III
Mae gnała prosto przed siebie, czując, że serce wali jej w piersi dzikim rytmem. Do tej pory uważała Huxa za potwora, okrutnego twórcę bazy Starkiller, który jednym wydanym przez siebie rozkazem pozbawił życia miliardy istot zamieszkujących układ Hosnian. Jednak teraz, po tym, co ujrzała...
Kobieta gwałtownie pokręciła głową. Znała podstawowe fakty na temat generała, które można było wyczytać z jego akt. Wiedziała, że urodził się na Arkanis, miał trzydzieści pięć standardowych lat, a jego ojcem był imperialny generał, Brendol Hux. Brendol był autorem projektu, według którego Najwyższy Porządek wcielał do armii dzieci, aby od samego początku ich życia mieć wpływ na to, co myślą i czują; aby móc je trenować i indoktrynować, i w ten sposób tworzyć wiernych i pod każdym względem lojalnych superżołnierzy. Armitage udoskonalił ten projekt i kierował nim po śmierci ojca. Pomimo tego, żołnierze, a także oficerowie, drwili z niego, nikt bowiem nie żywił do niego ani krztyny szacunku. Za jego plecami, między sobą, nazywali go „generałem Hugsem". Nie rozumiała tego, ponieważ jej jawił się on jako niebezpieczny, pozbawiony skrupułów, bezlitosny i pewny siebie mężczyzna. Jaki szaleniec miałby więc odwagę z niego kpić? Wrażenie to potęgowała jeszcze ciągła bladość jego twarzy oraz wąskie usta, wiecznie wykrzywione w ironicznym uśmiechu. Gdy jednak dotknęła jego dłoni, zrozumiała, że jego pozorny chłód i całe zachowanie, były wyłącznie tarczą. Tarczą, zbudowaną z kłamstw, aby nikt nigdy nie zdołał dostrzec, kim tak naprawdę był generał Armitage Hux. Ona już wiedziała. I, szczerze mówiąc, nie czuła się z tym ani odrobinę lepiej. Wolałaby nadal trwać w swych złudzeniach, nieważne, jak krzywdzące byłyby one w stosunku do tego człowieka.
Mae wpadła do swej kwatery jak burza. Kiedy drzwi zasunęły się za nią, oparła się o nie ciężko, biorąc kilka głębszych oddechów. Jej dłonie drżały. Powoli osunęła się na pokład. Ponieważ Hux był synem byłego generała Imperium, uważała, że od początku swego życia opływał w dostatek, że wszystko, czego potrzebował, podsuwano mu pod sam nos na jedno jego skinienie. Nic bardziej mylnego. Umysł mężczyzny był niczym ogromna, otwarta rana, wciąż krwawiąca. W jego duszę palącymi, szkarłatnymi literami wryło się jedno słowo: bękart. Ojciec go nienawidził. Wstydził się go. Katował fizycznie i psychicznie, przeświadczony, że w ten sposób uczyni z niego mężczyznę. Całe dzieciństwo Armitage'a stanowiło pasmo nieprzerwanych cierpień i upokorzenia. Mae z całych sił zacisnęła dłonie w pięści. Nie powinno tak być! Nigdy! Dziecko powinno być wyłącznie dzieckiem! Bawić się! Śmiać! Żyć bez żadnych trosk! Gdyby nie fakt, że ojciec Huxa był martwy, chyba sama udusiłaby go własnymi rękami. Dłonie kobiety zaciskały się coraz mocniej, ale gdy paznokcie zaczęły przebijać skórę, ból nieco ją otrzeźwił. Pokręciła głową. Nie, nikogo by nie zabiła. Nie chciała stać się kimś takim, jak Brendol Hux. Żałowała jedynie jego syna, ponieważ z wrażliwego chłopca uczynił z niego człowieka pragnącego przodować w swym okrucieństwie, a jednocześnie obiekt niewyszukanych drwin. Jak ta, gdy Poe Dameron, rebeliancki pilot, aby odwrócić uwagę generała, rzucił, że ma wiadomość od Leii Organy na temat jego matki. Słabe zagranie, jak na kogoś, kto pragnął widzieć się w roli wybawiciela galaktyki. Odille poczuła, że łzy napływają jej do oczu. Armitage Hux czuł dumę z samego siebie jeden raz w życiu – gdy spoglądał, jak śmiercionośne promienie, wystrzelone z działa bazy Starkiller, niszczą cały, bezbronny układ Hosnian. Kobieta jęknęła, ukrywając twarz w dłoniach. Wspomnienia Huxa wciąż przewijały się przed jej oczami. Mężczyzna miał obsesję na punkcie swego wyglądu. Uważał, że jest to jedna z najważniejszych części utrzymania dyscypliny. Dlatego zawsze nosił mundur galowy, który miał podkreślać jego autorytet, jako generała. Jego włosy były codziennie idealnie ufryzowane, tak, aby gładko przylegały do czaszki. Generał stanowił paradoks – nie miał żadnego zrozumienia, ani cierpliwości dla Mocy, nie był na nią wrażliwy, jednak nie wątpił także, że Moc istnieje, ponieważ nieraz był świadkiem jej używania przez Snoke'a, czy Kylo Rena. Najwyższy Dowódca nie wahał się nawet używać Mocy, aby ukarać generała za popełnione błędy. Pomimo tego, Armitage uważał, że Moc to relikt, pozostałość po idiotycznej religii, należącej do dawno minionej ery. Przyszłość miała być rządzona przez technologię oraz przemysł. Samego siebie Hux uważał za człowieka nauki. Nienawidził wszystkiego, co miało jakikolwiek związek z Mocą, więc nienawidził także Kylo Rena, z którym rywalizował od początku, od momentu, gdy Kylo zjawił się w Najwyższym Porządku. Nazywał go nawet „bezmyślną kreaturą Snoke'a". Jednak pod tym wszystkim, pod całą nienawiścią, dumą i ambicją Huxa kryło się coś jeszcze – palący wstyd. Całe lata hańby i wstydu, które gromadziły się w generale, odkąd ojciec zaczął go dręczyć i maltretować. Co z tego, że życie Brendola opływało w przywileje, skoro Armitage był obiektem jego nienawiści i całe dzieciństwo żył w strachu przed nim? Ojciec uważał go za żałosnego, słabego i całkowicie nieprzydatnego oraz niezdarnego. Dopiero śmierć starego generała Huxa dała jego synowi poczucie jako takiej ulgi... Śmierć, którą Armitage sam zaaranżował...
Hux w pewnym sensie był dumny ze swego pochodzenia, był dumny ze swych korzeni – w końcu, był synem oficera pierwszego Imperium Galaktycznego, który dowodził Imperialną Akademią na Arkanis, gdzie Armitage przyszedł na świat. Jednocześnie, musiał żyć z piętnem hańby. Był bękartem. Synem pomywaczki, a nie prawowitej żony swego ojca... Armitage nigdy nie zapomniał tego, co go ukształtowało – był niekochanym synem Brendola Huxa z nieprawego łoża. Synem człowieka, który go nienawidził. A on nigdy nie wybaczał swym prześladowcom. Dlatego tak okrutnie zemścił się na ojcu oraz tych, którzy ochoczo pomagali mu w prześladowaniu go, gdy był jeszcze dzieckiem.
Mae chwyciła się obiema rękami za głowę. Ileż w tym człowieku sprzeczności! Jej serce nadal waliło jak młotem, gdy powoli wyciągnęła przed siebie obie dłonie. Przez moment spoglądała na nie, marszcząc brwi. Hux ściągnął jej rękawiczkę z prawej ręki. Lewa nadal pozostała bezpiecznie zakryta. Dlaczego więc sięgnęła ku niemu prawą dłonią? Odetchnęła głębiej. Najwyraźniej pchnęła ją ku temu Moc, lub po prostu podświadomie pragnęła się przekonać, czy wszystko, co słyszała o Huxie, było prawdą. Nie była jednak przygotowana na aż tak ogromną dawkę bólu i cierpienia. Armitage bezustannie starał się udowodnić wszystkim wokół, że jest najlepszy, najbardziej okrutny; że jest godzien rangi generała, a jednak odkryła w nim także coś jeszcze... Maleńką iskierkę światłości, która niedawno zapłonęła w jego sercu – Armitage Hux przekazywał Ruchowi Oporu tajne informacje. Generał spróbowała się uśmiechnąć, ale nadal trzęsła się cała, jakby przeszywał ją ogromny chłód. Wstała, mocno obejmując się ramionami. Ona także pomagała Ruchowi Oporu, ale nie tak, jak Leia Organa wyobrażałaby sobie pomoc od kogoś takiego, jak ona. Odille podróżowała wyłącznie z garstką najwierniejszych i najbardziej zaufanych szturmowców, ponieważ tylko oni wiedzieli, czym tak naprawdę się zajmowała. Mae Odille bowiem w sekrecie pomagała opuścić Najwyższy Porządek tym, którzy mieli już dość walk i umierania za nic, bezsensownego tracenia życia w wojnie, która nawet nie była ich wojną. Gdy zamiast kary śmierci otrzymała nagłe i niespodziewane ułaskawienie, taki powzięła sobie cel, i nie zamierzała przestać. Ranga generała sprawiła, że otoczono ją wszelkimi wygodami, o jakich niegdyś mogła wyłącznie pomarzyć. Nie potrzebowała jednak pieniędzy. Swój żołd mogła przeznaczyć więc na inny, lepszy cel. Pomyślała, że to niesamowite, jak można zmienić swe poglądy, czasem w ciągu zaledwie jednej chwili. Ją także, podobnie jak Armitage'a oraz setki innych młodych oficerów, wychowano na symulacjach, stworzonych przez Brendola Huxa. Była najbardziej żądną krwi osobą w swej grupie treningowej. Nie zważała na straty wśród swoich – misję zawsze stawiała na pierwszym miejscu. Nie czuła żadnej litości dla swych wrogów. Nie brała jeńców. Dzięki temu powierzono jej dowództwo nad własną jednostką. Wiązano z jej osobą ogromne nadzieje, lecz... Symulacje były wyłącznie symulacjami. Gdy dano jej do ręki prawdziwą broń i nakazano spacyfikować bezbronne miasto, którego jedyną winą była niechęć podporządkowania się władzy Najwyższego Porządku, nie dała rady wykonać rozkazu. Czuła strach oraz rozpacz zamieszkujących je istot. Ich emocje paraliżowały ją, co było wręcz nie do zniesienia. Nie mogła strzelać do żywych istot jak do tarczy. Z oddziału, któremu przewodziła, jednie dwóch żołnierzy gorliwie pragnęło wykonać rozkaz, lecz zostali natychmiast rozbrojeni przez resztę. Wtedy, w tej maleńkiej mieścinie na Gellert, Mae po raz pierwszy poczuła coś dziwnego. Jakieś drgnienie w jej duszy. Przeczucie...
Oczywiście, Najwyższy Porządek szybko dowiedział się o zdradzie. Na szczęście, do tego czasu jej żołnierze zdołali uciec. Na planecie pozostała wyłącznie ona oraz dwóch fanatycznych wyznawców Najwyższego Porządku. Do spacyfikowania miasta wysłano więc Kylo Rena, który wtedy nawet nie marzył jeszcze o tym, że kiedyś to jemu wszyscy będą składać pokłony należne przywódcy. Mae wiedziała, jaka kara grozi za zdradę. Zdrada była najgorszym przestępstwem w Najwyższym Porządku, dlatego też karano ją najsurowiej – śmiercią. Pomimo tego, kobieta nie odczuwała żadnego strachu, ponieważ widziała, że postąpiła słusznie, i gdyby mogła cofnąć czas, uczyniłaby dokładnie to samo. Gdy w kajdankach przyprowadzono ją przed oblicze Kylo Rena, wysoko uniosła podbródek, dumna z siebie oraz ze swych żołnierzy. Nie zamierzała rozpaczać, czy błagać o litość, albo drzeć szat – miała swój honor. W duchu przygotowała się na cios, który miał pozbawić ją głowy, lub pozostawić w jej sercu dymiącą dziurę, lecz ten nigdy nie nadszedł. Ren nie zabił jej. Wyczuł w jej duszy pewną iskrę, dar, zagrzebany głęboko pod latami morderczego treningu oraz wpajania reguł Najwyższego Porządku. Mae Odille była wrażliwa na Moc. Od tamtej pory Kylo trzymał ją przy sobie i uczył, jak posługiwać się tą niezwykłą siłą. Jednak pewnego dnia, kiedy przez przypadek dotknęła dłoni mężczyzny i ujrzała jego wspomnienia, podobnie jak dziś ujrzała wspomnienia Huxa, Ren wyjaśnił jej, że najprawdopodobniej jej przodkiem był Kiffar – to oni posiadali niezwykłą zdolność odczytywania wspomnień, gdy trzymali w dłoniach rzecz należącą do osoby, której wspomnienia pragnęli poznać. I nie miało to związku z Mocą. U Mae ta zdolność rozwinęła się w nieco inny sposób, najprawdopodobniej dlatego, że odznaczała się wrażliwością na Moc. Kiedy natomiast Kylo został Najwyższym Dowódcą, podniósł ją do rangi generała. Dzięki temu jeszcze łatwiej było jej pomagać dezerterom w ucieczce. Nie wiedziała, czy Dowódca Ren zdawał sobie sprawę z całego procederu, ale jeśli nawet, to nigdy nie zająknął się o tym nawet słowem.
Mae wiedziała jednak, że żaden z niej generał, czy taktyk i doskonale także zdawała sobie sprawę, jakie krążą o niej pogłoski. Nie było prawdą, że to ona nakłoniła Rena do utworzenia Rady Najwyższego Porządku. Kylo potrafił myśleć samodzielnie, wbrew temu, co sądzili co poniektórzy. Fałszywa była również informacja, która krążyła wśród oficerów, że Mae była kochanką Rena. Ciężko było stwierdzić, kto był autorem tych bzdur, ale jedno było pewne – starano się ją zdyskredytować. Cóż, kobieta mogła się jedynie cieszyć, że uważano ją za aż tak groźną. Nie chciała jednak spędzić całego życia wiecznie z kimś walcząc i wciąż oglądając się przez ramię czy za załomem korytarza nie czai się ktoś, kto pragnąłby wbić jej wibroostrze między łopatki. Planowała pewnego dnia opuścić Najwyższy Porządek. Kiedy? Tego nie wiedziała. Jednego jednak była pewna – gdy ten dzień wreszcie nastąpi, będzie gotowa...
Kobieta wzięła głębszy oddech, starając się uspokoić, lecz nagle drgnęła, a jej serce ponownie przyspieszyło swój rytm. Drzwi do jej kwatery rozsunęły się cicho. Odwróciła się prędko. Do pomieszczenia powoli wkroczył generał Hux.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top