Rozdział III

Aya najpierw usłyszał dochodzący z korytarza huk, potem pełen zdumienia okrzyk Malden, a następnie śmiech jej i... Jakiegoś mężczyzny. MĘŻCZYZNY. Obcy facet na jego statku?! Co ta Malden znów wyprawia?! Oczywiście, nie miał nic przeciwko, żeby miała jakiegoś chłopaka, czy coś, zazdrosny też nie był, ale ten huk na pewno nie zwiastował niczego dobrego. Jeśli choćby zarysowali pokład „Ekscentrycznego Danse'u", to się z nimi policzy! Wyłączył kanał rozrywkowy na module holo, który oglądał do tej pory (miał pomóc Dewlannie z obiadem, ale Wookiee w końcu straciła do niego cierpliwość i wystawiła go za drzwi kambuza) i poderwał się na równe nogi. Jak burza wypadł ze swojej kwatery i niemal zderzył się z Malden, która właśnie pomagała pozbierać się z pokładu jakiemuś leżącemu plackiem facetowi z ogromną torbą, który wyglądał jak zapijaczone siedem nieszczęść.

— Malden — powiedział ostrzegawczo, splatając ramiona na piersi. — Co to znowu za jakaś sierota obrzygana?

Kobieta uśmiechnęła się do niego niepewnie.

— O... Aya, cześć — odparła. — Poznaj... Qimira... — Wskazała na nieznajomego, który, garbiąc się, jakby pragnął wydawać się jak najmniejszy i nie zwracać na siebie zbytniej uwagi, przystanął obok niej. — Qimir, to Aya, mój przyjaciel. Właściciel „Ekscentrycznego Danse'u". Nie przejmuj się jego gadaniem. Zawsze jest wredną mendą.

Qimir nieśmiało uniósł dłoń.

— No cześć... — wymamrotał. Strzelał oczami na boki, jakby nie czuł się tam zbyt pewnie.

Aya parsknął tylko.

— Co się stało? Co to był za huk? — spytał.

— Ja... Eee... — zająknął się Qimir. Spojrzał na Malden, jakby szukał u niej pomocy. — Chyba się potknąłem...

Aya prychnął z niedowierzaniem. Już nie lubił tego gościa. Korytarz był przecież całkowicie pusty.

— Niby o co?

— Och, ja... Wygląda na to, że o własne nogi... Przepraszam... — Qimir uśmiechnął się szeroko, może aby ukryć niepewność i zdenerwowanie. — Fajtłapa ze mnie...

Aya przez moment przyglądał mu się spod zmarszczonych brwi. Facet wyglądał, jakby Malden wyciągnęła go z jakiegoś przytułku. Jego ubranie było stare i znoszone, na lewym ramieniu swetra ziała ogromna dziura. Gdzie on znalazł te ciuchy? Na śmietniku? Dobrze przynajmniej, że nie cuchnął. Pytanie tylko, po jaką cholerę Malden sprowadziła go na „Ekscentryczny Danse"? Jeśli powie, że to jej nowy chłopak, to Aya chyba zwątpi w Moc i we wszelkie istniejące lub nie bóstwa...

— Malden, możemy na słówko? — Skinął na nią. — Na osobności? — Spojrzał znacząco na Qimira, który cofnął się o krok, niemal przytulając się do ramienia Malden. Miał nieprzyjemne wrażenie, że facet dosłownie przykleiłby się do niej, gdyby tylko mógł.

Kobieta przewróciła oczami, ale zanim zdążyła zacząć wykłócać się z Ayą, jeden z włazów rozsunął się i na korytarz wyszła wielka samica Wookiee, wymachując równie wielką chochlą. Oczy Qimira zrobiły się nagle okrągłe niczym spodeczki. Natychmiast wyprostował się i przesunął tak, aby znaleźć się za plecami Malden. Uczepił się jej ramienia niczym wystraszona tooka. Chochla pewnie nie była mu straszna, ale porykująca i wymachująca nią Dewlanna raczej tak.

— Cześć, Dew! — zawołała Malden z szerokim uśmiechem. — Zdążyłam na obiad?

— To... To też twoja znajoma? — wydukał Qimir.

Wookiee przekrzywiła głowę, spoglądając na niego z zaciekawieniem, jakby dopiero go spostrzegła. Zaryczała pytająco.

— Dewlanna, to mój nowy znajomy, Qimir — wyjaśniła kobieta. — Zdarzył się mały... Wypadek. Rozerwała mu sweter. Zaprosiłam go tutaj, żeby móc go zszyć. Pomogłabyś mi? Nie za dobrze radzę sobie z igłą i nicią...

Dewlanna pokręciła wielką głową. Chwyciła Qimira za łokieć i przyciągnęła go do siebie. Mężczyzna pisnął ze strachu. Ogromna Wookiee przyjrzała się dziurze na rękawie jego grubego swetra i pogroziła Malden chochlą.

— No przecież nie zrobiłam tego specjalnie! — oburzyła się kobieta.

Aya skorzystał z okazji, chwycił ją za nadgarstek i pociągnął za sobą. Qimir został sam na sam z Dewlanną. Malden odwróciła się, zerkając na niego. Wydał jej się niepewny i wystraszony.

— M-Malden! — zawołał za nią dziwnie piskliwym, cieniutkim głosem. — Może jednak pójdę z wami? Im nas więcej, tym weselej i tak dalej...

Ruszył do przodu, jakby chciał ich dogonić, ale Dew złapała go za kołnierz swetra, omal go przy tym nie dusząc i przytrzymała w miejscu. Qimir pobladł.

— A-albo jednak sobie tutaj z tobą postoję... — wydukał, unosząc obie dłonie w obronnym geście.

Dewlanna fuknęła, ale potem puściła go i rozwichrzyła mu włosy swoim wielkim łapskiem.

— Nie bój się! — zawołała do niego Malden. — Dewlanna jest cudowna! Nie zrobi ci krzywdy! — Uśmiechnęła się do niego, a później razem z Ayą zniknęła za drzwiami prowadzącymi do jego kwatery.

Kiedy znaleźli się w środku, mężczyzna odwrócił się do niej, kładąc obie dłonie na jej ramionach. Malden skrzywiła się lekko. Oho, za chwilę będzie kazanie... Widziała to po jego poważnej minie i zmarszczonych brwiach.

— Malden, co ty wyprawiasz? — spytał.

Kobieta poczuła, że na jej policzki wypełza gorący rumieniec. Aya zadał jej jedno pytanie, a ona już zawstydziła się i poczuła tak, jakby zrobiła coś złego.

— Nie rozumiem, co masz na myśli... — mruknęła niechętnie.

Mężczyzna westchnął ciężko.

— Wiem, że nie jest ci łatwo odkąd rzucił cię ten... Jak mu było?

Malden skrzywiła się boleśnie.

— Miki — podpowiedziała.

— Tak, właśnie. Nie jest ci łatwo, odkąd Miki cię zostawił, chociaż zupełnie tego nie rozumiem, bo był ostatnim draniem, ale to jeszcze nie powód, żeby rzucać się na pierwszego lepszego faceta! Skąd ty go w ogóle wytrzasnęłaś?! Ze śmietnika?! Wygląda jak jakiś bezdomny! Może uciekł z jakiegoś przytułku?

Malden poczuła, że ogarnia ją złość. To, że niektórym wiodło się gorzej, nie znaczyło od razu, że Aya mógł ich bezkarnie obrażać! A twierdzenie, że rzuca się na pierwszego lepszego faceta, bo poprzedni chłopak ją rzucił, to już w ogóle przegięcie i cios poniżej pasa! Takie rzeczy nie leżały w jej charakterze, Aya doskonale o tym wiedział! Znali się przecież nie od dziś! A nawet gdyby miała ochotę każdą noc spędzać z innym facetem, co w tym złego?! Była przecież dorosła! Poza tym, jej związek z Mikim należał do przeszłości i lepiej, żeby tak zostało. Nie chciała o nim nawet myśleć...

— Ta sprawa nie ma nic wspólnego z Mikim, to raz! — oburzyła się. — Poza tym, jak już wcześniej mówiłam, po prostu wpadliśmy na siebie z Qimirem, a ja rozerwałam mu sweter! Chciałam to naprawić i tyle! Nie ma tu żadnego drugiego dna, ani żadnego ukrytego spisku przeciw tobie!

Aya prychnął.

— Malden, to nie tak! — zaprotestował. — Ja po prostu... — Pokręcił głową. — Cholera, martwię się o ciebie! Nie jestem głuchy! Słyszę, jak beczysz po nocach z tęsknoty za tamtym idiotą! Nie chcę, żeby jakiś kretyn znów cię skrzywdził! A ten cały Qimir... Wydaje się bardzo w twoim typie. Kolejny, dookoła którego trzeba skakać, bo zostawiony samopas w końcu zgubi własną głowę... Obiecaj mi po prostu, że... Że będziesz uważać, dobra?

Aya odwrócił wzrok i nerwowo przeczesał włosy palcami. Malden spoglądała na niego szeroko otwartymi oczami. A później, niewiele myśląc, zarzuciła mu ramiona na szyję i przytuliła się do niego mocno.

— Nie miałam pojęcia, że aż tak się o mnie martwisz! — zaszczebiotała. — Ale spokojna głowa! Cokolwiek by się nie działo, poradzę sobie!

— W to nie wątpię — rzucił Aya. — Ale i tak... Uważaj na siebie. — Na krótką chwilę odwzajemnił jej uścisk, niezdarnie poklepał ją po plecach, a później odsunął od siebie. — Skoro już to sobie wyjaśniliśmy, to wracajmy. Twój nowy znajomy chyba nie był zadowolony, że zostawiłaś go samego z Dewlanną...

Kobieta zachichotała.

— Racja — zgodziła się. — Qimir nie wyglądał na zachwyconego...

Gdy wrócili na korytarz, Dewlanna prowadziła jakiś monolog, a Qimir, przerażony nie na żarty, od czasu do czasu grzecznie i posłusznie przytakiwał. Pewnie nasłuchał się, że wściekły Wookiee lubi wyrywać kończyny istotom innych ras, więc wolał jej nie denerwować. Kiedy jednak ujrzał Malden, odetchnął z wyraźną ulgą.

— Jesteś... Wreszcie. — Obdarzył ją szerokim uśmiechem.

Kobieta pomyślała, że jeszcze chyba nikt nigdy nie uśmiechał się tak często na jej widok.

— Daj ten sweter — poprosiła, podchodząc do niego. — Zajmę się nim...

Dewlanna zaprotestowała, rycząc głośno. Chwyciła ją oraz Qimira za ramiona i, niczym dwoje nieposłusznych dzieci, wepchnęła ich do kambuza. Aya zachichotał.

— Pamiętajcie, z Wookieem się nie dyskutuje! — zawołał, wchodząc do środka zaraz za nimi. — Najpierw obiad!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top