Rozdział VII

Gdy zabrzmiał dźwięk domowego kuranta, Maleen zamknęła swój datapad. Ze zdumieniem zmarszczyła brwi. Nie spodziewała się gości. Jacen poleciał do Akademii Jedi. Miał trenować z młodszym kuzynem szermierkę mieczem świetlnym. Ona natomiast postanowiła wykorzystać ten czas, aby przejrzeć archiwa HoloNetu w poszukiwaniu jakichkolwiek informacji odnośnie proroctw i plecionek. Poprzednią noc udało jej się spędzić bez koszmarów i zastanawiała się, czy miało to coś wspólnego z tym, że zdjęła z nadgarstka bransoletkę, którą podarował jej Jacen. Nie założyła jej ponownie, ale za to cały czas trzymała przy sobie. Przeczuwała, że plecionka jeszcze jej się przyda, choć wcześniej przemknęło jej przez głowę, że powinna ją zniszczyć. Odłożyła więc datapad na sofę i szybkim krokiem przeszła do korytarza, by otworzyć drzwi. Ze zdumieniem ujrzała za nimi Marę Jade-Skywalker.

— Mistrzyni Mara... — powiedziała niepewnie, dając krok w tył, aby wpuścić starszą kobietę do mieszkania. — Co cię tutaj sprowadza?

— Luke powiedział mi o twoich wizjach — odparła Mara bez ogródek. — Chciałam o tym z tobą pomówić.

Maleen spuściła wzrok.

— Nie ma o czym, mistrzyni — odrzekła. — Wizje już minęły...

Mara uniosła brwi do góry, splatając ramiona na piersi. Wyczuwała, że dziewczyna po prostu nie chce rozmawiać z nią na ten temat. Oczywiście, miała do tego prawo, ale Mara pragnęła jej jedynie pomóc.

— Czyżby? — mruknęła.

Maleen szybko skinęła głową.

— Tej nocy już nie śniły mi się koszmary — powiedziała.

Mara pokręciła głową.

— Ale nie masz żadnej gwarancji, że nie wrócą — odpowiedziała. — Maleen, odpowiedz mi o wszystkim. Dokładnie. Być może razem znajdziemy jakiś sposób, aby ci pomóc, albo przynajmniej dowiemy się, w czym tkwi przyczyna twoich wizji.

Dziewczyna zastanowiła się chwilę. W HoloNecie nie znalazła zbyt wielu użytecznych informacji, a przydałaby jej się każda pomoc. Może mistrzyni Mara będzie przynajmniej potrafiła rozwiać jej wątpliwości co do bransoletki. Czy jest to zwykła ozdoba, czy może plecionka oznacza coś więcej i nie dostała jej wyłącznie przez przypadek...?

— Dziękuję, mistrzyni — rzekła więc.

Mara uśmiechnęła się lekko.

— Widziałam się dziś z Jacenem — powiedziała, kiedy Maleen prowadziła ją do niewielkiego salonu. — Wyglądał na zmartwionego. Niepokoi się o ciebie.

— A ja martwię się o niego — odparła dziewczyna. Usiadła na sofie, na moment ukrywając twarz w dłoniach. — Nie chcę o tym myśleć, ale czasem obrazy z tego koszmaru pojawiają się w moim umyśle tak nagle, bez żadnego ostrzeżenia... Widzę śmierć Jacena i nie mogę jej zapobiec... — W oczach Maleen zabłysły łzy. — W dodatku, Jacen ginie z ręki Jainy, walcząc czerwonym mieczem świetlnym, a wiem, że to atrybut Sithów... — Pociągnęła nosem. — Ale, to nie wszystko. W moim śnie Jacen mówi, że chce ostrzec przed czymś mnie i kogoś, kogo nazywa Allaną...

Mara usiadła obok Maleen. Już wcześniej słyszała to wszystko od Luke'a, ale nie przerywała dziewczynie. Miała wrażenie, że mówienie sprawia jej ulgę. Kobieta nie znała jednak nikogo o imieniu Allana.

— Kim jest ta Allana? — spytała delikatnie.

Maleen na moment mocno zacisnęła usta.

— Allana... Jest dzieckiem — odparła. — Moim i Jacena.

Mistrzyni Jedi uśmiechnęła się niepewnie.

— Moja droga, chcesz powiedzieć, że jesteś w ciąży?

— Nie! — zawołała szybko dziewczyna. Na jej twarzy odmalowało się głębokie przerażenie. — Nie mogę być! Nigdy! Do wczoraj sama nie miałam pojęcia, kim mogła być ta Allana. Ale, gdy opowiedziałam mistrzowi Luke'owi o swych koszmarach, poradził, abym przez chwilę pomedytowała. Bardziej zagłębiła się w Moc. Po to udałam się do komnaty medytacyjnej, w której mnie znaleźliście. Miałam tam wizję. Widziałam dziewczynkę i czułam w niej obecność Jacena. Powiedziała, że ma na imię Allana i nazwała mnie swoja mamą. W dodatku... — Maleen zatrzęsła się nagle, gdy przeszedł ją nieprzyjemny dreszcz. — Wczoraj Jacena sam wspomniał to imię! Powiedział... — Zawahała się na moment. Kolejne słowa z trudem mogły przejść jej przez gardło. — Powiedział, że chciałby mieć ze mną dziecko... — Wykrztusiła wreszcie, czerwieniąc się aż po same czubki uszu. — Chciałby mieć córkę, której moglibyśmy dać na imię Allana. To wszystko wygląda tak, jakby moja wizja już zaczęła się spełniać!

Mara słuchała słów dziewczyny, nie przerywając jej w żadnym momencie. Rzeczywiście, wyglądało na to, że Moc pragnie przekazać coś Maleen, ale ona także nie potrafiła rozstrzygnąć, co dokładnie. Na razie.

— Co odpowiedziałaś Jacenowi? — spytała. Miała nadzieję, że dziewczyna nie poczyta tego jako wścibstwa, czy wtrącana się w życie jej oraz Jacena. Mara musiała po prostu zebrać wszystkie możliwe informacje, aby móc zastanowić się, co robić, lub, czego nie robić...

— Powiedziałam mu, że nie chcę żadnych dzieci — odrzekła szybko Maleen, pociągając nosem. — I rozczarowałam go. Ale nie mogłam powiedzieć mu niczego innego. Mistrzyni, co powinnam zrobić?

— Na pewno nie powinnaś robić niczego wbrew sobie — pocieszyła ją Mara. — Ale nie powinnaś też walczyć z samą Mocą.

Wyroki Mocy były niezbadane. Czasem ciężko było je zrozumieć, czy tym bardziej zaakceptować, ale jeszcze nikt nie wyszedł dobrze na próbie nagięcia Mocy do swej woli. Wszystko bowiem ma swój czas, miejsce oraz rolę do spełnienia. Jak jednak wytłumaczyć to młodej, zakochanej kobiecie, martwiącej się o życie swego ukochanego? Mara nie mogła wiedzieć, co Moc trzyma w zanadrzu dla Jacena i Maleen, ale póki co, prowadziła ich oboje niezwykle krętymi ścieżkami...

— Maro, nie chcę walczyć z Mocą — odparła cicho Maleen, po raz pierwszy w rozmowie ze starszą kobietą pomijając jej tytuł. — Chciałabym jedynie dowiedzieć się, co mogłyby oznaczać moje wizje. Dlaczego w ogóle się pojawiły? Dlaczego Jacen miałby przejść na Ciemną Stronę Mocy? — Ton jej głosu nabrał zimniejszych nutek. — Ale jak na razie tylko miotam się, bo nikt nie potrafi mi ich wytłumaczyć, a je nie jestem mistrzynią Jedi... — zauważyła z goryczą. — Nie umiem ich rozszyfrować. Jacen wie, że mam koszmary, ale nie powiedziałam mu, co dokładnie w nich widzę. Boję się, do czego mogłoby to doprowadzić...

— Uspokój się, Maleen — powiedziała Mara ze stoickim spokojem. — Posłuchaj mnie. Czy zanim pojawiły się twoje wizje, stało się coś nietypowego, niespodziewanego? Czy zauważyłaś jakąkolwiek, choćby najmniejszą zmianę w zachowaniu Jacena?

Dziewczyna zastanowiła się chwilę.

— Zdziwiło mnie to, że zapragnął mieć dziecko, ale poza tym, nic się nie zmieniło — odrzekła. — Jednak... — Wyciągnęła z kieszeni spodni kolorową plecionkę ze sznurków i koralików. — Kiedy pewnego dnia wybraliśmy się na spacer do parku, zaczepiła nas wędrowna handlarka. Jacenowi się to nie spodobało, ale kupił mi wtedy tę bransoletkę. — Podała Marze ozdobę. — Od razu ją założyłam. Tej samej nocy po raz pierwszy śnił mi się koszmar.

Mistrzyni Jade-Skywalker przez moment z uwagą oglądała kolorową bransoletkę. Jej twarz powlekła się nagłą bladością. Wyczuwała silną Ciemną Stronę promieniującą od plecionki. Zresztą, poznała koraliki oraz ich kolory. Ich dobór nie był przypadkowy. W takich samych plecionkach Sithowie umieszczali niegdyś swe proroctwa. Była to tradycja sprzed wieków i Mara sądziła, że już dawno wymarła, ale plecionka Maleen wyglądała na stworzoną całkiem niedawno. Kobieta była pewna, że gdyby mogła przez chwilę pomedytować, trzymając tę bransoletkę w dłoniach, w jej umyśle pojawiłyby się słowa samego proroctwa... Mara rozpoznała ją prawdopodobnie tylko dlatego, że widziała już podobne, służąc jako Ręka Imperatora na dworze Palpatine'a. Ale Maleen nie była tak doświadczona jak ona. Z pewnością to właśnie dlatego bransoletka wydała jej się zwyczajną ozdobą, niczym więcej...

— Gdybym była na miejscu Jacena, też by mi się to nie spodobało — rzekła Mara z powagą. — Kiedy dostałaś tę bransoletkę?

Maleen wzruszyła ramionami.

— Kiedy wróciliśmy z Bimmiela, zdaliśmy raport radzie. Następnego dnia mieliśmy wolne, więc wybraliśmy się na spacer. Wtedy spotkaliśmy w parku tę handlarkę — wyjaśniła.

— Z Bimmiela? — mruknęła Mara, nadal obracając w palcach niewielką, kolorową plecionkę. — Masz na myśli tę dziwną asteroidę w tamtym systemie?

Maleen powoli skinęła głową.

— Z tego, co wiem, sygnał, który nas tam sprowadził, nie powtórzył się — powiedziała. — Asteroida była wydrążona, ale pusta. W jej okolice wysłano kilka satelitów, ale one też niczego nie wykryły, więc je odwołano.

— Tak — przytaknęła mistrzyni Jedi. — Rząd nie chciał marnować środków na obserwowanie bezużytecznej skalnej bryły. — Kobieta zmarszczyła brwi. — Maleen, jak wyglądała ta handlarka, która sprzedała wam bransoletkę? — spytała nagle.

Dziewczyna zastanowiła się. Przez jej twarz przemknął wyraz troski, a następnie zdumienia i zagubienia. Choć z całych sił wytężała pamięć, za nic nie mogła przypomnieć sobie wyglądu tamtej kobiety. Pamiętała jedynie ogólny zarys jej sylwetki, ale rysy twarzy handlarki rozmazywały się przed jej oczami...

— Ja... — zaczęła. — Nie pamiętam... — odrzekła, zdziwiona swoimi własnymi słowami. — Nie potrafię sobie niczego przypomnieć...

Mara ze zrozumieniem skinęła głową.

— Moja droga, to nie jest zwykła bransoletka — powiedziała powoli. Z każdym jej słowem oczy Maleen robiły się coraz większe i coraz bardziej przerażone. — W tej plecionce zawarte jest proroctwo Sithów.

— Sithów? — zdumiała się dziewczyna. Zaśmiała się nerwowo. — Przecież Sithów już nie ma... Nie istnieją...

— Tego nigdy nie można być pewnym... — odparła ponuro Mara. — Palpatine przez długie lata ukrywał przed mistrzami Jedi, że jest lordem Sithów. Jako kanclerz Republiki spotykał się z nimi tysiące razy, a mimo to, nie potrafili go przejrzeć...

— Czyli może oznaczać to, że gdzieś ukrył się jakiś Sith, o którego istnieniu jeszcze nie wiemy? — Maleen zerwała się na równe nogi. Oparła dłonie na biodrach. — Ta sytuacja z każdą chwilą robi się coraz dziwniejsza...

— Wręcz przeciwnie! — zawołała nagle Mara. Maleen wyczuła ogromne podekscytowanie mistrzyni. — Wydaje mi się, że wszystko powoli zaczyna się układać! Mówiłaś, że w twoich wizjach Jacen przeszedł na Ciemną Stronę Mocy. — Kobieta przeniosła wzrok na dziewczynę, która powoli skinęła głową. — Sądzę, że osoba, która splotła tę bransoletkę mogła chcieć, aby to Jacen ją dostał. Możliwe, że jakiś nieznany nam lord Sithów upatrzył sobie Jacena na swojego ucznia i następcę... Dobrze, że plecionka wpadła jednak w twoje ręce, Maleen. Na pewno nie opowiadałaś Jacenowi, co widziałaś w swoich snach?

— Na pewno — odparła dziewczyna. — Wie jedynie, że nie jest to nic pozytywnego, ale nie chciałam go martwić. Poza tym, gdy powiedział mi o dziecku, wystraszyłam się, że stwierdzi, że to tylko sny, że nie ma się czym martwić, bo on nie dopuści do ich spełnienia się, i w końcu bym mu uległa. Bałam się, że wtedy ta wizja spełniłaby się, a ja nie mogłabym na to już nic poradzić...

Mistrzyni Jade-Skywalker lekko uścisnęła ramię dziewczyny, aby dodać jej otuchy.

— Spokojnie — rzekła. — Jakoś rozwiążemy tę sprawę. Musimy się tylko najpierw dowiedzieć, czego dotyczy proroctwo z plecionki.

Maleen przygryzła wargę. Choć nie była pewna, podejrzewała, że proroctwem, lub jakąś jego częścią, mogą być słowa, które niedawno pojawiły się w jej umyśle. Unieśmiertelni swą miłość. Jak na całe proroctwo, było tego niewiele, ledwo jedno zdanie, ale może gdyby chwilę pomedytowała z tą bransoletką, usłyszałaby więcej...?

— Co prawda nie wyczułam od niej Ciemnej Strony — rzekła, wskazując na ozdobę, którą nadal trzymała w dłoni Mara. — Ale daj mi chwilę, mistrzyni. Myślę, że potrafię odczytać słowa tego proroctwa...

Mara bez chwili wahania oddała jej plecionkę. Maleen usiadła na podłodze. Zamknęła oczy, powoli przesuwając palcami po kolorowych koralikach. Odsunęła od siebie wszystkie myśli, pozwalając, aby Moc swobodnie przepływała przez nią. Skupiła się wyłącznie na wrażeniach pochodzących od bransoletki. Pozwoliła, aby pod jej palcami pełne barw paciorki zamieniły się w słowa. Wymawiała je powoli, gdy ukazywały się w jej umyśle...

Wybierze los słabych. Zwycięży i zerwie swoje kajdany. Wybierze sposób w jaki będzie kochany. Wzmocni się poprzez poświęcenie. Uczyni sobie ulubieńca. Wzmocni się poprzez ból. Będzie balansował między pokojem, a konfliktem. Pozna braterstwo. Przekształci się... — Przed ostatnią linijką Maleen zawahała się na moment. — Unieśmiertelni swoją miłość — dokończyła cicho.

Kiedy otworzyła oczy, przekonała się, że Mara spogląda na nią z niepokojem malującym się na twarzy.

— Brzmi to jak zapowiedź powstania kolejnego potężnego lorda Sithów... — powiedziała, odruchowo przykładając dłoń do rękojeści miecza świetlnego, którą przytroczoną miała do paska.

Dziewczyna poczuła, że nagle cała krew odpłynęła jej z twarzy.

— Co zrobimy? — spytała ze strachem.

— Mówiłaś coś o Bimmielu... — powiedziała Jade-Skywalker po krótkiej chwili.

— Tak, ta asteroida. Myślisz, że powinnyśmy tam polecieć, mistrzyni? — spytała Maleen.

Mara wzruszyła ramionami. Czytała raport Jacena i Maleen z ich pierwszej wyprawy tam. Nie znaleźli niczego interesującego lub niepokojącego, ale nie zaszkodzi, jeśli jeszcze ktoś przyjrzy się tej sprawie. Jacen nie był nieomylny. Może coś przeoczył?

— Tak — odparła. — Myślę, że to dobry pomysł.

— Rozumiem. — Maleen skinęła głową. — Zawiadomię Jacena, że mamy jeszcze raz sprawdzić Bimmiel — powiedziała, sięgając po komunikator.

— Poczekaj! — Mara niespodziewanie złapała ją za rękę. — Jacen ma teraz zajęcia z Benem. Ja z tobą polecę. — Uśmiechnęła się szeroko. — Weźmiemy mój statek.

Maleen wahała się chwilę. Obawiała się, że Jacen może poczuć się urażony. Ponowna wyprawa na Bimmiel, bez niego, bez jego wiedzy, mogłaby zostać uznana za brak zaufania do jego zdolności oraz opinii. Byłby to dla mężczyzny ogromny cios, w dodatku, zadany przez najbliższe mu osoby – dziewczynę, która utrzymywała, że go kocha oraz ciotkę. Maleen mogła sobie wyobrazić, że Solo nie będzie zadowolony, że robi coś za jego plecami. W końcu stwierdziła jednak, że zachowuje się jak hipokrytka. Rozmawiała z Luke'm za plecami Jacena, tak samo z Marą. Skoro nie zamierzała wyjawić mu prawdy na temat swych wizji, równie dobrze może teraz lecieć z Marą na Bimmiel. Najlepiej będzie doprowadzić tę sprawę do końca.

— Dobrze, mistrzyni — odrzekła. — Jak sobie życzysz...

Mara uścisnęła ją pocieszająco.

— Wszystko będzie dobrze — zapewniła. — Zaufaj Mocy.

Maleen tylko smętnie skinęła głową.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top