XI. Dzień siódmy
Pokład gwiezdnego niszczyciela, Finalizera, 35 lat po bitwie o Yavin
Generał Hux z odrazą, lecz bez cienia zdumienia spoglądał na ekran jednego z monitorów w pokoju kontrolnym, znajdującym się nieopodal mostka „Finalizera". Ekran pokazywał widok z celi, w której Najwyższy Dowódca Kylo Ren umieścił swojego więźnia – młodą kobietę, którą schwytał na Tatooine. Do tej pory dziewczyna nie sprawiała żadnych problemów. Teraz jednak, cóż...
Armitage splótł dłonie za plecami, marszcząc brwi. Widząc furię, jaka wstąpiła w nią nagle, zdawałoby się, bez żadnej przyczyny, od razu pomyślał o kimś innym. Z podobną determinacją Kylo Ren niszczył wszystko wokół siebie, gdy coś szło nie po jego myśli. Mężczyzna westchnął ciężko. Miał już jednego furiata na pokładzie. Czy jego żeńska wersja była mu potrzebna? Ani trochę... Ale, ta dziewczyna była nawet gorsza od Rena! Niszczyła wszystko dosłownie gołymi rękami! W porwanym kombinezonie lotniczym, o brudnych, potarganych włosach i poranionych, zakrwawionych dłoniach, wyglądała niczym wcielenie dzikiego, nieokiełznanego gniewu. Istna furia! Prycza znajdująca się w celi została już całkowicie zniszczona, podobnie jak moduł sanitarny, wysuwany ze ściany. Hux głośno wciągnął powietrze i aż cofnął się o krok, obserwując na ekranie monitora, jak dziewczyna gołymi rękami odgina kawał durastali z jednej ze ścian. Po co to zrobiła, zrozumiał dopiero, gdy, zdawałoby się zupełnie bez sił osunęła się na pokład, pomiędzy szczątki tego, co niegdyś stanowiło pryczę. Wtedy przyłożyła kawałek ostrej durastali do jednego nadgarstka, a później do drugiego. Dwa gwałtowne szarpnięcia sprawiły, że po jej białej skórze spłynęła krew. Hux poczuł, że krew momentalnie odpłynęła mu z twarzy.
— Sir — odezwał się młody oficer o ciemnych włosach i lekko skośnych oczach, który aktualnie pełnił wartę w pokoju obserwacyjnym. — Czy mam wysłać oddział szturmowców, aby spacyfikowali więźnia?
Generał pokręcił głową. Takiego więźnia, który ma po swojej stronie tę całą cholerną Moc, nie spacyfikuje nawet cała armia szturmowców. Poza tym, dziewczyna była więźniem Kylo Rena. Niech więc on sobie z nią radzi. Zresztą, wydał przecież rozkaz, że nikt oprócz niego nie ma prawa się do niej zbliżać. Hux natomiast nie zamierzał ryzykować własnym życiem, a wiedział, że gdyby dziewczyna popełniła na jego oczach samobójstwo, a on nie powiadomiłby o jej tak oczywistych zamiarach Najwyższego Dowódcy, Ren po prostu zabiłby go. Bez cienia litości. Bez choćby sekundy zastanowienia.
— Wezwij Najwyższego Dowódcę — rozkazał.
Oficer zawahał się.
— Ale... Generale, Najwyższy Dowódca jest teraz na spotkaniu, a my otrzymaliśmy wyraźny rozkaz, aby nie niepokoić go, dopóki nie zostanie ono zakończone.
Na twarz młodego generała wystąpił rumieniec gniewu. Nienawidził, gdy ktoś kwestionował jego rozkazy i nie potrafił wykonywać prostych, jasnych poleceń, zamiast tego starając się wdawać z nim w zbędne dyskusje.
— Nie obchodzi mnie to — warknął. — Skoro Ren ma spotkanie, to je przerwie. Jeśli go nie wezwiesz, a tej kobiecie stanie się jakakolwiek krzywda, odpowiesz za to głową. Ja zaprzeczę, że w ogóle tutaj byłem. Rozumiemy się?
Oficer wyprostował się gwałtownie, a jego śniada twarz pokryła się nagłą bladością.
— Tak jest, sir — odrzekł szybko. — Oczywiście.
Hux rozciągnął wąskie usta w lekkim uśmiechu. I to rozumiał. Oficer bez dalszej zwłoki połączył się z Kylo Renem, informując go o incydencie w bloku więziennym. Gdy Ren usłyszał numer celi, na kilka sekund w komunikatorze zapadła całkowita cisza. Wreszcie jednak, tak jak spodziewał się Hux, Najwyższy Dowódca oznajmił, że za chwilę zjawi się w pokoju kontrolnym. Mimo to, Armitage niecierpliwił się. Bez słowa przyglądał się dziewczynie, która teraz, nadzwyczaj spokojna, wykrwawiała się na podłodze w celi. Zdawał sobie sprawę, że z każdą kroplą cennej krwi, wycieka z niej życie. Oby Ren nie zjawił się zbyt późno... Jeśli dziewczyna umrze, zanim Kylo dotrze do pokoju kontrolnego, a co gorsza, później zastanie tam Huxa, to generał będzie mógł pożegnać się nie tylko ze stanowiskiem, które do tej pory piastował, ale także z własną głową... Na szczęście po kilka chwilach właz prowadzący do pomieszczenia rozsunął się i do środka wkroczył Najwyższy Dowódca we własnej osobie. Oficer pełniący wartę poderwał się gwałtownie, stając na baczność, ale Ren machnął ręką, nakazując mu usiąść.
— Co stało się w celi 1709? — spytał.
— Ta kobieta, ona... — zaczął tłumaczyć skośnooki mężczyzna. — Dostała jakiegoś napadu szału... A zresztą... — Bezradnie pokręcił głową. — Niech pan sam spojrzy, sir...
Hux posłusznie odsunął się na bok, robiąc miejsce Renowi. Najwyższy Dowódca tylko zerknął na monitor i po chwili cofnął się o krok. Jego dłonie ukryte w czarnych rękawicach automatycznie zacisnęły się w pięści. Generał żałował, że nie może zobaczyć wyrazu jego twarzy. Niestety, odkąd na pokładzie „Finalizera" pojawiła się ta kobieta z Tatooine, Ren znów zaczął nosić maskę, wyglądającą aktualnie, jak gdyby ktoś roztrzaskał ją w drobny mak, a następnie złożył z powrotem, używając czerwonego szczeliwa do połączenia drobnych części, na które się rozpadła.
— Natychmiast wysłać do niej droida medycznego! — rozkazał Najwyższy Dowódca.
— I oddział szturmowców — dodał generał Hux.
— Nie! — syknął Ren. — Szturmowcy nie są tam potrzebni!
— Ośmielę się nie zgodzić z panem, Najwyższy Dowódco — odparł Armitage. — Ta kobieta dobrowolnie nie podda się zabiegom droida medycznego. Sądzę, że nawet będąc w takim stanie, jeśli nikt nie zagrozi jej bronią, po prostu ucieknie, starając się zniszczyć nasz statek!
Kylo warknął głucho. Jak zwierzę, pomyślał z odrazą Hux. Bezmyślne bydle. Ren był zwierzęciem i zdechnie jak zwierzę. Już on się o to postara!
— Najwyższy Dowódco — powiedział zimno, z trudem kryjąc pogardę w swoim głosie. Ten tytuł oraz wynikające z niego zaszczyty należały się wyłącznie jemu! — Czy mogę zapytać, kim...
— Nie, generale — przerwał mu natychmiast Ren. — Nie może pan! Natychmiast wyślijcie droida medycznego do celi 1709! Wy dwaj — gestem wskazał żołnierzy pełniących wartę przy wejściu do pomieszczenia — pójdziecie ze mną!
Mężczyzna odwrócił się na pięcie i czym prędzej opuścił centrum kontroli, nie oglądając się za siebie. Za plecami słyszał kroki podążających za nim szturmowców. Jego serce waliło jak młot, dziko obijając się o żebra. Odebrał Madge broń, ale ona i tak znalazła sposób, aby od niego uciec... Kylo poruszał się tak zamaszystymi krokami, że towarzyszący mu żołnierze z trudem byli w stanie za nim nadążyć. Mimo to, Ren nie zważał na nich, wiedząc, że nie ma ani jednej chwili do stracenia. Z każdą sekundą malały szanse na uratowanie tej hardej, upartej kobiety, jaką stała się Madge. Jego mała Madge...
Ren wzdrygnął się. Pokręcił głową. Nie może pozwolić sobie na takie myśli. Nie może pozwolić, aby wspomnienia przejęły nad nim kontrolę. Nie teraz, kiedy dziewczyna wykrwawiała się na podłodze w celi! Do turbowindy wpadł jak burza, wyrzucając z niej dwóch oficerów, którzy nie śmieli choćby słowem sprzeciwić się rozszalałemu Najwyższemu Dowódcy. Kiedy natomiast turbownida wreszcie znalazła się na poziomie bloku więziennego, Kylo wypadł z kabiny, ledwo drzwi zdążyły się nieco uchylić, mijając przy tym szturmowców, którzy nieporadnie zaczęli gramolić się za nim. Biegiem ruszył długim korytarzem, pędząc w kierunku celi, w której pozostawił Madge. W końcu właz rozsunął się przed nim i mężczyzna wbiegł do niewielkiego pomieszczenia, które przedstawiało sobą obraz nędzy i rozpaczy. Pośród szczątków skromnego umeblowania, oparta o ścianę, na wpół leżała Madge. Z obu jej nadgarstków spływała krew, tworząc obok niej czerwone kałuże. W lewej dłoni nadal ściskała kawał poszarpanej, zakrwawionej blachy. Jej oczy natomiast były zamknięte i Ren na moment przeraził się, że nie zdążył, że dziewczyna jest już martwa, ale w Mocy czuł, że jeszcze żyła. Czym prędzej przyklęknął przy niej.
— Madge! — zawołał. Potrząsnął nią lekko, starając się ją ocucić. — Coś ty zrobiła... Po co...
Powieki dziewczyny zatrzepotały. Po chwili otworzyła oczy, spoglądając na niego mętnym wzrokiem.
— Niech cię szlag... — wybełkotała.
— Trzymaj się — mruknął Kylo w odpowiedzi. Wsunął ramię za plecy dziewczyny i uniósł lekko jej ciało, opierając głowę Madge na swej piersi. — Nie pozwolę ci umrzeć... — Odwrócił się w stronę dwóch żołnierzy, którzy niczym cienie stali tuż przy włazie prowadzącym do celi. — Gdzie ten droid medyczny?! — wrzasnął.
Niemal w tej samej sekundzie Moc ostrzegła go, że coś mu grozi, a po chwili poczuł palący ból, promieniujący z jego prawego ramienia. Tkwił w nim ogromny kawał durastali, który jeszcze sekundę wcześniej Madge ściskała w dłoni. Jakże ogromnie musiała go nienawidzić, skoro, na wpół umierająca, zebrała w sobie dość sił, aby jeszcze go zaatakować...
— Madge, ty... Łajzo... — wykrztusił, wyszarpując z ramienia kawał blachy, którym go zraniła. Rana natychmiast zaczęła krwawić. Nie wiedział, jak głęboka była, ale postanowił, że o to będzie się martwił później. Jednocześnie, zupełnie nieświadomie i dosłownie na sekundę odsłonił się przed dziewczyną w Mocy. Ale ta króciutka chwila wystarczyła. Madge rozpoznała w nim człowieka, którym był kiedyś. Jej oczy rozszerzyły się. Na moment zabłysły...
— Ben... — wykrztusiła, unosząc jedną z dłoni ku jego masce.
Wtedy też padły strzały. Kylo odwrócił się w porę, aby zobaczyć dwie błękitne laserowe smugi, pędzące w stronę dziewczyny.
— Nie! — zawołał, wyciągając przed siebie prawą dłoń. Nie zwracał przy tym uwagi na ból. — Nie strzelać!
Było już jednak za późno. Jeden z pocisków Ren zdołał jeszcze zatrzymać używszy Mocy, a następnie skierować go na pobliską ścianę, ale w przypadku drugiego nie zdołał już niczego zrobić. Błękitna wiązka uderzyła w sam środek piersi Madge, wyrywając ją z jego ramion i posyłając na pokład. Szturmowcy mieli ogromne szczęście, że ich karabiny blasterowe ustawione były na ogłuszanie. Madge była nieprzytomna, ale nadal żyła. Ren ponownie przyklęknął przy niej. Wtedy też do celi zawitał wreszcie wezwany wcześniej droid medyczny...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top