VII
Kylo nie wykonał żadnego ruchu, ale Mae wiedziała, że ciemne oczy mężczyzny pilnie śledzą ją zza nieprzeniknionego wizjera jego maski. Ren trzymał dłonie splecione przed sobą. W jednej z nich tkwiła rękojeść jego miecza świetlnego. Kobieta poczuła, że cała krew odpłynęła jej z twarzy. Hux stał się nagle dziwnie bezwładny, niczym szmaciana lalka. Na Moc, zemdlał na widok Kylo, czy z powodu utraty zbyt dużej ilości krwi? Ostrożnie podeszła do czarnej, skórzanej sofy, układając na niej nieprzytomnego generała. Armitage jęknął cicho.
— Wybierasz się dokądś, Mae? — spytał zimno Najwyższy Dowódca.
Generał Odille poczuła jak cała krew zastyga jej w żyłach, zamieniając się w lód.
— Pozwól mi odejść, Ben — poprosiła, ze wszystkich sił starając się powstrzymać drżenie głosu. — Proszę...
— Mam pozwolić ci odejść? — powtórzył Ren. — Mam pozwolić ci zabrać tego zdrajcę i odejść? Dokąd się udasz? Do Ruchu Oporu? Zdradzisz mnie, podobnie jak Hux?
Dłonie Mae zacisnęły się w pięści, gdy odziany w czerń mężczyzna dał kilka niespiesznych kroków w jej stronę, jak gdyby było mu zupełnie obojętne, że Hux właśnie wykrwawia się na śmierć. Zresztą, kogo ona chciała oszukać? Pewnie tak właśnie było.
— Nie zachowuj się tak, proszę — odezwała się. — Jesteś lepszy od tej całej zgrai, która tylko czeka, żeby wbić ci wibroostrze między łopatki! Ty także powinieneś stąd odejść! Powinieneś w końcu wrócić do domu!
Czy Kylo Ren pragnął tego, czy też nie, Mae znała również jego wspomnienia. I wiedziała, co spowodowało, że znalazł się w organizacji stworzonej przez Snoke'a. Fałszywe oskarżenia, tragiczne w skutkach nieporozumienie... Nie istniało jednak nic, czego nie można by w ten czy inny sposób naprawić. Wystarczyła jedynie odrobina dobrej woli. Odrobina światłości. Czuła, że Ben nadal miał ją w sobie, choć starał się zagrzebać ją głęboko pod zwałami Ciemnej Strony Mocy. Kiedy Ren zatrzymał się tuż przed nią, nie spuściła wzroku. Był sporo wyższy od niej, więc zadarła głowę do góry, aby móc spoglądać prosto w czarny wizjer jego maski. Nie okaże strachu. Już nigdy.
— Ben — powtórzyła. — Pozwól nam odejść...
Hux nagle jęknął głośniej, poruszywszy się na sofie. Mae z niepokojem zerknęła w jego stronę. Mężczyzna podniósł się chwiejnie, przyłożywszy dłoń do rany na boku. Ciemna krew przeciekała mu przez palce. Jego twarz pokryła się warstewką potu, a jasne włosy były w całkowitym nieładzie. Mimo to, w lewej dłoni ściskał swój niewielki, podręczny blaster, którego lufę skierował w stronę Rena. Jakby taka niewielka zabawka mogła wyrządzić Kylo jakąkolwiek krzywdę...
— Mae — zwrócił się ku niej. — Uciekaj! Ja... Ja go zatrzymam! Dla mnie nie warto się poświęcać...
Odille mocniej zacisnęła dłonie w pięści.
— Przymknij się, Hux! — nakazała. — Sama to ocenię!
Dłoń Armitage'a drżała. Nie był w stanie zbyt długo utrzymać w niej blastera. Wreszcie broń wysunęła się spomiędzy jego palców, a mężczyzna musiał chwycić się oparcia kanapy, aby nie runąć na pokład i choćby spróbować utrzymać swe ciało w pionie. Kylo spoglądał z ciekawością to na niego, to na Mae, która nadal stała tuż przed nim. Miał ją na wyciągnięcie ręki. Nie musiałby nawet używać Mocy, aby ją udusić. Wystarczyłoby, żeby zacisnął ukrytą w czarnej rękawicy dłoń na jej białej szyi i ścisnął mocno. Kark kobiety pękłby z trzaskiem. Byłaby martwa, zanim w pełni zdałaby sobie z tego sprawę. A Hux... Cóż, nie przeżyłby jej długo. Wystarczyłoby odmówić udzielenia mu pomocy i mężczyzna wykrwawiłby się. Dwoje zdrajców byłoby martwych. Nie zasługiwali na nic innego. Gdyby Kylo był choć odrobinę podobny do Snoke'a, z pewnością właśnie taki los, a może nawet jeszcze gorszy, spotkałby ich oboje. Ale on nie był Snoke'm, a zachowanie jasnowłosego generała po raz pierwszy wzbudziło w nim uczucia niebędące pogardą. Hux go zaskoczył i zaimponował mu tym, że choć był ciężko ranny, pragnął stanąć w obronie Mae. Nie spodziewałby się tego po nim. Armitage Hux, posiadający jakiekolwiek uczucia? Czy to w ogóle było możliwe? Przypomniał sobie, co kiedyś powiedział mu generał. Czy Ren naprawdę sądził, że ludzie nienawidzą go bardziej niż Huxa? Nie. Kylo sądził, że cała galaktyka nienawidzi ich obu w takim samym stopniu. Ale Hux miał jeszcze okazję się zmienić, wybrnąć z tej sytuacji obronną ręką. Hux miał Mae. A on nie miał już nikogo...
— Jeśli teraz odejdziesz — zwrócił się do kobiety. — Nie będziesz miała możliwości powrotu. A jeśli znajdziemy się po przeciwnych stronach barykady, nie oczekuj, że zlituję się nad tobą.
Rysy twarzy Odille złagodniały. Nigdy nie oczekiwała od niego ani krztyny litości czy troski, a jednak otrzymywała je każdego dnia, odkąd zamiast wykonać na niej wyrok śmierci, wziął ją pod swe skrzydła, przekazując jej wszystko, co wiedział na temat Mocy. Często żałowała, że nie chciał od niej niczego w zamian, ale jedyną kobietą, która gościła w jego sercu i umyśle, była wyłącznie Rey.
— Rozumiem — odparła. — I nie zamierzam uciekać do Ruchu Oporu. Chcę zniknąć, Ben. Uciec jak najdalej od wojny...
Ren powoli skinął głową.
— Jak twoi szturmowcy...
Mae poczuła, że na jej policzki wypływa głęboki rumieniec. Jak mogła być tak głupia, aby myśleć, że Ben nie dowie się o niczym? Mimo to, nigdy nie zająknął się o całej sprawie ani słowem i pewnie krył ją za każdym razem, gdy ktoś usiłował dowiedzieć się, co stało się z zaginionymi szturmowcami.
— Wiedziałeś o wszystkim — wykrztusiła.
Spod maski Dowódcy Rena dobył się dziwny dźwięk – ni to śmiech, ni parsknięcie.
— Oczywiście — odrzekł. — Nic, co dzieje się w Najwyższym Porządku, nie ujdzie mojej uwadze. — Zerknął na Huxa, który z każdą sekundą stawał się coraz bledszy. Generał wyciągnął go rannego, ledwo żywego z rozpadającej się bazy Starkiller. Uratował mu tym samym życie. Pora spłacić ten dług. — Uciekajcie stąd, Mae — ponownie zwrócił się do kobiety. — Ale później będziecie musieli radzić sobie sami.
Odille zamrugała gwałtownie, czując łzy wzbierające jej pod powiekami. Miała dziwne wrażenie, że widzi Bena po raz ostatni. Podobnie jak wcześniej TR. Zmroziło ją paraliżujące uczucie strachu. Prędko spojrzała na Armitage'a, a następnie ponownie przeniosła wzrok na Najwyższego Dowódcę. Wiedziała, że Hux jej teraz potrzebuje, ale czy Ben także nie powinien mieć przy sobie choć jednej osoby, której na nim zależy, i która go rozumie?
— Mae... — Ren nagle położył dłonie na jej ramionach, ściskając je lekko. — Idź — powtórzył tonem nieznoszącym sprzeciwu.
Kobieta nagle nabrała pewności, że cokolwiek miałoby się jeszcze wydarzyć, Ben sobie poradzi. Zniesie wszystko, cokolwiek zapragnie zesłać na niego Moc. Zazdrościła mu tej wewnętrznej siły. Zanim jednak odejdzie i zniknie na zawsze, pragnęła zrobić coś jeszcze.
— Zdejmij to — poprosiła, wskazując maskę Kylo. Pragnęła choć jeszcze jeden, ostatni raz ujrzeć jego twarz. — Proszę...
Mężczyzna wahał się, ale tylko chwilę. Uniósł obie dłonie ku masce, wdusił dwa ukryte pod brodą przyciski i maska rozszczelniła się. Ściągnął ją z twarzy wraz z hełmem. Ciemne loki posypały się na jego ramiona. Mae ściągnęła rękawiczkę z prawej dłoni i przyłożyła palce do policzka mężczyzny. Wiedziała, że spowoduje to, iż zostanie zbombardowana wspomnieniami Bena. Przygotowała się więc na wszystko. Kiedy przed jej oczami zaczęły przewijać się obrazy z umysłu mężczyzny, jedynie cicho westchnęła. Wpatrywała się w twarz Bena, starając się dokładnie zapamiętać jej każdy, najdrobniejszy nawet szczegół. Po chwili otoczyła szyję Rena ramionami, tuląc policzek do jego piersi. Na skórze czuła szorstki materiał kaftana, który miał na sobie mężczyzna. Bena zdumiał jej gest. Nigdy wcześniej nie pozwoliła sobie na nic podobnego. Teraz jednak nie miała już niczego do stracenia, niczym nie ryzykowała. Najprawdopodobniej widzą się po raz ostatni. Odwzajemnił więc uścisk Mae, na moment przyciskając ją mocno do swej piersi. Zaraz jednak wypuścił ją ze swych objęć i odsunął się o krok. Oczy kobiety były pełne łez.
— Dziękuję, Ben — wyszeptała.
— Na Moc, zabieraj się stąd wreszcie! — warknął mężczyzna.
Na wargi młodej kobiety wypłynął blady uśmiech. Prędko ruszyła ku Huxowi, nadal czując na sobie wzrok ciemnych oczu Najwyższego Dowódcy. Objęła Armitage'a w pasie i zarzuciła sobie na szyję jego ramię. Pomogła mu wstać. Mężczyzna oparł się o nią całym ciałem. Jego umysł zaćmił ból, ale generał nie był ślepy. Widział, że Mae bez wahania zostałaby przy Renie. Wystarczyło, żeby Dowódca powiedział tylko słowo...
— Zostań... — rzekł, kiedy kobieta ostrożnie prowadziła go do sekretnego przejścia, ukrytego za jedną ze ścian. — Mną... Nie przejmuj się... Chcesz zostać z Renem... Zostań z nim...
Odille syknęła ze złością.
— Bądź cicho, Hux! — odparła. — Nie trać energii na głupie gadanie!
Właz, który prowadził do wąskiego korytarza, na końcu którego znajdował się niewielki statek należący go Mae, kobieta zabezpieczyła w sposób, który wydawał jej się najbardziej pewny – aby go otworzyć, należało użyć Mocy. Mogła więc zrobić to wyłącznie ona, albo Kylo Ren. Zbliżyła się do z pozoru gładkiej ściany, tuż przy biurku. Wyciągnęła przed siebie dłoń, dotykając zimnego metalu czubkami palców. Mechanizmy nagle zachrzęściły. Kawał szarej, durastalowej płyty przesunął się do tyłu, a następnie w bok. Przed wejściem do tunelu Odille zatrzymała się jeszcze na moment, aby po raz ostatni spojrzeć na Bena. Mężczyzna ponownie ocalił jej życie i była mu za to dozgonnie wdzięczna. Bardziej, niż kiedykolwiek byłaby to w stanie wypowiedzieć. Kiedy Najwyższy Dowódca skinął jej głową, ruszyła przed siebie. Nie było więcej czasu do stracenia. Za plecami usłyszała, jak wbudowany w ścianę mechanizm ponownie zachrzęścił. Ben musiał zatrzasnąć za nią właz. Na moment przymknęła powieki. Nie przestała jednak maszerować przed siebie, wciąż podtrzymując Huxa, słaniającego się na nogach. Miała pewność, że Ben powstrzyma oddziały, które mogłyby chcieć ścigać ją oraz Armitage'a, ale pragnęła jak najszybciej postawić stopy na pokładzie swego statku i czym prędzej oddalić się od gwiezdnego niszczyciela i Najwyższego Porządku...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top