Correliańskie Interesy

Dawno temu w odległej galaktyce...

Pry orbicie ważnej dla międzygwiezdnego transportu planety - Corelli, codzień przelatywaly dziesiątki statków każdy był kontrolowany ale jak widać zdarzały się wyjątki. Tego jednego nie zauważono, gdyż jego pilot był na tyle chytry by ominąć standardowe kontrole, i subtelnie wylądować, w odpowiedniej dzielnicy, by nikt go nie zauważył. Tym pilotem był nie przeciętny i posiadający swoje twarde zasady najemnik i łowca nagród-Cade Sandskimmer, który nazywany był czasem "unperceptible" (nieuchwytny). Po wspomnianym już lądowaniu, wysiadł ze statku, ubrany w czarną, mocną, zbudowaną w taki sposób żeby była mobilna zbroję i nie przeciętny hełm, który był w pewien sposób jego wizytówką, cały był czarny, matowy, jego wizjer przypominał ten z hełmu żołnierza Republiki klona, który powstanie dopiero za dwa wieki. Wizjer był pomarańczowy, w jednym miejscu hełm miał przypalone przecięcie, jakby od miecza świetlnego. Ukazywał przeszłość bohatera.
Pod owym hełmem kryła się twarz młodego, krótkowłosego szatyna o wyrazie twarzy zdradzającym skupienie. W walce nie miał sobie równych toteż wszyscy przeciwnicy patrzyli na niego z respektem.

Mijał kolejne budynki w dzielnicy głównie przemysłowej. Coraz to nowsze fabryki jednocześnie pojawiały się i znikały w miarę zagłębienia się w miasto.
Potrzebował on frachtowca. Jego poprzedni został "wycofany z eksploatacji" a grupa najemników jakiegoś Hutta tego dopilnowała.
Dostał cynk od kogoś rzekomo zaufanego, że jest tu ktoś kto sprzeda takową maszynę bez zbędnych formalności. Potrzeba narodziła się go w momencie otrzymania oferty nie do  odrzucenia-przemyt jakiejś zaawansowanej technologii dla anonimowego odbiorcy w jakimś nieznanym układzie a wiadome w tym wszystkim są jedynie wartości współrzędnych.

Cade zbliżył się do hangaru będącego umówionym miejscem spotkania. Nikogo jeszcze nie było, a sam był spóźniony. "Warto zachować ostrożność". Za pomocą plecaka rakietowego udał się na dach budynku naprzeciwko. Spokojnie siedział i wypatrywał. Sprzedawca, jak to ostatnimi czasy często bywa, był... Anonimem. Cade spodziewał się spotkania z biznesemenem, przedstawicielem podziemia czy coś w ten deseń.
Jest, ktoś nadchodzi. Cade przyglądał się osobie. Nie wyglądał na nikogo szczególnego. Przypominał bardzo jednego z szarych, prostych ludzi, których mijał jeszcze kilkanaście minut temu. Zwykły robotnik zatrzymał się jednak przy hangarze po czym zaczął się rozglądać jakby na kogoś czekał.
Cóż, wyglądało to tak jakby sprzedawcą był właśnie on.
Cade zszedł, a dokładniej zleciał na ziemię by, w teorii, zrobić prostą wymianę: kredyty za sprzęt...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top