XXIX. Układ

Pokład gwiezdnego niszczyciela, Finalizera, 35 lat po bitwie o Yavin

Generał Armitage Hux opuścił kwaterę Kylo Rena pełen obaw, czy aby Najwyższy Dowódca nie postanowi jednak dopaść go, aby to na nim wyładować swą wściekłość na tę małą dziwkę z Tatooine. Gdy jednak znalazł się już w bezpiecznej odległości od pomieszczeń zajmowanych przez dowódcę, pozwolił sobie na pełen triumfu uśmiech. W duchu cieszył się z upokorzenia Rena. A świadomość, że przyczyną tego upokorzenia była kobieta, sprawiła, że miał ochotę niemal śmiać się w głos. Oto wielki Kylo Ren – Najwyższy Dowódca Najwyższego Porządku, niezwyciężony wojownik i mistrz Zakonu Ren korzy się na widok kobiety, którą przecież z łatwością powinien być w stanie zetrzeć na proch. Mężczyzna nadal nie miał pojęcia, kim tak naprawdę była ta cała Madge, ale Kylo Renowi ewidentnie na niej zależało. A to był błąd. Będzie bał się ją utracić, będzie bał się bólu po jej stracie, a jak wiadomo ból, którego się boisz, to ból, którym można cię kontrolować. Gdyby tylko udało mu się pochwycić tę kobietę, lub chociaż przeciągnąć ją na swą stronę, Ren robiłby wszystko, co Hux by mu rozkazał, i generał dostałby to, czego zawsze pragnął – nieograniczoną władzę. W tej kwestii należało jednak być niezwykle ostrożnym – pochwycenie Madge mogło sprawić, że doprowadziłby do bratobójczej walki. Część szturmowców mogłaby przecież stanąć po stronie Kylo Rena, a on miał na dodatek swych rycerzy Ren. Z drugiej strony, przeciągnięcie Madge na swoją stronę będzie jeszcze trudniejszym zadaniem, biorąc pod uwagę to, że w jakiś sposób dowiedziała się o dzieciach, które przemieniał w posłusznych żołnierzy. Swoją drogą, ciekawe jak udało jej się dotrzeć do tych informacji. Będzie musiał sprawdzić wykorzystane zabezpieczenia, aby już nigdy nie doszło do podobnej sytuacji. Nikt niepowołany nie mógł posiadać dostępu do tajnych danych Najwyższego Porządku!

Generał, zamyślony, szedł przed siebie w kierunku mostka „Finalizera", kiedy nagle naprzeciw niemu wyszedł jeden z rycerzy Ren. Armitage zatrzymał się gwałtownie. Czyżby pojawienie się rycerza oznaczało, że Kylo Ren wysłał za nim swego pachołka, aby pozbawić go życia? Ren zbliżył się do niego. Górował nad Huxem wzrostem, więc mężczyzna musiał lekko unieść głowę, aby móc spojrzeć w czarny wizjer maski. Jego serce zabiło szybciej, gdy Ren uniósł dłonie. Okazało się, że jedynie sięgnął nimi ku swej masce. Po chwili rozległ się syk, który świadczył o tym, że maska została rozszczelniona i Ren ściągnął ją z głowy. Jego twarz była ściągnięta w grymasie odrazy, przecięta paskudną, poszarpaną blizną.

— Generale — warknął. — Musimy porozmawiać.

Armitage pozwolił sobie odprężyć się nieco. Rycerze Ren z rzadka ciągali zasłaniające ich twarze maski. Mężczyzna przeczuwał, że z jego rozmowy z podwładnym Kylo Rena może wyniknąć coś ciekawego. Skinął głową.

— Przejdźmy więc do mojej kwatery — odparł.

Ren podążył za nim bez słowa. Pomieszczenia zajmowane przez generała urządzone były wygodnie i z przepychem. Hux nie żałował sobie luksusu. W jego kwaterach dominowały czerń oraz czerwień, a niemalże wszystkie przedmioty ozdabiał symbol Najwyższego Porządku. Siadając w fotelu, w saloniku generała, Ren niemal zapadł się do środka, prosto w objęcia miękkiego materiału. Po chwili jednak mebel idealnie dopasował się do kształtu jego ciała. Hux, zanim odezwał się choćby słowem, z kieszeni swej bluzy wydobył niewielkie urządzenie. Obszedł z nim całe pomieszczenie. Ren domyślił się, że generał sprawdza, czy w jego kwaterze nie zainstalowano podsłuchu. Gdy na urządzeniu zapłonęła zielona kontrolka, najwyraźniej wskazując, że pokój jest czysty, Hux uśmiechnął się lekko. Schował urządzenie, a po chwili sięgnął po kryształową karafkę, napełnioną najdroższą koreliański brandy oraz dwie szklaneczki. Do obu nalał alkoholu na dwa palce. Jedną szklankę podał rycerzowi, a z drugą trzymaną w dłoni, usiadł na ciemnej, pluszowej kanapie naprzeciwko swego gościa.

— Solleks Ren, tak? — odezwał się. Rycerz skinął głową. — O czym chciałeś ze mną rozmawiać?

Ciemnowłosy mężczyzna spojrzał na trzymaną w dłoni szklankę napełnioną drogim trunkiem, skrzywił się i odstawił ją na drewniany stolik. Pochylił się do przodu, splatając przed sobą dłonie.

— Przejdźmy od razu do rzeczy — powiedział. — Znam twoje uczucia w stosunku do Kylo Rena. Podobnie jak ty, uważam, że najlepszym wyjściem dla Zakonu Ren, jak i Najwyższego Porządku, będzie pozbycie się go.

Hux zmarszczył brwi, zakładając nogę na nogę. Poruszył trzymaną w dłoniach szklaneczką, przyglądając się jak bursztynowy płyn rozlewa się po gładkich ściankach naczynia.

— Wiesz, że w każdej chwili mógłbym powiadomić Kylo Rena o tym, co właśnie usłyszałem, prawda? — rzekł ostrożnie. — Wtedy z pewnością najłagodniejszym wyrokiem byłaby dla ciebie kara śmierci.

Solleks uśmiechnął się paskudnie.

— Oczywiście — odparł. — Ale nie zrobisz tego. Całym sobą nienawidzisz Kylo Rena i od dawna życzysz mu śmierci, bo to siebie samego widzisz w roli Najwyższego Dowódcy!

Armitage przestał się uśmiechać. Skoro Solleks Ren o tym wiedział, to i Najwyższy Dowódca musiał domyślać się jego zamiarów oraz intencji. W takim razie dobrze byłoby mieć sojusznika równie silnego, co on. Może nawet także dysponującego Mocą...

— A ty chciałbyś, zapewne zupełnie bezinteresownie, pomóc mi zdobyć ten tytuł, tak? — spytał zimno.

Rycerz Ren parsknął.

— Oczywiście, że nie — powiedział. — Proponuję ci raczej sojusz w obaleniu Kylo Rena. Najwyższy Porządek mnie nie interesuje. Kiedy nam się powiedzie, ty będziesz nim władał.

Hux zmarszczył brwi. Propozycja wydawała się ogromnie kusząca, a perspektywa obalenia nieudolnie rządzącego Kylo Rena sprawiła, że generał od razu nabrał chęci do działania. Czego jednak Solleks mógłby żądać w zamian?

— Zakon Ren — odparł mężczyzna na pytanie, którego Armitage nawet nie zdążył zadać. — Zależy mi wyłącznie na tytule Wielkiego Mistrza Zakonu. Obejmę nad nim władzę, a ty nie będziesz wtrącał się w jego sprawy, zajęty wyłącznie Najwyższym Porządkiem. Czy to jasne?

— Jak supernowa — odrzekł Hux z lekkim uśmiechem. Podział zaproponowany przez Rena wydawał mu się jak najbardziej fair. On nie będzie się wtrącał w wewnętrzne sprawy zakonu (bo i po co? Niech nadal ganiają sobie po galaktyce ze swoimi śmiesznymi mieczykami czy halabardami), a Solleks w sprawy Najwyższego Porządku i wszyscy będą zadowoleni. Nie licząc Kylo Rena, oczywiście. Cóż, pomyślał generał z przewrotną satysfakcją, nie zawsze da się wszystkich zadowolić... — Co proponujesz, aby usunąć Kylo Rena? — spytał po chwili. Na samą myśl o śmierci odwiecznego rywala, mężczyzna niemal machinalnie potarł prawy rękaw munduru, w którym ukrywał swój niezawodny sztylet z monomolekularnym ostrzem. W jego mniemaniu najlepszym załatwieniem sprawy byłoby ciche morderstwo, skrytobójstwo, z którym nikt nie powiąże żadnego z nich. W końcu, Hux był w nich niekłamanym mistrzem. Znał nawet pewien niezawodny sposób...

— Myślisz o tym dziwnym stworzeniu z Parnassosa? — zapytał Solleks, znów odgadując jego myśli.

Armitage skrzywił się lekko, ale skinął głową, w duchu nakazując sobie bardziej pilnować swych myśli – w końcu, przebywał w obecności użytkownika Mocy. Nigdy nie wiadomo, co może takiemu strzelić do głowy...

— Biorąc pod uwagę historię twojego ojca, to stworzenie sprawiło się znakomicie — rzucił Solleks.

Generał parsknął. Przybrał urażoną minę.

— Nie rozumiem, co sugerujesz — żachnął się. — Śmierć mojego ojca była wyłącznie nieszczęśliwym wypadkiem...

— Oczywiście — sarknął rycerz Ren. — Nie śmiałbym wątpić w twoją prawdomówność, generale...

— Dobrze — mruknął w końcu Hux. Nienawidził swego ojca i dla nikogo nie było to tajemnicą, jednak nikt nie powinien wiedzieć, że to on maczał palce w jego śmierci. Jeśli jednak Solleks w jakiś sposób się tego dowiedział (może nawet wyczytał to z umysłu Armitage'a), nie było sensu dłużej się z tym kryć. — Wyślę na Parnassos swojego zaufanego człowieka.

Rycerz Ren milczał przez chwilę, jak gdyby rozważał propozycję Huxa. W końcu skinął głową.

— Tak... — rzekł powoli. — To dobre rozwiązanie.

Solleks wyglądał, jakby zamierzał już zbierać się do odejścia, ale generał powstrzymał go ruchem wyciągniętej ręki.

— Jeszcze jedna kwestia — rzucił. — Ta młoda kobieta...

Wyraz pogardy i palącej nienawiści przemknął po przeciętej blizną twarzy Solleksa.

— Madge — warknął.

— Właśnie, Madge — powtórzył Hux. — Kim ona jest? Kylo Ren przywiózł ją z Tatooine, ale nic o niej nie mówił. Z początku trzymał ją zamkniętą w celi, ale później przeniósł ją do kwater tuż obok swoich własnych.

— Ona jest Jedi — syknął rycerz Ren.

Hux uśmiechnął się z przymusem, nie będąc pewnym, czy dobrze usłyszał.

— Jedi? — zapytał. — Przecież oni już dawno wymarli...

Ren skinął głową.

— Też tak sądziłem — odrzekł. — Kylo Ren powiedział nam, że zniszczył Akademię Jedi Luke'a Skywalkera i zabił tych, których my nie zdołaliśmy lub nie zdążyliśmy. Wierzyłem mu. Ale powinienem był domyślić się, że tej małej dziwce niczego nie zrobi. Zniknęła z Akademii pewnego dnia. Sądziłem, że jej pozbył się jako pierwszej. Ale musiał po prostu gdzieś ją wywieźć, aby ukryć ją przed nami i przed Snoke'm. A teraz wrócił po nią, by znów grzała mu łóżko. — Parsknął z pogardą.

Generała zaciekawiły słowa rycerza Ren.

— Interesujące — wymamrotał. — Więc ona jest po prostu kochanką Kylo Rena. Tak też podejrzewałem. Nie sądziłem jednak, że zna ją jeszcze z czasów przed swym przystąpieniem do Najwyższego Porządku.

Solleks Ren pochylił się do przodu, spoglądając prosto w oczy generała Huxa.

— Jej także należy się pozbyć — syknął. — Była ulubienicą Luke'a Skywalkera. Traktował ją niemal jak własną córkę. Wbrew pozorom, jest niebezpieczna. Może narobić nam kłopotów.

— Co więc proponujesz? — zainteresował się generał, domyślając się, że Ren ułożył już sobie w myślach jakiś plan.

— Najpierw pozbędziemy się jej — odrzekł rycerz. — Madge zrobi wszystko, aby chronić Kylo. Widziałem to. W jego obronie zabiła Furuda Rena. Nie obchodziło jej, że jest otoczona przez resztę rycerzy.

Hux postukał palcami o blat stolika. Po chwili pokręcił głową.

— Nie — odparł. — Nie ryzykujmy. Zabijając ją, ściągniemy na siebie i na cały Najwyższy Porządek wściekłość Kylo Rena. Nie sposób przewidzieć, co zrobi, kiedy utraci coś, na czym mu zależy.

— Ależ właśnie o to chodzi, generale — zaprotestował Solleks. — Będzie niczym ranne zwierzę, bardziej podatny na ciosy. Zaślepiony bólem, nie zdoła przewidzieć, skąd nadejdzie kolejne uderzenie. Dzięki temu łatwiej się go pozbędziemy. — Hux nadal nie wyglądał na przekonanego, więc Ren dodał szybko: — Lepiej nie ściągać na siebie gniewu tej wariatki. Kylo Renowi zależy choć odrobinę na Zakonie Ren i Najwyższym Porządku. Jej nie. Jeśli on zginie, w dodatku może jeszcze na jej oczach, gotowa będzie całą galaktykę rozerwać na strzępy. Nie zawaha się przed zniszczeniem nas, nawet gdyby miała przy tym unicestwić samą siebie!

Armitage skrzywił się. Ach te szlachetne, bezsensowne poświęcenia... Doprawdy, nigdy nie zrozumie ludzi decydujących się na nie.

— Dobrze — mruknął. — W takim razie postaramy się, aby drogą Lady Ren spotkał nieszczęśliwy wypadek... Rozumiem, że mamy umowę? — spytał, lekko unosząc brwi. Wyciągnął przy tym dłoń w stronę Solleksa.

— Mamy umowę — potwierdził Ren, ściskając rękę generała. — I każdy wygrywa.

— Nie licząc Kylo Rena — zachichotał Hux.

Na twarz rycerza Ren po raz pierwszy wypłynął blady uśmiech.

— O nie — zaprotestował. — Ależ on zjednoczy się z Mocą. I ze swą drogą Madge. Czy może istnieć większe szczęście?

Mężczyźni uśmiechnęli się do siebie. Chwilę później Solleks wstał. Bez słowa opuścił kajutę generała. Hux natomiast od razu sięgnął po komunikator. Musiał przecież zorganizować wyprawę na Parnassos...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top