16. Zakrzywione
Odurzyli go czymś. Iwian jest niemal pewien, że dodali coś do podanego mu jedzenia. Tak słania się na nogach, że przewróciłoby go nawet najlżejsze pchnięcie.
W każdym razie dzięki temu nie potrzebuje obstawy, gdy pod pieczą cyrkowca udaje się do Kościanego Króla. Z bliska strażnik okazuje się o wiele młodszy, niż się na początku mu zdawało. Wydaje się wręcz niewiele starszy od niego. A może po prostu już ma taką twarz. Iwian nieraz widział takich ludzi, którzy wydawali się na pierwszy rzut oka nastolatkami, a okazywało się, że już połowę życia mieli za sobą.
Z bliska deformacja twarzy cyrkowca wygląda... no niezbyt estetycznie, delikatnie mówiąc. Broda nic a nic nie pomaga, a wręcz sprawia, że wszystko wygląda jeszcze bardziej... żałośnie?
Iwian nawet nie sądził, że jest to możliwie, ale tak. Jeżeli doliczyć do tego jeszcze nerwowe miętolenie w dłoniach przeróżnych kosztowności, wyłania się z tego naprawdę przygnębiający obraz. Po setkach opowieści, których się nasłuchał, wyobrażał sobie Negatywnych jako okrutnych ludzi o przerażającym wyglądzie. Tymczasem Iwian chętnie podszedłby do cyrkowca, poklepał po ramieniu i powiedział: "współczuję". A może tylko stan odurzenia wywołuje u niego takie dziwne reakcje.
Pałac Kościanego Króla jest tak właściwie pierwszą budowlą, jaką Iwian ma nieprzyjemność zobaczyć w Negatywce. Jak przystało na swoją profesję, mieszka on w pałacu stworzonym z kości. Konstrukcja nijak się ima do ogromu zamku Warinusa, lecz mimo to wywołuje o wiele mocniejsze wrażenie, nawet jeśli czysto negatywne. Wybija się spośród cieni Martwego Lasu, świecąc w mdłym świetle czystą bielą i strasząc swoimi dziwnymi gabarytami. Trudno bowiem zbudować gładką ścianę czy też podłogę z powykrzywianych kości. Ich umieszczenie wydaje się całkowicie przypadkowe, niekiedy wręcz bezsensowne. Wygląda na to, że ciągle jest rozbudowywany, bo niektóre fragmenty wyglądają, jakby wciąż były pokryte resztkami mięsa. Pałac wygląda wręcz jak uosobienie czystego chaosu, w którym nie ma miejsca na żadną harmonię.
Iwianowi z trudem przychodzi poruszanie się po krzywym korytarzu prowadzącym do sali tronowej. Związane za plecami ręce mu tego nie ułatwiają. Otuchy dodaje mu tylko fakt, że cyrkowiec również nie radzi sobie najlepiej. Być może myśli Iwiana to w tej chwili czysta złośliwość, lecz jakże satysfakcjonująca.
Pierwsze co rzuca mu się w oczy po otworzeniu wrót sali to wyrazista purpura w centrum sali. Dopiero potem zauważa właściciela osobliwej szaty.
Kościany Król na kościanym tronie.
Głupi wierszyk krąży mu po otumanionym umyśle, sprawiając, że chce mu się histerycznie śmiać. Czerń oczodołów Króla przyciąga nagle jego wzrok, wypychając z jego umysłu wszelkie myśli. Zamiast tego słyszy głos głęboki i nieco wibrujący, odbijający się echem w wysokiej sali, ale przede wszystkim - niesamowicie przekonujący.
- Podejdź do mnie, Iwianie.
Stój w miejscu.
Chłopak ignoruje cichy szept rozsądku, całkowicie pochłonięty przez wzrok Kościanego Króla. Zatrzymuje się naprawdę blisko tronu. Gdyby tylko wyciągnął rękę, mógłby dotknąć purpurowej szaty. Z bliska zauważa subtelne zdobienia wyszywane złotą nicią, podobne do pawich piór.
- Nie odegrałeś na Scenie swojej roli, prawda?
- Prawda, mój panie.
Słowa opuszczają jego usta, zanim zdąży zastanowić się nad odpowiedzią.
- A zatem wciąż masz wybór. Dołącz do naszych łowów, pomóż nam odnaleźć drzwi do wolności.
Nie słuchaj.
- Dlaczego miałbym to zrobić? Wy jesteście tymi złymi - mówi Iwian bez przekonania.
- Brakuje ci szerszej perspektywy, młodzieńcze. Znasz tylko wersję Pozytywnych. Wiesz zbyt mało, by stwierdzić, kto tu jest tym złym.
Iwian zaczyna mu wierzyć. Słyszy wszakże szczerość w słowach Kościanego Króla. Cyrkowiec zresztą też mówił podobnie.
- Nie jest to jednak teraz ważne, kto tu jest zły, Iwianie, bo wszyscy mamy ten sam cel.
- Jaki cel? - pyta pusto Iwian.
- Odnaleźć wyjście z Ogrodu. Już zbyt długo tu tkwimy, nie mogąc umrzeć, trapieni przez swoje myśli i odczucia. Mówili ci, że nie możemy nawet popełnić samobójstwa? Ktoś skazał nas na wieczne cierpienie, pozbawiając nas prawa do jego zakończenia. Odnalezienie wyjścia jest ważniejsze niż jakiekolwiek uprzedzenia, zgadzasz się ze mną?
- Tak, to rozsądne wyjście, wasza wysokość
- Wyśmienicie - Kościany Król składa powoli dłonie i nachyla się bliżej w stronę chłopaka. - Jestem wielce usatysfakcjonowany z twojej decyzji. Możesz czuć się dumny.
Iwian uśmiecha na pochwałę. Kłania się głęboko, kładąc prawą pięść na sercu.
- Obiecuję nie zawieźć, mój panie.
Tyłem wycofuje się z pomieszczenia. Wiadomo, że to niegrzeczne odwracać się do władcy plecami. Wrota się za nim zamykają, odcinając jego wzrok od spojrzenia oczodołów Kościanego Króla. Cyrkowiec stoi tuż obok i badawczo się mu przygląda.
- Nigdy tego nie lubiłem - wzdycha w końcu nieco drżącym głosem. Spogląda na drzwi sali tronowej w obawie, że on mógłby to usłyszeć. Iwian nie reaguje w żaden sposób. - Chodź już, władca potrzebuje odpoczynku.
Z niechęcią wymawia to określenie, jednak wie, że przez najbliższy czas Iwian będzie reagował tylko na sprawy dotyczące Króla i jego idei.
- Udało wam się już znaleźć coś wartego uwagi naszego pana?
- Prawdopodobnie tak. Dom na urwisku w górzystej strefie Pozytywki. Wygląda on dość... osobliwie, a co za tym idzie - podejrzanie. Wiesz, o który mi chodzi?
- Nie. Nigdy go nie widziałem ani nikt mi o nim nie mówił - relacjonuje Iwian z pustką w oczach.
- Dobrze. Mortelle... ona również została wyznaczona do tego zadania - cyrkowiec zerka na niego z lękiem, wyraźnie oczekując jakiejś reakcji. Przez chwilę tylko widzi jak twarz Iwiana przybiera niezdrowy grymas, jednak zaraz powraca nałożona przez Króla maska.
- Zadanie jest ważniejsze niż jakiekolwiek uprzedzenia - mówi z niezachwianą pewnością w głosie.
- Cieszę się, że to słyszę - cyrkowiec nerwowo przygładza czapkę, rozglądając się po cieniach między drzewami. - Choć wolałbym, żebyś wyraził swoje własne zdanie - dodaje ciszej. - Będzie jeszcze Ronat. Słyszałeś opowieści o Niebieskim Lordzie?
Iwian potakująco kiwa głową.
- Niebieski Lord w normalnym świecie jest znany jako czarny charakter opowieści o Księżnej z Wenike. Był on skrytobójcą na zlecenie znanym ze swojego wielkiego ego, którego jednym z celów stała się właśnie rzekoma księżna. W wyniku różnych zawirowań (nikt nie wie do końca jakich - każdy opowiada tą historię nieco inaczej) dla Niebieskiego Lorda zabójstwo stało się sprawą osobistą. Mimo różnych wersji, każda historia o Niebieskim Lordzie kończy się tak samo. Oprawca ląduje na stryczku - recytuje Iwian i po chwili marszczy brwi. - Nie powinien być on w takim razie martwy?
- Na Scenie jesteśmy jak aktorzy. Nie umieramy naprawdę. W każdym razie imię Niebieskiego Lorda to Ronat. I nie lubi zbytnio, by nazywać go przezwiskiem z opowieści.
- Wezmę to pod uwagę. Jeszcze jedno pytanie: czy jego charakter jest naprawdę tak zły, jak to opowiadają? Może to stanowić pewną przeszkodę w naszej misji.
- Definitywnie tak.
- Już się cieszę - mówi Iwian ironicznie. Przez chwilę jego towarzysz ma nadzieję, że odzyskuje choć trochę własnego rozumu. Ale tylko przez chwilę. - Skoro mamy współpracować, chciałbym poznać twoje imię. Unikniemy przez to niezręcznoścu, która mogłaby odbić się negatywnie na naszym celu.
- Znów gadasz jak jakaś kukła - wzdycha cicho cyrkowiec. Zaczyna obracać w dłoniach srebrny pierścionek. - Nazywam się Tamtan.
- Zapamiętam.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top