12 - Kiedy zabarwił twoją przyjemność.

Mała zmiana co do dodawania rozdziałów, jako że chcę jak najszybciej skończyć już z tą serią. 
Nie dlatego, że jej nie lubię, nie! (chociaż początki były naprawdę...)

Po prostu mam taką cholerną ochotę na rozpoczęcie już kolejnej serii, a nie zrobię tego, bo chcę najpierw ukończyć tą. 

I myślę, że to daje innym lepszym wrażenie, jak tak widzą że ktoś umie ukończyć opowiadanie.

Ostrzeżenia: Pewien fragment zawiera nieco bardziej graficzny opis, wciąż nie 18+. 

~ Kiyoshi ~

Na przeciwko mnie, na ścianie, wysoko; wisi zegar.

Biały, duży. Ma drobne złote zdobienia.

Wskazuje na godzinę 5 rano.

Niemalże równą; może jest kilka minut po.

Delikatna, biała firana lekko powiewa...

...czyli jest wiatr wewnątrz pomieszczenia.

Otwarte okno? A może drzwi balkonowe?

Tak jak się teraz chwilkę zastanowię, to faktycznie: jest dość chłodno.

Jest biały sufit...

...i brak wspomnień.

Dlaczego?

Głośną (a może tak mi się tylko wydaje?) odpowiedzią jest tylko uciążliwe bębnienie wewnątrz.

Zupełnie, jakby ktoś siedział mi teraz w głowie i uderzał o delikatne tkanki młotem.

Albo kijem bejsbolowym.

!

Auć...

...to raczej maczetą.

Czyli, lecąc od nowa.

Jest zegar, wskazuję na godzinę 5:04.

Powietrze lekkie, rześkie...

...czyli zegar może mieć racje.

Jest rano.

A nawet bardzo rano.

Dalej... biały sufit...

...bardzo ozdobny...

...dziwnie ozdobny.

Ale jakoś mam wrażenie, że widziałem ten sufit już wiele razy wcześniej, więc jest to jakieś pocieszenie.

Pewnie przekręciłbym teraz głowę w bok, gdyby nie fakt, że strasznie mnie teraz boli.

Tyle wystarczy, żebym mógł zgadywać, że każdy inny ruch się źle dla mnie skończy.

Więc, obserwuję to, co mnie otacza, jednocześnie starając się nie drgnąć innym mięśniem, aniżeli tymi w oczach.

Przynajmniej te mnie jeszcze nie bolą.

Pode mną jest pościel.

Biała pościel.

I nagły atak bólu w głowie.

Przez chwilę miałem wręcz wrażenie, że cały obraz zalał się czerwienią...

...ale to niemożliwe.

W końcu już zamknąłem oczy.

...i wtedy zaczynam sobie wszystko powoli przypominać.

Ciepło; dom...

...lęk; zbyt wysoko, zbyt wysoko...

...ból; śmierć rodziców...

...ekscytacja; bycie tak wysoko, tak wysoko...

...Mia, znowu ciepło; razem, dom...

...choroba, Mia, szpital... zimno...

...wysoko, mieszanka bólu i ekscytacji; uspokaja...

...blond włosy, niebieskie oczy...

...imię, jak miał na imię?...

...taki przyjemny głos...

...takie smutne oczy...

...Rei, Rei, książę; przyszły król...

...czerwone róże, czerwone korytarze...

...szok, przerażenie, zbyt blisko; głos tłuczonego szkła, biały dywan zabarwiony szkarłatem...

...ja u jego boku, wtedy, wtedy na ślubie...

...ja obok niego, wtedy, w ogrodzie; słyszy mój płacz, słyszy mój śpiew, pociesza, a potem rani...

...noc, ta noc, a może to był dzień? niczym uczucie bycia na samym szczycie, już nie ekscytacja, a podniecenie; i on, on, tak blisko mnie, razem ze mną...

...telefon Mii, prezent od niej; szczęście, takie szczęście; ten obrazek, breloczek, obrazek kotka, tylko dla mnie; dla niektórych bezwartościowy, dla mnie najbardziej ceniona własność...

...obrzydliwe, obrzydliwe, niech zabierze już swoje ręce; pragnienie, by Rei mnie uratował, od tego białego uniformu, strach inny od tego z wcześniej...

...najpierw ulga; ulga, przybył, dla mnie, Rei, Rei... potem tylko strach... potem tylko strach i ból... czerwień na białej pościeli...

...pustka, już nie lęk przed wysokością tylko... tylko pustka... dlaczego... to było tak przyjemne...

...ból, ale dam radę, dam radę, dla Mii, już niedługo się spotkamy, muszę tylko...

...wysokość już nie daje mi tego uczucia, nie uspokaja, tylko przypomina; przypomina, dlaczego, dlaczego, dlaczego...

...ach.

...no tak.

Rei.

...złość Rei'a.

...jego uścisk na moim ramieniu...

...

...wszytko...

...czy to już wszystko?

Złość Rei'a.

Złość...

...czy można to tak jeszcze nazwać?...

...jego złość...

...a dalej nic.

Dalej...

...dalej już tylko pustka.

Zegar wskazuję godzinę 5 rano, więc jest już następny dzień.

Biała pościel.

Jeżeli Rei tu wczoraj był, to z pewnością...

...z pewnością już nie jest w pełni biała, prawda?

Wciąż boję się ruszyć...

...ale muszę sprawdzić, czy to nie był...

...czy to nie był tylko sen...

Więc na razie... na razie nie sprawdzę swoich...

...przypuszczeń.

(-obaw-)

Mija kolejne 15 minut, a ja nareszcie zaczynam odzyskiwać władzę w dłoniach.

Jeszcze kolejne kilka minut, a wiem, że mogę już ruszyć nogą.

Lewą. Po chwili też prawą.

Czyli... czyli nic nie jest złamane.

Dlaczego w ogóle martwiłem się, że mógłbym mieć złamane kości?

Przecież... przecież to wciąż Rei.

On... on nie jest typem osoby, która by kogoś skrzywdziła w taki sposób bezpodstawnie, prawda?

(-ale twierdzi, że ma powód, żeby cię skrzywdzić, ma dowód, ma dowody-)

Na pewno nie złamałby mi kości.

(-i tak złamał ci już serce-)

Pulsowanie miarowe w głowie wciąż towarzyszy mi z każdym oddechem...

...ale nie mogę też całego dnia spędzić w łóżku, prawda?

Muszę się w końcu ogarnąć i zanieść prześcieradło do pralni zanim zacznie się krzątać służba.

Mam całe trzy godziny.

Powinno wystarczyć, prawda?

Odpowiem sobie na to pytanie jak tylko uda mi się w końcu wstać z łóżka.

Więc; co się dokładnie stało, że nie pamiętam niczego z wczoraj?

...

...i dopiero wtedy to czuję.

Jak krew spływa mi po udach.

Dopiero teraz...

...dopiero teraz, kiedy siedzę na krawędzi łóżka, zauważam, że czerwień nie zdobi tylko moich nóg.

Więc...

...wczoraj, też...

...

...to wszystko wyjaśnia, prawda?

Musiałem się po prostu... uderzyć czymś, o coś, w głowę.

(-a mogłeś się nie wyrywać tak bardzo-)

Co innego mi pozostało, a po prostu jakoś doczołgać się do toalety?

Zegar wcale mi w tej sytuacji nie pomaga.

Cały czas tylko ponagla.

Przypomina mi, co się stanie, jeżeli nie zdążę się wyszykować w wystarczająco krótkim czasie.

Drzwi na balkon również przestały dawać mi te uczucie lekkości.

...nie mam nawet jak się przekonać, czy wciąż czułbym się tak samo na krawędzi.

Niezależnie, jak wysoko bym się teraz nie znajdował, nie ma sposobu dla mnie, żeby się tam zbliżyć.

(-w końcu, co ci po tym? co, jeżeli jedyne, co zyskasz, to ponowne wspomnienia tej całej przyjemność z pierwszej nocy?-)

Dopiero białe ściany stają się moim wsparciem, w obu tego słowa znaczeniu.

Cieszę się, że przynajmniej tutaj nie ma dużo ozdób lub drogocennych obrazów.

Gdyby ściany były nimi usiane, to nie obiecywałbym, że wszystko by pozostało nietknięte.

Zwłaszcza, że potykam się co prawie drugi krok.

Serce mi na chwilę stanęło, kiedy znalazłem się przy drzwiach prowadzących na zewnątrz.

Nie mogłem w końcu iść przez środek pokoju; chyba, że planowałem się czołgać.

A jakoś mam wrażenie że nie byłoby to zbyt przyjemne uczucie.

I tak właśnie, idąc dookoła, zatrzymałem się też i tu.

Może...

...a może zamknę je na klucz?

...

...a co jeżeli Rei będzie chciał wejść w momencie, w którym ty będziesz brał prysznic?

...

...nie...

...to...

...to może lepiej zostawię je otwarte...

...ale tylko na razie.

Szybko się wykąpię i szybko będę mógł się zamknąć.

Chociaż mam wrażenie, że i bez szczelnego zamka i czterech spustów będę odczuwał lekką paranoję.

Więc... podejmując dalszą podróż do toalety...

...mogę mieć tylko nadzieję, że ani kropelka czerwieni nie skapnie na dywan.

Wątpię, żeby łatwo było zmyć tak kontrastową barwę z bieli.

Westchnienie ulgi wymyka się z moich ust, kiedy tylko przekraczam próg toalety.

Już nawet się nie powstrzymuję tym razem przed padnięciem na ziemię, gdy tylko znajduję się w wydzielonej na prysznic części.

Wysilam się jeszcze tylko trochę, żeby przekręcić kurek od wody.

Zimna, nawet bardzo.

Dopiero kiedy kropelki wody skapują na moje ciało, zaczynam odczuwać lekkie szczypanie na obu ramionach.

Drobne, nieliczne wkłucia.

Zupełnie, jakby ktoś wbijał we mnie z dużą siłą swoje paznokcie; co wcale nie jest aż tak bardzo niemożliwe.

Nie wiem tylko, czy to byłem ja, czy Rei, czy może ten... z wcześniej, mężczyzna...

...zadrżałem z obrzydzenia na tę myśl, dlatego szybko zmieniłem temat, zmień temat, myśl już o czymś innym, najlepiej nawet nie patrz już na swoje dłonie...

...czas zobaczyć, jak wygląda...

/// 15+ ///

...to tam...

Rozłożyłem nieco nogi ignorując sposób, w jaki zdawały się protestować moje mięśnie.

Nawet po tych kilku minutach, maleńki strumień krwi wciąż spływał...

...stamtąd...

Spoglądam.

Widzę tylko czerwień.

Nic... nic więcej.

Wcześniej... wcześniej był też jeszcze inny kolor.

Był też biały.

Ślad... ślad, że Rei... faktycznie...

...

...teraz pozostała tylko czerwień.

(-pozostał tylko ból-)

...

Czy to normalne, że nie czuję specjalnej radości z tego powodu?

nie. nie... nie chcę nawet nazywać tych myśli które aktualnie ogarnęły moje myśli

(-odszedł, zanim skończył-)

(czy to była... moja wina...?)

...

...jestem chory.

Psychicznie.

Definitywnie.

Nie wiem, czy to równie zdrowe lub racjonalne, diagnozować samego siebie, ale to sprzed chwili z całą pewnością nie było normalne.

Dlaczego mógłbym chcieć pozwolić mu mnie tak... wykorzystać?

-źle źle źle źle.-

koniec.

ta rozmowa zmierza w złą stronę

Zakręciłem kurek od wody i sięgnąłem po ręcznik.

Dobrze że już... że już nie krwawię.

Nie będę biegać po korytarzach, to na pewno mi się niedługo polepszy.

(-wciąż tylko się oszukujesz, próbujesz podpierać na duchu, próbujesz nie myśleć o nieuniknionym-)

///

Wyszedłem spod prysznica, i starając nie przejmować się zbytnio chłodem płynącym z białych płytek łazienki, zacząłem kierować się w stronę wyjścia do sypialni.

Stanąłem jak wryty na widok, który mnie przywitał.

Karteczka na łóżku.

Rei tu był, kiedy mnie nie było?

Pościel...

...wymieniona...?

Nie jest...

...nie ma krwi...

Dlaczego?

Była... była tak czerwona, jeszcze... jeszcze chwilę temu...

Zerkam nerwowo na zegar.

Nie minęło więcej, niż godzina.

Służba nie powinna o tej porze...

...więc, dlaczego?!

Nie, nie, nie, niedobrze...!

Błagam, jeżeli... jeżeli ktokolwiek inny się dowie...

On już mnie nienawidzi, już mnie nienawidzi, on już i tak mnie nienawidzi...

...znienawidzi mnie jeszcze bardziej, jak będzie wiedział, jak bardzo... jak bardzo jestem słaby...

...dobra, koniec tych myśli.

Koniec myślenia o nim.

Wezmę się w garść i...

...i po prostu przeczytam tę karteczkę.

A potem pójdę, i...

...i dam radę!

I pójdę na te zajęcia z Michaelem-san...

...a potem...

...wrócę, i do jutra, znowu na zajęcia, i...

....i może coś zjem! I...

...i...

...

...po prostu już pójdę po tę karteczkę, zamiast zachowywać się tak żałośnie.

Drżącą dłonią sięgnąłem po mały karteluszek papieru; zupełnie, jak gdybym spodziewał się, że ten odgryzie mi rękę.

,,Nie martw się o pościel. Jeżeli nie chcesz, nikt się nie dowie. Wszystkim się zajmę. Przyniosę ci śniadanie za kilka godzin. Odpocznij.

Wytrzymaj. Twoja siostra przybędzie już niedługo.

- Alyssa.''

Zacząłem płakać.

Znowu.

To... to miłe.

Jedno...

...nie...

...to tyle zmartwień z głowy.

Już wcześniej też to zrobiła, prawda?

Ostatnim razem.

Miło.

Naprawdę miło.

Więc...

,,Odpocznij''...

Mogę te słowa wziąć na poważnie, prawda?

Jeżeli tak...

...zajęcia są dopiero o 11:30...

...mogę więc spokojnie tyle czasu jeszcze przespać...

...i to jeszcze na świeżej pościeli...

...w takim tempie, jak tylko się obudzę, to z pewnością będę wypoczęty.

Albo przynajmniej wystarczająco... uspokojony, żeby nie było po mnie widać, że coś się zmieniło, że coś się stało.

(-przynajmniej nie aż tak-)

~ * ~

Zasnąłem.

Mimo, iż budziłem się co jakiś czas, kiedy się... kiedy się nieco źle ustawiłem, i czułem lekki...

(-lekki? wystarczający, że omal znowu nie zacząłeś płakać. ,,mocny'' nie wystarczy, żeby to określić, ale ty się wciąż upierasz, żeby zgrywać kogoś silnego-)

...ból, ale nie było źle.

(-żeby zgrywać kogoś silnego...-)

Patrząc na zegar, i godzinę...

(-zgrywać kogoś, kto jest w stanie mówić głośno i prawdziwie...-)

...to czas udać się na zajęcia.

(-...kogoś, kim nie jesteś-)

~ * ~

Ha... hah... haha....

...u-um, powiedzmy, że chodzenie aktualnie wychodzi mi tak dobrze, jak Mii śpiewanie.

Ciut krzywo.

Aż ma się ochotę popełnić samobójstwo od samego widoku.

(-nie powinieneś śmiać się przez łzy-)

Nie płaczę.

(-zapomniałeś już, jak to było kiedyś, u was w domu?-)

Ale to nie jest nasz dom, to nie jest kiedyś, to nie jest wspomnienie.

(-nie pamiętasz już, co chciałeś powiedzieć Rei'owi, gdy ten robił to samo, co ty teraz?-)

Oczywiście, że pamiętam.

Pamiętam każdą ekspresję tych jego niebieskich oczu; jak mógłbym zapomnieć...?

(-gdy chcesz się śmiać, powinieneś się śmiać-)

Ale ja chcę, naprawdę... naprawdę chcę się śmiać; dlatego próbuję, próbuję, próbuję...!

(-gdy chcesz płakać, powinieneś płakać-)

Nie chcę, nie chcę już płakać; mogę mieć tylko nadzieję, że nie mam czym. Ja naprawdę, naprawdę, naprawdę już nie chcę płakać, niezależnie, czy to ze zmęczenia, czy z bólu, czy z desperacji, czy z...

(-dlaczego już nie słuchasz prawdziwego siebie?-)

...nieprawda, nieprawda, nieprawda, nieprawda...!

(-dlaczego, dlaczego, dlaczego, zupełnie jak on-)

W-wracając...!

C-chyba słyszałem jak pokojówki szły tamtym korytarzem.

Może lepiej będzie, jeżeli z-zmienię trasę.

W... w końcu, nie chcę, żeby mnie widziało zbyt dużo osób.

Nie chcę sprawić Rei'owi potem problemów jakimiś niepotrzebnymi plotkami.

(-nie tym się martwisz, prawda?-)

nie mam czym innym się martwić

(-nie chcesz, żeby ktokolwiek inny był świadkiem twojego kłamstwa-)

uśmiech, dlaczego? dlaczego uśmiech stał się zwykłym kłamstwem? nie chcę kłamać, ale chcę się uśmiechać, nie chcę już płakać, chcę się śmiać, nie chcę kłamać, a jednak nie chcę cierpieć

(-w końcu nie lubisz kłamać...-)

...więc dlaczego wciąż próbuję się uśmiechać?

Znam odpowiedź.

Dobrze znam odpowiedź.

Ale na razie... na razie, ja wciąż... wciąż jestem za słaby, żeby...

nie płacz nie płacz nie płacz nie płacz nie na środku korytarza

Już, otrzyj szybko łzy.

Jesteś blisko hali, w której masz mieć za chwilę zajęcia.

Dobrze ubrany, uczesany; dlatego też czerwona twarz nie będzie pasowała do tak ładnych, jasnych ubrań, więc...

- Kiyoshi.

!!!

- A-ach... A-A... A-rbitro-san.

Jeszcze nigdy wcześniej nie widziałem, żeby był aż tak poważny.

Pierwszy raz też zwrócił się do mnie po imieniu, od tak.

Zrobiłem coś nie tak?

Z-zaraz, dlaczego od razu się tym przejmuję?

Przecież, to nie jest tak, że Arbitro, ze wszystkich ludzi, mnie skrzywdzi.

Prawda?

Prawda?

Pomagał mi cały czas do tej pory.

Więc... więc mnie nie skrzywdzi, prawda?

Poczułem się jeszcze gorzej, kiedy zaczął uważnie oglądać mnie od stóp do głów.

Ocenia.

Analizuje.

(-nie wierzy w to twoje kłamstwo-)

A-aż tak bardzo po mnie widać, że coś się jednak stało?

Albo przynajmniej ja sam zgaduję, że coś się jednak stało.

Nie pamiętam w końcu nic z wczorajszego wieczoru; a może to wciąż był wtedy dzień?

- Może powinniśmy jednak odwołać wizytę Mii.

...huh?

...h-huh?

Zaraz.

C-co?

A-ale...

...dlaczego?

P... przecież...

..Mia...

...nie...

...nie chcę, żeby to odwołał...

M-Mia...

d-dlaczego?

P-przecież...

...przecież...

- Zanim powiesz coś jeszcze; tak, powiedziałeś to wszystko na głos.

...co? N-nie, nie znowu...

- Nie powinieneś się jąkać co słowo.

...mam...

...mam za to przeprosić?

...jednak...

...jeżeli zająknę się nieco podczas przeprosin, to na nic się one zdadzą, prawda...?

- Jej przyjazd... może jeszcze bardziej rozjuszyć Reia.

...n-nie...

...wiem, że się jąkam, ale to równie dobrze może być z zimna!

(-skłamiesz?-)

...nie...

Spuściłem wzrok.

...nie pomyślałem o tym.

Nie pomyślałem nigdy wcześniej, że Rei mógłby jeszcze bardziej być na mnie zły po przyjeździe Mii.

Może i się pogorszy...

...ale wciąż jest szansa że będzie inaczej, prawda?

Tęsknię za nią.

Chcę ją zobaczyć.

Nawet... nawet jeżeli będę musiał znowu ponieść konsekwencję.

Mogę po prostu uznać, że to ,,kolejna zapłata'', prawda?

(-nawet jeżeli zaboli cię to o wiele bardziej od tego, co mógłby ci on zrobić-)

- Nie. - niegrzecznie, zabrzmiało tak niegrzecznie...! - T-to znaczy... J-ja, naprawdę, proszę, j-ja, nie, bo M-Mia... nap... naprawdę, p-proszę, j-ja... T-t... t-t... - dalej, wyduś to w końcu z siebie... - Proszę, błagam... pozwól nam się ponownie spotkać, tylko raz. O nic więcej nigdy nie poproszę.

Powiedziałem to.

Zaraz po tym ugięły mi się kolana, a sam mogłem tylko upaść na podłogę.

Żałosne, prawda...?

Nic... nic mi nie zostało.

Mogę tylko błagać.

Brać innych na litość.

Nie stać mnie na nic innego.

...ale hej, przynajmniej nie płaczę znowu, prawda?

(-ty już po prostu nie masz czym-)

Znowu oddech zaczyna mi przyśpieszać; staje się coraz cięższy.

Coraz ciężej nabieram powietrze...

...ale przynajmniej nie płaczę.

Nie chcę widzieć sposobu, w jaki Arbitro-san się teraz na mnie patrzy.

Na pewno jest mną obrzydzony.

Na pewno... na pewno on też mnie już nienawidzi.

On jedtnie milczy.

Nadal milczy.

Powinienem podnieść głowę?

...ale boję się na niego spojrzeć.

Co, jeżeli jest wściekły?

Może powinienem spróbować wstać?

Nie ufam jednak teraz swoim nogom.

Cień przede mną się ruszył.

Uderzy mnie?

- Ćśś... przepraszam... Ja... tylko się upewniałem.

Ukucnął przede mną, żeby oprzeć swoją głowę na mojej.

Z całą pewnością musi to dziwnie wyglądać z perspektywy trzeciej osoby...

...ale nie narzekam.

Jest to bardzo... ciepły gest.

(a jednak nie możesz go w pełni docenić. to nie jego ciepła pragniesz)

...wiem.

(jesteś chory)

.wiem.

- To jednak wcale nie oznacza, że to będzie takie proste. Niby prawie wszystko przygotowane, ale z tym, jak ostatnio narosły pewne... trudności polityczne... - ma na myśli buntowników, prawda? - Ojciec Rei'a stał się dość... surowy, kiedy chodzi o pałacową ochronę.

Czyli... czyli znowu stwarzam tylko same problemy?

- P-p... przepraszam, ja... n-nie powinienem b-był...

- Nie martw się. Na pewno coś wymyślę.

Mówiłem już, że to niemalże, jakby nie tyle co kamień, a cała skalna góra spadła z serca?

- D... - pewnie. Chcesz powiedzieć tak ważne słowa, to powiedz je pewnie. - Dziękuję.

Chciałem powiedzieć więcej, ale nie ufam swojemu głosowi.

Może... może po prostu zbyt długo tłamszę w sobie emocję?

Może chociaż jedna piosenka wystarczy?

Jak tylko zostanę chodź na chwilkę sam...

- Przy okazji... To naprawdę ja jestem tym, który powinien cię szczerze przeprosić.

Usiadł na ziemi, przede mną, opierając się plecami o pobliską ścianę. Spuścił głowę, gdy tylko te słowa wypłynęły z jego ust.

...?

...niby dlaczego?

(nie powinieneś był zadać tego pytania na głos?)

- Widzisz, chodzi o to, z tymi pieniędzmi... O wiele więcej, niż nas poprosiłeś, zostało wypłacone.

...huh?

...co?

...c-co?!

W-w sensie, jakieś... oszustwo?

A-ale, ja, naprawdę, nie miałem...!

- A-Arbitro-san, j-ja, ja napraw... naprawdę...!

- Wiem. To nie z twojej winy. To z niczyjej winy. To nawet nie jest kwestia winy. Wygląda na to, że dziadek Rei'a zapłacił również za przyszłe rehabilitacje i zapas naprawdę dobrych leków przeciwbólowych. Zapas na przyszłe kilka, jak i nie kilkanaście lat.

...

Przez chwilę mogłem tylko na niego patrzeć z rozszerzonymi oczami.

Początkowo z niezrozumieniem.

Nie minęło kilka sekund, a zastąpił to czysty szok.

W początkowym niezrozumieniu mogłem tylko patrzeć się na niego tępo, próbując przetworzyć te informacje.

Nie mogę w to uwierzyć.

Mię... bolało wcześniej.

Czasem... czasem aż tak bardzo, że płakała.

Ale nigdy nie przyjmowała leków przeciwbólowych, żeby się nie przyzwyczaić.

Bo są drogie.

Bardzo drogie.

Dobrze wiedzieliśmy, że nigdy... że nigdy nie byłoby nas na nie stać.

Raz... raz, przez cały miesiąc prawie nic nie jadłem, i nie mówiąc jej o tym, nie zapłaciłem ani za prąd, ani za ciepłą wodę, i pracowałem o wiele więcej, żeby tylko móc kupić jej ich chodź trochę, na jej urodziny.

Ale mnie przyłapała na gorącym uczynku, zanim zdążyłem dokonać zakupu u znajomego doktora.

Zdecydowała, że nie chce leków, i że sama wybierze sobie prezent.

Chociaż dobrze wiem, że za te pieniądze zapłaciła za remont części dachu naszego starego domu, która się zapadła podczas poprzedniej zimy. Śnieg był wtedy po prostu zbyt ciężki, a dach zbyt stary, zbyt zniszczony.

...a skoro to teraz, był to zapas leków na... na nawet kilka lat...

...a wtedy, te kilka lat temu; ich maleńka ilość, która ledwo zapewne starczyłaby na trzy tygodnie, kosztowała tyle pracy, tyle czasu, tyle wysiłku...

...

ach.

I proszę bardzo.

Jednak znalazłem w sobie jakieś łzy.

Przez chwilę miałem wrażenie, że Arbitro-san mnie przytuli; zamiast tego obie dłonie umieścił na mojej głowie, tworząc na niej lekkie wzory.

Ręce mu strasznie drżą.

(-boi się, że połamałby cię jeszcze bardziej, gdyby tylko spróbował cię objąć-)

- Co ty tu w ogóle robisz, tak sobie przypominam? Nie widziałeś notatki od Alyss-chan?

Pociesza mnie. Jego ton głosu znowu wrócił do normalności.

Cieszę się, że ma w sobie te siłę, żeby znowu mówić w ten sposób.

- M-mam przecież zajęcia...

- Na pewno napisała ci, że masz dzisiaj zrobić sobie wolne, prawda?

...

Poczułem się przez to tak bardzo głupio.

,,Odpocznij''...

...ale skąd niby miałem wiedzieć, że to o zajęcia z Michael'em-san też chodziło?

- T-tyle dla mnie zrobiliście, i pan, i A-Alyssa-san...

Nie wiem, dlaczego są dla mnie aż tak mili; zwłaszcza, że nie mam czego im dać w zamian.

(-jeszcze głos ci pozostał-)

(-będziesz samolubny, i zostawisz go sobie...-)

(-...czy i to im oddasz?-)

- Już niedługo wszystko będzie w porządku. Postaram się porozmawiać z tym... z nim ponownie. Może tym razem zmieni zdanie.

Cieszę się.

Jestem pewien, że...

...mam nadzieję, że z tym Mia dostanie pozwolenie od ojca księcia, żeby tu przyjechać.

(-a nie masz wrażenia, że to nie o nim on teraz mówi?-)

Jest jeszcze... jedna rzecz, o którą chciałbym się... o którą chciałbym go poprosić.

Ale to nie jest samolubne tym razem z mojej strony; w końcu, dla niego też... będzie w ten sposób wygodniej, prawda?

- A-Arbitro-san. - westchnął tylko na moje ponowne użycie tego formalnego zwrotu. Nic jednak nie powiedział na ten temat. - Czy... c-czy możemy przestać... u-um... w-widywać się przez jakiś c-czas?

Miał rację, kiedy mówił, że Rei jest... że zawsze wydaje się być zły, ilekroć nie widzi mnie i Arbitro-san blisko.

Więc, może jeżeli do przyjazdu Mii będę wszystkich unikać; może uda mi się nie rozzłościć go jeszcze bardziej?

Z-zabrzmiałem jednak tak niegrzecznie teraz, w stosunku do Arbitro-san...

- Nie martw się. - widząc wyraz mojej twarzy od razu zwrócił się do mnie z tymi słowami. - Nie ma problemu. - pogłaskał mnie lekko po głowie, po czym wstał, wyciągając w moją stronę rękę. - ...pomóc ci dojść do pokoju?

- N-nie, dam sobie radę.

Nie posłuchał się mnie i podciągnął mnie lekko pod ramionami, stawiając mnie na nogi.

Więc, teraz czas udać się do pokoju...

Przynajmniej dla samego pozoru, zacząłem kierować się do wyjścia, tym razem nie podpierając się cały czas ścianą.

A jedną rękę trzymałem blisko niej tak... tak tylko na wszelki wypadek.

(-a teraz będziesz tylko udawał, że wcale co dwa kroki nie potykasz się o własne nogi-)



~ Rei ~

Dlaczego... dlaczego, ty wciąż...

...dlaczego ty wciąż mnie do tego przymuszasz?!

Słyszałem.

Nie wszystko, ale wystarczyło zobaczyć, jak znowu byli blisko siebie.

Wyszedł z pokoju, mimo swojego... mimo swojego żałosnego stanu, specjalnie dla niego.

Dla mojego wuja.

(-cholerne uczucie zazdrości, zazdrość, kłuje, zazdrość, nieprzyjemnie wbija się jak igły w twoją podświadomość-)

I te jego słowa.

,,...na razie nie będą się ze sobą spotykać...''

Żebym tylko był mniej czujny, tak?

A sam, w takim stanie, wywlókł się ze swojego pokoju.

Zrobił to, żeby wywołać jeszcze więcej współczucia?

(-dlaczego nie pomyślisz, że po może po prostu szukał pocieszenia?-)

Ponieważ to on, to ON... ze wszystkich ludzi, więc na pewno...

(-wie, że nie znajdzie go u ciebie, te zielone oczy potrzebowały pocieszenia, nie znalazły go u ciebie-)

...nie zasługuje... nie ode mnie, nie od nikogo... nie z tym, jak bardzo manipuluje wszystkimi wokół niego...

(-ale widziałeś jego oczy tej nocy- // teraz chcesz uwierzyć jeszcze bardziej)

...

Tej nocy...

...tej nocy było zupełnie inaczej.

Miało być tak, jak wcześniej.

///

Wejść, zadowolić samego siebie, ukarać go, wyjść.

Nie patrzeć na niego.

Ale tym razem, ledwo zacząłem go dotykać...

Najpierw zaczął silnie drżeć.

Potem zaczął się wierzgać.

...drżał, tak bardzo drżał...

Gdy tylko dotknąłem jego ramienia, odskoczył, wciąż drżał, wciąż drżał, wciąż tak bardzo drżał...

...i jeszcze zaczął mieć problemy z oddychaniem; nie mógł wziąć oddechu, próbowałem... próbowałem mu jakoś pomóc...

...gdy tylko zobaczył, że się do niego zbliżam, zasłonił się rękoma, wbijał w swe ramiona własne paznokcie, niemalże aż do krwi...

...drżał, tak bardzo drżał...

...i jeszcze, kiedy... kiedy chwyciłem go za ramię, żeby spróbować...

...spróbować go uspokoić; tak jak kiedyś, kiedyś, wtedy, w jednym pokoju; wtedy jedno zdanie wystarczyło, żeby zasnął obok mnie w spokoju...

...ale teraz, czego bym nie mówił, czego bym nie zrobił...

...nie reagował, dlaczego, dlaczego?!

Dlaczego mnie to tak...

...bardzo zabolało...?

...tak bardzo...

...bolało go, bardzo go bolało, chciałem...

...dotknąć, by pomóc, nie skrzywdzić...

(-nie tym razem-)

...ale on zareagował... gwałtownie... uderzył się głową... w ramę łóżka...

...ale przynajmniej wtedy się uspokoił.

...przynajmniej...

...przynajmniej we śnie nie sprawiałem mu żadnego bólu najwyraźniej.

...kiedy przykryłem go kołdrą, już nie drżał.

...spał.

...spał, taki spokojny...

...spał, bo już myślał, że mnie nie ma.

...że mnie już nie ma obok.

...że mnie nie ma blisko.

Dlaczego...

...boli...

...tak bardzo...?

...

...dlaczego...

...dlaczego?

...nienawidzę go.

Tak bardzo go nienawidzę.

///

- Wszystko w porządku, skarbie~?

Z tych wszystkich wspomnień wybudził mnie przesłodzony głos, który wydobył się z usadowionej na moich udach kobiety.

Nawet nie wiem, jak ma na imię.

Nie, żeby mnie to specjalnie obchodziło.

Yuki... mój brat, ma ich pełno na swoim prywatnym dworze.

Nawet nie wiem, po co mu ich aż tyle...

...ale on to akurat nie obchodzi mnie w najmniejszym stopniu.

Z jednej strony, to jest obrzydliwe; żeby jeszcze w tym wieku wciąż ,,przechowywać'' tyle dziwek.

Czasem może jednak jest to nieco przydatne.

Tak jak teraz.

Sfrustrowany, muszę jakoś skierować wszystkie swoje myśli na inny tor.

Próbowałem już niemalże wszystkiego dzisiaj.

Od wrzucenia się w wir roboty papierkowej, po próbę zagłębienia się w jedną ze swoich ulubionych książek.

Nic nie zadziałało.

Zawsze... zawsze myślami wracałem do zdarzeń z wcześniej.

(sam nie wiem, co gorsze, nie wiem, czego nienawidzę bardziej; wspomnienia z pierwszych dni, jego niewinnego uśmiechu, czy te obrazy sprzed kilku godzin, pełne jego skrzywionej w bólu i strachu twarzy)

Jeżeli chodzi o możliwe plotki, że spędzam tu czas; w tym czerwonym, przesiąkniętym zapachem perfum pokoju...

...to nie muszę się martwić ani trochę, że ktokolwiek się o tym dowie.

Każda z nich doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że chociażby piśnięcie słowem na temat ich klientów owocowałoby w ich natychmiastowej śmierci.

Jest to jedna z ostatnich rzeczy, która, mam nadzieję, że odwróci moją uwagę od... od...

...

...i dopiero teraz zauważyłem...

...że ta dziwka...

...ma ciemne włosy...

...i jasnozielone oczy.

(-nie są tak jasne jak jego, tak duże jak jego...-)

(-nie są nawet po części tak niewinne jak jego-)

(-jesteś obrzydliwy-)

(-porównywać kogoś tak czystego jak on, z jedną z dziwek twego obrzydliwego brata-)

Naprawdę go nienawidzę.

Bez kolejnego słowa wstałem, ignorując te obrzydliwe dłonie, którymi próbowała chwycić mnie za ramię, by tylko mnie zatrzymać.

- Nie jestem w nastroju.

Rzuciłem jej tylko wcześniej przygotowany pęk pieniędzy i ignorując spojrzenie jej oczu (-nie są zielone, są po prostu obrzydliwe, bez żadnego koloru-), wyszedłem z pomieszczenia.

Ciekawe, czy poszedł na dzisiejsze zajęcia z Michaelem?

...

...tak właśnie kończy się wszelka próba zmiany tematu.

Zawsze... zawsze jakoś się z nim to łączy.

Nie daje mi spokoju nawet wtedy, kiedy nie jest blisko mnie.

Może po prostu szybko zerknę?

...upewnię się... że to, wtedy; że nie uderzył się zbyt mocno.

...że nie jest zbyt...

...ranny...

...

...i właśnie wtedy zobaczyłem go.

Zobaczyłem ich.

...wiem, że jeszcze chwilę temu czułem wyrzuty sumienia.

Że go zostawiłem.

Że najwyraźniej... skrzywdziłem go, nie w ten sposób, w jaki chciałem.

Ale te wyrzuty sumienia...

...nie trwały długo.

Wystarczyło, że tylko ich zobaczyłem.

Dwie postacie, stojące na przeciwko siebie, na jednym korytarzu.

Jedynym oświetleniem w tym miejscu o tej porze było światło księżyca.

Jest... lekko zachmurzone niebo, ale księżyc; tak duży, tak wyraźny; czyżby pełnia?

Normalnie obecna czerwień pod wpływem naturalnego, nocnego oświetlenia przybrała nieco purpurowej barwy.

Ja stoję w samym rogu; w tej nieoświetlonej części.

W ciemności.

Jeszcze mnie nie zauważyli.

Nie chcę, żeby tak szybko się to zmieniło.

Przez duże okna wpada wystarczająco dużo światła, że jestem w stanie dokładnie dojrzeć obie sylwetki...

...i twarz tego, który jest zwrócony w moją stronę.

Mój brat.

Oboje są na korytarzu przed...

...tym pokojem.

Więc, ten kto stoi na przeciwko niego, to na pewno...

Jedno spojrzenie na ubranie, na samo ciało drugiej postaci, utwierdziło mnie w tym przekonaniu.

Światło księżyca pozwala mi zobaczyć, jaki ma wyraz twarzy.

Mój brat.

...i dobrze wiem, że tyle...

...że tyle mi wystarczy.

Uśmiech na jego twarzy powiedział mi zbyt dużo.

Nie chcę tego słyszeć.

Znowu... znowu usłyszę rzeczy, przez które... przez które go skrzywdzę.

Na razie wystarczy.

...już...

...już nie chcę...

...nie chcę go więcej skrzywdzić.

...drżał, wtedy, tak bardzo drżał...

Może... może jeżeli tylko będę to ignorował...

Jeżeli tylko nauczę się jak wyłączyć te wszystkie uczucia...

Jeżeli nauczę się jak... jak odczuwać tylko otępienie za każdym razem, kiedy mnie zdradzi...

...może w ten sposób oboje będziemy jakoś...

...razem szczęśliwi?

Może po prostu się poddam tym kłamstwom.

Może po prostu też zostanę kolejnym kłamstwem.

Kolejnym aktorem.

Będę udawał, że nie widzę tego wszystkiego, co się dzieje wokół mnie.

tak będzie po prostu łatwiej

Że nie widzę, jak zdradza mnie w każdym tego słowa znaczeniu.

...chociaż...

...to nawet nie jest zdrada, jeżeli do mnie nie należy, prawda?

(-...zaWsz...e mOże...sz G...o... po pRos...tu... Do te...gO zMu...sIć...-)

~ Słowa: 4 568 ~



Cały dzień pewnie. W sumie to raczej noc sądząc po godzinie i trzech kubkach kawy.

...czterech.

Za tydzień, hum, hum... co by tu za tydzień wstawić... 

Albo ,,It's All My Fault'' albo ,,Druga Połówka''... ~

Edit 22.02.17 -  Było: 4 513 słów.


Następny epizod: 13 - ... (pojawi się gdy...

...me kości zamienią się w popiół, a sama nareszcie będę mogła odpocząć.)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top