s i x

[Mia]

Na przerwie obiadowej wszyscy gadali o pierwszym treningu, który miał odbyć się dzisiaj.

- Mamy prawie dwa miesiące, aby przygotować się do otwarcia sezonu, więc spoko.

- Po za tym graliśmy w kosza przez całe wakacje, więc chyba nie zapomnieliśmy jak się zwycięża - Louis mocno podkreślił ostatnie słowo.

- No a jak! - Harry szturchnął mnie w ramię, kiedy piłam, więc zmierzyłam go wzrokiem. Podniósł ręce do góry w geście obronnym. Na mnie to jednak nie zadziałało i lekko uderzyłam go w ramię. - Tylko nie w szczepionkę! 

I wszyscy parsknęli śmiechem. Nawet Niall się trochę uśmiechnął.

- Robimy coś po szkole? - spytała Lena, zabierając frytkę z talerza Leigh.

- Ja bym poszedł na jakieś piwko - Liam zaczął temat alkoholu i wszyscy mu zaczęli wtórować.

- Mam wolną chatę do niedzieli.

- Styles, twoja mama nie będzie miała nic przeciwko temu, żebyśmy zrobimy w piątek imprezę? - Louis spojrzał na kędzierzawego.

- Raczej nie. Tylko, aby w domu nikt nie palił trawki i nie zniszczył niczego cennego i będzie luz.

- To w piątek impreza - Aaliyah najwidoczniej potrzebowała potwierdzenia słów. Wszyscy przytaknęli. - A dzisiaj piwko - i znowu pokiwaliśmy głowami. - No i wszystko spoko.

***

Po szkole wszyscy pojechaliśmy do domu Harry'ego. Okazało się, że chłopak mieszka niedaleko.

Oczywiście był mały problem z samochodami; kto z kim jedzie, ale szybko problem został rozwinięty.

Przyjechaliśmy do domu Harry'ego o siedemnastej (choć kończyliśmy lekcje o piętnastej), ale tylko dlatego, że chłopcy mięli pierwszy trening w roku szkolnym.

Do końca tygodnia odbywała się rekrutacja do drużyny koszykarskiej i musieli przez ten tydzień zostawać dłużej. Oprócz przeprowadzania rekrutacji, robili rozgrzewki i grali przynajmniej jeden mecz.

Harry miał tak ogromny dom, że poszliśmy na górę do jego własnego salonu, który dzielił z siostrą. Wyjaśnił mi później, że on z siostrą zajmuje górę (mięli nawet własną kuchnię), a rodzice dół. Zaś jeśli chodzi o imprezy to tylko na dole. Na górę jest zakaz wchodzenia.

- Patrzcie na to - polecił już lekko pijany Harry. Była już godzina dziewiętnasta. Chłopak złapał za jedno piwo ze stolika do kawy i otworzył je zębami. Zrobiłam duże oczy.

W swoim całym życiu byłam tylko na kilku takich schadzkach. I może na dwóch czy trzech domówkach.

- Uważaj żebyś zębów nie stracił - Niall odezwał się, widząc poczynania kolegi.

- Nauczyłem się tego od ciebie.

- Wiem - Niall wstał z fotela i zaczął przeszukiwać kieszenie. Po chwili, wyciągnął kluczyki do samochodu.

- Jedziesz już? - spytałam. Chłopak spojrzał na mnie i dopiero po chwili przytaknął głową.

Pożegnał się ze wszystkimi, a Harry poszedł go odprowadzić. Blondyn nie pił, więc byłam spokojna, że nic mu nie będzie.

Zawsze jak ktoś wypije, to włącza mi się tryb opiekuńczy (jeśli oczywiście sama nie wypiję dużo). Jak na razie wypiłam jedno piwo.

Kiedy Harry wrócił na górę, wszyscy nagle zaczęli gadać o urodzinach Niall'a, które miałby odbyć się w przyszły weekend. Dosłownie sekundę po tym, jak dopiłam piwo, dostałam wiadomość.

Nieznany: Gdybyś chciała wrócić do domu, to pisz

Podniosłam jedną brew do góry. Kto to?

Ja: ?

Nieznany: Niall

I wszystko jasne. Ostatnio nie zapisałam tylko jego numeru. Zapisałam jego numer i szybko wystukałam odpowiedź.

Ja: Dzięki za propozycję, ale mieszkam niedaleko z Leną. Poradzimy sobie

Niall: Wiem, gdzie mieszka Lena. Chodziło mi raczej o ciebie

Przygryzłam dolną wargę. Chodził mu o mnie i aż zrobiło mi się ciepło. Nikt tak do mnie nie pisał, a to prawdę fajne uczucie, gdy ktoś myśli o tobie.

Ja: Jak coś to będę pisać

I nie doczekałam się odpowiedzi.

***

Piątek nastał szybciej niż się spodziewałam.

Byłam już po szkole i szykowałam się na imprezę w domu Harry'ego.

Pierwszy tydzień szkoły okazał się naprawdę znośny. Nikt nie pytał, ani nie robił kartkówek.  Ale za to w przyszłym tygodniu mam kartkówkę z historii.

Po tym jak Niall pojechał do domu, wszyscy wkręcili się w przyjęcie urodzinowe dla chłopaka. Ja i Piper nie ogarniałyśmy o czym mówili, dlatego tylko przytakiwałyśmy głowami.

- Mia! - Lena zapukała do mojego pokoju i weszła, nie czekając na jakąkolwiek moją odpowiedź. - Co robisz?

- Maluję się - odpowiedziałam, nakładając rozświetlacz na kości policzkowe. Spojrzałam na dziewczynę, która stała w puchatym szlafroku, turbanie z ręcznika i puchatych kapciach.

- Musisz przerwać i mi pomóc - zadeklarowała. W ciągu tego tygodnia nauczyła się traktować mnie jak młodszą siostrę.

Za to ja traktuję ją jak starszą.

- W czym? - spojrzałam na nią, przerywając nakładanie rozświetlacza.

- Nie wiem co ubrać - wyciągnęła zza pleców dwa wieszaki.

Na jednym był welurowy kombinezon na ramiączkach i do kostek, zaś na drugim była czarna sukienka tuba przed kolano.

- Kombinezon - powiedziałam szybko.

- Myślisz?

- A jak zachce mi się siku? - wydęła dolną wargę.

- To sukienkę - wskazałam palcem drugi wieszak.

- Okej - powiedziała i z uśmiechem wyszła z pokoju.

Okej, muszę przetworzyć właśnie to co się stało. Taa, Lena nie jest całkiem normalna, ale ją lubię.

Chwilę później kończyłam się malować. Ściągnęłam długie czarne spodnie i bluzę i w bieliźnie stanęłam przed szafą (tak, już zdarzyłam się wypakować).

Zaczęłam wertować wieszaki w poszukiwaniu czegoś godnego uwagi. I jedyne co znalazłam to bluzka z głębokim dekoltem i długimi rękawami oraz krótkie czarne spodenki. Do tego długi pasek i jakieś trampki będą pasować.

Ubrałam naszykowane rzeczy i przejrzałam się w lusterku. Wyglądałam naprawdę dobrze.

Postanowiłam iść do Leny i spytać ją co o tym sądzi.

- Lena! - weszłam do pokoju, tak jak do swojego. Dziewczyna gadała na facetime z Aly. Obie na mnie spojrzały.

- Co tam? Uuu, boski strój.

- Cześć, Mia - Aly pomachała mi z kamerki.

- Hej - odpowiedziałam. - I dzięki. Mogę tak iść?

- Zdecydowanie  m u s i s z  tak iść - Lena oparła głowę na piąstce.

- Napewno?

- Taaak - Aly przytaknęła głową. - Tylko buty.

- Zdecydowanie te odpadają - Lena przytaknęła głową.

- Nie mam innych. Te są moje najlepsze.

Tak to moje najlepsze buciki jakie miałam. Uważam że trampki Concerse to jedne z najwygodniejszych i najtrwalszych butów. Dlatego je uwielbiam.

- Zaraz ci znajdę jakieś - dziewczyna wstała z fotela i podeszła do szafy. - Jaki masz rozmiar?

- Trzydzieści siedem.

- Te powinny być dobre i powinny pasować - mówi po chwili. Lena podaje mi pudełko butów.

Otwieram starannie pudełko, aby je nie zniszczyć. To Gucci. Zapewne te buty są więcej warte, niż zabrałam ze sobą pieniędzy.

- No przymierzaj - nagli mnie, kiedy zdecydowanie przeciągam proces wyciągania butów z pudełka i woreczków. Zakładam buty na nogi i nie powiem, ale czuję się drogo.

Po raz pierwszy w życiu mam na sobie taką drogą rzecz.

- Teraz jest idealnie - Lena posyła mi uśmiech, który odwzajemniam.

***

Na imprezę dostajemy się samochodem Lou. Lena po niego zadzwoniła i chłopak zgodził się bez oporów, jeśli tylko zgarniemy po drodze Aly i Zayn'a.

Zayn siedział z przodu, a my w trójkę z tyłu. Ja po środku. Lena wyciągnęła pół litra kolorowej wódki i uśmiechnęła się chytrze.

- Ale tak przed imprezą?

Zanim Lena przechyliła otwartą butelkę do ust, spojrzała na mnie dziwnym wzrokiem.

- A czemu nie? - powiedziała i pociągnęła trzy spore łyki.

- Dawaj mi ją tu - Aly wyciągnęła rękę ku butelce, a blondynka podała ją jej bez jakichkolwiek oporów.

Mulatka również pociągnęła trzy spore łyki i podała butelkę bratu, który wypił najwięcej.

Następnie butelka trafiła w moje ręce. Trochę spanikowana przeleciałam wzrokiem po wszystkich i przystawił butelkę do ust. Przechyliłam ją, a paląca ciecz wleciała mi do gardła. Tak jak dziewczyny chciałam pociągnąć trzy spore łyki, ale przy drugim się już krztusiłam.

- Spokojnie, mała - Lena zabrała mi butelkę. Napiła się i podała ją dalej. Zakaszlałam, a Aly klepnęła mnie w plecy.

- W porządku? - spytała, przyjmując ponownie butelkę od blondynki.

- Tak - powiedziałam chrypką. Odkaszlnęłam jeszcze raz. - Dawno nie piłam.

Nikt nic nie powiedział obraźliwego, przez co zrobiło mi się milej.

Na imprezę do Harry'ego dotarliśmy kilka minut po tym jak w czwórkę zdążyliśmy opróżnić butelkę kolorowego alkoholu.

Nikogo nie wzięło tak jak mnie. Ciągle miałam ochotę się śmieć. Inni, po prostu się szerzej uśmiechali.

W domu kędzierzawego nie byliśmy pierwsi. Cały salon i kuchnia był zapełniony ludźmi ze szkoły. Zauważyłam, że na tarasie też coś się dzieje.

- Chodź - Lena złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę kuchni. Harry był w środku.

- Hej! - krzyknął i zaczął nas przytulać. Zdaje mi się, że zmacał też mój tyłek. Ale kogo to teraz obchodzi? Większość osób i tak była już pijana. - Napijmy się powitalnego.

I już po chwili przede mną, Leną, Harry'm i jeszcze jakimiś innymi dziewczynami znalazły się kieliszki pełne wódki.

- Za zdrowie - krzyknął chłopak, a dziewczyny pisnęły i napiły się. Oczywiście tylko ja się zachłysnęłam. Aly (która jakimś cudem znalazła się obok mnie) poklepała po plecach. Znowu.

- Spokojnie. Nie pij całych. Pij połówki.

- Okej, okej - przytaknęłam głową.

Muszę się czegoś napić.  Czegoś co usunie to piekące uczucie w gardle.

Znalazłam wzrokiem cole i złapałam ją w dłonie. Odnalazłam pusty plastikowy kubeczek i nalałam do niego picia do pełna. Następnie przyłożyłam kubeczek do ust i wypiłam cały na raz. Odłożyłam kubeczek na stół i złapałam za miskę z chipsami. Wzięłam garść i napchałam nimi sobie buzię.

Ta noc zapowiada się fantastycznie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top