X
Młody mężczyzna o jasnorudych włosach i błękitnych oczach z uwagą obserwował płytę lądowiska 27C, na której wcześniej kazano mu wylądować. Czekał na swą towarzyszkę, która powinna lada chwila wrócić. Przejechał dłonią po kilkudniowym, jasnym zaroście na twarzy. Zwykle golił się gładko, ale stwierdził, że ten nowy, nieco niechlujny wizerunek, także całkiem mu odpowiada. Wcale a wcale nie podobała mu się natomiast planeta Coruscant, na którą Mae uparła się, żeby przylecieć. Sprzedali jej stary statek i kupili nowy, jeszcze bardziej ciasny i jeszcze mniej rzucający się w oczy. Jedyną rzeczą, której wciąż potrzebowali, aby móc zacząć nowe życie, były nowe tożsamości i zestawy nowych dokumentów. To znaczy, bardziej potrzebował tego Hux, niż ona. Generał Mae Odille nie była najpopularniejszą osobą w galaktyce, natomiast nazwisko Armitage'a Huxa zdążyli już znienawidzić wszyscy jej mieszkańcy, którzy kojarzyli go wyłącznie z jednym – z wydaniem rozkazu zniszczenia układu Hosnian. Dlatego też Mae uparła się, aby przylecieć właśnie na Coruscant, choć planeta znajdowała się w samym sercu Nowej Republiki – znała tam kogoś, kto był w stanie załatwić im nowe dokumenty, a co za tym idzie, nowy początek, skoro Najwyższy Porządek upadł...
Pierwsze informacje, jakie docierały do nich jeszcze podczas ich pobytu na Polis Massa, były niejasne i chaotyczne. Wszyscy gubili się w domysłach, co też mogło się wydarzyć i gdzie... Wreszcie okazało się, że ostateczna bitwa między armią Najwyższego Porządku, a Ruchem Oporu, miała miejsce na Exegolu. Tam też młoda Jedi o imieniu Rey, ramię w ramię z Benem Solo, stawiła czoła odrodzonemu Palpatine'owi. Wspólnymi siłami udało im się go pokonać, lecz niestety Ben poległ. Najwyższy Porządek stracił znaczącą część swej floty. Później trwały jeszcze pomniejsze walki w różnych częściach galaktyki, jednak przypominało to ostatnie rozpaczliwe podrygi umierającego zwierzęcia. Najwyższy Porządek już był martwy, choć niektórzy jego byli członkowie nie chcieli przyjąć tego do wiadomości. Nowa Republika powoli odradzała się z popiołów. Ustanowiono nowy rząd i zaczęto poszukiwać najwyższych stopniem dowódców Porządku. Część z nich uciekła, a nikt nie chciał, aby komukolwiek przyszło do głowy tworzenie nowej armii gdzieś w odmętach Nieznanych Regionów. Wszystkich miał więc czekać uczciwy (jak na standardy Nowej Republiki rzecz jasna), proces. Ogłoszono jednak wszem i wobec radosną nowinę – Kylo Ren, generał Armitage Hux oraz generał Enric Pryde nie żyją. Potwór stracił już więc swe trzy najbardziej krwiożercze głowy. Teoretycznie więc Hux nie musiał się już niczego obawiać, skoro został uznany za zmarłego, ale oczywiste było także, że nie może posługiwać się już swym prawdziwym nazwiskiem. Może jednak, mimo to, los choć raz będzie łaskawy i pozwoli mu zacząć wszystko od nowa, z Mae u boku... Odkąd kobieta wyczuła w Mocy odejście Rena, stała się nieco bardziej małomówna, zaczęła otaczać ją aura melancholii i promieniował od niej silnie wyczuwalny smutek, ale... Armitage miał nadzieję, że kiedyś da mu szansę. Da im szansę, ponieważ był przekonany, że mogliby być razem szczęśliwi. A skoro podarowała mu nowe życie, powinna także zebrać się na odwagę i podarować je również samej sobie. Czego się bała? Wiedziała przecież, że on nigdy by jej nie skrzywdził... Na Moc, będąc rannym, chciał ratować ją przed Renem, co było aktem równie heroicznym, jak i idiotycznym, pozbawionym wszelkiej logiki.
Mężczyzna westchnął ciężko. Podwinął do łokci rękawy białej koszuli, którą miał na sobie. Wygodniej rozparł się na fotelu pilota, nadal obserwując przez przedni iluminator właz prowadzący do doku. Mae nie wracała już od dłuższego czasu i powoli zaczynał się o nią niepokoić. Nie chciała, aby Hux poszedł wraz z nią, ponieważ obawiała się, że gdyby ich zatrzymano, a Armitage nie miałby przy sobie żadnych dokumentów, jakiś nadgorliwy funkcjonariusz mógłby ich zaaresztować. Nie miała pojęcia, co zrobiliby z nią, gdyby prawda o tym, kim są, wyszła na jaw, ale Hux, nawet gdyby nie otrzymał kary śmierci, po pokazowym procesie z pewnością zostałby na resztę życia wtrącony do celi. A tego Mae pragnęła uniknąć. Udała się więc sama, jedna Moc wie gdzie. A co gorsza, nie wzięła ze sobą komunikatora, więc Armitage nie mógł się z nią nawet skontaktować.
Hux zmarszczył brwi, w skupieniu spoglądając na zatrzaśnięty właz, jakby pragnął przywołać dziewczynę myślami i... Nagle na płytę lądowiska wkroczyła niewysoka postać. Armitage'owi dobrą chwilę zajęło, nim ją poznał. Była to Mae, lecz... Mocno odmieniona. Zniknęła gdzieś zgrzebna tunika i spodnie, które dostała od Polis Massan, aby nie ściągać na siebie uwagi czerwonym mundurem. Teraz kobieta miała na sobie długą do kolan, czarną spódnicę, wysokie skórzane buty na obcasach w czerwonym kolorze, delikatną złotą bluzkę z długimi rękawami oraz czerwoną niczym krew pelerynę, która powiewała za nią niczym fantazyjne skrzydła. Dłonie nadal ukryte miała w rękawiczkach, tym razem także czerwonych. Armitage zauważył również, że ścięła włosy. Długie, brązowe pasma zostały skrócone do ramion, a na jej brwi opadała gęsta grzywka. Hux uśmiechnął się lekko. Wyglądało na to, że czerwony to ulubiony kolor Mae. Dziewczyna zauważyła, że się jej przygląda i ze śmiechem zamachała mu czymś, co trzymała w dłoni. Podbiegła do rampy statku. Były generał zorientował się, że machała mu dwoma zestawami nowych dokumentów. Ruszył w kierunku rampy. Wdusił przycisk opuszczający ją. Mae już czekała na dole. Po chwili wbiegła po metalowym trapie na pokład statku. Od razu wręczyła mężczyźnie oba dokumenty.
— Sprawdź, czy wszystko ci pasuje — poprosiła. — Zanim stąd odlecimy, można jeszcze coś zmienić...
Armitage nagle ze zdumieniem zdał sobie sprawę, że jego serce mocno przyspieszyło swój rytm. Za chwilę pozna swą nową tożsamość... Otworzył pierwszy dokument, i... Skrzywił się, jakby właśnie przełknął coś kwaśnego.
— Domhnall Jeevan — przeczytał.
— Nie podoba ci się? — spytała niepewnie Mae. — Domhnall to ładne imię.
Hux rzucił jej groźne spojrzenie spode łba.
— Pochodzę z Korelii?
Mae przytaknęła. Hux tylko westchnął cicho, w żaden sposób nie komentując szczegółów dotyczących jego nowej tożsamości. Otworzył dokumenty Mae.
— Mae Jeevan? — zdumiał się. — Teraz jesteśmy małżeństwem?
Odille skrzywiła się, skubiąc rąbek swej nowiutkiej, czerwonej peleryny.
— Mój kontakt chyba źle mnie zrozumiał... — odparła. — Wiesz, to nic. Zawsze możemy się rozwieść...
— Rozwieść się? Przed miesiącem miodowym? — Były generał prychnął z udawanym oburzeniem. Objął dziewczynę jednym ramieniem. — Powiedz mi lepiej, gdzie odbył się nasz ślub, kochanie? — Ostatnie słowo wyraźnie podkreślił.
— No cóż, kochanie, pod wpływem nagłego impulsu w kasynie w Canto Bight.
— Naprawdę? — Armitage wyglądał na szczerze zdumionego. — Nie myślałaś może o czymś bardziej... Romantycznym? Może Kraina Jezior na Naboo, albo Glee Anselm?
— Nigdy nie byłam na Naboo, ani na Glee Anselm...
— A w kasynie w Canto Bight?
Mae zarumieniła się. Jej policzki przybrały odcień czerwonego koloru, który idealnie współgrał z kolorem jej peleryny.
— Cóż... — wymamrotała. — Parę razy się zdarzyło...
Hux zamrugał, szczerze zdumiony jej odpowiedzią. Oddał dziewczynie dokumenty. A w następnej chwili ujął jej dłoń w swe dłonie i delikatnie przytknął do ust.
— Mae, z każdym dniem coraz bardziej mnie zaskakujesz... — powiedział z czułością. — Chciałbym... Żebyś pozwoliła mi być przy tobie. Nie tylko na papierze, ale... Też naprawdę, tutaj... — Wykonał ręką bliżej nieokreślony gest, który miał wskazywać na otoczenie, w którym się znaleźli, lub może na cały wszechświat...
Odille na sekundę spuściła wzrok. Przygryzła wargę, jakby mocno zastanawiała się nad czymś. Zmarszczyła brwi. A w następnej chwili uniosła głowę, wspięła się na palce i przytuliła usta do ust Huxa w krótkim, ale pełnym czułości pocałunku. Cofnęła się jednak, zanim przed jej oczami zaczęły ponownie przewijać się obrazy ze wspomnień generała. Być może kiedyś uda jej się odkryć sposób, jak zablokować w sobie ten talent równoznaczny z przekleństwem, lub pozbyć się go całkowicie. Wtedy... Być może będzie mogła zaoferować Huxowi coś więcej, niż jedynie przelotny dotyk, czy krótki pocałunek. Na razie jednak oboje mieli przed sobą kawał galaktyki do odkrycia. Mae uśmiechnęła się do Armitage'a, a następnie ruszyła do sterowni. Mężczyzna natychmiast udał się w jej ślady. Kiedy wszedł do kokpitu, czekała już na niego, rozsiadłszy się w fotelu nawigatora. Hux opadł na miejsce kapitana. Uruchomił silniki statku. Kiedy po kilku chwilach znaleźli się w przestrzeni kosmicznej, ponad lśniącą kulą planety Coruscant, Hux odwrócił się ku Mae z błyskiem w oku.
— Dokąd teraz? — spytał.
— Do gwiazd, generale — odparła Mae. Jej błękitne oczy lśniły.
Armitage przez moment spoglądał na nią bez słowa, zachwycony widokiem światła miliardów gwiazd, odbijającego się w oczach kobiety. Pomyślał, że jeśli całe jego życie miało prowadzić go do tej właśnie chwili, to warto było je przeżyć. Nieważne, jak nędzne, bezwartościowe i pozbawione sensu wydawało mu się wcześniej. Nie zastanawiając się dłużej, pociągnął dźwignię hipernapędu, otwierając się na wszystko, co mogłaby mu przynieść przyszłość.
Koniec
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top