Bendu

Zalia przechadzała się pomiędzy budynkami bazy starając się czymś zająć.
Od prawie miesiąca siedziała w jednym miejscu. Cała załoga statku latała co chwilę na misję, a ona zostawała w bazie.
Jedynym urozmaiceniem były w miarę regularne treningi.
W pewnym momencie doszła do ogrodzenia. Spojrzała na pająki chodzące po drugiej stronie. Olbrzymy o czarnych błyszczących oczach. Nie wyglądały groźnie, gdy zbliżały się do wykrywaczy ruchu.
Hera mówiła jej jednak, że mieli z nimi mnóstwo kłopotów przy zakładaniu bazy. Powiedziała jej też, że gdyby musiała kiedykolwiek wyjść za granicę bazy musi wziąć ze soba jeden zakłócacz w ramach odstraszacza.
"Chyba nic się nie stanie, jeśli zrobię sobie małą wycieczkę."
Pomyślała wyrywając jeden z prętów.
Po czym poszła na zachód.
Po niecałej godzinie przystanęła w cieniu jakiejś formacji skalnej. Położyła odstraszacz obok siebie i oparła się plecami o skałę.
Pająki, które śledziły ją od samej bazy, teraz otoczyły ją ciasnym kręgiem.
-Czego wy odemnie chcecie?
Zapytała patrząc na najbliższego.
Pająk syknął tak jakby chciał jej odpowiedzieć
-Sorki nie mówię po pająkowemu.
Powiedziała, po czym wyciągnęła rękę w stronę odstraszacza.
Wtedy usłyszała czyjś głos. Niski, męski, tajemniczy, głos.
-Chodź do mnie.
Zalia zatrzymała się w pół ruchu.
-K...kto to powiedział?
Zapytała rozglądając się po pająkach stojących dookoła niej.
-Chodź.
Znowu ten głos.
Czysto teoretycznie powinna teraz wrócić do bazy, poczekać aż wróci jej mistrz i wszystko mu opowiedzieć.
Teoretycznie.
-Gdzie jesteś?
Mówiąc to pozbierała się z ziemi.
-Pająki cię poprowadzą.
Wtedy pająki, które ją otaczały, odwróciły się w jedną stronę i obchodząc Zalię skierowały się na południe.
Zalia szła szybko za nimi nie chcąc ich zgubić na jasnym tle.
Głos narazie się nie odzywał. Ta cisza, przerywana tylko wyciem wiatru i stukotem pajęczych nóg, była okropna.
W tej chwili pająki weszły do małej dolinki, której zbocza opadały łagodnie na płaskie dno.
Po czym rozproszyły się.
-Jest tutaj ktoś?
Zapytała, rozglądając się po całej dolinie.
Za jej plecami coś się poruszyło i usłyszała głośny trzask kamieni.
Odwróciła się.
Za nią stało ogromne stworzenie, o wielkich rogach.
Wyglądało jak wykute z kamienia.
-Kim jesteś?
Zapytała patrząc w białe oczy.
-Jestem Bendu.
Odpowiedział uśmiechając się.
-A kim ty jesteś?
Dodał pochylając się w stronę Zali.
-Jestem Zalia Mai.
Powiedziała z lekkim ociąganiem.
-Moc jest w tobie silna, inaczej byś mnie nie usłyszała.
Odparł Bendu, po czym spojrzał na trzymany przez nią zakłócacz i skrzywił się z niesmakiem.
-Po co ci ten odstraszacz?
Zapytał znów patrząc na Zalię.
Spojrzała na pręt.
-Czy jeśli odłożę ten zakłócacz kawałek dalej powstrzymasz pająki przed atakiem? Bo on ci przeszkadza, prawda?
Zapytała niepewnie robiąc krok do przodu.
-On nie przeszkadza mnie tylko im.
Powiedział i powolnym ruchem potężnej ręki wskazał tłoczące się na brzegu doliny pająki.
-Dlaczego mam pozwolić im się zbliżyć, mogą zrobić mi krzywdę.
Bendu zaśmiał się.
-Tak samo jak ja.
Zalia zastanowiła się.
-Czy pająki nie zrobią mi krzywdy?
Zapytała po chwili.
-Jeśli ich nie sprowokujesz.
Zalia pomału wycofała się odłożyła odstraszacz za krawędzią doliny i wróciła do bendu.
Pająki podeszły kawałek zostając jednak w bezpiecznej dla niej odległości.
-Więc czego ode mnie chcesz?
Zapytała.
-Chciałem cię poznać.
-Po co?
Zalia kompletnie nie wiedziała o co mu chodzi.
-Przyleciałaś na tę planetę razem ze swoim mistrzem.
Powiedział lekko się podśmiewając.
-Skąd w ogóle to wiesz?
-Dobrze znam Ezrę Brigera.
Zalia zmarszczyła brwi.
-Równowaga daje większą wiedzę niż Eszla czy Bogan.
Powiedział.
-Skoro tyle o mnie wiesz, po co mnie przywołałeś?
Zapytała.
-Coraz więcej jest tu osób po jasnej stronie...
Powiedział Bendu po czym spojrzał na słońce, które było już nisko nad zachodnim horyzontem.
Zalia też spojrzała w tamtym kierunku.
-Chyba powinnam już wracać...
Odwróciła się z powrotem w jego stronę.
-Do widzenia.
Powiedziała.
-Do widzenia młody padawanie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top