JULIO/Stormpilot
Poe był mocno pijany. No, ale to chyba najlepsze na problemy miłosne. Przynajmniej nie myślał chodź może jednak powinien. Zawsze miał głupie pomysły, ale ten zdecydowanie pokonał swoją głupotą wszystkie, nawet puszczanie fajerwerk z balkonu. I może gdyby pomyślał przez chwile po prostu wróciłby do domu i nic by się nie stało, ale zamiast tego wypił jeszcze dwie kolejki, które tylko utwierdziły go w przekonaniu, że jego pomysł jest świetny.
Wstał od baru i chwiejnym krokiem zaczął kierować się do wyjścia. Po drodze wpadł na kilka osób, stolik i coś jeszcze, ale nawet nie próbował stwierdzić co to było. Kiedy pokonał już tor przeszkód wyszedł, a raczej wytoczył się z baru na ulice, prawie wywalając się na środku chodnika. Odzyskawszy równowagę ruszył przed siebie, mając nadzieje, że nie pomyli balkonów.
Finn od dobrych dwóch godzin smacznie spał, kiedy w jego okno zaczęły walić kamienie. Usiadł na łóżku i jeszcze w połowie śpiąc skierował się w stronę balkonu. Dopiero kiedy odetchnął świeżym powietrzem, obudził się na tyle, żeby stwierdzić kto dobija sie do niego o dwunastej w nocy. W sumie nie zdziwił go widok Poe. Tak naprawdę to właśnie jego spodziewał się najbardziej.
- JULIO! JULIO! SŁOŃCE TY MOJE! – czarnoskóry, gdy tylko usłyszał głos Damerona wiedział, że jest pijany i to porządnie.
- Miałem powiedzieć tu tekst Romea, ale za nic sobie go nie przypomnę, wiec jakby co to improwizuje! – kontynuował Poe, drąc się niesamowicie i prawdopodobnie budząc całe osiedle, dlatego Finn chciał mu przerwać, ale niestety nie zdążył – W sumie to wiesz co nie mam pojęcia co mogę powiedzieć, bo jestem w cholerę pijany! Jutro pewnie nie będę tego pamiętać, więc co mi tam!
Już wtedy chłopak stojący na balkonie wiedział, że to nie może skończyć się dobrze.
- Kocham Finna! Tak Finn, właśnie ciebie! Do ciebie mówię! I nie jako przyjaciela! Słyszysz mnie ty dupku! Odkąd cię znam, rozumiesz! To sobie policz ile się z tym męczyłem! I tak jestem pijany, ale jutro mogę powtórzyć to na trzeźwo, jeśli starczy mi odwagi! I wiesz co chciałem cię zapytać? Czy zostaniesz moją Julią? Tak chciałem powiedzieć i mówię! Nawet nie musisz wyrzekać się nazwiska, na ślubie możemy wziąć twoje! Ale wiesz co nie odpowiadaj, bo jestem pierdolonym tchórzem i boje się, że powiesz nie! Po prostu chodź tu do mnie i pocałuj!
- Poe proszę cię, nie krzycz tak, bo sąsiedzi wezwą policje! – Finn średnio wiedział jak ma zareagować na wyznanie pijanego przyjaciela, więc na razie stwierdził, że trzeba go uciszyć zanim obudzi sąsiadki ze średnią wieku dobrze po siedemdziesiątce.
- Wstydzisz się mnie?
W tamtym momencie trochę się wstydził.
-Nie, ale nie chce mieć problemów!
- Jak przyjadą to im powiem, że to z miłości do ciebie! Zrozumieją!
Dameron darł się dalej, ale i Finn już nie słuchał, bo doszedł do wniosku, że tak go raczej nie uciszy. Najszybciej jak potrafił ubrał się i pobiegł do swojego Romea pod balkonem.
- Poe! Poe!
- No w końcu jesteś! Już mnie gardło zaczynało boleć.
Poe zaczął iść w stronę Finna stojącego w klatce schodowej i modlącego się, żeby chłopak nagle nie wydarł się jeszcze raz. Jednak po drodze wpadł na nie widzialną przeszkodę i upadł na swoją miłość życia. W taki o to sposób Romeo wylądował w ramionach swojej Julii. Przez chwile patrzyli sobie w oczy, chodź Dameron był półprzytomny, a wzrok miał zamglony tamten moment starał się zapamiętać z niesamowitą dokładnością.
- Yyy... No to może ten, chodźmy na górę i ten... - Finn starał się jakoś wybrnąć z sytuacji, ale średnio mu to szło.
- A zamknij się, Julio – Poe przerwał mu wbijając się w jego usta, i w tamtym momencie pomysł z rangi najgłupszego szybko przeskoczył do najlepszego na świecie.
Jedno jest pewne Romeo i Julia spali tej nocy w jednym łóżku i to bez wyrzeknięcia się nazwisk.
Shot króciutki pisany pod wpływem jakiegoś nagłego przypływu weny. Miał być na 200 słów, wyszło koło 600, więc nie najgorzej. No to ja tu to zostawiam.
I tak wiem, że teoretycznie Finn nie ma nazwiska, ale nie ważne.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top