I

Generał Hux oraz towarzyszący mu generał Enric Pryde z bezpiecznej odległości przyglądali się masakrze, jaką Najwyższy Dowódca Kylo Ren czynił pośród niemal bezbronnych, prymitywnych Mustafarian. Każdy zadany przez niego cios pełen był nieokiełznanej siły oraz niepowtarzalnego stylu. Czarna peleryna powiewała za jego plecami niczym upiorne, czarne skrzydła, istny kir śmierci, zwiastujący zagładę. Krwistoczerwony miecz świetlny lśnił w dłoni mężczyzny, gdy wycinał sobie ścieżkę pomiędzy mieszkańcami Mustafar, bezlitośnie kładąc ich trupem. Na wąskie usta Pryde'a wypłynął zimny uśmiech.

— Cóż za elegancja — stwierdził. — Dowódcę Rena w akcji ogląda się niemal z przyjemnością. Czyż nie, generale Hux?

Armitage Hux drgnął, niczym uczniak wywołały nagle do odpowiedzi przez nauczyciela. Przez moment bez słowa przyglądał się, jak Kylo Ren bez mrugnięcia okiem morduje kolejnych, niemalże bezbronnych obcych, którzy za wszelką cenę starali się nie dopuścić go do miejsca, w którym on tak bardzo pragnął się znaleźć – do pałacu Dartha Vadera. A właściwie tego, co z niego zostało. Wszystko przez to, że ktoś rozpuścił po galaktyce wiadomość pochodzącą niby od nieżyjącego od lat Imperatora Palpatine'a, który rzekomo powstał z martwych. A Ren, który tak wiele poświęcił Najwyższemu Porządkowi oraz Ciemnej Stronie Mocy, nie zamierzał pozwolić, aby ktokolwiek stanął mu na drodze, lub sięgnął po jego świeżo zdobytą władzę. Któż miał czelność rzucić mu wyzwanie? Jak na razie, wszystkie tropy prowadziły na Mustafar. Na tej pokrytej skorupą lawy planecie znajdowało się coś, co miało wskazać mu dalszą drogę. Kolejna wskazówka. Hux nie był w stanie powstrzymać ironicznego uśmiechu, który wypłynął na jego wąskie usta.

— Oczywiście — wymamrotał, ledwo będąc w stanie rozewrzeć szczęki. 

Szkoda tylko, że Dowódca Ren tak mało swego jakże cennego czasu poświęca na sprawy Najwyższego Porządku, dodał w myślach. Zamiast zająć się czymś pożytecznym, on ścigał duchy z przeszłości, a jego kolejną obsesją stało się odnalezienie zbieraczki złomu z Jakku o imieniu Rey oraz zniszczenie Ruchu Oporu. Armitage ogromnie żałował, że znalazłszy nieprzytomnego Rena na pokładzie zniszczonego meganiszczyciela Snoke'a – „Supremacy" – zbyt późno sięgnął po blaster. Mógł zakończyć te śmieszne przepychanki rok wcześniej. Mógł pozbyć się nieudolnego ucznia Snoke'a i samemu sięgnąć po władzę. Tak się jednak nie stało, ale młody generał obiecał sobie, że Kylo Ren odpowie za wszystko. Wkrótce. Przeniósł wzrok z ekranu, przekazującego obrazy z Mustafar, na Pryde'a, który spoglądał na niego z niekłamaną pogardą. Hux postanowił to zignorować. Jego ojciec nieraz patrzył na niego w podobny sposób, więc Armitage zdołał przywyknąć do takiego traktowania. Do patrzenia na niego, jakby samym swym istnieniem przynosił hańbę rodzajowi ludzkiemu oraz Najwyższemu Porządkowi.

Pryde wyciągnął dłoń o długich, chudych palach, wyłączając ekran. Swą szpicrutę (pozostałość po starodawnych tradycjach jeździeckich), wsunął pod pachę, jak zwykle, gdy dokądś się wybierał.

— Nasz gość właśnie przybył — oznajmił. — Idziesz, generale?

Hux z lekko zmarszczonymi brwiami spoglądał na szpicrutę starszego mężczyzny. Po co Pryde nosił ją przy sobie? Nie ujeżdżał przecież banth. Wyglądało to dość śmiesznie.

— Tak — odrzekł po chwili. — Z chęcią będę panu towarzyszył, Pryde.

Hux szczerze nienawidził Pryde'a, i niespecjalnie starał się z tym kryć. Zastanawiał się tylko, dlaczego to zawsze na jego głowę spadają największe nieszczęścia. Najpierw Kylo Ren, który zostaje nowym Najwyższym Dowódcą, a później zniszczenie „Finalizera" w bitwie o Batuu, po której Dowódca Ren przeniósł cały swój sztab na okręt flagowy Pryde'a – „Steadfast". I tak Armitage został zmuszony do przebywania na pokładzie jednego gwiezdnego niszczyciela wraz ze starym, zniedołężniałym generałem o jasnych, wodnistych oczach i wiecznie skrzywionym wyrazie twarzy, na dodatek hołdującym starym tradycjom i tęskniącym do dni, gdy pierwsze Imperium Galaktyczne rozkwitało pod rządami Palpatine'a. W tym Hux oraz Pryde zdecydowanie się różnili. Starszy generał pamiętał Imperatora i drżał przed jego gniewem, świadom niezwykłych mocy, jakimi potrafił posługiwać się Palpatine. Hux natomiast gardził użytkownikami tak zwanej Mocy, nie odczuwał żadnego strachu ani szacunku w stosunku do Rena, nienawidził go i przysiągł samemu sobie, że doprowadzi kiedyś do jego upadku. Zrobi wszystko, aby Ren przegrał i, upokorzony lub martwy, został usunięty ze swego nowego stanowiska. Wtedy to on przejmie władzę w Najwyższym Porządku, władzę, która od początku należała się wyłącznie jemu, i cała galaktyka padnie do jego stóp. Podbije wszystkie znajdujące się w niej planety, a później sięgnie jeszcze dalej – aż poza granice znanej galaktyki. Zostanie pierwszym człowiekiem, który podbije cały Wszechświat!

Armitage tak mocno zatracił się w swych marzeniach o wielkości, iż dopiero po dłuższej chwili zorientował się, że Pryde najwyraźniej coś do niego mówił, a teraz spogląda na niego wyczekująco, jakby chciał usłyszeć jakąś odpowiedź. Chwała bogom, że ten stary akk nie był przynajmniej wrażliwy na Moc.

— Przepraszam, generale — wymamrotał. — Zamyśliłem się. Co mówiłeś?

— Pytałem, czy miał pan już kiedyś okazję spotkać generał Odille.

Hux przecząco pokręcił głową. Wcale nie był zadowolony, że ten cały Odille także znajdzie się na pokładzie „Steadfast". W końcu, czy trzech generałów na jednym okręcie, to nie przesada? Ale przybywał on na życzenie Najwyższego Dowódcy, więc niewiele można było z tym zrobić.

— Nie — odparł. — Nie miałem jeszcze okazji go poznać.

Kącik ust Pryde'a drgnął lekko.

— Och, a więc czeka pana mała niespodzianka.

Armitage zmarszczył brwi. Zanim jednak zdążył zapytać swego towarzysza, co ten miał na myśli, znaleźli się w głównym hangarze, gdzie na przybycie gościa czekały już dwa oddziały szturmowców w śnieżnobiałych, lśniących zbrojach, ustawionych elegancko w dwurzędowy szpaler. Hux oraz Pryde przeszli przez sam jego środek, stając na czele komitetu powitalnego. Po chwili wrota hangaru głównego rozsunęły się i przez drżące pole siłowe obaj mężczyźni dostrzegli prom typu Upsilon o sylwetce drapieżnego ptaka, który zwolnił, wlatując do pomieszczenia. Okręt osiadł na goleniach lądowniczych, powoli składając skrzydła. Opadła rampa. Zbiegł po niej kolejny oddział szturmowców. Żołnierze przystanęli u stóp trapu, ustawiwszy się w dwa rzędy. Kilka chwil później u szczytu rampy pojawił się, a raczej pojawiła, generał Odille. Oczy Huxa rozszerzyły się. Kobieta? Generał Odille to kobieta?! Pryde zauważył zdumienie młodszego mężczyzny i po raz kolejny pomyślał, że Hux jest całkowitym kretynem. Nawet nie zadał sobie trudu, aby zajrzeć do akt Odille. Dobrze przynajmniej, że jego aparycja jest nieco bardziej znośna, niż jego ojca, tego wiecznie zapijaczonego wieprza...

Mae Odille obrzuciła obu czekających na nią mężczyzn spojrzeniem swych głębokich, błękitnych oczu, wyprostowała się dumnie, splatając dłonie za plecami, i zeszła po rampie. Obcasy jej butów wystukiwały powolny rytm o durastal. Na twarzy kobiety nie drgnął żaden mięsień, gdy wreszcie postawiła stopy na pokładzie gwiezdnego niszczyciela i stanęła na wprost Huxa oraz Pryde'a. Wyprężyła się na baczność, salutując obu generałom. Pryde oddał salut. Hux, dość niechętnie, również, zdając sobie sprawę, jak ważne jest pierwsze wrażenie oraz opinia, jaką wyrobią sobie o nim inni.

— Generał Mae Odille — odezwał się Pryde. — Witam na pokładzie „Steadfast".

Kobieta skinęła głową. Hux nawet na chwilę nie spuszczał jej z oczu. Zauważył, że Odille miała długie, brązowe włosy, związane w ciasny supeł z tyłu głowy, jak nakazywały przepisy. Żaden nieposłuszny włosek nawet nie ważył się wymknąć z misternie i dokładnie ułożonej fryzury. Jej oczy były błękitne, podobnie jak jego, ale miały odcień ciepłego błękitu letniego, bezchmurnego nieba. Mężczyzna ze zdumieniem zauważył jednak, że jej mundur został mocno spersonalizowany, tak, że widocznie wyróżniał się na tle innych. Najbardziej rzucała się w oczy czerwona bluza, na której błyszczały generalskie odznaczenia, oraz czerwone lampasy przy czarnych bryczesach, których nogawki wciągnięte zostały w wysokie, wypolerowane na błysk, buty.

— Generale Pryde, generale Hux — odezwała się. — Mam nadzieję, że nasza współpraca będzie się pomyślnie układać.

Głos kobiety był dźwięczny i delikatny. Hux nie wyobrażał sobie, w jaki sposób zdołała wspiąć się aż tak wysoko w hierarchii Najwyższego Porządku, by otrzymać rangę generała. Pamiętał, co sam robił, aby dostać to stanowisko. Nie mieściło mu się w głowie, że ona także posuwała się do skrytobójstwa i morderstw. Cóż, może rzeczywiście miał za mało wyobraźni...

— Z pewnością, Mae — powiedział Pryde, podając jej ramię.

Cóż za dżentelmen, pomyślał kwaśno Armitage. Odille zignorowała gest starszego generała. Zamiast tego, wsunęła się pomiędzy niego oraz Huxa, dając znać przybyłym wraz z nią szturmowcom, że mają podążać za nią.

— Czy Najwyższy Dowódca wrócił już z Mustafar? — spytała, wraz z mężczyznami kierując się ku wyjściu z hangaru.

— Jeszcze nie — rzucił Pryde, splatając dłonie za plecami. W prawej ręce wciąż ściskał swą nieodłączną szpicrutę. — Nadal prowadzi agresywne negocjacje.

Mae poważnie skinęła głową.

— Proszę mnie powiadomić, gdy znajdzie się z powrotem na pokładzie niszczyciela — zażądała.

Hux zauważył, że Pryde zdumiał się, z trudem hamując oburzenie, że jakaś kobieta śmie wydawać mu rozkazy, na dodatek, tak władczym tonem. Nic jednak nie powiedział, mając świadomość, że specjalne traktowanie ze strony Dowódcy Rena, zapewnia jej równie specjalne względy oraz ochronę.

— Oczywiście, generał Odille — syknął. — Jak sobie pani życzy...

Armitage ucieszył się w duchu z tej niewielkiej porażki starszego generała. Niech sam się przekona, jak to jest być ciągle traktowanym z góry, jak jakieś popychadło. Ledwo jednak Hux zdołał o tym pomyśleć, Mae zwróciła ku niemu swój dumny profil. Był wyższy od niej, dosięgała mu ledwo do ramienia, więc musiała nieco unieść głowę, aby móc spojrzeć mu w twarz.

— Generale Hux — odezwała się. — Pana nie miałam jeszcze okazji poznać osobiście. Gratuluję panu budowy bazy Starkiller. Z pewnością było to pańskie życiowe osiągnięcie.

Armitage z całych sił zacisnął szczęki. Wpatrywał się w Mae w osłupieniu. Ta kobieta była bezczelna! Czy sądziła, że zjawi się na pokładzie „Steadfast" i zacznie wprowadzać tam swoje porządki?! O, na pewno nie! Zaczął już otwierać usta, aby odpowiedzieć jej jakąś kąśliwą uwagą, ale kobieta powiedziała swoje i nie zamierzała wdawać się z nim w dyskusje. Odwróciła głowę.

— Panowie wybaczą — rzuciła. — Udam się teraz do swej kwatery.

Pryde wraz z Huxem zatrzymali się, a generał Odille, otoczona wianuszkiem swych nieodłącznych szturmowców, pewnym krokiem ruszyła przed siebie, jak gdyby rozmieszczenie wszystkich kwater i pomieszczeń na „Steadfast" znała jak własną kieszeń. Usta Pryde'a wygięły się w pogardliwym wyrazie, gdy spoglądał za nią.

— Co myślisz o tej kobiecie, Hux? — spytał.

Armitage parsknął.

— Jest bezczelna! — stwierdził. — Doprawdy, nie rozumiem, dlaczego Najwyższy Dowódca trzyma ją przy sobie!

Pryde uniósł do góry prawą brew.

— Doprawdy? — mruknął. — Nie rozumiesz?

Hux przez moment mrugał bezmyślnie, zachodząc w głowę, do czego może odnosić się aluzja starszego generała. Kiedy wreszcie zrozumiał, jego oczy rozszerzyły się. Czy to znaczyło, że...

— To jego kochanka — bardziej stwierdził, niż zapytał.

Pryde nie potwierdził, ale również nie zaprzeczył, jakby była to znana wszystkim, nie licząc Huxa rzecz jasna, oczywistość.

— Wieść niesie, że to ona nakłoniła Dowódcę Rena do powołania Rady Najwyższego Porządku. Jest ona również architektką jego planów. Jeśli dowódca bierze pod uwagę czyjeś zdanie, to wyłącznie jej.

Hux parsknął cicho. Kylo Ren pozwala, aby sterowała nim kobieta? Czy go to zdziwiło? Ani trochę. Ren jak oswojony akk jadł z ręki tej parszywej dziewuchy z Jakku. Na to nie można było mieć żadnego wpływu. Ale Pryde podsunął mu pewien pomysł. Generał Odille, to co innego. Skoro Ren jej słucha, to jeśli Huxowi uda mu się do niej zbliżyć, może da radę podszepnąć jej kilka sugestii, co do tego, w jakim kierunku powinien dalej rozwijać się Najwyższy Porządek. Na Pryde'a nie ma co liczyć. To wyłącznie stary dureń, którego zniknięcia Ren nawet by nie zauważył. Ale młoda, piękna kobieta mogła okazać się całkiem użyteczna. Ledwo dostrzegalny, delikatny uśmiech wypłynął na wargi mężczyzny. Jeszcze pokaże im wszystkim, na co go stać!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top