Glirion

Kiedy Zalia się obudziła, w pokoju paliło się już światło. Usiadła na łóżku. Starała się przypomnieć sobie, co tu robi. Pomału rozbudziła się, a pamięć wracała. Wstała z łóżka.
Poszła do kokpitu.
Otworzyły się przed nią metalowe drzwi, po czym weszła do środka.
-Dzień dobry.
Przywitała ją kapitan Hera.
-Jak ci się spało?
-Dobrze.
Odpowiedziała i spojrzała przez okno. Zobaczyła zielone skały i niską roślinność. Zza dalekich gór właśnie wyjrzały dwa słońca, które podświetlały formacje dziwnym niebieskim blaskiem.
-Pusto tu...
Powiedziała Zalia.
W całym krajobrazie nie było widać ani jednego budynku.
-Glirion to jedna z nielicznych planet niezkolonizowanych przez imperium. Pomimo wielu bogactw naturalnych, które się tu znajdują. W nocy przebywanie na powierzchni planety jest niebezpieczne.
Zalia chyba wolała nie wiedzieć, ale i tak spytała.
-Dlaczego?
W tamtej chwili do kokpitu weszła Sabin. Zaspana, ale uśmiechnięta.
-To co robimy?
Zapytała przeciągając się.
-Musimy wystartować przed zmierzchem.
Powiedziała pani kapitan.
-No to zaczynajmy. Trzeba zrobić przegląd.
Powiedziała Sabin. I wyszła nadal przeciągając się.
-Skoro tak dobrze poszło ci  przy tej awarii wczoraj, to dzisiaj sprawdzisz okablowanie przy głównej konsoli.
Powiedziała Hera i nie czekając na odpowiedź wyszła. Zalia stała w kokpicie lekko oszołomiona. Postanowiła zajrzeć pod konsolę. Zauważała dwie wyciągnięte wtyczki, wsadziła je na miejsce. Wyszła z kokpitu i poszła w stronę wyjścia ze statku.
Gdy zchodziła z drabiny poczuła coś dziwnego...
Nie, to było raczej przeczucie... A może jednak nie...
Weszła z powrotem na korytarz. Podeszła do drugich drzwi po lewej stronie. Zanim nacisnęła przycisk, te otworzyły się same. Weszła do pokoju. Był podobnie urządzony jak jej i Sabin. Dolne łóżko było nieco wyższe. Na ścianie po lewej stronie znajdowała się karykatura Ezry i Zeba. Kiedy przglądała się malowidłu, coś cicho pstrykneło. Odwróciła się w stronę łóżka. Zauważyła lekko wysuniętą szufladę. Uklękła obok i wysunęła ją do końca. W środku znajdował się dziwny podłużny przedmiot, w którym rozpoznała miecz śwtlny i dziwną piramidę z brzegami z czarnego metalu i czerwonym środkiem, świecący jakby własnym światłem.
Wzięła do ręki miecz, obejrzała go ze wszystkich stron, po czym nacisnęła guzik. Aktywowała zielone ostrze.
-Ostrożnie z tym.
Usłyszała czyjś głos od strony wejścia. Odwróciła się, w drzwiach stał Ezra.
Zalia szybko nacisnęła guzik, i dezaktywowała ostrze. Odłożła je na miejsce i zatrzasnęła szufladę.
-Przepraszam.
Powiedziała wychodząc z pokoju szybkim krokiem. Zeszła po drabinie i wyszła ze statku.
------------------------------------------
Hej to ja!
Przepraszam za chwilową nieobecność. No wiecie szkoła... Za to dziś wrzucę dwa rozdziały.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top