Akvin
Kiedy Upiór wyszedł z nadprzestrzeni Zalia zobaczyła górzystą planetę prawie w całości pokrytą zielenią.
-Wygląda podobnie jak Glirion.
Powiedziała podchodząc do Ezry, który siedział na fotelu pilota.
-Na Akvin nie ma Wiekoli.
Chłopak uśmiechnął się i przełączył statek na sterowanie ręczne.
-Jak mamy znaleźć te droidy bez jakichkolwiek wskazówek?
Zapytała nadal patrząc na pomału zbliżającą się planetę.
-Wystarczy zapytać.
Powiedział przełączając coś na konsoli.
-Będziemy chodzić po całej planecie i wypytywać kogo popadnie o nielegalne droidy?
Zalia jakoś nie mogła sobie tego wyobrazić.
-Zobaczysz.
Odpowiedział jej mistrz, kiedy zaczęli powoli wchodzić w górne warstwy atmosfery.
Wylądowali w małym porcie lotniczym przy osadzie Debel. Było tam pełno starych kamiennych budowli i ogromna ilość zachwycających roślin.
Na ulicach nie było tłoczno, a w niektórych bramach i na niewielkich placach stały proste stragany z barwnymi produktami. Ezra jednak szedł przed siebie, nie rozglądając się. Zalia posłusznie szła za nim.
Chwilę później stanęli naprzeciw wejścia do małej kantyny. Obskurne drzwi i szyld nie wyglądały zachęcająco.
-Trzymaj się blisko mnie.
Powiedział Ezra i pchnął drzwi.
W środku grała bardzo głośna muzyka, a nieprzyjemny zapach alkoholu przytępiał zmysły.
Pomału przeszli pomiędzy stolikami po czym podeszli do baru.
Ezra wyjął z kieszeni kilka kredytów i położył je na ladzie.
Barmanowi, na widok pieniędzy, zaświeciły się oczy.
Był to wysoki kalamarnianin o zgniło zielonej skórze.
Ezra powiedział coś do niego, po czym ten kiwnął głową i pokazał dłonią na przeciwległy koniec kantyny, jednocześnie drugą ręką podniósł kredyty.
Ezra skierował się w tamtą stronę.
Zanim doszli do wskazanego stolika Zalia zapytała:
-Skąd wiedziałeś, że on będzie wiedział?
-Jest baranem w jedynej kantynie w mieście.
Odpowiedział Ezra.
Stojący osobno pod ścianą stolik, wydawał się być przeznaczony do rozmów o mrocznych interesach.
Ezra usiadł naprzeciw postaci, której twarz skrywała się w cieniu.
-Kogo to widzą moje oczy! Ezra Briger we własnej osobie.
Powiedziała postać wychylając z cienia swoją pomarszczoną twarz.
-Hondo.
Powiedział Ezra poprawiając się na krześle.
-Patrz, a ja miałem nadzieję, że już nigdy cię nie zobaczę.
Dodał.
-Te słowa ranią moje serce.
Mówiąc to położył dłoń na klatce piersiowej pochylając się do przodu, jednocześnie przeniósł swój wzrok na Zalię.
-A ty młoda panno jesteś pewnie tą słynną "Dziewczną o niebieskich włosach", no, no, przyjacielu nie sądziłem, że kiedykolwiek będziesz miał uczennicę.
Znów spojrzał na Ezrę, który oparł się o stół.
-Sądząc jednak po twoich wcześniejszych słowach, przyszliście tu by rozmawiać o interesach.
Zakończył swój monolog.
-Chodzą słuchy, że obracasz nielegalnym droidami.
Powiedział Ezra.
-Fundusze zdobyte podczas naszych ostatnich interesów, rzeczywiście mogłem zainwestować w skromny sklep z astromechami.
Odpowiedział Hondo rozglądając się po barze.
-----------------------------------------------
Hej!
Jesteście niesamowici! 300 gwiazdek! Z tej okazji mam dla was mini-maraton. Przez następne trzy dni będzie pojawiał się rozdział.
Cieszycie się?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top