Rozdział I
Wszyscy uśmiechają się do mnie... Dość sztucznie.
- Cześć Sans!
- Hej Meg...
Wręcza mi jakąś ulotkę.
- Organizujemy spotkanie integracyjne, a jako, że jesteś szefem to pomyślałam, że chciałbyś przyjść.
Patrzę na blondynkę. Meg jest dziecinna.
- Dziękuje, ale jestem wtedy zajęty.
- Och... M-możemy przełożyć...
- Nie trzeba... Naprawdę. Życzę miłej zabawy.
Oddaję jej kartkę i szybkim krokiem ruszam do biura.
Jedyne na co mam dzisiaj ochotę to siedzieć i nic nie robić.
Ale robota papierkowa sama się nie zrobi...
Biorę do ręki długopis i podpisuję dokumenty.
Co jakiś czas słyszę głosy przechodzących ludzi.
Nagle zrywa się porwisty wiatr. Czuję, że nie mogę złapać oddechu.
Alphys dobija się do moich drzwi.
Z kartek papieru układa się napis.
To ostatnie co pamiętam.
*****
Przepraszam, że napisy są takie... Dziwne? Ale korzystałam z byle jakiego tłumacza.
Jak ktoś chce to może ten napis rozszyfrować 😉
Ogóle to moja autokorekta bardzo dobrze mnie zna
W ,,CookieGirlFantasy czyli książka dla ,,mądrych inaczej"" pojawiły się odpowiedzi do Q&A
CookieGirlFantasy
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top