Love is in the air •Anakin Skywalker•

Dzięki xISecretGirlx, no bo kto by mi wymyślił taką fabułę

Siedziałaś w swoim ulubionym fotelu w sali, w której odbywała się rada Jedi. Wszyscy się w Ciebie wpatrywali oczekując na odpowiedź.
-Więc będzie jak?- ponaglał Mistrz Yoda
-Ja...właściwie nie mam nic do roboty. Uczenie młodzików to najnudniejsza robota, jaką mi kiedykolwiek przydzielono. Ale z kim miałabym się udać na Dantooine?
-Ci Skywalker młody pomoże.

Na tą wiadomość uśmiechnęłaś się lekko, choć w duchu krzyczałaś ze szczęścia. Wasza ostatnia randka była tak strasznie dawno, a teraz nadarza się okazja, żeby ją powtórzyć. Wyszłaś z sali obrad jako pierwsza, by poszukać Skywalkera. Gdybyś mogła, zapewne wyszłabyś skacząc i śpiewając, ale kto ci wtedy uwierzy, że masz dzisiaj TYLKO dobry humor? Miałaś nadzieję, że podczas tej misji wreszcie powiesz mu, co do niego czujesz. Bardzo szybko wychwyciłaś wzrokiem Niebochoda, który rozmawiał z Kenobim na drugim końcu korytarza.
-Mistrzu..- zaczęłaś, gdy już doszłaś do rozmawiajacych Jedi, ale nawet nie dokończyłaś
-Mistrzu? Och, dlaczego tak oficjalnie, [T/I]. W czym mogę pomóc tak pięknej istocie?- przerwał ci Obi wan
-W zasadzie, ja do Mistrza Skywalkera. - powiedziałaś
Kenobi zaśmiał się, nie próbując tego nawet ukryć wypalił:
-On nie jest jeszcze Mistrzem! Na to trzeba sobie zasłużyć.
Kenobi wręcz tarzał się ze śmiechu. Kto by pomyślał, że taki poważny Jedi może być...No właśnie taki.
-Coś się stało?- zapytał przejęty Anakin
-Musimy lecieć na Dantooine, podobno znowu są tam jacyś handlarze. Za 20 minut przy ,,Wichurze".
Kazdy rozszedł się w swoją stronę, oprócz Obi wana, który wciąż turlał się po ziemi, zanosząc się śmiechem, który brzmiał jak zdychający Wookie. ,,Mistrz Skywalker", ,,Anakin Mistrzem?", ,,Lepszego żartu nie słyszałem!" Bełkotał w przerwach przed kolejną salwą śmiechu...

- Jak ty z nim wytrzymujesz?- zapytałam, gdy już ustawiliśmy kurs
-Może wydaje się bardzo irytujący, ale Obi wan to dobry przyjaciel.- powiedział chłopak z pewnego rodzaju ciepłem w głosie
Wzruszyłaś obojętnie ramionami i zaczęłaś czyścić rękojeść twojego miecza. Mimo takiego poniżania że strony Kenobiego, Annie wciąż traktował go jak ojca? Brata? Najlepszego przyjaciela? Mentora? Chyba wszystko razem. Poprostu był mu wierny...

- Co się dzieje?- zapytałam wybiegając ze swojego pokoju
Chwilę wcześniej pojawił się dziwny dźwięk, którego nie dało się zidentyfikować.
-Właśnie nie wiem. Wszystko jest w porządku.- powiedział Anakin sprawdzający wszystkie kontrolki na panelu
Nadle pojawił się krótki błysk, a drzwi statku rozleciały się na kilka części. Nie, to niemożliwe! Ktoś musiał wcześniej przekazać handlarzom, że nadlatujemu. Zdążyli uciec z planety i zaatakować nasz statek. Było ich 5. Każdy trzymał w ręku blaster i czerwony miecz świetlny.
-Cholera, oni handlują bronią.- powiedziałam bardziej do siebie niż do kogokolwiek innego
O dziwo, nie było tak ciężko powalić przeciwników. Najwyraźniej nie umieli posługiwać się mieczami.
-Ilu masz?- zapytał Skywalker wskazując na martwych handlarzy i wycierając sobie czoło końcem szaty
-Dwóch.
- Ja też...
Popatrzyliście na siebie zdziwieni, a chwilę potem twarz Anakina przybrała przerażony wygląd. Odwróciłaś się bokiem i zauważyłaś jak czerwone ostrze rozcina twoj bok. Poczułaś przeszywający, ostry i piekący ból. Robiło ci się ciemno przed oczami, a twoje nogi odmawiały posłuszeństwa. Upadłaś na ziemię.

~~~
- Co z nią? - zapytał Anakin przechodzącej pielęgniarki
-Jej stan jest stabilny, ale pozostaje w śpiączce. Nie wiemy kiedy się obudzi.
Chłopak wszedł do sali cały drżąc. Dokoła Ciebie było pełno różnych rurek, które dostarczały...No Annie nie wiedział co, ale dostarczały coś napewno.  Grunt, że oddychałaś już sama. Usiadł obok łóżka i ujął twoją dłoń.
-Hej, [T/I]. Wiem, że pewnie mnie nie słyszysz. Może to lepiej.- zaczął mówić starając się ukryć łzy -Bo wiesz... gdy cię poznałem, od początku wiedziałem, że to nie będzie zwykła znajomość. Przy naszej pierwszej misji widziałem jaka jesteś. Odważna, pełna charyzmy, z wielkim zacięciem. Zawsze chciałem taki być. Stałaś się dla mnie jak gwiazda. Cudowna, chciałbym ją mieć tylko dla siebie, ale jest tak daleko. Jest nieosiągalna. Tak jak Ty. Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś tak niesamowity jak Ty tracił czas na kogoś...na kogoś takiego jak ja. Jestem poprostu nikim.
W tym momencie Annie już nie próbował ukryć łez. Płynęły po jego policzku, jedna po drugiej.
-Poprostu...przyszedłem powiedzieć, że...że Cię kocham. Nigdy nikogo tak nie kochałem...
Wstał i już miał wychodzić z sali...
- Annie...
Momentalnie się odwrócił i podbiegł do Twojego łóżka. Jego łzy były coraz bardziej widoczne.
- Annie, to było takie cudowne. To co mówiłeś.
-Chwila, od nas dawna to słyszałaś?
-Tak jakoś od mojej charyzmy.
Chłopak mocno się zawstydził, gdy zrozumiał, że słyszałaś jego wyznanie miłości.
- Annie, ja też Cię kocham.
Więcej już nie trzeba było mówić, bo wasze usta złączył się w pocałunku.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top