Prawdziwy przyjaciel

Darkest stała w swojej tymczasowej kwaterze i przeglądała się w lustrze.
- Całkiem niezła ta nowa zbroja - mruknęła do siebie.
Dzień po tym jak przyłączyła się do Separatystów, dali jej nowiuteńki, lśniący czarny pancerz. A co najlepsze był całkowicie przystosowany do budowy ciała jej rasy. Niezwykle lekki, ale wytrzymały (sprawdziła to przy pierwszej nadarzającej się okazji), posiadał otwory na kolce wyrastające z jej kręgosłupa. Nareszcie nie musiała trudzić się własnoręcznym wycinaniem odpowiednich dziur w ubraniach. Leżał jak ulał.
Część przodu i naramienniki miał matowe, reszta lśniła czystą czernią. Dodatkowo wyposażony był w szersze przy łokciu, zwężające się ku nadgarstkom płaskie, wysuwane z boku przedramienia ostrze. Po jednym na ręce. Na pewno bardzo przydatne w bezpośredniej konfrontacji. Ale jak na razie Darkest nie miała ochoty tego sprawdzać. Jako łowca nagród wypracowała już swoje metody walki, które do tej pory się sprawdzały. I nie zamierzała tego zmieniać.
Oczywiście wiedziała, że zbroja, którą dostała nie była miłym prezentem ale niemą zapowiedzią, tego co ją będzie czekać. „Przyłączyłaś się do nas, jesteś jedną z nas, więc teraz pracujesz dla n a s." A pracujesz oznaczało walczysz. W sumie nie miała nic przeciwko temu, była najemniczką przez całe życie i skoro wreszcie zdecydowała się stanąć po którejś stronie galaktycznego konfliktu, dlaczego nie miałaby robić tego co zwykle.
- A Separatystom zawsze przyda się osobisty łowca nagród - powiedziała i szybkim ruchem ręki aktywowała ostrze w przedramieniu.
Uśmiechnęła się drapieżnie do swojego odbicia w lustrze.
Nagle usłyszała ciche buczenie. Podeszła do skórzanej kurtki rzuconej na łóżko i wyjęła z jej kieszeni przekaźnik służący do zdalnego sterowanie „Light". Na małym urządzeniu migała dioda informująca, że statek właśnie odebrał holowiadomość.
- Czyżby Tajron? - pomyślała ze zdziwieniem. - Tak szybko? Minęły zaledwie trzy dni.
Zdjęła pośpiesznie zbroję, chwyciła czarna ramoneskę z którą praktycznie nigdy się nie rozstawała i ruszyła w kierunku lądowiska. Trochę czasu zajęło zanim znalazła halę w której zostawiła swoją maszynę. Musiała przyznać, że krążownik Autobotów był ogromny, wręcz gigantyczny tak jak oni sami. Wszystko na pokładzie okrętu dostosowane było do rozmiarów robotów, więc Darkest czuła się nieco... mała.
Gdy dotarła do „Light" spuściła rampę i weszła do środka. Przełączyła kilka przycisków na konsoli i światła w kokpicie ożyły. Z panelu wystrzeliła błękitna smuga, która po chwili przekształciła się w nagrany hologram Tajrona.
- Cześć Darkest - zaczął. - Stęskniłaś się za mną? No pewnie, że tak.
Xantarianka przewróciła oczami.
- Uporałem się już ze zniszczeniami transportowca po naszej ostatniej wyprawie do bazy blaszaków. Uporałem się również z facetem z którym miąłem miałem owe niewyrównane porachunki.
Rzeczywiście podczas ucieczki z bazy wspominał coś o jakiś niedokończonych sprawach - przypomniała sobie.
- Wykonałem zadanie więc musiał wszystko odszczekać i sypnąć kredytami - na twarzy Twi'leka wykwitł zawadiacki uśmieszek.
- Chyba wykonaliśmy - bąknęła pod nosem Xantarianka. - I z tego co pamiętam uratowałam mu tyłek.
Nie zwracając na komentarz dziewczyny hologram niewzruszenie ciągnął dalej:
- Akurat jestem na Coruscant i mam twoją część nagrody. Spotkajmy na Placu Monumentu. Pogadamy, pośmiejemy się, oddam ci przy okazji dolę za misję, a później wyskoczymy do jakiejś przytulnej knajpy. Co ty na to? Razem z wiadomością wysłałem dokładne współrzędne spotkania. Daj znać jak się namyślisz.
Wraz z ostatnimi słowami Tajrona hologram zamigał i rozpłynął się w powietrzu, pozostawiając Xantariankę samą.
- W sumie, czemu nie - zdecydowała po krótkim namyśle. - Chyba mogę wyskoczyć na kilka godzin, Raczej nie powinni zauważyć mojego braku. A nawet jeśli się zorientują, już dawno będę z powrotem. Nie takie akcje się wykręcało.
Na wspomnienie dawnych nieco... a może nawet bardzo szalonych zleceń uśmiechnęła się w duchu.
- Nie takie akcje się wykręcało - powtórzyła zwolna na głos, zajęta wysyłaniem odpowiedź swojemu wspólnikowi.
Gdy skończyła miała już chwytać za stery i rozpocząć procedurę startową, lecz nagle coś ją tchnęło, pokład wydawał się jej dziwnie pusty. Brakowało tu kogoś.
- No tak, Ravage - powiedziała Darkest rozglądając się po sterowni.
Zdążyła się już przyzwyczaić do obecności metalowego, kotowatego robota, ale nie mogła go ze sobą wziąć. Teraz był wśród swoich. A poza tym nierozsądnie byłoby informować cały krążownik o jej małej „wycieczce". Zrezygnowawszy więc z towarzystwa cybretronianina, odpaliła silniki i cichcem wymknęła się w próżnię kosmosu. W dziarskim nastroju wklepała końcowe koordynaty lotu do systemu pokładowego statku. Przez iluminator mrugały do niej gwiazdy, które po krótkiej chwili zmieniły się w niebieskie smugi nadprzestrzeni.

Z nadświetlnej wyłoniła się nieopodal Coruscant, wielkiej planety-miasta. Przełączyła silniki na prędkość standardową i ruszyła ku stolicy Republiki. Z daleka wyglądała pięknie, jak poprzecinana złotymi żyłami kula z masą świetlistych okręgów. Szkoda tylko, że nie można było powiedzieć tego o jej wnętrzu.
Bez większych problemów Darkesrt przedarła się przez atmosferę i posadziła „Light" na lądowisku prawie że graniczącym z Placem Monumentu. Xantarianka jeszcze nigdy go nie odwiedzała, ale musiała przyznać, że zrobił na niej wrażenie. Gigantyczny plac z podświetlonymi ciepłym, żółtym blaskiem, częściowo przeszklonymi stożkami rozrzuconymi po całej jego powierzchni, oraz ledowymi liniami na chodniku wyglądał olśniewająco. Po bokach znajdowały się małe sklepiki i klimatyczne kawiarenki, a stożkowate budowle przypominające góry okazały się być restauracjami. Gdzieniegdzie majaczyły ławki, a co bardziej ekskluzywne lokale stawiały egzotyczne drzewa przy swoich posesjach by zachęcić gości do odwiedzenia akurat ich.
- No, no Tajron , postarałeś się - pochwaliła swojego towarzysza podziwiając nietypowość miejsca spotkania.
- Mówisz? - odezwał się znajomy głos za jej plecami.
Odwróciła się z uśmiechem, poznając zawadiacki ton. Tajron stał przed nią w całej swojej okazałości. Chwycił ją i mocno uściskał przytulając. Odwzajemniła gest - na tyle na ile mogła będąc zgniataną przez Twi'leka.
- Dobra, starczy tego bo mnie udusisz - zażartowała.
Chłopak wypuścił Xantarianke z objęć szczerząc się od ucha do ucha.
- Przejdźmy się - zaproponował.
Ruszając Darkest zaczęła mówić:
- Szybko się uwinąłeś. Myślałam, że naprawa statku i... twojej nogi zajmie ci przynajmniej z pięć dni.
- Transportowiec to drobnostka, kilka części i po sprawie, a co do moich kończyn to kuracja bactą dobrze im służy. Jest jak nówka sztuka, z salonu, jeszcze nie śmigana - poklepał się po udzie przybierając na twarz minę sprzedawcy sportowych pojazdów naziemnych.
- Bacta? - Darkest wybałuszyła oczy. - To strasznie drogi i trudno dostępny specyfik. Skąd wziąłeś tyle kasy, żeby się nią leczyć? - spytała podejrzliwie, krzyżując ręce na piersi.
Tajron spojrzał na nią i odpowiedział beztrosko:
- Z nagrody. - Wzruszył ramionami. - I z premii od gościa z którym miałem niewyrównane porachunki.
- Ale nie wydałeś całych pieniędzy na nogę? - Zerknęła na niego spod przymrużonych powiek.
- Nie śmiałbym - puścił do niej oko.
Przeszli już prawie cały plac, zbliżając się do jego końca Twi'lek zwolnił kroku, a w końcu przystanął.
- Przy okazji, gdzie się podział nasz metalowy koci strażnik? - zagaił z zainteresowaniem, rozglądając się wokół. - Zostawiłaś go na statku?
- Ach Ravage - podchwyciła z entuzjazmem Darkest. - Muszę ci koniecznie coś opowiedzieć. Normalnie nie uwierzysz, co mi się przytrafiło i co odkryłam.
- Ravage? - parsknął Tajron. - A kto to jest?
- Poczekaj chwilę - zbeształa go Xantarianka. - Zaraz wszystko powiem i wyjaśnię. Ogólnie okazało się, że Steel to tak na prawdę Ravage i on...
- Zapytam jeszcze raz - przerwał jej ostro. - Gdzie jest Steel? - wycedził akcentując dobitnie każde słowo.
Łowczyni spojrzała na niego zdziwiona, nie rozumiejąc jego szorstkiego tonu i nagłej zmiany  zachowania.
- Właściwie to o co ci chodzi? - położyła butnie ręce na biodrach. Arogancja Tajrona wyprowadziła ją z równowagi. - Przecież mówię, a raczej usiłuję powiedzieć, że Ravage jest u Separatystów - wypluła. - Ale nie wiem dlaczego nie dajesz mi dokończyć!
W odpowiedzi usłyszała tylko wzdychnięcie pełne znudzenia i dezaprobaty.
- Jakbyś jeszcze nie zrozumiała, Steel jest teraz własnością Republiki i masz mi natychmiast wyjawić miejsce jego kryjówki! - syknął Twi'lek i zbliżył się kilka kroków do Drakest.
O te kilka kroków za blisko.
Przestawało jej się to wszystko podobać. Wyraz twarzy mężczyzny zmienił się diametralnie, teraz był zimny i gniewny, zupełnie nie podobny do tego którego - jak się jej wydawało - znała.
- Nie wiem czegoś się napił, ani czego nawdychał ale Ravage nie jest niczyją własnością! - krzyknęła na niego. - Jest Decepticonem, ma własną wolę i współpracuje z Separatystami. A ty masz z tym cholerny problem! - wybuchnęła prosto w niebieskie oblicze Twi'leka. - Dla twojej informacji ja też się do nich przyłączyłam i moja planeta również. Ponoć nie stoisz po żadnej ze stron, więc co ci to przeszkadza!! I co ma znaczyć ten tekst z Republiką?!
W jednej chwili oczy Tajrona zawrzały wściekłością, a twarz ściągnął grymas pogardy. Nagle wokół nich jakby z podziemi wyrósł garnizon klonów komandosów, uzbrojonych po zęby. Xantarianka zareagowała automatycznie, sięgając po blaster ale zanim zdążyła chwycić go oraz wyciągnąć z kabury, biali żołnierze obezwładnili ją trzymając żelaznym uchwytem po bokach i wykręcając rękę za plecy. Jęknęła z bólu. Spróbowała wyrwać się oprawcom, lecz to tylko pogorszyło jej sytuację, sprawiając, że coś w prawym barku niebezpiecznie chrupnęło. Po głowie Darkest krążyła tylko jedna myśl:
- Co ten kriffing cyrk ma znaczyć?! - wrzasnęła rozjuszona, piorunując wzrokiem klony, które trzymały ją w niezłomnym uścisku i wszystkich innych wrogo nastawionych mężczyzn, którzy stali w ciasnym kręgu dookoła niej i Tajrona.
Kilku z nich miało nawet wycelowane w łowczynię blastery. Twi'lek stał odwrócony do Darkest z założonymi z tyłu rękami.
- Dlaczego on stoi sobie wolno jak gdyby nigdy nic, a mnie próbują zabić? - pomyślała z nieukrywaną irytacją.
- Tajron - wysyczała ze złością przez zaciśnięte zęby.
Odwrócił się, podszedł i popatrzył na nią z góry jakby z nutką złośliwej litości.
- Musisz przyznać, że ładnie grałem - wyszeptał z samozadowoleniem do jej ucha, a potem odsunął się i spojrzał prosto w twarz Xantarianki.
- Co? - teraz to Darkest już kompletnie nie wiedziała o co w tym całym zamieszaniu chodziło. - Ale o czym ty mówisz? - Rysy dziewczyny wykrzywiło adekwatne zdziwienie.
Tajron pokręcił z udawanym smutkiem głową.
- Jak ty nic nie rozumiesz. To wszystko było kłamstwem - sączył z wolna każde słowo, patrząc jak powoli dociera do niej ich sens. Darkest miała wrażenie, że sycił się bólem jaki jej zadawały. - Ja, misje, każde moje zdanie - wyliczał po kolei. - Jestem szpiegiem Republiki, skarbie - skwitował krótko. - A ty dałaś się zwabić w pułapkę.
Zadarła głowę i spojrzała prosto w zielone oczy byłego przyjaciela.
- Cały czas oszukiwałeś -powiedziała ze ściśniętym gardłem. Gniew przerodził się w gorejący żar nienawiści, który właśnie spopielił granice jej wytrzymałości. - Republikańskie ścierwo! - wypluła ze wściekłością.
Wszytko się w niej gotowało. Płomień furii ogarnął ją całą, czuła się jak rozpalony do białości metal.
- Czyżbyś się tym przejęła? - zapytał udając troskę Tajron. - Oj, oj, oj to nie dobrze.
- Z tobą będzie nie dobrze, jak cię dosięgnę ty wstrętny zdrajco! - wychrypiała z jadem, trzęsąc się z gniewu.
Nie mogła uwierzyć, że to ten sam chłopak, który jeszcze kilka dni temu był jej najlepszym przyjacielem... jej jedynym przyjacielem. Chociaż teraz nie była już nawet pewna czy choć przez chwilę coś dla niego znaczyła. Pewnie nie. Tak jak powiedział została oszukana. Wszystko było kłamstwem i nie prawdą.
Nagle z okręgu klonów wyłoniła się wysoka postać w brązowym płaszczu. Gdy zdjęła kaptur, Darkest zobaczyła ciemnoskórego mężczyznę z gładko ogolona głową ubranego w szaty Jedi. Z boku przy pasie zwisała srebrna połyskująca rękojeść. Poznała go to był Mace Windu.
- Gratuluję pozytywnego rezultatu ostatniej misji agencie Tajron - odezwał się zimnym pozbawionym głosem Mace.
Twi'lek wyprostował się i zasalutował służbiście.
- Dziękuję generale.
- Zasłużyłeś na stanowisko Głównego Oficera Wywiadu Republiki. - Zerknął z ukosa na Xantariankę. - Czy to ta łowczyni nagród posiada robota o którym mi raportowałeś?
- Tak sir. Oddała go w ręce wroga, ale osobiście dowiem się gdzie go przetrzymują.
- Mam nadzieję - odparł Mistrz Jedi. - Nie możemy pozwolić aby Separatyści mieli tak potężną broń. Musimy ją przechwycić.
Uznając rozmowę za skończoną Windu odwrócił się i zniknął za ścianą białych pancerzy klonów.
- Nie możecie tego zrobić - powiedziała i w jeszcze jednej desperackiej próbie uwolnienia się, szarpnęła z całej siły, prawie wyrwając się zaskoczonym jej determinacją komandosom.
Ci jednak w rewanżu powalili i przydusili ją do chodnika, wyduszając dech powietrza z płuc. Dziewczyna zarzęziła, z trudem z powrotem napełniła rozpłaszczoną klatkę piersiową życiodajnym tlenem.
- Nie stawiaj oporu, a nic ci się nie stanie - powiedział Tajron, klękając przy Xantariance oraz zakładając jej kajdanki.
- Kolejne kłamstwo, co? - wychrypiała. Obróciła głowę, na chwilę złapała wzrok Twi'leka. - I to wszystko dla awansu. Nie wieżyłam, że można być aż tak podłym.
- Nie każdy jest idealny - odparł beznamiętnie. - A poza tym nie zełgałem przy "niewyrównanych porachunkach". No a przynajmniej nie do końca. Tym facetem był Windu. Nie doceniał i nie wierzył we mnie, ale udowodniłem mu co jestem wart - usta Tajrona wygięły się w szelmowski uśmiech.

Wnet pojawiając się jakby z nikąt, powietrze przeciął szary myśliwiec. Twi'lek zadarł głowę.
- Co do... - nie zdążył dokończyć bo maszyna nieznanego dla niego modelu otworzyła ogień i  zasypała gradem strzałów oddział klonów.
Na plac z rykiem silnika wjechał rozpędzony czarny GMC Topkick. Po czym tranfsormował się w gigantycznego robota z dwoma plazmowymi działkami. Wystrzelił kilka razy i to wystarczyło aby rozgromić grupę żołnierzy. Tajron odskoczył w ostatnim momencie i przeturlał się ma bok, ale siła z dział odrzuciła go kawałek dalej niż się spodziewał.
- Ironhide - powiedziała Darkest przypominając sobie imię dużego Autobota, którego nieraz mijała na krążowniku. Musiała przyznać, że poczuła się miło zaskoczona. Wstała z trudem i na tyle na ile mogła podbiegła do bota.
- Jak mnie tu znaleźliście? - sptyała speszona ale jednocześnie szczęśliwa, że przybysze z innej galaktyki mają  dobre wyczucie czasu.
- No cóż nie codziennie na nasz statek przychodzą zaszyfrowane republikańskim kodem wiadomości - rzucił z przekąsem.
- Heh a jednak ją przechwyciliście - powiedziała zawstydzona odkryciem jej nielegalnego małego wypadu.
- I widzę, że w samą porę - odparł Ironhide gdy koło niego i Xantarianki zatrzymał się żółty Chevrolet Camaro z czarnymi paskami rajdowymi. - Bee zabierz ją stąd do naszej kanonierki, a potem na okręt Prime'a. Starscream doleci sam, a ja jadę za wami - rozkazał.
- Wsiadaj młoda - rzucił Bumblebee. - Tylko zapnij pasy bo ja serwomotorów nie oszczędzam.
Darkest pośpiesznie wsiadła i już po chwili pędziła zostawiając za sobą starego przyjaciela, a nowego wroga.

No to mamy zwrot akcji, kto by się spodziewał, że Tajron taki zły ;) Jak do tej pory to najdłuższy rozdział jaki napisałam, ponad 2 000 słów. Długi czas oczekiwania na niego mam nadzieję, że wynagrodziła zawartość :)

GeneralGrievous85

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top