Sojusznik

-Skończyłam!
Krzyknęła Zalia wbiegając do kokpitu z swoim mieczem w dłoni. Wszyscy znaleźli trochę czasu. Broń miała dość długą rękojeść, metaliczną i matową. Na samym środku miała czarne pasy, a z obu stron była zakończona czymś na kształt trójkątnych kawałków matowego szkła.
Z uśmiechem podała miecz swojemu mistrzowi.
Chłopak wziął od niej broń i dokładnie się jej przyjrzał.
-Jednak nie jestem tak beznadziejnym mistrzem.
Stwierdził puszczając jej oczko. Oddał dziewcznie miecz, a ona odsunęła go trochę od siebie i aktywowała ostrze.
Machnęła, a zielona klinga wydała charakterystyczny dźwięk.
Po paru sekundach wyłączła miecz, a starsza siostra poklepała ją po ramieniu.
-Brawo młoda.
Powiedziała z uśmiechem.
-Dzięki.
Odpowiedziała Zalia.
-Za chwilę go wyprubujemy.
Dodała trochę ciszej blondynka.
Po kilkudziesięciu minutach wszyscy wrócili do swoich zajęć.
No prawie wszyscy.
-Kanan, Ezra, Sat i Zalia zostańcie.
Powiedziała Hera.
-Niech zgadę, masz dla nas jakąś misję.
Powiedział chłopak siadając na jednym z foteli.
Pani kapitan uśmiechnęła się.
-I to nie byle jaką.
Przyznała.
-Władca jednej z pierwszych planet, które poparły sojusz, organizuje córce i następczyni tronu wesele.
Dodała twillek'anka.
-Zażczył sobie, aby na imprezie pojawili się Jedi, jako ochrona.
Stwierdziła.
-Teraz ja zgadnę, to bardzo ważny sojusznik i komandor Sato zgodził się na wszystko.
Powiedział Kanan.
-Nie możemy go stracić.
Przyznała Hera.
-A z okazji tego, że ten kto ma miecz jest tam uważany za pełnoprawnego Jedi, lecicie wszyscy.
-To kiedy wylot?
Zapytała Sat.
-Jutro po południu.
Odpowiedziała pani kapitan.
-Zalia zostań jeszcze na chwilę, reszta może iść.
Dziewczyna wzruszyła ramionami. Kiedy pozostali opuścili kokpit usiadła na fotelu drugiego pilota.
-Dla ciebie mam zadanie specjalne.
Powiedziała twillek'anka z uśmiechem.
-Król miał jeszcze jedno życzenie. Chcę aby ktoś udawał jedną z dworek jego córki. W ramach dodatkowej ochrony.
-A dlaczego ja?
Zdziwiła się dziewczyna.
-Ponieważ księżniczka jest tylko młodsza od ciebie o pół roku.
Stwierdziła Hera.
-Młodsza o pół roku? Jak to?
Zapytała Zalia.
-To ślub czysto polityczny. Chodzi tu o połączenie dwóch narodów w razie ewentualnej obrony planety.
-Rozumiem.
Powiedziała dziewczyna i wstała.
-O, i jeszcze jedno.
Zawołała Hera, kiedy Zalia już otworzyła drzwi.
-Tak?
-Na czas tej misji musisz zmienić kolor włosów.
Dziewczyna westchnęła i wyszła na korytarz.
"Muszę poszukać Sabin, może ona ma jakąś farbę w moim naturalnym kolorze."
Pomyślała biorąc kosmyk włosów do ręki.
"No i ktoś mnie przynajmniej musi poczesać. Sukienkę pewnie dostanę taką jak inne dworki."
Weszła do swojej kajuty, a tam czekała na nią siostra.
-Jak to działa, że odkąd jesteś w załodze dostajesz najlepszą robotę?
Zapytała dziewczna.
-Skąd ty... chwila, czy ty podsłuchiwałaś?
Stwierdziła Zalia siadając na łóżku obok siostry.
-Taki stary nawyk. Zresztą, muszę wiedzieć co ma robić moja kochana siostrzczka.
Przyznała Sat.
-Sabin powinna być w hangarze z x-wingami. Tym większym.
Dodała zanim Zalia zdążyła cokolwiek powiedzieć.
Dziewczyna przewróciła tylko oczami i wyszła na korytarz.
------------------------------------------------
Hej!
Tak jak obiecałam w mediach dodałam zdjęcie rysunku Zali.
Do następnego rozdziału!
P.S. Jeśli dobijecie do 1000 gwiazdek zrobię wam maraton.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top