XI. Cela

Megan nie mogła zasnąć. W celi panował ogromny chłód, a ona leżała na twardej pryczy, zwinięta w ciasny kłębek. Skostniałe dłonie z całych sił wciskała pod pachy, aby choć odrobinę je ogrzać. Chłód nie był jednak najgorszy. Zdarzało jej się już sypiać w dużo gorszych warunkach, w tym i pod gołym niebem różnorakich planet. Najgorszy był Ren. Nie obawiała się śmierci z jego ręki, bo odcięty od swojej Mocy wart był niewiele więcej niż inni. Chodziło o jego nieustający marsz wzdłuż celi i wyrywające się z jego gardła co jakiś czas warknięcia. O tak, był wściekły. Chyba najbardziej na siebie samego, że pozwolił tak łatwo schwytać się Ruchowi Oporu.

Młoda kobieta westchnęła, siadając na pryczy.

— Przestań! — warknęła. — Przestań tak łazić w tę i we w tę! Nie mogę spać!

Ren zatrzymał się. Choć wokół panowały kompletne ciemności, czuła, że spojrzał wprost na nią. Być może chciał coś powiedzieć, jednak nie zrobił tego i po chwili znów kontynuował swój marsz. Megan parsknęła z irytacją. Poderwała się na równe nogi i doskoczyła do niego.

— Przestań! — syknęła. — Nic ci to nie da, a Ruch Oporu na pewno będzie zadowolony, że udało im się wyprowadzić cię z równowagi!

Mężczyzna przystanął. Jego dłonie zacisnęły się w pięści, lecz już po chwili rozluźniły. Zwiesił głowę.

— Kim jesteś? — zapytał. — Nie pracujesz dla Najwyższego Porządku. Jaki interes ci parszywi rebelianci mogą mieć w trzymaniu cię tutaj razem ze mną?

Megan wzruszyła ramionami.

— Jestem pilotką — odparła. — Pracuję dla tego, kto płaci. Ostatnimi czasy był to Hutt Shala. A przez ciebie ja i mój partner zostaliśmy wciągnięci w waszą wojnę. Ruch Oporu wziął Zekka za ciebie. Nie mam zbyt wielu powodów, aby ich kochać.

— Więc nie pracujesz również dla Nowej Republiki...

Dziewczyna parsknęła.

— Nowa Republika, Najwyższy Porządek, Ruch Oporu... Wszyscy jesteście siebie warci! Ja i Zekk chcieliśmy tylko trzymać się jak najdalej od polityki i wojny. Ale Leia Organa skutecznie nam to uniemożliwiła. — Megan ponownie usiadła na wąskiej, metalowej pryczy, wracając myślami do zdarzeń sprzed kilku dni. — Wysłała Zekka na śmierć, wmawiając mu, że zostanie bohaterem. A dlaczego trzyma mnie tutaj razem z tobą? Nie mam pojęcia. Może będzie próbowała szantażować Zekka, powie mu, że jeśli nie będzie wykonywał jej rozkazów, to mnie stanie się krzywda? A może zamknęła mnie tutaj, bo bała się, że spróbuję lecieć za nim i wyciągnąć go z łap Najwyższego Porządku?

Dziewczyna mówiła jeszcze chwilę, obrzucając Leię Organę i Najwyższy Porządek po równo najgorszymi przymiotnikami, jakie tylko przyszły jej do głowy, ale Kylo nie przerwał jej. Wszystkiego uważnie słuchał. Jeśli chciał wyrwać się z tej celi i wrócić do domu, do Najwyższego Porządku, musiał zdobyć jej zaufanie. Niech więc mówi. Niech wyrzuci z siebie wszystko. Niech poczuje, że ma rację, że on sądzi dokładnie tak samo, jak ona. Będzie słuchał, będzie jej przytakiwał, aż w końcu przekona ją do siebie. Właściwie, nie ma innego wyjścia. Jeśli nie skłoni tej dziewczyny do współpracy, oboje zgniją w celi na tym przeklętym odludziu, z dala od jakiejkolwiek cywilizacji...

Przysiadł na podłodze, zerkając na Megan. Gdyby chociaż wiedział, na jakiej znajdują się planecie...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top