Rozdział 17 Siostry Arcee

- Ja nic nie zrobiłam! - zawołałam pokazując otwarte dłonie przed sobą w geście obronnym. - On się tylko ze mną przespał, eee... wyspał, dałam mu się wyspać. Do niczego nie doszło! Ja tylko obok niego, on obok mnie! Spaliśmy,  we... - nie skończyłam bo zakryłam sobie usta. Jak się stresuję, zaczynam gadać głupoty.

- Głupia ja... - jęknęłam.

- Zafira, o nic nie musisz się martwić, wszystko rozumiemy. - powiedział Ratchet, który patrzył na mnie z lekkim zdziwieniem.

- Uuf... Ulga. Bo jak zaczynam się stresować to zaczynam głupie rzeczy gadać. Emm... Optimusie, czy chciałeś coś powiedzieć, bo chyba weszłam Ci w słowo? - zapytałam.

- Już nic. - powiedział ciężko.

- Ha! - zaśmiał się ktoś. Spojrzałam w stronę skąd doszedł głos czyli w stronę wyjazdu z bazy. Stał tam Dino opierając się o ścianę.

- Nie może być! Młoda zagięła Prime'a! - zawołał odklejając się od ściany i począł iść w moim kierunku.

- W cale nie zagięła... - powiedział cicho czerwono-granatowy, jakby nie chciał żeby ferrari usłyszał, na co uśmiechnęłam się pod nosem.

- Tak w ogóle to się nie dziwię, że Jazz dzisiaj jest jak nakręcony. Też bym był, gdybym przespał się z taką ślicznością. - dorzucił stając centralnie przede mną, a ja zawstydziłam się tak, że mogłabym być czerwona co najmniej jak jego lakier. Pochyliłam głowę, a moje stopy stały się niezwykle interesujące. Niestety na pomoc lidera i medyka nie mogłam liczyć, bo Ci, gdzie Ratchet był chyba trochę zirytowany przybyciem czerwonego robota, przenieśli się z rozmową do laboratorium.

- Wstydzisz się? - zapytał, a ja kiwnęłam twierdząco głową. Onieśmielał mnie, a od jego uwodzicielskiego głosu przechodziły mnie ciarki. I ten hiszpański akcent dodający mu ostrości, na który wcześniej nie zwróciłam uwagi.

- Niech zgadnę: byłaś u Lalusia, a on się do ciebie przystawiał i teraz myślisz że ja też teraz to robię? - zgadywał i szczerze powiedziawszy nie mylił się. - Wiec? Zgadłem? - zapytał, a ja niepewnie potwierdziłam. Wtedy poczułam jego szponiaste, mimo to delikatne palce na moim podbródku i podniósł moją głowę tak, że byłam zmuszona spojrzeć mu w oczy. Owszem, miał zalotne spojrzenie, ale nie takie jak Knockout. Był o wiele łagodniejszy, co trochę nie współdziałało z jego słowami i ruchami. Jednak miał u mnie tego plusa, że mówiąc dosłownie nie przyparł mnie do muru jak medyk i w każdej chwili mogłam mu uciec.

- Señorita... Ja to nie Knockout... I jakbym mógł, to brałbym Cię od razu w obroty, bo buźkę, a przede wszystkim zderzaczek to ty masz śliczny, ale mam pojęcie co to szacunek... - mówił cicho i niemal w hipnotyzujący sposób. Uśmiechnęłam się patrząc na niego, a on to odwzajemnił. I co z tego, że przed chwilą strzelił mi komplementem nie na miejscu, jakoś nie szczególnie mi to przeszkadzało. A tak w gruncie rzeczy to chyba się tylko wydaje, że ma podobny charakter do Czerwonookiego.

- Dino... Daj sobie spokój... - powiedział ktoś stojący za czerwonym Autobotem. Ferrari wywrócił oczami i odwrócił się, dając mi zobaczyć stojącą za nim niską, może o wzroście trzech metrów robotkę o granatowym lakierze. Nie miała nóg, a zamiast tego poruszała się na jednej odnodze z jednym kołem, zaś drugie koło miała za głową, wysoko uniesione. Jej twarz chroniły drobne, granatowe części: zaczynające się od zewnętrznych kącików oczu ciągnące w kierunku audio receptorów, a tajże wzdłuż policzków i ostro kończące się pod podbródkiem, znowu zaczynająca się od nosa, zasłaniająca całe czoło i kierująca się do tyłu tworzyła na środku głowy wcięcie, w którym była szara część przypominająca kształtem skrzydła motyla lub nietoperza. Miała stosunkowo duże oczy o łagodnym i ciepłym spojrzeniu. Miała bardzo drobne usta z dwoma niebieskimi plamkami jakby nakreślonymi szminką wykrzywione w lekkim uśmiechu. Miała bardzo drobne, smukłe ciało esowato zwinięte. Na lewej ręce mała masywną nadbudówkę będącą chyba złożoną bronią, która najwyraźniej jej ciążyła.

- Nie strasz jej jeszcze bardziej. - powiedziała miłym, melodyjnym głosem.

- Nie straszę! - oburzył się Mirage. - Tylko podrywam...

Autobotka zaśmiała się serdecznie, a ja zerknęłam na ferrari z uniesioną brwią.

- Ooo... Więc jednak podrywasz. A podobno nie jesteś jak Knockout. - powiedziałam udając oburzenie, na co czerwony zerknął na mnie, a po chwili jęknął przeciągle.

- Wy, baby, zawsze musicie się czegoś doczepić... Nie jestem jak Knockout. Podrywam, ale nie jestem nachalny i daję wybór! I dla jasności, wychodzę z Sideswipe'em z zasady: "co moje to Twoje", ale dziewczyny mu nie zabiorę! - zawołał, po czym machnął nonszalancko ręką, odwrócił się na pięcie i poszedł w kierunku korytarza. - Idę! - wrzasnął i zniknął za ścianą na końcu korytarza skręcając w prawo, natomiast Autobotka zachichotała.

- Oj ten Dino... - westchnęła zakładając ręce na piersi. - Silny z niego charakterek. Na szczęście jest nieszkodliwy w przeciwieństwie do Knockout'a i tak jak mówił, ma szacunek, a w dodatku jest bardzo honorowy... Ale lepiej uważać na każdego faceta.

- Dzięki za radę. Nie mam z nimi w ogóle obycia... - powiedziałam uśmiechając się.

- Tak w ogóle, jestem Chromia. - przedstawiła się podjeżdżając do mnie i podając rękę.

- Zafira. - rzekłam z uśmiechem i uścisnęłam jej drobną dłoń.

- Poważnie? Z Sideswipe'em? - zagadnęła.

- Co?! Nieee... To Dino sobie coś ubzdurał. Z Sideswipe'em mi się tylko dobrze rozmawia, oprowadził mnie wstępnie po bazie i na tym się skończyło! A co?

- Nic, nic. Uroczy, nieprawdaż?

- Kto? Sideswipe? Milutki jest... - rzuciłam nie zastanawiając się, co tak na prawdę palnęłam na co Chromia zaczęła się śmiać. Zerknęłam na nią i wtedy dopiero zdałam sobie sprawę z tego, co powiedziałam.

- Ej, nie mów mu tego. - powiedziałam przerażona z szeroko otwartymi oczami, ale uśmiechając się.

- Spokojnie. Nic mu nie powiem. Podpuściłam Cię trochę... - uspokoiła. - Chodź. - zawołała i machnąwszy ręką bym za nią poszła, ruszyła w stronę korytarza w który niedawno wszedł Dino. Zerknęłam na nią niepewnie, a ta stanęła nieopodal, kiedy zauważyła, że za nią nie idę.

- Idziesz? - zapytała, a ja jak zahipnotyzowana poszłam za nią. Skręciłyśmy w lewo do pomieszczenia gdzie stał prowizoryczny stół do pingponga. Na nim, tyłem do mnie siedziała jasnofioletowa botka. Znowu w kącie stała i opierała się druga, o ni to czerwonym, ni to różowym lakierze.

- Cześć siostrzyczki. - powiedziała Chromia siadając na podłodze pod ścianą niedaleko czerwono - różowej, a pozostałe odpowiedziały jej tym samym. Stojąca pod ścianą mierzyła mnie spojrzeniem, natomiast fioletowa, kiedy tylko mnie zobaczyła, natychmiast zeskoczyła ze stołu.

- No w końcu! Chromia, dzięki żeś ją sprowadziła.- zawołała. -  Kochana! - zwróciła się do mnie i stanęła przede mną, na co niemal się pode mną nogi ugięły z przerażenia. - Kochaniutka! Ale my musimy sobie pogadać. Słońce! Siadaj i opowiadaj! - mówiła uradowana i chyba trajkotałaby dalej w sumie nie wiem o czym i po co, gdyby nie Chromia.

- Flare Up! - zawołała.

- No co?! - odkrzyknęła odwracając się do niebieskiej.

- Wolniej. Ona zaraz nam tu zemdleje, jak będziesz ją tak atakować.

- A no, taż racja. Choć kochanie. - powiedziała łapiąc mnie za rękę i ciągnąc w stronę stołu. Usiadłam, a ona obok mnie.

Gdy się tak przyjrzałam, wszystkie trzy miały takie same twarze, różniły się jedynie kolorem i masywnością. Chromia była z  nich trzech najdrobniejsza co było widać nie tylko po twarzy, wydawała się być nawet wychudzona. Flare Up miała najbardziej masywną sylwetkę z nich trzech. Miała koło nad nadgarstkiem u lewej ręki, drugie jako stopę, na prawej nad nadgarstkiem miała coś co przypominało jakieś żądło, co z pewnością było jakąś bronią. Czerwona musiała nazwać się Arcee. Budową ciała była między nimi. Jej stopę tworzyły dwa koła, a na prawej ręce miała również nadbudówkę, prawdopodobnie broń, trochę mniejszą niż Chromia. Na lewym barku miała odstający przód swojej formy alternatywnej.

- Trochę źle zaczęłam, ale już to nadrabiam. Nazywam się Flare Up, Chromię znasz, a ten smutas to Arcee.

- Flare... - upomniała niezadowolona Arcee. Cały czas wierciła we mnie dziurę i jakby nie była zadowolona z mojej obecności.

- Nie jest zbyt otwarta. - dodała ciszej fioletowa. - Chodząca chmura deszczowa.

- Flare Up. - upomniała głośniej oburzona czerwono - różowa.

- Oj tam! Cicho siedź. Kochanie! Coś małomówna jesteś. Co to? Wstydzisz się? Kochanie nie ma czego! Między dziewczynami możesz gadać co chcesz! Ja z chęcią posłucham. Wiesz, z własnymi siostrami i gangiem facetów czasem można wyjść z siebie i stanąć obok, a potem wyjść z na zewnątrz z własną kopią... Opowiadaj! Skąd jesteś, jak się tu znalazłaś i jak to robisz, że prawie wszyscy się za Tobą oglądają. Jakby mogli to by Cię chyba...

- Flare Up! - zawołała Chromia.

- Co?!

- Wolniej. - powiedziała wolno i wyraźnie. - Gadasz jak najęta. Daj jej się wypowiedzieć, a przede wszystkim uspokoić. Przed chwilą rozmawiała z Dino.

- Z Dino?! O Kochana, współczuję Ci. Jak on czasem palnie szczerością, to można się popłakać.

- Ale jakoś chyba wolę Dino, od Knockout'a. Jest mniej...- odezwałam się w końcu, ale nie dane mi było skończyć.

- Byłaś u Knockout'a? - zapytała Flare z niemałym zdziwieniem. - Ale tam, w laboratorium?

- Tak. A coś nie tak?

Botki spojrzały po sobie nieco zmieszane i jakby jedna drugą zmuszały, żeby coś powiedziały. Ostatecznie tą walkę na spojrzenia przegrała Chromia.

- No weź się zapytaj... - ponaglała Flare Up, po czym zrezygnowana granatowa robotka westchnęła.

- Kto jest teraz... składany? - zapytała zmieszana.

Popatrzyłam po nich zdziwiona. Miały wyczekujące spojrzenia, a ja się zastanawiałam, po co ta dyskrecja i skąd to zakłopotanie w związku z tym pytaniem.

- Tyle zachodu o jedno pytanie? - zapytałam zdziwiona, na co te znowu po sobie popatrzyły. Arcee wyglądała na oburzoną.

- Myślisz że to dla nas łatwe? - zapytała z pogardą w głosie, a ja nie wiedziałam jak odpowiedzieć.

- Arcee, spokojnie. Nie zna nas. Może tego nie rozumieć. - stanęła w mojej obronie Chromia.

- Wybacz Arcee, nie wiedziałam, że to dla was drażliwy temat. - powiedziałam.

- Drażliwy?! To, że nie wiedziałaś nie tłumaczy Cię! Tro...

- Arcee! - wydarła się Flare Up, na co czerwona zamilkła i spiorunowała fioletową wzrokiem, jednak ta nic sobie z tego nie zrobiła i spojrzała na mnie wyczekująco. - Więc? - zapytała.

- Ironhide. - powiedziałam zmieszana. Dziwne było uczucie, kiedy mówiłam o kimś, kogo nie znałam, a w dodatku kilkanaście czy kilkadziesiąt minut temu widziało się go martwego. Co prawda, wymówiłam tylko jego imię, ale czułam się jakbym go obgadywała.

- Nareszcie! - zawołała uradowana Flare Up. - Koniec z burdelem! Niech go tylko ożywią, to Kochaniutki mi nie ucieknie. Wyściskam go chyba za wszystkie czasy.

- Życzę powodzenia. - powiedziałam uśmiechając się serdecznie. Jej entuzjazm był powalający.

- A dzięki, dzięki, przyda się. Na jego gabaryty to jednak jestem ciut mała. Ale i tak go dorwę!

- O ile on się da, Flare Up. - odezwała się Chromia. - Wiesz, jaki jest.

- A no, też racja. A wiesz kiedy Knockout skończy?

- W zasadzie to tylko czeka na jego Iskrę. Chyba za dwa albo trzy dni, tak przynajmniej powiedział Optimusowi.

Flare zaczęła piszczeć z radości, Chromia natomiast nie umiała usiedzieć na miejscu, ale chyba też nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Arcee patrzyła na nie sceptycznie i jakby gardziła ich radością. Co chwilę zerkała też na mnie jak na największe zło w którego towarzystwie musiała przebywać. Pewnym już dla mnie było, że nie przypadłam jej do gustu, co było dla mnie zrozumiałe, że nie każdy musi mnie lubić, jednak nie wiedział gdzie leży przyczyna jej stosunku do mnie.

- To wasz przyjaciel? - zapytałam, odwracając spojrzenie od Arcee.

- Najlepszy. - powiedziała spokojnie, acz wesoło Chromia.

- Może i czasami nienawidzi całego świata i wszystkiego co żyje i się porusza, i jest nie raz wrednym ch*jem i gburem, co Ci chyba nawet Optimus powie, ale tak na prawdę to facet do rany przyłóż. Naprawdę. Jak się go bardziej pozna... Można nawet z nim świat zwojować. - zachwalała fioletowa.

- Flare Up, nie przesadzaj. - burknęła czerwona.

Upomniana już miała coś powiedzieć, ale Chromia ją uprzedziła.

- Arcee, co z Tobą? - zapytała zirytowana.

- O co Ci chodzi? - ożywiła się czerwono - różowa.

- Od samego rana jesteś jakaś dziwna. Ciągle masz jakieś pretensje i uwagi. Wszystkiego się czepiasz. Coś się stało?

- Co się stało? - oburzyła się. - Już Ci powiem co się stało?! To się stało! - krzyknęła wskazując na mnie. - Przyprowadzają jakąś małolatę, kolejnego darmozjada, nie wiadomo skąd i po co, w dodatku nie jest żołnierzem co widać z daleka. Mija kilka godzin, a ta ma prawie wszystkich owiniętych wokół palca! - wykrzyczała.

Spuściłam głowę i wbiłam spojrzenie w podłogę. Przykro mi się zrobiło słysząc te słowa. Przecież nie robiłam tego specjalnie.

- To może ja już pójdę. - powiedziałam, zsunęłam się ze stołu i chciałam iść, bo nie chciałam więcej denerwować robotki, ale ktoś złapał mnie za rękę.

- O nie, nigdzie nie idziesz. - powiedziała stanowczo Chromia zatrzymując mnie. Podniosłam głowę i przez przypadek zerknęłam na Autobota stojącego przy wejściu opierając się plecami o ścianę. Był mojego wzrostu, może trochę wyższy, miała smukłą sylwetkę. Jego lakier był zielony z wieloma czarnymi wzorami. Miał srebrną twarz, a na głowie nie miał żadnej ozdobnej koronki, natomiast miał gogle o jednym niebieskim szkiełku i drugim - czerwonym. Z twarzy przypominał mi Rosjanina. Miał pelerynę co było dla mnie lekkim zaskoczeniem. Przyglądał mi się z chytrym uśmieszkiem, a kiedy zmieniłam wyraz twarzy na zdziwiony, on przytknął sobie palec do ust i pokazał żebym siedziała cicho. Odwróciłam się i stanęłam za granatową Autobotką.

Dziewczyny zaczęły się wykłócać, w sumie nie wiem o co, bo używały cybertrońskiego. Krzyczały jedna na drugą, aż w końcu zbulwersowana Arcee wykrzykując coś wyszła w pośpiechu z pomieszczenia. Dziewczyny zamilkły, a po kilku wdechach usiadły na stole, gdzie Chromia wcisnęła mnie na środek.

- Sorki Chromia, że tyle nakrzyczałam, ale musiałam jej to wypomnieć. - rzekła Flare Up.

- Nie ma sprawy. - westchnęła granatowa.

- A co wypomniałaś, jeśli można spytać? - zapytałam. - Ja nie umiem cybertrońskiego. - dodałam zawstydzona.

- Arcee od jakiegoś czasu zachowuje się jakby wszystkie rozumy pozjadała. - odpowiedziała Chromia. - Działa wszystkim na nerwy. Wszystkich próbuje sobie podporządkować. Ciągle narzeka, że jesteśmy nieodpowiedzialni i nie jesteśmy zdyscyplinowani. Według niej wszyscy powinni być zwarci i gotowi. - wyjaśniła.

- Gotowi... Gotowi na co? No sorry Winnetou! Ale na wojnę z niczym gotować się nie będę. - rzuciła oburzona Flare Up.

- Arcee, normalnie teraz rozmawia tylko z Optimusem, Ratchet'em i Drift'em. Według niej są tacy, jacy wszyscy powinni być. Nie ro...

Wtedy nagle wszystko się podniosło, straciłyśmy oparcie i z łoskotem i piszcząc zleciałyśmy na podłogę. Usłyszałyśmy śmiech. Odwróciłam się, a po drugiej stronie stołu zobaczyłam ów zielonego Autobota.

- Crosshairs ty wredny ch*ju! - wrzasnęła Flare podnosząc się z podłogi.

- Flare Up! - upomniała Chromia oburzona słownictwem siostry.

- Miło słyszeć. - zaśmiał się zielony swoim trochę ochrypłym głosem stając obok nas. - I co? "Drugi Prime" nie w humorze? - zapytał drwiąco po czym podszedł do botki, a kiedy ta wstała jak kumple przybili sobie piątkę.

- Znasz odpowiedź. - burknęła fioletowa ponownie siadając na stole wraz ze mną i jej siostrą. - Koleżankę nam tu obrażała, choć ta niewinna. - dodała obejmując mnie. - Czego chcesz? - zapytała.

- Chciałem trochę Cię powku*wiać, ale widzę, że świeży metalik...

- Wku*wiasz samym istnieniem... powinno Ci wystarczać. Spierdzielaj od niej. Nie twoja liga Kochaniutki. - przerwała mu, na co Crosshairs uśmiechnął się, a po chwili zwrócił się w inną stronę i splunął olejem. Skrzywiłam się widząc to. Zerknęłam zniesmaczona na Chromię, która wzrokiem wierciła w Autbocie dziurę. Chyba mi nie pomoże... Jakoś nie szczególnie komfortowo czułam się, kiedy przy mnie o mnie mówili.

- Jakoś w nocy nie szczególnie byłeś do mnie przekonany. - powiedziałam niby to obojętnie.

- Kto by był, kiedy nad ranem go budzi wrzask zarzynanej świni. - burknął.

- Do miłych to ty chyba nie należysz... - stwierdziłam.

- Czy każdy musi być "miły"? - zapytał robiąc palcami w powietrzu znak cudzysłowu. - Jazz mnie po prostu od pewnego czasu wku*wia... Choć pozazdrościć mu... Z takimi zderzakami się przespać... - powiedział wzruszając ramionami, na co ja zmrużyłam oczy i popatrzyłam na niego spod byka, a ten uśmiechnął się zawadiacko, po czym znowu splunął.

- Mam Ci przynieść coś na te plwociny? - zapytała Chromia, która podpierając głowę na dłoniach dostała jakieś wytrzeszczu.

- Podziękuję, wystarczy mi podłoga. - odpowiedział złośliwie.

- Już kurna czwarty czy piaty facet mi w cycki patrzy! - oburzyłam się. - To wkurzające!

- Serio? - zapytała Chromia przenosząc spojrzenie z Crosshairs'a na mnie. - Bo ja Ci zazdroszczę. - powiedział, a mi ręce opadły, z czego zielony Autobot zaczął się śmiać. - Mi jeszcze komplementu chyba nikt nie złożył. Nawet w stylu chamskiego podrywu. - dodała.

- A kto jeśli można spytać? - zapytała obojętnie Flare.

- Dino, Knockout, teraz on, Jazz...

- Jazz? - zdziwiła się Chromia.

- Aha... Zachwycił się moimi "airbagami"... Powiedział: "dziunia, ale ty masz mega genialne airbagi". Potem dopiero się połapałam o co mu chodziło...

- Trzeba było mu powiedzieć, że ma małe sprzęgło... - powiedziała Flare Up iście olewającym tonem wyróżniając jedynie słowo "sprzęgło", na co Cross zaczął się śmiać. Oczywiście wiadomo o co chodziło. Zerknęłyśmy z Chromią po sobie, a potem spojrzałyśmy na Flare, a ta na nas z poważną miną godną jakiegoś urzędasa. Patrzyłyśmy tak przez chwilę na siebie próbując powstrzymując się od śmiechu, ale patrząc jak Flare Up walczy z tym, miałam ochotę paść na podłogę i rżeć ze śmiechu. Koniec końców leżałyśmy na stole i śmiałyśmy się aż nas brzuchy bolały, a przynajmniej mnie bolał.

- Up... Skąd Ci się to bierze...? - wyjąkała Chromia.

- Nie wiem... Samo tak jakoś... - powiedziała zdyszana, po czym znowu usiadła, a po chwili ja i Chromia.

- Dawno się tak nie uśmiałam. - rzuciła granatowa.

- Serio? A jak zobaczyłaś Sideswipe'a z miotłą to co było? - odezwał się rozbawiony Cross.

- No dobra. Nie dawno... - zmieniła zdanie granatowa robotka.

- Oj, wiesz co Flare...? Powiedziałabym mu tak, gdybym jeszcze na to wpadła. - powiedziałam.

- Teraz masz tekst na zapas.

Na chwilę zapadła cisza, podczas której każdy patrzył się w jakiś bliżej nieokreślony punkt, byle nie na kogoś. Crosshairs splunął kolejny raz na złość Chromii, ale ta miała go gdzieś w tamtej chwili.

- To chyba fajnie mieć rodzeństwo. - powiedziałam ni stąd ni zowąd wgapiając się w ścianę.

- Zależy... - mruknęła fioletowa botka, która wgapiała się chyba w stopy Crosshairs'a, które swoją drogą przypominały buty.

- No miło słyszeć. - oburzyła się jej granatowa siostra.

- Na pewno lepiej jest się czasem trochę pokłócić, niż nie mieć z kim zamienić słowa... - westchnęłam.

- Wzruszające. - bąknął złośliwie Cross.

- Cross... - zaczęła fioletowa nieco zirytowana.

- Taak? - zapytał z zawadiackim uśmieszkiem.

- Weź zobacz czy Cię w hangarze nie ma. Weź wyjdź i...

- Zafira! - usłyszałam znajomy mi już głos. Odwróciłam się i zobaczyłam Jolt'a biegnącego w naszą stronę z jakimś wiadrem. Dopadł mnie nie zwracając uwagi, że prawie zrzucił Chromię ze stołu. Usłyszałam chluśnięcie wody. Jolt złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą.

- Co tam masz? - zapytałam nieco zaskoczona jego pośpiechem.

- Woda z wodą! Eee! Ryby z wodą! Choć! Porywam wam ją i nie wiem kiedy oddam! - zawołał do oszołomionych Autobotek i niewzruszonego Cross'a, który po chwili zaczął się śmiać.

- Eee! Tylko jej tam nie...

Niedosłyszałam, bo ciągnięta przez niebieskiego chevroleta wybiegłam z pomieszczania. Skręciliśmy w lewo i pobiegliśmy na sam koniec korytarza, gdzie były prowizoryczne drzwi od jakiegoś pomieszczenia. Jolt otworzył mi je i wpuścił do środka, a moim oczom ukazał się... dość niecodzienny widok.


Dzisiaj trochę krótszy rozdział, ponad 3000 słów. Mam nadzieję że nikogo nie zanudziłam. Myślałam że wyjdzie mi to ciut lepiej, ale nie każdy rozdział będzie perfekcyjny. W następnym zbombarduję was biologią! Mam nadzieję, że to moje rozszerzenie biologii się w następnym rozdziale przyda i że niczego nie poknocę... A jestem do tego zdolna... Więc do następnego! Pa pa!


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top