Stara Znajoma
Załoga Correliańskiego frachtowca - Huntera udała się na kolejną planetę, była nią, znajdująca się na rubieżach Dantooine - planeta farmerów jak i miejsce dawnej enklawy Jedi, w której to szkolono młodych rycerzy. Miejsce to miało mocne połączenie z mocą ze względu na dawne wydarzenia mające tu miejsce. Tutaj też mieszkał i miał farmę ktoś kogo akurat potrzebowała nasza załoga.
Statek spokojnie wylądował na pustym placu nieopodal ładnego, betonowego z drewnianymi akcentami, domu. Skierowali się do wyjścia, rozsunęli kładkę, która niezdarnie padła na twardą posadzkę wydając głośny dźwięk, który rozszedł się wszędzie. Wyszli wręcz zbiegając po kładce. Nie zdążyli pokonać 5 metrów a z domu na przeciw wyszedł ktoś trzymający strzelbę i celując w nich.
- wsiadać na statek i wracajcie skąd przybyliście! - wykrzyknęła postać.
- czyli, że mam wracać na Tatooine ? - spytał z uśmiechem na twarzy Cade'a akcentując nazwę planety jak gdyby miało to coś zmienić.
Postać opuściła broń,rzuciła nie bacząc na to gdzie, po czym zaczęła biec w ich stronę.
postać była w dostatecznej odległości, by zidentyfikować ową sylwetkę. Była to piękna Twi'lekanka o niebieskiej skórze i oczach żółtych jak pola na Orumie.
- Cade! - krzyknęła ukazując swe, białe jak śnieg na Duro, zęby w geście usmiechu i wpadła mu w jego potężne ramiona - nawet nie wiesz jak się cieszę. Po chwili zwolniła go z czułego uścisku.
-cześć Adon - zwróciła się do Devoranina - ty też dawno tu nie zaglądałeś - mówiła serdecznie przytulając również jego.
Po czym zauważyła chłopca, uklękła i powiedziała - my to się chyba jeszcze nie znamy, jestem Astri Tao - powiedziała wyciągając swą rękę w jego kierunku.
- jestem Bane proszę pani - powiedział chłopiec usciskając dłoń.
- Astri, mamy kilka spraw do obgadania, możemy wejść? - spytał w końcu Cade robiąc poważną minę.
- ależ zapraszam serdecznie, czujcie się jak u siebie - powiedziała z uśmiechem na twarzy Astri wskazując drzwi wejściowe.
Po około dwóch standardowych godzinach siedzieli przy wspólnym stole i spożywali kolację przygotowaną przez Twi'lekankę, Cade i Adon opowiedzieli niesamowite przygody, które im się przydarzyły od czasu gdy ostatnio widzieli się z dziewczyną.
Kończąc na historii z Banem.
- rozumiem - powiedziała w końcu.
Chwilę się zastanawiając, myślę, że nie ma ochoty wracać do domu...
Ale chcę jednak znać twoją opinię Bane - zwróciła się do chłopca robiąc poważny grymas na twarzy.
Bane popatrzył na Adona z którym świetnie razem strzelają z dział, później na Cade'a, który był dnia niego życzliwy mimo włamania na jego statek. Przypominał sobie wszystkie z nimi chwilę spędzone i uznał, że jest im w jakiś sposób potrzebny.
- nie, nie mam ochoty wracać.
- tak myślałam - uśmiechnęła się dziewczyna zwracając wzrok na towarzyszy z uśmiechem na ustach - to jak chłopaki? Pozwolicie mu dołączyć do ekipy?
Adon i Cade spojrzeli się na siebie jak gdyby zadano im najłatwiejsze pytanie na świecie, uśmiechnęli się, a Adon rzekł - ja tam problemu żadnego nie widzę.
- ja też nie - dodał śmiejąc się Cade.
Po czym powiedział - ale jeśli na prawdę chcesz być częścią zespołu musisz nauczyć się obsługi bronią zarówno palną jak i białą, dasz radę?
- pewnie - odparł zadowolony Bane.
- Astri... Nie obrazisz się gdybyśmy...
- zostali tu na trochę by trenować go? To będzie dla mnie przyjemność - powiedziała dziewczyna wstając od stołu i całując Cade'a w policzek a następnie sprzątając ze stołu.
- to jak, jutro z rana zaczynamy kurs strzelniczy, co wy na to? - spytał w końcu Adon.
Chłopak jedynie się uśmiechnął na znak, że się zgadza.
Później Astri zaprowadziła Bane'a do pokoju gościnnego i posłała mu aksamitne łoże z żółtawą pościelą.
Zostawiła go z słowami na do widzenia "kolorowych snów, chłopcze".
Resztę wieczoru spędzili oni w pokoju codziennym pochłonięci rozmową, która wydawała się nigdy nie zmierzać do końca.
Dyskutowali, wspominali, dobrze się bawili. Dopiero później udali się do łóżka z zamysłem co przyniesie przyszłość.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top