Eskorta

Darkest właśnie opuszczała atmosferę Utapau. Była to Xantarianka o włosach czarnych jak nieprzemierzona galaktyka i szarych oczach. Które całkiem dobrze komponowały się z grafitową, skórzaną kurtką oraz spodniami w tym samym, ale nieco bardziej matowym kolorze. Z pleców wzdłuż kręgosłupa wyrastały jej średniej wielkości kolce, pochylone ku dołowi. Charakterystyczne dla osobników tej rasy. Siedziała za sterami swojej maszyny i wprowadzała współrzędne do koordynatora. Obok niej leciał mały statek towarowy, który właśnie szykował się do skoku w nadprzestrzeń. Dziewczyna spojrzała na niego i westchnęła ze znudzeniem w głosie: 
- Kolejna eskorta towaru na Tatooine.
Chwilę później transportowiec wystartował, nie czekała dłużej i zrobiła to samo. Niedługo potem wyłonili się przy Tatooine. Wylądowali na lądowisku w Mos Eisley. Na miejscu czekał ogromny, zielony Hutt. Darkest nigdy w życiu nie widziała tak wielkiego i odrażającego przedstawiciela tej rasy. Obok niego stał srebrny droid protokolarny.
- Całe szczęście, że ma tłumacza - pomyślała. - Może i znam kilka języków, ale Huttyjski z pewnością do nich nie należy.
- Witaj, oto twój towar w nadzorze eskorty. Zgodnie z umową, cały i bez szwanku - powiedziała, starając się by jej głos zabrzmiał jak najbardziej poważnie. Chociaż nie za bardzo jej to wychodziło.
Robot natychmiast przetłumaczył słowa Huttowi, który uśmiechnął się chciwie i odpowiedział coś nie zrozumiałego w swoim ojczystym języku.
- Wielkiego Jabbe cieszy tak owocna współpraca. Oto twoje kredyty - powiedział tłumacz, wskazując na walizkę, która stała obok. Xantarianka nie spuszczając wzroku z Jabby otworzyła ją, sprawdzając czy wszystko się zgadza. Na takich planetach lepiej mieć się na baczności. Po upewnieniu się, że cała kwota znajduje się tam gdzie powinna, ruszyła w stronę transportowca aby zapłacić jego pilotowi. Był nim wysoki Twi'lek o zniewalającym spojrzeniu.
- To twoja część - powiedziała i podała mu połowę sumy.
- Dzięki, jednak w galaktyce istnieją jeszcze porządni łowcy nagród - odpowiedział i uśmiechnął się ciepło.
- Yyyy... tak jak widać - zmieszała się Darkest. - A tak przy okazji to co było w tych skrzyniach? - zapytała.
- Broń dla strażników pałacu tego Hutta - powiedział, by po chwili zniknąć we wnętrzu swojego statku.
Darkest nie była do końca przekonana, co do tego że w tych kontenerach rzeczywiście znajdowała się tylko zwykła broń. Jednak wzruszyła tylko ramionami. Rozejrzała się dookoła, przez te zlecenie kompletnie zapomniała o posiłku, a takie latanie wzmaga apetyt. Postanowiła, że zanim odleci, pójdzie do najbliższej kantyny coś zjeść. Weszła do pierwszego napotkanego lokalu. Nie był to szczyt luksusu. Wszędzie kręciło się pełno podejrzanych typów. Usiadła przy jednym ze stolików niedaleko okna i zamówiła coś jadalnego. Przynajmniej tak jej się wydawało, że da się to przełknąć. Po chwili usłyszała stukot żołnierskich butów i rozmowę dwóch klonów.
- CT-7745 weź oddział i przeszukajcie wszystkie kantyny, musimy znaleźć tą niebezpieczną broń - rozkazał.
- Tak jest komandorze!
- Ja z resztą plutonu przeczeszę miasto od południa.
- A więc miałam rację, to nie była dostawa zwykłego towaru, dlatego Hutt nie próbował żadnych sztuczek - pomyślała. - Muszę się stąd jak najszybciej wydostać.
Nie zwlekając wybiegła z lokalu i popędziła w stronę swojego statku. Niestety spóźniła się, był otoczony przez żołnierzy-klony.
- Skoro tak panowie chcą się bawić, to proszę bardzo - syknęła.
Chwyciła jedną z bomb dymnych, które na wszelki wypadek nosiła przy sobie i rzuciła ją w ich kierunku. Wybuch był wystarczająco duży aby odwrócić uwagę nieprzyjaciela. Klony zaczęły strzelać na oślep. Darkest zwinnie unikała strzałów z blastera. Korzystając z zamieszania szybko wsiadła do swojego statku odpaliła silniki i odleciała.
- Udało się - odetchnęła w duchu z ulgą.
Gdy była już na orbicie i szykowała się do skoku z nadprzestrzeni wypadły dwa ogromne krążowniki Republiki.
- Lepiej się stąd wynosić - pomyślała i zawróciła statek w przeciwnym kierunku niż kurs okrętów.
Nagle coś w przestrzeni zamigotało i przed nią pojawiły się trzy niszczyciele Separatystów.
- No nie! Jeszcze czego?! - krzyknęła.
Nie zdążyła nawet się zorientować, kiedy floty zaczęły do siebie strzelać. Wszędzie latały laserowe pociski. Ze statków wylatywało coraz więcej myśliwców. Rozpoczęła się prawdziwa bitwa. Xantarianka z trudem unikała ostrzału. Manewrowała najlepiej jak potrafiła, próbując wydostać się z śmiertelnej pułapki.
- Co za dziwną broń musiał dostać ten Hutt, że zleciało się pół galaktyki? - zdziwiła się i wykonała szybki unik przed nadciągającym czerwonym strzałem.
Działa krążowników dudniły. Wysypywał się z nich grad pocisków, które fruwały na wszystkie strony. Wokół niej latały droidy sępie i myśliwce Jedi, wspomagane eskadrami klonów. Jeden z nich zaczął ścigać Darkest myśląc, że należy do armady przeciwnika.
- O nie! Nie tym razem! - krzyknęła równocześnie otwierając ogień.
Udało jej się zestrzelić jeden statek, ale pozostało milion innych.
- Nie mogę walczyć ze wszystkimi, prędzej czy później im też dopisze szczęście. Tym bardziej, że muszę sterować tą kupą złomu - powiedziała poirytowana. - Nie sądzę żeby długo wytrzymała.
Nie minęła sekunda odkąd to wypowiedziała, a droid sępi trafił ją w prawe skrzydło.
- Jak tak dalej pójdzie nic z tego statku nie zostanie - zezłościła się.
Nagle w ogniu walki zobaczyła małą przerwę między gwiezdnymi niszczycielami, ale wystarczająco dużą, żeby uciec z pola bitwy. Chwyciła stery i wleciała w szczelinę. W pewnej chwili wylot zaczął się zwężać. Jeden z krążowników niebezpieczne zbliżał się do drugiego. Kadłub jej statku tarł o bok flagowca Separatystów.
- Jeszcze kawałek i będę wolna, jeszcze chwileczkę wytrzymaj - błagała swoja maszynę.
Przyśpieszyła wyciskając ze swojego myśliwca ile się dało i wyleciała w ostatnim momencie przed zderzeniem.
- Taaak! Udało się - krzyknęła zadowolona.
Szybko ustawiła hipernapęd na najbliższy system i zniknęła w nadprzestrzeni.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top