż rodzina...

Przerwałem, kiedy tylko poczułem przed sobą obecność drugiej osoby.

Nawet nie zauważyłem, kiedy znalazł się tak blisko mnie.

...przesadziłem?

...uderzy mnie?

Nie chciałem kłamać, nie chciałem, i tego nie zrobiłem; chciałem powiedzieć mu po prostu prawdę...

A jednak żaden cios nie nadszedł.

Zamiast tego ciepła dłoń zmierzwiła kosmyki moich włosów.

- ...wybacz mi. Myliłem się. Ufam, że go nie skrzywdzisz.

...

...h-hej, n-nie mogę teraz płakać, prawda?

Dłoń, duża, ciepła, jednak wciąż w pewien sposób; dziwnie niezgrabna.

Nie ukrywa żadnych innych intencji.

Skrywa tylko pocieszenie.

Tak jak...

...prawdziwy ojciec...

...tyle wspomnień; nie tego się spodziewałem. Nie po takim gabinecie, nie po tym, jak się wcześniej zachowywał; tak ciepła dłoń...

Zapomniałem, już niemalże w pełni zapomniałem jakie to uczucie; mieć ojca...

...ale wciąż...

- To nie ja... to nie ja teraz tego potrzebuję. On... on, też...

Delikatnym gestem zdjąłem jego dłoń ze swoich włosów.

- To on jest twoim synem. To on ciebie potrzebuje. Nie ja.

Jedno spojrzenie w jego ciepłe, czekoladowe oczy.

Tak bardzo radosne.

Zupełnie, jak gdyby chciał mnie upewnić, że teraz...

...że od teraz będzie tylko lepiej.

- Dziękuję.


~ Narrator ~

- ...nie wyglądasz na zbyt szczęśliwego...

- ...nie jestem jeszcze królem, żeby móc mu czegoś zabronić. Mogę tylko mieć nadzieję, że niczego nie spróbuje...

- ...cieszę się, że mój brat jest dla ciebie taki ważny.

Chwila ciszy.

Nie wiedział, co mógłby jej odpowiedzieć; oczywiście, żeby nie zaprzeczył.

On jest dla niego ważny.

-...chodźmy do ogrodu. Mogą... mogą nas pilnować tam z każdej strony, i nikt nas nie usłyszy, prawda?

Jedno spojrzenie w jej drobną postać, i to ciche potwierdzenie. Chce z nim porozmawiać.

Wszelkie rozbawione ogniki zniknęły z jej oczu; zastąpiło je powaga.

Niemalże chłodny ton głosu.

Tak bardzo kontrastuje z tym, co jeszcze kilka chwil temu gościło w jej słowach.

- ...dobrze.

~ * ~

Ogród.

Tyle wspomnień, tyle wspomnień; wydawałoby się, że jedno miejsce nie może być powodem tak wielu, tak sprzecznych emocji.

Może.

To tylko skrawek ziemi pełen drzew, krzewów, czerwonych róż...

...może to przez tę czerwień?

Kiedy tylko przekroczyli próg ogrodu, od razu gestem dłoni rozkazał strażnikom zachowanie dystansu.

Pchając ostrożnie po równym, zielonym trawniku wózek z siostrą Kiyoshi'ego, przestał dopiero wtedy, kiedy delikatna dłoń mu nie pozwoliła.

Z dużą determinacją, sama przemieściła się do tego drzewa.

On wciąż stał w miejscu.

Jej dłonie wciąż drżały.

On wiedział, że nawet najmniejszy ruch wymagał od niej dużo wysiłku.

Kolejny raz, kiedy to znalazł między tą dwójką tak rażące podobieństwo.

- ...moje włosy też były tak ciemne, jak te jego. - przerwała tę ciszę, wciąż wpatrując się w koronę tego drzewa; tyłem do księcia. - To był niemalże ten sam odcień; jego jednak były ciut jaśniejsze. Dużo pracował na słońcu, i nie raz był cały przez to spalony... Nie był w stanie się opalić, tylko, przez swoją karnację, zawsze kończył wyglądając jak taki raczek. Mały, słodki raczek. Kiyo-gan-chan. [A/N: ,,gan'' (癌) - ,,rak'' z japońskiego]

Zaśmiała się na to wspomnienie, ale on jej nie odpowiedział tym samym.

Jej oczy się nie śmiały.

- ...wiesz już, że lubię malować, prawda?

- Wiem.

Uśmiech zszedł jej z twarzy, a on zaczął się zastanawiać, dlaczego wciąż nie chce na niego spojrzeć.

Zupełnie, jak gdyby korona tego wielkiego drzewa skrywała jakąś tajemnicę. Kolejną tajemnicę, o której nie miał pojęcia.

Frustrowało go to uczucie.

- ...nie będę zawsze żyć dla niego. Żyć, by go obronić, by go chronić. Wiesz to, prawda?

Szok na jego twarzy. Niedowierzanie.

Bo po co miałaby mówić o śmierci, kiedy dopiero co jej uciekła?

- Jeżeli... jeżeli coś mu się naprawdę stanie...

- On jest jak płótno. - przerwała mu, zanim mógł skończyć.

Wciąż nie spotyka jego spojrzenia.

Ładne porównanie.

Dla kogoś, kto maluje, to tylko naturalne; starać się wszystko wytłumaczyć w ten sposób, prawda?

Nie potrafi inaczej, więc próbuje w ten sposób.

- ...kiedyś czyste płótno, splamione teraz czerwienią, huh...

Zrozumiał.

- Nie wiedziałam, że jesteś takim poetą. - uśmiecha się; nareszcie spotyka jego spojrzenie.

- Bo nie jestem.

Jej oczy wciąż coś skrywają, i znowu odwraca spojrzenie, nim Rei jest w stanie dojrzeć tę ukrytą w nich wiadomość.

- Ja... ja też nie chcę, żeby... żeby cokolwiek innego go jeszcze zraniło...

- Wiesz, co się dzieje z małym karteluszkiem papieru, na który skapnie krew? - znowu mu przerwała, znowu nie spotykając jego spojrzenia.

- Wiem, bo nie raz... nie raz, zwłaszcza w szpitalu, przez przypadek... - nie dokończyła tego zdania. Nie musiała. On... on też mógł się domyślić.

- ...jeżeli to tak zostawisz, to po jakimś czasie zacznie brązowieć. Gdy w pełni zaschnie... Krucha, łamliwa. Chwycisz ją za mocno w dłoni, a zamieni się w proch. Zupełnie, jakbyś potraktował ją ogniem.

- ...nie da się zamalować jej z powrotem na biało?

Pytanie. Tak... wydawałoby się nie na miejscu.

A jednak ma swoje uzasadnienie.

W końcu; jeżeli to wszystko, to wszystko, zwłaszcza kiedyś, dla niego, to była wina czerwieni...

...to ktoś taki, jak on; dla niego to jedyne rozwiązanie.

Przywrócić... przywrócić do tego, jak było kiedyś.

Szkoda, że to niemożliwe.

Zaśmiała się ponownie w odpowiedzi; ale ten śmiech był krótki, niemalże niesłyszalny.

Tak... inny. Bez żadnych emocji.

Tak bardzo nie na miejscu, a jednak był jedyną odpowiedzią na jego słowa; pierwszą odpowiedzią na jego słowa, która w tej chwili przyszła jej na myśl.

- Możesz nakładać tyle warstw bieli, ile tylko zechcesz. Jedyne, co ukryje, to to, co widoczne dla oka. Wciąż... - jedną dłonią sięgnęła w stronę najbliższego różanego krzewu.

Dłoń, drobna, blada, drżąca, wciąż tak bardzo delikatna; a jednak urwała z tego krzewu, niemalże tuż u nasady, czerwoną różę; a jednocześnie żaden z kolców nie drasnął jej skóry.

- ...wciąż łatwo będzie ją zniszczyć. - dokończyła, delikatnie obejmując kwiat w obu dłoniach.

Oskarżycielskie wręcz spojrzenie tych zielonych oczu, i pierwszy raz odkąd weszli do ogrodu; on wie, że tym razem spojrzała na niego.

- Czy, naprawdę... - może mu się tylko wydaje, ale... ale czy to są łzy, które kryją się w jej oczach? - ...czy naprawdę wydaje ci się, że jedyną metodą jest pomalować go na biało? - wiedziała. Od samego początku, wiedziała, dokąd chce doprowadzić tę rozmowę. Co chce mu przekazać. Jak. - Więc, co z tobą? Ty też... ty też nie jesteś już czysty. Też... ociekasz krwią. Swoją, innych. Widzę to po twoich oczach.

Nie próbował zaprzeczać.

Widziała go... widziała go, zdawało się, pierwszy raz.

Pierwszy raz tak bardzo wpatrywała się w jego oczy.

A jednak, zupełnie jak on, była w stanie tak dobrze go przeczytać.

Tak dobrze go zrozumieć.

Tak bardzo... tak bardzo zdawać się to akceptować.

Kolejny dowód, potwierdzenie; jak bardzo ta dwójka rodzeństwa jest do siebie podobna.

- Ja... nie zasługuję na niego... Za późno poznałem prawdę... Gdybym tylko mógł... cofnąć czas... albo jakoś naprawić ten błąd...

So lost... little child, so lost...

Tak bardzo zagubiony...

...a jednak...

- ...tobie wciąż wydaje się, że to przeszłość w tym wszystkim jest najważniejsza. Że, aby go nie zniszczyć... mówisz tak, jakbyś musiał się cofnąć w czasie... - Położyła przed nim tę czerwoną różę. Nawet nie zauważył, kiedy znalazła się tak blisko. Tak samo, jak nie zauważył, kiedy to nogi się pod nim ugięły, a on sam opadł na ziemię.

- ...ale czasem... -kontynuowała, szukając ponownie tego zagubionego spojrzenia. - ...czasem wystarczy delikatnie obchodzić się z zakrwawionym płótnem.

Lost child, so lost, so lost...

...did you find your way back home?

Nic innego jej nie odpowiedziało.

Tylko cisza.

Pozostawiła go w ciszy; w otoczeniu czerwonych róż.

Wciąż, wciąż, tak bardzo zagubiony.

W końcu...

...skąd ma wiedzieć, czy to, co mu powiedziała; to, co chciała mu przekazać; to, co ukryła pod starannie dobranymi słowami...

...że to jest prawdą?

Że jego serce nie stłucze się na tysiąc maleńkich kawałeczków, których nie będzie mógł wtedy pozbierać?

Zgniótł czerwony kwiat między palcami, z satysfakcją widząc, jak płatki wymykają mu się pomiędzy palcami.

Delikatne ukłucie bólu; krew spływa mu po dłoni.

Tylko jeden kolec.

Jeden kolec, i te myśli, kiedy widzi krew; tym razem, ponownie, swoją własną...

...i jakoś nienawidzi czerwieni jeszcze bardziej.

Chciałby mieć wystarczająco dużo białej farby, żeby móc pokryć ich obu.

Nawet jeżeli miałoby to być tylko dla jego własnej satysfakcji.


~ Kiyoshi ~

Dzisiejszy, cały dzień, był naprawdę, naprawdę, cudowny~!

Zupełnie... zupełnie, jak gdyby w przeciągu kilku godzin ktoś spełnił wszystkie moje możliwe marzenia, wszystkie nawet najmniejsze zachcianki.

Mia...

Fakt, momentami drżały jej ręce, i jeszcze wieczorem była bardzo zmęczona, ale wciąż; ale to wciąż Mia, wciąż się śmiała, wciąż opowiadała tyle historii, nie raz próbując mnie zawstydzić; sam już nie wiedziałem, czy robi to dla uciechy własnej, czy żeby onieśmielić Rei'a.

I jeszcze Rei; był tak... tak opiekuńczy, i tak... blisko mnie, cały czas.

Albo jeszcze to jak... jak zarumienił się podczas obiadu, kiedy Mia powiedziała, że należy do naszej rodziny.

A jeszcze kiedy tylko wróciłem od Esbirro-sama, Rei mocno mnie objął, a potem odsunął na wysokość ramion tak, żeby móc się upewnić, czy nic mi nie jest, i...

...

...to nie wygląda z całą pewnością dziwnie z perspektywy trzeciej osoby, prawda? Prawda?

W sensie, ja, stojący przy barierce balkonu, w środku nocy, z burakiem na twarzy...

- ...Kiyoshi?

Ten przyjemny głos...

I tym razem się nie bałem.

Tylko przez pierwszą sekundę lekko się wzdrygnąłem, ale to tylko na początku.

Jedno spojrzenie na te jego ciepłe oczy, i niemalże natychmiastowo moje ciało zaczęło zdawać się roztapiać.

Dziwne, czyż nie?

Ale zgaduję...

...że po prostu wszystko od samego początku, na mój temat, było dziwne.

Chore.

Sama jego obecność uspokoiła mnie bardziej, niż bycie na samej krawędzi na jakiejkolwiek wysokości; kiedykolwiek.

Nagle, ciepłe ramiona przyciągają mnie do umięśnionej klatki piersiowej, zamykając w objęciu.

Tak ciepło...

Ponownie tego dnia odnajduję to, czego pragnąłem od samego początku.

~ Narrator ~

Niema rozmowa.

To właśnie tym to było.

Ciepłe objęcie dwójki kochanków...

...nie...

...dwóch kochających.

Powoli głaszcząc te ciemne kosmyki włosów; usypia.

Nie mija długo, a mniejsza postać zamyka błogo oczy. Zasnął.

Niczym prawdziwą księżniczkę; wziął go na ręce, by zanieść na łóżko, starając się nie wyrwać go z objęć Morfeusza.

Nie wybudził się.

Zamiast tego wtulił się w to ciepło, chwycił koszulę w dłonie; nie pozwala odejść, nie chce, żeby odszedł, boi się, że odejdzie.

Nie odchodzi.

Zostaje.

Zostanie tak długo, jak tylko będzie go potrzebował. Będzie go pragnął.

Zasnął, pierwszy raz od dawna tak uspokojony, tak pewny; pewny, że to ciepło może zostać.

Wiedząc, że zostanie.

Tak perfekcyjnie.

So lost, little child, so lost...

...and yet, did you find another home?

~ Słowa: 4 510 ~


Ciekawostka do rozdziału: z hiszpańskiego ,,Król'' to ,,Rey''. Nie miałam pojęcia; po prostu mi się wpasowało. 

...przeznaczenie? 

Hehe~! Serio mam przeczucie z tymi imionami, nadaje je bez zastanowienia się, a potem takie cudne BUM~! I szoque na mojej twarzy jak się okazuje, co to znaczy. 

Ogółem, co do samego rozdziału; widzicie numerek? 

Tak, oznacza to, że w ten piątek... pojawi się ostatni oficjalny epizod.

Zostanie jeszcze tylko potem epilog, który pojawi się już po serii Chack'ów; w końcu, to właśnie w ów epilogu zawarte będą ważne odpowiedzi, więc chcę, żebyście sobie troszku poczekali~! 

Edit 04.03.17 - Było: 4 433 słów.

Następny epizod - 19 ... (pojawi się...

...w piątek.)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top