Rozdział V

Wstaję od stołu i zbieram naczynia. Papyrus jeszcze je.

Zmywam to co mogę.

- Moim zdaniem powinniście zapisać Sun do jakiegoś terapeuty.

- Moim zdaniem powinieneś siedzieć cicho.

- Sans! Sun to moja bratanica! Chcę dla niej dobrze!

Czuję jak mnie krew zalewa od środka. Jak zaraz Frisk tu nie przyjdzie to dam sobie ostry upust!

- Bez urazy Paps, ale to raczej moja i Frisk sprawa czy zapisujemy gdzieś Sun czy nie.

- Sans! Przyznaj się! Nie radzisz sobie w tej sytuacji! Ty i Frisk udajecie, że wszystko macie pod kontrolą! A tak naprawdę nie wyrabiacie!

Przepraszam Frisk. Nie przyszłaś...

- Mam pytanie Paps.

- Tak?

Odwracam się do niego.

- Czy to twoja córka? Nie! Czy to twój problem? Nie! TO DLACZEGO SIĘ W TO MIESZASZ?!

- Bo to też jest moja rodzina! A ty...

- A JA CO?!

Papyrus blednieje.

Czuję, że oko mi świeci. Dawno nie byłem tak wkurzony jak teraz.

*****

Dobry wieczór! Co u was?

CookieGirlFantasy

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top