XXXVIII. Zawieszenie broni

Pokład gwiezdnego niszczyciela, Finalizera, 35 lat po bitwie o Yavin

Tym razem Madge naprawdę przegięła i Benowi wydawało się, że w końcu sama zdała sobie z tego sprawę. Po powrocie z Ossusa znów spiła się niemal do nieprzytomności, ale wciągając przy tym w swoje szaleństwo oficerów oraz szturmowców. Na dodatek, zhańbiła mundur. Swoje czarne szaty zamieniła bowiem na granatowe spodnie oraz bluzę majora. Ben nie był nawet do końca pewien, skąd je wzięła. Gdy wywlekał ją z mesy, wciąż śpiewającą jakąś marynarską przyśpiewkę z Föld o drzazgach i rejach, zauważył, że towarzystwo, które skupiła wokół siebie, skwapliwie poszło w jej ślady. Oficerowie, szturmowcy, wszyscy byli nawaleni jak mandaloriański plecak. Najwyższy Dowódca ze złości aż zgrzytał zębami. Takie zachowanie nie przystoi żołnierzom, ani tym bardziej oficerom! Madge natomiast można było oskarżyć o prowadzenie dywersji – skutecznie bowiem obniżała morale członków załogi „Finalizera". Nie docierało do niej nic, co mówił Ben, jakby nie rozumiała o jak ogromną stawkę toczy się gra, w którą oboje zostali wplątani dzięki swej wrodzonej wrażliwości na Moc. Lub, może zdawała sobie z tego sprawę, ale w ogóle jej to nie obchodziło? To także byłoby do niej podobne. Madge była zwykłą egoistką i nawet nie starała się udawać, że jest inaczej. Kylo Ren mógł tolerować jej szaleństwa i wybryki, co oczywiście wcale nie oznaczało, że je pochwalał, ale tylko i wyłącznie wtedy, gdy oddawała im się w samotności, bez udziału jego załogi. Jednak jako Najwyższy Dowódca nie mógł pozwolić, aby Madge w dalszym ciągu demoralizowała jego żołnierzy! Nie mógł ukarać wszystkich, których dziewczyna wciągnęła w swą libację (było ich po prostu zbyt wielu), ale mógł natomiast, a co najważniejsze, miał obowiązek, ukarać samą Madge. Humor niezwykle jej się poprawił, gdy niemal nieprzytomną położył ją do łóżka. Wciąż chichotała i paplała o tym, że rozmawiała z Luke'm, który wciąż mieszka na Ossusie. Ben wiedział, że to bzdura. Nie mogła rozmawiać ze Skywalkerem, ponieważ mistrz Jedi od ponad roku był martwy. Albo miała halucynacje, albo coś jej się przyśniło. Między innymi dlatego rankiem następnej doby zbudził ją i zaciągnął na trening – złą, skacowaną i obolałą. Poprzednim razem nic do niej nie dotarło, więc Ben pomyślał, że może gdy da jej na treningu porządny wycisk i obnaży przed nią jej słabości, odniesie to jakiś skutek. Po treningu, Madge, zła jak stado gundarków, ledwo była w stanie ustać na nogach. Ben zapowiedział jej, że jeśli jeszcze raz spróbuje się upić, to własnoręcznie wepchnie ją do kapsuły ratunkowej i wystrzeli w przestrzeń kosmiczną, byle znalazła się jak najdalej od niego i od Najwyższego Porządku. Nie miał jednak oczywiście najmniejszego zamiaru spełniać swej groźby. Pragnął jedynie, aby dziewczyna wreszcie przestała zachowywać się jak dziecko. Wyglądało na to, że jego słowa podziałały na nią niczym kubeł zimnej wody i do Madge wreszcie dotarło, jak niestosownie zachowywała się do tej pory. W jej oczach na moment zabłysły łzy. Niemal natychmiast starła je grzbietem dłoni i szybko skinęła głową. Chwyciła rękojeść swojego miecza świetlnego, przypięła ją do pasa i z unoszącym się nad nią poczuciem beznadziei, opuściła salę treningową. Ben powstrzymał się przed odczuwaniem dla niej współczucia. Wtedy na pewno domyśliłaby się, że blefował, a naprawdę wolał, aby choć trochę zastanowiła się nad sobą. Mężczyzna prychnął pod nosem, kiedy zdał sobie sprawę, jak niedorzecznie brzmią właściwie jego myśli. Karał Madge jak rodzic nieposłuszną nastoletnią córkę, która zaczęła schodzić na złą drogę. Po chwili Ben roześmiał się – po raz pierwszy od lat całkowicie szczerze – tak absurdalna wydawała mu się cała ta sytuacja...

Madge usłyszała jego śmiech, gdy wychodziła z sali treningowej. Skrzywiła się, a w następnej sekundzie poczuła, jak na jej policzki występuje gorący rumieniec. Sądziła, że Ben śmiał się z niej i ta myśl uderzyła ją mocno, powodując uczucie wstydu oraz zażenowania. Być może rzeczywiście powinna zacząć się inaczej zachowywać? Może to jej wina, że Ben cały czas ją odpycha i nie chce powrócić do domu? Westchnęła cicho, zmieszana oraz zła na samą siebie. Zatopiona w myślach oraz pławiąca się w swym poczuciu wstydu oraz rozpaczy, nawet nie zorientowała się, że ktoś za nią idzie. Drgnęła dopiero, gdy znalazła się już pod drzwiami do swej kwatery i usłyszała za plecami dość głośne chrząknięcie, jak gdyby ktoś pragnął zwrócić na siebie jej uwagę. Kiedy odwróciła się, ze zdumieniem zdała sobie sprawę, że za jej plecami stoi generał Hux. Zamrugała kilkakrotnie. Czego Hux mógł od niej chcieć? Spróbuje dokończyć to, co zaczął ledwo kilka dni temu? Zmarszczyła brwi, muskając czubkami palców rękojeść swego miecza świetlnego.

— Daj mi spokój, ty ryży... — warknęła, ale przerwała nagle, ponieważ generał zaśmiał się łagodnie. Nie przypominał już tchórza, płaszczącego się przed Najwyższym Dowódcą i błagającego o litość.

Generał lekko pokręcił głową, a następnie spojrzał na Madge, rozkładając ramiona, zupełnie jakby pragnął pokazać, że nie ma przy sobie broni, a jego zamiary są ze wszech miar pokojowe.

— Lady Ren... — odezwał się. — Madge... Skąd ta wrogość wobec mej skromnej osoby? Moja droga... — Obdarzył ją nieszczerym, pozornie radosnym uśmiechem.

Dziewczyna cofnęła się o krok. Powoli wypuściła powietrze z płuc. Zaśmiała się gorzko.

— Czego pan ode mnie chce, generale Hux? — spytała, siląc się na spokój. — Z pewnością nie zależy panu na zacieśnianiu więzów przyjaźni z kimś takim, jak ja!

Jasnowłosy mężczyzna posłał jej urażone spojrzenie.

— Ależ moja droga! — zaczął. — Wybacz, jeśli czymś cię uraziłem! Sądzę po prostu, iż okoliczności, w jakich oboje się znaleźliśmy, wymagają, abyśmy przynajmniej spróbowali zakopać topór wojenny.

— Rób, albo nie rób — rzuciła machinalnie Madge. — Nie ma próbowania...

Po wyrazie twarzy generała, widziała, że mężczyzna jej nie zrozumiał, ale nadal starała się robić dobrą minę do złej gry. Sądził chyba, że potrafi zachować sabacckowy wyraz twarzy.

— Masz całkowitą rację — przyznał. — Zapraszam więc do swojej kwatery. Myślę, że przydałby ci się łyk czegoś mocniejszego...

Na samo wspomnienie alkoholu Madge poczuła, że ślinka napłynęła jej do ust. O tak, zdecydowanie potrzebowała czegoś mocniejszego. Ale nie łyku, tylko najlepiej całej butelki, albo nawet dwóch... Jednak ta maska życzliwości, którą przywdział Hux, zdawała jej się cokolwiek podejrzana. Splotła ramiona na piersi.

— Chcesz czegoś ode mnie — rzuciła. — I najwyraźniej masz mnie za głupią. Wiem, że to ty kazałeś podrzucić do mojej kwatery tego owada! — Zmrużył oczy w wąskie szparki. — Twój adiutant nie był niczemu winien! Musiał wykonać twój rozkaz i poniósł za to najstraszliwszą karę... — dodała ciszej. Aż wzdrygnęła się na wspomnienie widoku zmasakrowanego ciała oficera i Bena, całego ubabranego w jego krwi.

Kącik ust generała drgnął i wreszcie mężczyzna stwierdził, że na nic nie zda się udawanie czegokolwiek przed Lady Ren, a może nawet więcej uda mu się ugrać, jeśli zdecyduje się na szczerość.

— Masz całkowitą rację — odrzekł. — Tak, to ja usiłowałem się ciebie pozbyć.

Madge poczuła, że gotuje się w niej krew. Hux właśnie przyznał się do winy i za nic miał to, że przez jego działanie śmierć poniósł niewinny człowiek! Zanim jednak zdążyła rzucić się na generała, aby rozszarpać go na strzępy, ten uniósł ramiona w obronnym geście.

— Przyznaję się do winy! — powiedział szybko. — Ale spróbuj postawić się na moim miejscu! Kylo Ren sprowadził cię z Tatooine jako więźnia, a później nagle mianował cię osobą decyzyjną równą jemu samemu! Nie znałaś zasad panujących w Najwyższym Porządku, a ja nie miałem pewności, czy można ci zaufać! Doszedłem jednak do wniosku, że... — Przerwał na moment i z trudem przełknął ślinę, jak gdyby słowa ledwo mogły przejść mu przez gardło. — Pomyliłem się. — Posłał dziewczynie kolejny uśmiech, po czym podszedł do niej i zaryzykował objęcie jej ramieniem. Madge ze wszystkich sił powstrzymywała się przed sięgnięciem po miecz świetlny i pozbawieniem go całego ramienia. Albo i głowy... — A więc, lady Ren? Czy pozwolisz, abyśmy spokojnie przedyskutowali kilka spraw? Gwarantuję, że nie tylko my dwoje na tym skorzystamy, ale... Ben Solo także...

Madge drgnęła na dźwięk prawdziwego imienia Najwyższego Dowódcy. Hux z pewnością znów coś knuł, ale... Może tym razem warto byłoby go chociaż wysłuchać? Nie musiała przecież od razu godzić się na wszystko, co generał jej zaproponuje, a poza tym, zawsze może donieść Benowi o jego planach, jeśli znajdzie w nich coś, co ją zaniepokoi, lub coś, co mogłoby zadziałać na szkodę Najwyższego Dowódcy. Powoli skinęła głową, obrzucając swawolnie otaczające ją ramię Huxa palącym spojrzeniem.

— Dobrze — zgodziła się w końcu. — Ale zabieraj łapy!

Generał Hux posłusznie puścił dziewczynę i odsunął się od niej o kilka centymetrów. Dłonie, swoim zwyczajem, zaplótł za plecami, ale Madge wyczuła promieniujące od niego zadowolenie. W końcu, zdołał ją przekonać, aby przynajmniej go wysłuchała. Dziewczyna miała tylko nadzieję, że mężczyzna będzie pamiętał o szklaneczce czegoś mocniejszego, którą jej obiecał. Bo jeśli nie, już ona nie omieszka mu o tym przypomnieć...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top