Uśmiech

-I co teraz?
Zapytała Zalia rozglądając się po nocnej panoramie miasta. Wydawało się takie spokojne, a jednak Imperium dotarło nawet tu.
-Znowu skaczemy.
Stwierdził Ezra.
Dziewczyna spojrzała w dół. Byli na dość niskim budynku. Jednak pomiędzy nim, a hangarami była jeszcze kilkunasto metrowa przepaść, w której stał cały oddział szturmowców.
Zalia przełknęła ślinę.
-Jak?
Głos lekko jej zadrżał.
Nie lubiła wysokości, a perspektywa skakania nad ludźmi z blasterami, nie napawała jej optymizmem.
-Spokojnie.
Powiedział chłopak kładąc jej rękę na ramieniu.
-Wybij się jak najdalej możesz, a ją cię przerzucę.
Zalia wzięła głęboki oddech i cofnęła się parę kroków.
-Robiłeś to już kiedyś?
Zapytała patrząc przez ramię ile jeszcze ma do krawędzi dachu.
-Kilka razy przerzucałem tak twoją siostrę.
Chłopak wzruszył ramionami.
-Dobra, jakaś ostatnia uwaga?
Spojrzała na koniec dachu przed sobą.
-Nie zamykaj oczu.
-Dlaczego?
-Musisz jeszcze jakoś wylądować.
Ezra uśmiechnął się krzywo.
-Bardo zabawne.
Powiedziała dziewczyna, po czym wzięła krótki rozbieg. Doskoczyła do połowy. Po czym poczuła dość mocne popchnięcie, zacisnęła powieki i z całym impetem rąbnęła w dach hangaru.
Ezra bez trudu, jednym skokiem, znalazł się obok niej.
-Jesteś cała?
Zapytał podając jej rękę.
-To też musimy dopracować.
Powiedziała wstając. Pobiegli w stronę odpowiedniego hangaru.
Wszędzie paliły się światła, a ludzie na dole uwijali się jak mrówki, przy przeładowywaniu statków.
-Mam co do tego złe przeczucia.
Powiedział Ezra zatrzymując się przy krawędzi dachu. Pod nimi znajdowało się jedno z największych stanowisk dla statków. Na dole stali szturmowcy,  kilku oficerów, oraz paru urzędników. Zalia stanęła obok chłopaka.
-Kojarzę tego faceta.
Powiedziała pokazując na mężczyznę w stroju urzędnika, trzymał w ręce tablicę holograficzną i co kilka sekund na nią spoglądał.
-To archiwista z wydziału, w którym pracują moi rodzice.
Zalia przykucnęła, po czym wychyliła się za krawędź dachu.
-Co on tu robi?
Zapytała patrząc na Ezrę.
-Nie wiem, ale my musimy wrócić do bazy.
Odpowiedział chłopak.
-Ale co jeśli imperium szykuje coś wielkiego, jeśli mają jakąś nową broń?
Starała się przekonać go do swojej racji.
-Nie takie dostaliśmy rozkazy, zanim podejmiemy jakąkolejek decyzję musimy połączyć się z przywództwem, i to poza zasięgiem imperialnych przechwytywaczy sygnału.
Chłopak odsunął się od krawędzi dachu.
-Kiedy wrócimy napewno nie będzie ich już w tym systemie.
To był jedyny sensowny argument jaki, w tamtej, przychodził jej do głowy.
-Najpierw połączymy się z bazą.
Zalia wstała i posłusznie poszła za swoim mistrzem.
Ich hangar był już niedaleko.
Szturmowcy jednak byli i tam, cały port był zablokowany.
-Chyba jednak sprawdzimy, co zamierza Imperium.
Westchnął chłopak, patrząc na Upiora obstawionego bandą garnków.
Zalia uśmiechnęła się delikatnie. Jednak wyszło na jej.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top