Pierwsze Spotkanie

Wyszła ze statku na miękką trawe. Pobierał w stronę najbliższej skały. Usiadła obok wysokiego krzewu, który całkowicie ją zasłonił. Zawsze była dobra w chowaniu się. Znikanie było jej specjalnością. Nagle zobaczyła wąską szczelinę w skale. Z zewnątrz zasłaniał ją krzak za krórym siedziała. Wstała i weszła w szczeline. Zobaczyła jaskinię ze swojego snu. Była identyczna. Z jednym małym wyjątkiem, z tej były dwa wyjścia. Jedno prowadziło na dwur, a drugie do mrocznej jaskini. Postanowiła iść dalej weszła w ciemne przejście. Zobaczyła postać w ciemnym kapturze.
Podeszła bliżej.
-Kim jesteś?
Zapytała zostając w bezpiecznej odległości.
-Mogę zadać ci to samo pytanie, ale zadam inne. Co tu robisz?
Zalie zaskoszła odpowiedź mężczyzny.
-Zwiedzam.
Odpowiedziała.
-Jesteś tu całkiem sama?
-Nie moi przyjaciele są niedaleko.
-Nadal chcesz znać odpowiedź na swoje pytanie?
Zapytał.
Zalia pokiwała głową.
-Kiedyś nazywano mnie Maul.
-Zalia
Odpowiedziała.
Miała dziwne przeczucie, że nieznajomy mówi prawdę. Dzisiejszy dzień w ogóle wydawał jej się dziwny.
-Przjaciele na pewno się o ciebie martwią.
Powiedział Maul.
-Pewnie tak.
Podeszła do przejścia.
-Dowidzenia.
Powiedziała i przeszła do pierwszej jaskini.
-Dowidzenia Zalio.
Wyszła na światło słoneczne. Pobiegła w stronę statku. Kiedy wychodziła spotkała Here.
-I jak konsola?
Zapytała.
-Powinna działać.
Odpowiedziała. Po wejściu do swojego pokoju wzieła do ręki palete i dokończła malować. Pare razy pociągnęła po ścianie.
Nawet nie zauważyła kiedy minęło pół dnia.
Do pokoju weszła Sabin.
-Za chwile odlatujemy.
Powiedziała w drzwiach.
-Mam przeczucie, że jeszcze tu wrócę...
Powiedziała Zalia i odłorzła palete.
Wtedy coś mocno szarpnęło. Sabin prztrzmała się ściany, a Zalia wpadła twarzą do farby. Gdy wstrząsy ustały obie wybiegły z kajuty i wpadły do kokpitu.
-Co się stało?
Zapytała Sabin.
W kokpicie unosiła się kolorowa mgła o mocnym zapachu przedrzanego oleju.
-Zeb!
Krzyknęła Hera zza zasłony mgły. Po chwili staneła obok dziewczyn. Do pomieszczenia wbiegł Lasat.
-O co ją cię prosiłam?
Zapytała lekko poirtowanym głosem pani kapitan.
-O sprawdzenie systrmu chłodzenia kompresora...
Zeb podrapał się nerwowo po karku.
-A czego nie zrobiłeś?
Teraz trochę podniosła głos.
-Nie sprawdziłem systemu chłodzenia kompresora...
-No właśnie. Zalia naprawiła konsole, Sabin sprawdziła stan osłon, a Ezra wyczyścił działka.
Co ty robiłeś przez cały dzień? A z resztą nie ważne... Utkneliśmy na planecie Wiekoli. Naprawienie systemy zajmie cały dzień.
Wszyscy spuścili głowy.
Pani kapitan spojrzała na swoją załogę. Parskneła śmiechem na widok Zali.
-Ile godzin zostało do zachodu słońca?
Zapytała w końcu Sabin.
-Ze dwie godziny. Trzeba się przygotować do obrony statku.
Wszyscy wyszli z kokpitu szybkim krokiem.
Zalia nie miała zielonego pojęcia co z sobą zrobić. Więc pobiegła za kapitan Herą.
------------------------------------------
Hej!
I jak rozdział? Zalie czeka obrona Ducha... A wy jak myślicie jak wyglądają Wiekole?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top