Can't help falling in love with you •Poe Dameron•

-Uważaj!- krzyknął Poe
-No przecież widzę!- odpowiedziałaś mu już mocno zirytowana zaistniałą sytuacją

Biegliście przez długi, mroczny korytarz Supremacji. Ostre, metalowe i nierówne ściany też nie pomagały w omijaniu  strzałów z blasterów. Mieliście już mocno zakrwawione ubrania, nie wiedzieliście kiedy się poraniliście, żadno z was nigdy się nie przejmowało wszelkimi ranami, więc i te kilka nie robiło wam różnicy dopóki się nie zaczniecie wykrwawiać. Mimo, iż szturmowcy Najwyższego Porządku byli dużo sprytniejsi i celniejsi niż ci za czasów Imperium, omijaliście ich strzały bez większego problemu. Teoretycznie powinniście już zawracać w stronę statków, bo bieganie po prostej na statku który ma 60 km długości to niezbyt mądry plan. No właśnie, plan. Odkąd Ruch Oporu został namierzony w nadprzestrzeni, musieli wymyślić jakiś plan, żeby na spokojnie uciec. Finn i Rose mieli wkraść sie na statek i wyłączyć namierzanie. A szturmowcy? Przecież oni są wszędzie. To już było zadanie dla Damerona. Dla Damerona nie dla Ciebie, więc co tu robisz razem z nim? Twoim zadaniem w tym planie było siedzenie przy Lei i zajmowanie się nią dopóki się nie obudzi. No tak, to była twoja matka, ale ludzie! Prawie ciągle u niej jesteś, a od zajmowania mają roboty. Jako, że do cichych osób które zrobią wszystko co im się każe nie należałaś, nie zgodziłaś się na to i wywiązała się dość ostra konwersacja z Holdo.

-W takim razie pomogę Dameronowi. Sam sobie nie da rady, ja się wreszcie na coś przydam i dotrzymam mu towarzystwa. Ty mi nie będziesz mówić, co mam ro...
-Dosyć! Słuchaj, młoda widzę, że nazwisko to nie jedyna rzecz jaką odziedziczyłaś po ojcu. Widzę, że chcesz pomóc, że chcesz walczyć i zależy ci na tym, ale miejsce komandor jest tutaj. W twoim przypadku, razem z twoją matką.
Przez chwilę zastanawiałaś się czy ona się pomyliła, przesłyszałaś się lub co gorsza...
-Komandor?
-Tak. W tej chwili ja tu rządzę, więc cię degraduje.
- Nie masz prawa.- powiedziałaś przez zaciśnięte zęby
-Leia zrobi co zechce.
-W takim razie idę z Dameronem. Teraz nie mam już nic do stracenia.
Holdo wiedziała, że i tak cię nie powstrzyma. Ostatecznie, zrezygnowana  kiwnęła głową. Widać było na jej twarzy wściekłość, zażenowanie i bezradność. W przeciwieństwie do Holdo, gdy Poe wreszcie zrozumiał kto się z nim wybiera na misje zareagował dość pozytywnie. Najpierw na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech, a potem wybiegł z sali wydając jakiś swój okrzyk szczęścia na zmianę z ,,BB-8! Finn! Nie zgadniecie!". Dopiero po chwili euforia zmalała, a on przypomniał sobie słowa Lei- ,,Jeżeli kiedykowiek będziecie na wspólnej misji, to pamiętaj: jak spadnie jej z głowy najmniejszy włos, to wystrzele w Ciebie wszystkie ładunki jakie mamy, potem  wyrzuce cię gdzieś na Zewnętrznych Rubieżach i podam Najwyzsemu Porządkowi twoją dokładną lokalizację. Powodzenia". Właściwie chłopakowi było bez różnicy w jakiej kolejności to zrobi, bo coś mu nie pasowało w tych groźbach. W tym momencie jednak było to nieważne. Czuł coś do Ciebie już od dłuższego czasu i wreszcie jest okazja to powiedzieć.

W hangarze czekało go kolejne miłe zaskoczenie. Żeby się nie rzucać w oczy, lecicie TIE. Razem! Tobie to było bardzo bez różnicy, dla niego już niekoniecznie, chociaż zamieniliscie ze sobą tylko kilka zdań. Gdy dolecieliście na miejsce, wasz plan wcielił się w życie. Zebraliście większość szturmowców w tym obszarze, więc Finn i Rose mieli trochę czasu.

Biegaliście tak już od dłuższego czasu, wciąż oddalając się od waszego statku.
-Dobra, załatwione.- usłyszeliście głos Finn'a z komunikatora
Jednak biegliście dalej. Dopiero, gdy szturmowcy byli dosyć daleko, Poe złapał cię za rękę i pociągnął do jakiegoś wąskiego korytarzyka.
-Posłuchaj. Ja ich odciągne, a ty jak najszybciej uciekasz w stronę hangaru i odlatujesz. Rozumiesz?- mówił łapiąc oddech
Spojrzałaś na niego zdezorientowana. Za dużo biegał i coś mu się w mózgu przestawiło?
-Wtedy ty nie masz jak odlecieć.
-Trudno.
-Trudno?
-Sytuacja robi się poważniejsza, nie wybacze sobie, jeśli coś ci się stanie.
-Daj spokój Poe. Chyba nie wierzysz w te brednie, które mówi moja matka i...
- Nie. Martwię się o Ciebie. Ale nie dlatego, że twoja matka mi kazała. Dlatego, że Cię kocham.
Poczułaś dziwne uczucie w sercu. Może właśnie miłość? Chciałaś mu powiedzieć co czujesz, ale nie było czasu. Słyszeliście nadciagających szturmowców. Poe złapał cię za rękę, przyciągnął do siebie i pocałował. Żadne z was nic nie zdążyło powiedzieć, bo brunet wybiegł na spotkanie szturmowcom.

~~~~~~~~~~~~Miesiąc później~~~~~~~~~~~~~

-Czerwony 5 uważaj! Nadlatują!- usłyszałaś głos Poe z komunikatora w twoim X-wingu. 
-Dameron, dziecko. Nie ucz ojca dzieci robić.- odpowiedziałaś wymijając kolejne strzały
-Uważasz, że latasz lepiej?
-Uważam, że jesteś zbyt pewny swojej idealności. Ktoś ci powinien nieźle skopać dupe!
-Jeżeli ty, to bardzo chętnie.
-Mogłam po Ciebie nie wracać tym TIE.
-Teskniłabyś.
No urocza para...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top