Notes
Trzy dni. Tyle czasu zajęło jej uprzątnięcie mieszkania Jacena. I wcale nie chodziło o to, że jej brat posiadał aż tak wiele rzeczy, z którymi należało zrobić porządek. Po prostu przez pierwsze dwa dni, gdy tylko przekraczała próg jego mieszkania, nie była w stanie zmusić się do wykonania choćby najprostszej czynności. Wciąż pozostawała tam obecność jej brata bliźniaka, tak jasna i wyraźna, że Jaina niemal miała wrażenie, że Jacen za chwilę opuści któreś z pomieszczeń i przysiądzie przy niej. Będą znów rozmawiać i śmiać się, jak za starych dobrych czasów, jakby nic się nie stało. Jakby on nadal żył. W pewnej chwili niemal w to uwierzyła. Uwierzyła, że wydarzenia ostatnich miesięcy nigdy nie miały miejsca. Że to tylko koszmar, z którego się przebudzi, a Jacen znów będzie irytował ją wymyślaniem kolejnych, idiotycznych żartów, z których jednak nie mogła się nie śmiać. Brat zawsze był przy niej. Zawsze gotów pocieszyć ją, jak tylko umiał. Brakowało jej go. Na Moc, tak ogromnie za nim tęskniła... Jego śmierć wyrwała w duszy Jainy dziurę, której nic nie będzie już w stanie załatać. Jacen odszedł, zabierając ze sobą cząstkę jej samej. A najgorsze było to, że jej ręka zadała mu śmiertelny cios. Czy miała jednak jakikolwiek wybór? Pod wpływem Lady Lumiyi jej brat zmienił się w tak drastyczny sposób... Gdy po raz pierwszy nazwał samego siebie Darthem Caedusem właściwie przestał już być jej bratem. Stał się kimś zupełnie innym. Obcą osobą, której nie znała. Chciał sprawować kontrolę nad wszystkim oraz wszystkimi, wmawiając samemu sobie, że galaktyka potrzebuje ochrony przed nią samą, a on jest jedyną osobą, która jest w stanie zaprowadzić ład i porządek we wszystkich systemach. Doprowadził tym do wybuchu kolejnej wojny na galaktyczną skalę. Ktoś musiał go powstrzymać. A kto nadawał się do tego zadania lepiej niż Miecz Jedi? Taki przydomek nadał jej wuj, gdy pasował ją na rycerza Jedi. Teraz słowa te brzmiały w jej uszach niczym przekleństwo. Wbiła ostrze swego miecza świetlnego prosto w serce Jacena. Bez mrugnięcia okiem odebrała życie swemu bratu...
Niewiele pamiętała z ich ostatniej walki. W jej umyśle utkwiło natomiast to, co działo się później – została na pokładzie gwiezdnego niszczyciela, który należał do jej brata, tuląc jego ciało w ramionach, dopóki nie zjawił się Jag. Wtedy zabrano ją z pokładu okrętu, opatrzono jej rany i dopiero potem miała okazję zobaczyć się z rodzicami. Nie musiała im nic mówić. Wiedzieli o wszystkim. Wiedzieli, co zrobiła. Nie mówili jednak o tym. Widocznie uznali, że tak będzie dla niej łatwiej. Nie myśleć o śmierci Jacena... Nie wspominać o tym... Mylili się. Gorzko się mylili. Jaina z każdym dniem coraz mocniej tęskniła za swym utraconym bratem. I dlatego sama zaproponowała, że uporządkuje jego mieszkanie. Nikt nie musiał jej o to prosić. Miała nadzieję, że być może tam, w jego rzeczach, znajdzie odpowiedzi na dręczące ją pytania. Dlaczego Jacen zdradził Zakon Jedi? Dlaczego pozwolił, aby omamiła go Lumiya? Dlaczego skłonił się ku Ciemnej Stronie?
Choć bardzo tego pragnęła, nie było jej dane nigdy poznać odpowiedzi na te pytania. Jacen odszedł, zabierając ze sobą swe wspomnienia, pragnienia, nadzieje i motywy postępowania. W jego rzeczach nie znalazła niczego specjalnego. Jacen nigdy nie przywiązywał większej wagi do przedmiotów. W jego mieszkaniu natrafiła jedynie na nieco ubrań, zapasowy mundur pułkownika Straży Galaktycznego Sojuszu oraz kilka holozdjęć. Mama, tata, ich młodszy brat, Anakin, a także ona oraz Allana, i jeden niewielki portrecik Tenel Ka... Wszyscy, których jej brat kochał. Serce krajało jej się, gdy pakowała jego niewielki dobytek. Wszystkie rzeczy Jacena zmieściły się w jednym, średniego rozmiaru pudle. Tyle po nim pozostało...
Jaina poczuła, że palące łzy napływają jej do oczu. Przedłożyła obowiązek nad miłość do brata i zastanawiała się teraz, jak ogromną cenę przyjdzie jej za to płacić do końca jej dni. Czy naprawdę musiała zabić Jacena? Czy naprawdę musiała to zrobić? Przyłapała się na tym, że coraz częściej nachodziły ją podobne wątpliwości. Niewiele pomagało tłumaczenie, że jej brat poświęcił samego siebie, aby w galaktyce ponownie zapanowały pokój i harmonia...
Młoda kobieta skrzywiła się boleśnie, sięgając po pudło. Uniosła je, a następnie po raz ostatni obrzuciła wzrokiem mieszkanie swego brata. Wiedziała, że jej noga nie postanie tam już nigdy więcej. W tym miejscu obecność Jacena przytłaczała ją, sprawiając jej zbyt wiele bólu, a to było ponad jej siły. Zabrała więc rzeczy brata do swojego mieszkania, aby tam przejrzeć je raz jeszcze i zadecydować, co z nimi zrobić. Gdy wyciągała pudło z tylnego siedzenia swojego śmigacza, pokrywa zsuneła się, opadając na fotel pasażera. Razem z nią z pudła wysnął się niewielki, prostokątny przedmiot srebrnego koloru. Notes elektroniczny. Jaina chwyciła go, wsunęła do kieszeni swego płaszcza, a następnie złapała pokrywę, nasunęła ją na pudło, i ruszyła do mieszkania. W sypialni ponownie zaczęła porządkować rzeczy Jacena. Postanowiła zachować holozdjęcia, które znalazła w jego mieszkaniu, natomiast ubrania brata oddać rodzicom. Nie miała pojęcia, co sama mogłaby z nimi zrobić. Oddać je jakiejś organizacji charytatywnej? Zniszczyć? Niech lepiej Han i Leia o tym zdecydują.
Jaina zamknęła pudło, a holozdjęcia ustawiła na półce. Uśmiechnęła się do jednego z nich, na którym widniała ona i Jacen. Mieli najwyżej po kilkanaście lat. Uśmiechali się szeroko. Obraz ten zarejestrowano jeszcze w czasie, kiedy oboje potrafili szczerze cieszyć się życiem, krótko przed wybuchem tej okrutnej wojny z Yuuzhan Vongami... A po niej... Już nic nigdy nie było takie samo. Wojna zebrała krwawe żniwo, na wszystkich odciskając swe piętno. Na galaktyce, na Zakonie Jedi, na niej, a także na Jacenie, który dostał się do yuuzhańskiej niewoli. I choć udało mu się ją przeżyć, po powrocie na Coruscant był zupełnie innym człowiekiem...
Młoda kobieta nagle drgnęła, przypominając sobie o czymś. W kieszeni jej płaszcza nadal tkwił notes jej brata. Usiadła na łóżku. Chwyciła niewielkie urządzenie i przez chwilę obracała je w dłoniach, zastanawiając się, czy ma prawo, czy powinna czytać zapiski Jacena... Raz jeszcze zerknęła na holozdjęcie. Brązowe włosy jej brata jak zwykle sterczały na wszystkie strony, a jego orzechowe oczy lśniły radośnie. Pomyślała, że... Chyba nie będzie miał nic przeciwko, jeśli przejrzy notes. Ale... Tylko przejrzy. W milczeniu włączyła więc urządzenie. Co Jacen w nim notował? Dlaczego nigdy nie powiedział jej, co przeżywa? Dlaczego nigdy go o to nie zapytała...? Niechciane łzy znów napłynęły jej do oczu. Notes był niemal całkowicie pusty. Zawierał tylko jedną, krótką notatkę...
Czy to ja...?, zaczęła czytać. Czyżbym się łudził, Jaino? Czyżbym popełnił ten sam błąd, co dziadek...?
Jaina na moment odwróciła wzrok. Och, Jacenie... Przetarła oczy grzbietem dłoni, lecz gdy ponownie wróciła do czytania, jej policzki były mokre od łez. Widziała wszystko jak przez mgłę. Litery rozmazywały się przed jej oczami. Mimo to, jej wzrok zatrzymał się dłużej na jednym, konkretnym fragmencie wpisu:
Jaino, nie mogę ci o wszystkim opowiedzieć, przynajmniej na razie. Nie zrozumiałabyś... Kiedy jednak w końcu zrozumiesz, pamiętaj, że jesteś moją siostrą, moim sercem, i że bez względu na wszystko, co może się wydarzyć, jakaś część mnie będzie cię zawsze kochała. Dobranoc, Jaino.
Solo zamknęła notes i odłożyła go na bok. Słone łzy strumieniami płynęły z jej oczu. Nie była w stanie ich powstrzymać, i nawet nie chciała. Wreszcie zwinęła się w kłębek, łkając rozpaczliwie z tęsknoty za bratem. Zakryła twarz dłońmi. Potrzebowała Jacena. Potrzebowała jego irytujących żartów. Potrzebowała jego błaznowania. Potrzebowała świadomości, że cokolwiek się wydarzy, będzie mogła na niego liczyć, bo on będzie zawsze obok niej, a wreszcie, potrzebowała pewności, że Jacen wybaczył jej to, co zrobiła...
Nie wiedziała, jak długo tkwiła tak, rozpaczając, lecz nagle poczuła, że nie jest już sama... Znów było jej dane wyczuć tak drogą jej obecność brata... Uniosła głowę, jednak w pokoju nie dostrzegła nikogo. Ani niczego...
Czyżby więc jedynie jej się wydawało...?
Jaino..., usłyszała nagle głos brata. Nie płacz...
Coś ciepłego i miękkiego dotknęło jej twarzy, zupełnie jakby Jacen wyciągnął dłoń i pogładził ją po policzku.
Moja droga Jaino... Zrobiłaś to, co musiałaś. Bądź szczęśliwa, siostro. W galaktyce wreszcie zapanował pokój...
Koniec
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top